Vigor 54
Jeszcze przez kilka chwil po ogromnym wybuchu termojądrowym. Resztki czerwonego karła ,któremu na ziemi przypisano standardowy numer administracyjny KR-Y5689/21 . Były widoczne w przestrzeni kosmicznej. Siła z jaką eksplodował nie była jednak wystarczająco duża aby uciec przyciąganiu pobliskiej czarnej dziury. Resztki rozgrzanej materii, dryfowały bezwładnie w kierunku horyzontu zdarzeń. Nawet te , wypchnięte siłą wybuchu w przeciwnym kierunku, zawracały eliptycznym torem wpadają do paszczy przyczajonego potwora.
Jak ogromny kosmiczny odkurzacz . Czarna dziura zassała wszystko do swojego środka , pozostawiając jedynie sterylnie czystą przestrzeń.
- W kosmosie energia nigdy nie ginie – stwierdził Vigor
- Nic się nie marnuje . To nie możliwe – dodał po chwili ,wpatrując się czarą dziurę.
- Wszyscy jesteśmy energią.
- Żeby każdy mógł widzieć to co ja widzę – pomyślał, wpatrując się w niezliczoną liczbę białych punktów , które sunąc powoli przed siebie ,znikały we wnętrzu jasnej gwiazdy. Gwiazdy , którą tylko on mógł zobaczyć.
- Najbardziej znienawidzony, najbardziej zagadkowy katalizator życia obu światów . Czarna i biała dziura. Czarny i biały punkt – pomyślał po chwili .
Obracając się do czarnej dziury plecami ,Vigor spojrzał przed siebie.
- Może to i lepiej - burknął oschle.
- Prędzej czy później , każdy z nas się tam znajdzie – stwierdził krótko ,ruszając w kierunku planety Uru.
- Czy po tych kilku dniach będą wiedzieli ,że ich oszukałem?- zastanawiał się Vigor .
- Ile ich było ? W sumie trzy dni na Ziemi. Na Uru to jakieś trzy lata- rozmyślał , omijając ogromne obłoki gazowe.
- Na pewno będą wiedzieli, no chyba, że żadne z nich nie przeżyło ? Nie mógłbym się przecież pomylić aż do tego stopnia w stosunku do nich ? Bez ambicji, planów na przyszłość .Niczego co miałoby dla nich wartość. Bez własnego miejsca na tym świecie . Bez niczego do stracenia. Oprócz siebie samych na wzajem. Ale czy na pewno ?
Przenikając gęsty pierścień asteroidów , który zataczał nieskończony półokrąg na orbicie planety Uru. Vigor zawisł na chwilę na jego obrzeżu . Uru jak zawsze wyglądała niesamowicie.
Spowita gęstym kosmicznym pyłem. Z oddali wyglądała jak zamglona plamka, której powierzchnia tylko w kilku miejscach była widoczna z kosmosu. Przypominała wypalone pustynne łatki. Żadnej zieleni , błękitów czy innych kolorów na tą miarę. Z zewnątrz była martwa. Pusta . Nieatrakcyjna.
W okolicy nie było również żadnego słońca bądź innej jasnej gwiazdy . Dlaczego więc Uru była taka specjalna ? Zamykając oczy Vigor spojrzał raz jeszcze na Uru . Przez gęste obłoki kosmicznego pyłu i gazów .
Uru była jedyna w swoim rodzaju. Przynajmniej w tej galaktyce. Vigor nie mógł wykluczyć istnienia podobnej planety w innej części kosmosu. Jeżeli istniała jedna taka planeta, kto wie ,może istniało ich więcej. Ale czy na pewno ?
Uru wyglądała tak jak gdyby właśnie eksplodowała do wnętrza nieruchomej czarnej dziury.
Z jądrem w samym jej środku , do którego za pomocą długich na setki kilometrów korzeni. Przyczepione były resztki planety. Kształt tej rozbitej na części kuli w zasadzie pozostawał nie zmieniony z tą różnicą ,że każdy mniejszy bądź większy jej kawałek. Swobodnie unosił się w kosmosie .
- Roztrzaskany moloch- pomyślał Vigor
Gdzie wszystko jest otulone gęstą chmurą gazów i pyłu. Każdy dryfujący kawałek . Nieruchomy jak zamrożony w powietrzu latawiec. W zupełnej autonomii do pozostałych. A było ich setki jak nie tysiące . Miliony. Nie które z nich były zamieszkałe. Nie które , nie.
-Jak to możliwe ?- pomyślał Vigor.
- Dwa istniejące obok siebie, niezniszczalne byty. Jądro planety , które nie chce wybuchnąć. Kurczowo trzymając się swoich roztrzaskanych kawałków.
Oraz czarna dziura . Powstała zaraz po początkowym wybuchu jądra tejże właśnie planety. Próbująca zassać ją do swojego wnętrza.
To miejsce jakimś sposobem przeskoczyło porządek czasowy . Pozwalając na zaistnienie niesamowitej anomalii czasowej. Anomalii , utrzymującej to wszystko w jednym miejscu.
- Ha ....- westchnął Vigor.
I wszystko to .....W swoim całym ogromie – Vigor zmarszczył na chwilę nos jak gdyby miał zaraz kichnąć.
-Nie było niczym innym jak zastygłą fotografią. Oprócz rdzennych mieszkańców Uru . Wszystko w obrębie orbity było w bezruchu.
-Pin Pon i jego królewska rodzina. Wszystkie te inne plemiona, pełne istot podobnych do niego. Istot , które zdołały wyewoluować w tak nietypowym miejscu. Wszyscy oni oraz moja czwórka .
- Może to właśnie dlatego mają takie zdolności ?
- Zdolności urzeczywistniania myśli , wspomnień i marzeń. Czyżby anomalia pomogła w stworzeniu takiej zdolności ?
- Uff – westchnął Vigor.
- Zaraz się przekonamy czy byli tego warci !
Otwierając oczy Vigor przeniósł się na dryfujący odłamek Uru zamieszkały przez Pana PinPon.
C.D.N...
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania