Poprzednie częściJej oczy - Paul (1)

Jej oczy - Paul (11)

Paul

 

Złapałem ją w ostatniej chwili. O mały włos nie runęła z impetem na ziemię. Delikatnie podniosłem drobne ciało i położyłem na łóżku. Od razu skontaktowałem się z lekarzem.

– Josh, chodź tu szybko.

– Co się dzieje? – zapytał błyskawicznie.

– Ivy zemdlała.

– Idę.

Chwilę później lekarz już sprawdzał parametry życiowe dziewczyny. Spojrzał na mnie uważnie, krzyżując ręce na piersi.

– Alfo? Co jej zrobiłeś?

– Pokazałem jej mojego wilka i najwyraźniej się wystraszyła.

Westchnął zrezygnowany. Rzucił mi karcące spojrzenie, ale nic nie powiedział. Zaświecił jej latarką po oczach.

– Zasłabła z nerwów. Nic jej nie będzie. Za niedługo się obudzi.

– Dziękuję. – Kiwnąłem głową na znak, że może odejść.

Trzymałem Ivy za rękę, gładząc kciukiem jej delikatną skórę. Nie powinienem się przy niej zmieniać. Jeszcze nie. Problem w tym, że nie wiedziałem, jak mam ją przekonać. Musiała mi uwierzyć i zostać ze mną. Wilk bez partnera przez dłuższy czas, nie mógł normalnie funkcjonować. I była jeszcze jedna kwestia.

Alfa bez partnerki słabł. Po dwudziestym roku życia każdy alfa robił wszystko, by się skojarzyć. Tylko dzięki temu utrzymywał siłę do dalszego rządzenia watahą. Z roku na rok te siły znikały. Ja także powoli odczuwałem jej brak. Zaraz po odnalezieniu partnerki powinno dojść do naznaczenia i kopulacji. Wówczas alfie wracały wszystkie siły i pełne zdrowie. Bez tego było tylko gorzej. Gdyby Ivy była wilczycą i to wszystko wiedziała, sprawa byłaby prosta, lecz skoro miałem pod opieką człowieka, wszystko szło dużo wolniej. Najpierw musiałem przekonać do siebie dziewczynę, a potem myśleć o zapieczętowaniu więzi. W naszym przypadku emocje, pożądanie i zwierzęce zapędy nie mogły wziąć góry. Widziałam, jak śledziła moje ruchy i podziwiała moją sylwetkę. Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że ona też czuła to, co ja. Nie rozumiała, ale czuła. Teraz wystarczyło tylko ją do siebie przyciągnąć. Tylko albo aż. Najtrudniejsze dopiero przede mną.

Poczułem, że jej dłoń lekko się zaciska na moich palcach. Mruknęła coś i powoli otworzyła oczy. Gdy tylko mnie zobaczyła, odsunęła się na przeciwległy skraj łóżka tak gwałtownie, że aż z niego spadła. Syknęła. Zerwałem się by pomóc jej stać, jednak ona szybko zebrała się z podłogi i odskoczyła pod ścianę, oplatając się rękami.

– Nie podchodź! – U nikogo jeszcze nie widziałem takiego przerażenia.

Bolało mnie to podwójnie, bo nie dość, że nie chciałem jej przestraszyć, to jeszcze ona była moją partnerką. Czułem zdenerwowanie moje wilka, który pragnął ją przytulić i ukoić jej strach. Nie mogłem go znowu wypuścić, bo już naprawdę zeszłaby na zawał.

– Ivy, spokojnie. Nie zrobię ci krzywdy. – Wyciągnąłem do niej rękę.

– Zostaw mnie! Nie podchodź! – krzyknęła drżącym głosem. – I wypuść mnie! Chcę wracać do domu.

Westchnąłem zrezygnowany. Choćbym chciał, nie mogłem jej wypuścić. Oczywiście mogła wrócić do domu, ale na chwilę, a ona chciała mnie po prostu zostawić. To dwie zupełnie inne kwestie.

– Posłuchaj, Ivy. Wiem, że się wystraszyłaś mojego wilka. Nie powinienem się jeszcze przed tobą zmieniać. Chciałem, żebyś mi uwierzyła. Żyjesz w świecie, w którym mieszkają wilkołaki, a teraz jesteś z jednym z nich sparowana. Przed tym nie da się uciec. Proszę, pozwól mi wszystko wytłumaczyć.

Spojrzała na mnie nieufnie. Wydawało mi się, że nawet już nie otulała się ramionami aż tak mocno. Chyba dobrze mi szło. Uśmiechnąłem się przyjaźnie.

– Pójdziemy do siedziby stada – ciągnąłem, wykorzystując chwilę, że na mnie nie krzyczała. – Tam są lepsze warunki na taką rozmowę.

Po chwili kiwnęła głową. Cofnąłem się i otworzyłem szeroko drzwi, przepuszczając ją przodem. Zgarnęła z łóżka swoje ubrania, włożyła buty i ruszyła korytarzem. Pokierowałem ją do głównej siedziby stada. Szła powoli, uważnie się wszystkiemu przyglądając. Z tej strony był głównie las i widok na pole treningowe, gdzie rozgrzewali się moi wojownicy. Ivy patrzyła na nich, a ja spostrzegłem, że kilku już zauważyło jej obecność. Odwrócili się w naszą stronę, bacznie obserwując dziewczynę. Warknąłem głośno. Wojownicy szybko odwrócili głowy i wrócili do ćwiczeń. Za to Ivy cała się spięła. Popatrzyła na mnie z niepokojem i oddaliła się o krok.

– Przepraszam. To nie na ciebie. Już ci mówiłem, że cię nie skrzywdzę. Jako twój partner nie jestem do tego zdolny.

– O co chodzi z tym partnerem? – zapytała cicho.

– Wejdźmy, wszystko ci wyjaśnię.

Weszliśmy do domu przez tylne wejście. Zaprowadziłem ją prosto na drugie piętro, a następnie do pokoju sąsiadującego bezpośrednio z moim. Zdążyłem wcześniej poprosić gosposię, żeby przygotowała pomieszczenie. Wszystko było na swoim miejscu. Łóżko zasłane zostało świeżą pościelą pachnącą lasem, kurz idealnie sprzątnięty i mogłem się założyć, że w garderobie znajdowały się także nowe ubrania. Ivy pobieżnie rzuciła okiem.

– Ładnie tu – skomentowała.

– Cieszę się, że ci się podoba. Tam jest łazienka – wskazałem na białe drzwi – a tam garderoba. Znajdziesz w nich wszystko, czego potrzebujesz. Odśwież się, a ja za godzinę do ciebie przyjdę i porozmawiamy. Dobrze? W razie czego ja mam pokój tuż obok, więc możesz przyjść w każdej chwili.

Kiwnęła głową. Odniosłem wrażenie, że o czymś intensywnie myśli. Niemal widziałem trybiki pracujące w jej głowie. Z obawą zostawiłem ją samą w pokoju i poszedłem do siebie.

Stałem przy oknie. Wpatrywałem się w las tuż za nim. Zawsze mnie uspokajał i pozwalał zebrać myśli. Zdecydowanie wolałem, gdy drzewa nie były tak gołe, jak teraz. Szum liści koił moje nerwy.

Co ja miałem jej powiedzieć? „Będziesz moją żoną, czy ci się to podoba, czy nie!” „Będziemy uprawiać dziki seks, gdy będę cię naznaczał”. „Naznaczę cię jako swoją przez ugryzienie w szyję”. No, nie. Nawet ja bym uciekł, gdybym coś takiego usłyszał z ust niemal obcego człowieka.

Nagle w głowie usłyszałem głos Mikiego:

– Alfo, mam raport z obserwacji Aleksa. Gdzie mogę cię znaleźć?

– Przyjdź do mojego pokoju.

Mike zjawił się w ciągu pięciu minut. Trzymał w rękach kilka kartek. Nic nowego. Zazwyczaj, gdy go widziałem, miał jakieś notatki. Stał przede mną z nosem w papierach.

– Nasz nowy nabytek pracuje w sklepie, prawidłowo wywiązuje się z obowiązków i nie ma z nim żadnych problemów. Nawet stanął w obronie dziewczynki, którą jakiś szczeniak ciągnął za warkocze – wyrecytował.

– Prawdziwy bohater – zakpiłem, nie odwracając wzroku od zarośli. – Ten szczeniak, chociaż to przeżył?

– Tak, dostał cały wykład, jak to należy szanować kobiety, przeprosił dziewczynkę i pobiegł do mamy.

– Ok, coś jeszcze?

– W zasadzie tak. – Popatrzyłem na niego zaciekawiony. Teraz to on nie odrywał wzroku od widoku za oknem. – Dlaczego twoja partnerka próbuje wymknąć się z naszej siedziby?

Podążyłem za jego wzrokiem. Zobaczyłem Ivy czającą się za krzakiem i czekającą aż dwójka szczeniaków zniknie za rogiem.

– Kurwa! – warknąłem.

– Pomóc ci? – zapytał rozbawiony Mike, gdy ruszyłem do drzwi.

– Nie, dzięki, poradzę sobie! – rzuciłem ze schodów.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Vespera 9 miesięcy temu
    Wiedziałam, że będzie chciała dać nogę :D
  • Nysia 9 miesięcy temu
    Dać nogę, rękę, serce.... 😅
  • Vespera 9 miesięcy temu
    Nysia I inne elementy ciała :D
  • Autor zręcznie buduje napięcie i zaskakuje czytelnika nieoczekiwanymi zwrotami akcji. Styl pisania jest płynny i opisowy, a dialogi są realistyczne i emocjonalne. Autor tworzy wiarygodnych i sympatycznych bohaterów, których losy czytelnik śledzi z zainteresowaniem. Opowiadanie ma też ciekawą tematykę, ponieważ porusza kwestie związane z istnieniem wilkołaków w świecie ludzi i problemami, jakie się z tym wiążą. Jest to historia pełna namiętności, tajemnic i niebezpieczeństw, która trzyma w napięciu do samego końca. Gratuluję! 😊
  • Nysia 9 miesięcy temu
    Bardzo dziękuję 🥰
  • MKP 9 miesięcy temu
    Nic dziwnego, że chce uciekać z tego domu warczących wariatów 🤣🤣

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania