Poprzednie częściJej oczy - Paul (1)

Jej oczy - Paul (3)

Paul

 

– Paul! Alfo! – Usłyszałem w swojej głowie krzyk Mikiego. Miał spięty głos.

– Co się dzieje, Mike? – zapytałem przez łącze myślowe, przecierając zaspane oczy.

– Ktoś przekroczył zachodnią granicę, ale nie jest to łotr.

– To kto? – Wyskoczyłem z łóżka. Nie zaprzątałem sobie głowy ubraniami. I tak zaraz się zmienię. Zbiegłem na parter i skierowałem do wyjścia.

– Nie wiem. Jego zapach przypomina człowieka, ale nie do końca. Nie wiemy, co to jest.

– Jak to? – warknąłem ze złości.

W mgnieniu oka zmieniłem się w swojego wilka i pobiegłem w stronę granicy.

– Alfo, mamy większy problem. Grupa łotrów zmierza w naszą stronę. Duża grupa! – wołał pełnym napięcia głosem .

– Wiesz, co masz robić! Będę za pięć minut! – Usłyszałem przerwane dźwiękami walki połączenie.

Na miejscu byłem szybciej, niż się spodziewałem. Od razu wbiłem kły w łotra, który próbował powalić jednego z moich wojowników. Zęby przebiły skórę, a krew trysnęła dookoła.

Liczebnie nasze siły były wyrównane, jednak mój oddział był wyszkolony. Wiedzieli, jak walczyć i jak się obronić. Oczywiste było, że wygramy.

Dobiegłem do łotra, który czaił się za plecami mojego wojownika. Wiedziałem, że wojownik doskonale wie o jego obecności, jednak aktualnie zajęty był miażdżeniem szczękami nogi innego przeciwnika. Skoczyłem na łotra. Przeturlaliśmy się kilkakrotnie po ziemi, na zmianę szarpiąc się zębami i waląc łapami. Rozszarpałem mu kark. Krew skapywała mi na pysk. Wykorzystałem moment jego rozkojarzenia i leżąc na nim, wbiłem kły w ranę, zadając śmiertelny cios. Podniosłem łeb, widząc, że otoczyło mnie kilku łotrów. Pierwszy zaatakował od przodu, za nim ruszyli pozostali. Szarpałem się opętany, zrzucając z siebie kolejne góry futra. Jeden łotr ugryzł mnie w tylną łapę. Bolało. Jego kły wbiły mi się głęboko w skórę. Nagle tuż nade mną przeleciał jasnobrązowy wilk. W pierwszym odruchu chciałem podskoczyć i go powalić. Szybko zorientowałem się, że to on strącił lecącego na mnie innego wilka.

Łotr wystąpił przeciwko łotrom? Dziwne, ale będę zastanawiał się nad tym później.

Wgryzłem się w kolejnego przeciwnika, a mój pomocnik uziemił następnego. Łotry szybko zrozumiały, że nie mają szans, szczególnie biorąc pod uwagę, że moi wojownicy mieli już znaczną przewagę. Wilki rozpierzchły się, pędząc za moją granicę. Ten jeden, który mi pomógł, spojrzał na mnie. Skinąłem mu lekko głową w podziękowaniu. Odwzajemnił mój ruch, odwrócił się i ruszył za swoimi towarzyszami.

Czemu wystąpił przeciwko swoim? Dlaczego mi pomógł? Jawnie sprzeciwiając się innym, będzie musiał ponieść tego konsekwencje. Teraz już nie będzie mógł dołączyć do nich, lecz szukać szczęścia zupełnie gdzieś indziej. Widziałem, że był większy niż oni. Emanował inną energią. Zanim go wygnano, musiał mieć rangę bety. Bety są wyjątkowo oddane alfom, ale swoim alfom, a nie wszystkim.

Może czuł, że skoro nie ma już swojego prawowitego przywódcy, musi stanąć w obronie innego? Trochę to nietypowe, ale możliwe.

– Alfo? – Za plecami zobaczyłem Mikiego. Jego brązowo-białe futro ochlapane było krwią. Podobnie jak wszystkich moich wojowników.

– Raport. – Spokojnie spojrzałem na niego, puszczając w niepamięć bohaterskiego łotra.

– Wszyscy nasi wojownicy żyją. Pięciu jest poważniej rannych, lecz już się leczą.

Nieodzowna umiejętność wilków do samoleczenia była w takich sytuacjach na wagę złota. Moja noga też powoli zaczęła się zasklepiać.

– Dobrze. Świetnie się spisaliście – powiedziałem do mojego oddziału. – Czy wiecie, kto oprócz łotrów przeszedł przez granicę?

– Nie wiemy nic więcej, niż już ci przekazałem. – Mike spuścił łeb w wyrazie szacunku.

– Jaki zapach wyczuliście? – Spojrzałem na dwoje tropicieli stojących bezpośrednio za Mikim.

– Zapach człowieka, pomieszany z czymś, lecz nie potrafiliśmy określić z czym. To dość nietypowa mieszanka. – Jasna, mała wilczyca wystąpiła do przodu. – Ponadto wyczuliśmy jego słodko-cytrusowy zapach, lecz szybko zniknął, jakby go zamaskował.

Słodko-cytrusowy? Ivy? Co ona by tu robiła? Jeżeli przez ten cały czas była w lesie i uciekła na widok łotrów, musiała się zgubić. Było zbyt zimno, by przeżyła noc sama w lesie, nie mówiąc już o tym, że mogła spotkać któregoś z uciekających łotrów. Moja partnerka mnie potrzebowała i to szybko.

– Mike, musimy ją znaleźć! – Zwróciłem się do mojego bety. – Zbierz jeszcze dwa oddziały wojowników i więcej tropicieli. Musimy ją szybko namierzyć.

– Oczywiście. – Popatrzył na mnie, przekrzywiając łeb. – Ją?

– Nie drąż! – warknąłem.

Skłonił się i połączył myślami z pozostałymi wilkami. Kilka minut później miałem przed sobą sporą grupę poszukiwawczą. Podzieliliśmy się na mniejsze oddziały i ruszyliśmy przeczesywać las.

Chodziliśmy już od trzech godzin, jednak nikt nie wyłapał ani jej zapachu, ani konkretnych śladów. Warczałem coraz bardziej wściekły i wystraszony. Moja mała partnerka była kolejną godzinę na mrozie w samym środku lasu. Nie było szans, by wróciła do domu. Kilka złamanych gałązek świadczyło, że pobiegła w przeciwną stronę. Jeśli nie znajdziemy jej w przeciągu kolejnych dwóch, trzech godzin, moglibyśmy już szukać tylko ciała. Zamarzniętego. Na samą myśl, że ledwo ją znalazłem, a już mógłbym stracić, przeszedł mnie dreszcz.

W końcu poczułem w zapach krwi. Kilkanaście metrów przede mną na kamieniu znalazłem niewielkie ślady czerwonej substancji. Musiała się zranić. Musiała tędy iść! Krew jeszcze dobrze nie zaschła, więc musiała tu być stosunkowo niedawno. Ruszyłem sprintem przed siebie.

Już niedługo moja partnerko. Znajdę cię. Obiecuję. Trzymaj się, Ivy! Idę po ciebie!

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • MKP 9 miesięcy temu
    "Na miejscu byłem szybciej, niż się spodziewałem i od razu przystąpiłem do wbicia kłów w łotra, który próbował powalić jednego z moich wojowników." - zmieniłbym to na bardziej dynamiczne, bo teraz to wygląda jakby przeprowadzał skomplikowany zabieg medyczny na napastniku. Są atakowani! On jest wściekły. Rzuca się na pierwszego. Kły rozrywają skórę - coś w ten deseń😉

    "Przeturlaliśmy się kilkakrotnie po ziemi, na zmianę szarpiąc się zębami i waląc łapami." - albo po, albo na ziemii😎

    "Uderzyłem go w szyję, tym samym ją rozcinając." - znowu nieadekwatnie do sytuacji. "Poszarpalem/rozorałem mu kark" np.

    "Szarpałem się na wszystkie strony, zrzucając z siebie wszystkich po kolei. Jeden ugryzł mnie w tylną łapę. Bolało." - powtórzenie "wszystkie". Szarpałem się opętany furią, zrzucając... np.

    Czyżby została uprowadzona przez betę Ronina? Czy zapałają do siebie zakazaną miłością ?😱😱🤭
  • Nysia 9 miesięcy temu
    Dzięki 😙 Kolejny rozdział wiele wyjaśni 😉
  • MKP 9 miesięcy temu
    Nysia "Przeturlaliśmy się kilkakrotnie po ziemi, na zmianę szarpiąc się zębami i waląc łapami." - albo po, albo na ziemi - to zignoruj, nie wiem dlaczego zobaczyłem dwa razy ziemii zamiast zmianę:)
  • Nysia 9 miesięcy temu
    MKP Zwalimy to na wczesną godzinę. Ranek nie jest odpowiednią porą dnia na uważne patrzenie 😝
  • Vespera 9 miesięcy temu
    biorąc pod uwagę, że moi wojownicy mieli już znaczną przewagę. - czy pani czuje, że pani rymuje?
    Ten brązowy wilczy buntownik ciekawy.
  • Nysia 9 miesięcy temu
    No właśnie nie e czuję, że rymuję 😅
    Też tego wilka polubiłam. Może coś o nim napiszę 🤔

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania