Poprzednie częściVigor cz1

Vigor 55

To co ujrzał na powierzchni dryfującego w kosmosie odłamka , na którym mieszkał PinPon. Niesamowicie go zaskoczyło.

Miejsce jałowej pustyni. Tam gdzie wcześniej zostawił Dykę, Tykę, Rafiego i Renię. Tętniło teraz życiem.

Zieleń rozciągała się w każdym kierunku. Tworząc w powietrzu błyszczącą łunę zielonego szmaragdu.

Jako pierwsza, zobaczyła go Renia.

Opadając coraz niżej . Zaciekawiony. Wpatrywał się w zieloną poświatę horyzontu. Kiedy zawisł tuż nad powierzchnią ziemi. Zwróciła się do niego łagodnym radosnym tonem, starając się ukryć swoje zadowolenie ,że wreszcie się pojawił.

- I pomyśleć ,że tu nie ma nieba.

- Oddychaliśmy niczym. Wszystko inne udało się nam odtworzyć. PinPon porostu nie jest w stanie wyobrazić sobie nieba. Albo może my nie jesteśmy w stanie mu tego wytłumaczyć ? W sumie nie doszliśmy jeszcze do żadnego konkretnego wniosku w tej sprawie. Będziemy chyba musieli zabrać go ze sobą na ziemię.

Opuszczając wzrok , Vigor spojrzał na Renię.

Miała na sobie, biały płaszcz do połowy kolan. Zapinany na cztery czarne guziki, z szerokim białym pasem zawiniętym w okolicy pleców. Wysokim kołnierzem , który gubił się pod linią czarnych , równo przyciętych włosów. Czarny jednoczęściowy kostium pod płaszczem oraz czarne błyszczące półbuty .

Jej twarz odmłodniała. Nie było już na niej zmarszczek, ogólnego zmęczenia czy podpuchniętych oczu. Wyglądała jak osoba pełna wewnętrznego spokoju.

- To niestety nigdy nie będzie mogło nastąpić – odpowiedział spokojnie.

- Naprawdę ? – odparła zaskoczona.

- Nawet ty nie będziesz mógł go ze sobą zabrać ?

- Mieliśmy nadzieję ,że chociaż próbowałeś ? PinPon jakoś nie chce na ten temat rozmawiać.

- Ponieważ to nic przyjemnego – zaciekawiony , Vigor spojrzał przez ramię Reni.

Rysował się za nią budynek ogromnych rozmiarów.

- Ostatnim razem jak próbowałem, prawie spowodowałem katastrofę. To miejsce jest ze sobą tak powiązane jak żadne inne. Nie można rozdzielić PinPona i tego miejsca. Są jednością . Jakakolwiek próba może spowodować jego śmierć albo zniszczenie tej planety.

- Mówisz o anomalii ? – spytała spokojnie Renia.

- Wiesz..tzn wiecie o anomalii ? zająknął Vigor.

- Na początku nie mieliśmy pojęcia ,że nawet istnieje. Z czasem jednak zdaliśmy sobie sprawę jakie panują tutaj zasady. Życie na ulicy w końcu się na coś przydało – zaśmiała się łagodnie.

- PinPon dał nam wszystko czego potrzebowaliśmy. Każde marzenie, każdą myśl , każde wspomnienie. Dzięki temu udało nam się stworzyć to co teraz tutaj widzisz – odparła obracając się w stronę dużego szklanego kompleksu , który tonął w zieleni traw , krzewów i wysokich drzew.

- To nasz dom z daleka od domu- zakończyła krótkim stwierdzeniem , podwijając rękaw płaszcza.

Na nadgarstku , miała szklaną bransoletę . Z dużym bursztynowym kamieniem zawiniętym przezroczystym liściem. Po dotknięciu tegoż że kamienia. Renia zniknęła .

Zarys jej sylwetki pojawił się chwilę później przed głównym wejściem do szklanego gmachu.

- A niech mnie ! – rzucił zaskoczony Vigor.

- Wychodzi na to ,że jednak wyszli na ludzi!

Podekscytowany przeniósł się przed wejście gdzie oczekiwała go Renia.

- Masz ochotę zobaczyć co udało nam się osiągnąć ? – spytała zapraszając go do środka.

- Przykro mi ale muszę odmówić – odpowiedział Vigor.

- Wasz czas tutaj dobiegł już końca. Niestety musicie wracać.

-Wracać ? – odparła podejrzliwie Renia.

Wyczuwając wahanie i zaciekawienie w głosie Reni ,Vigor zniknął i pojawił się w mgnieniu oka.

- PinPon śpi – powiedział sucho Vigor.

-Właśnie sprawdziłem. Zostawiłem mu również słodką niespodziankę. Powinniśmy niezwłocznie ruszać.

- Wszyscy.

Główne drzwi do szklanego gmachu otworzyły się na oścież. Jak na zawołanie z jego wnętrza wyłoniły się postacie. Dyka, Tyka i Rafii.

Tak samo jak Renia . Przeszli niesamowitą transformację.

Ich stroje były kolorystycznie zsynchronizowane z kompletem , który miała na sobie Renia.

Ich twarze były odmłodzone i wypoczęte.

Pełne energii. Pełne wigoru.

- Renata ? – odezwał się Dyka.

- Wiedzieliśmy ,że to w końcu nastąpi - kontynuował.

Jego głos był silny i donośny .

Dyka stał sztywno wyprostowany jak postać z wojskowego plakatu poborowego. Jego sylwetka przybrała na sile , pewności siebie i rozmiarze. Miał krótko przystrzyżone włosy . Nie był już przygarbiony. Nie był już zagubiony.

Tyka i Rafii. Stali obok niego.

- Będziemy mogli wypróbować wreszcie nasze kombinezony kosmiczne ! – rzucił podekscytowany Tyka.

- Kiedy ruszamy ?

- Renata? – powtórzył zaskoczony Vigor.

- Zmądrzeliśmy. Udało nam się wydorośleć . Staliśmy się ludźmi – odparła Renata.

- Bez tego nie moglibyśmy przeżyć w tym miejscu.

- Czy nie o to właśnie chodziło ? dodała po chwili.

Wpatrując się w Tykę, który oczekuje odpowiedzi. Rafiego, który stojąc swobodnie, łagodnie się do niego uśmiecha i Dykę, w stanie podwyższonej gotowości. Vigor odpowiedział.

- Jeżeli opuścicie to miejsce z tym co macie na sobie. Zapomnicie to kim się staliście. Jeżeli zostawicie za sobą wszystko to co tutaj macie. Wtedy to kim się staliście zostanie z wami na zawsze. Nie możecie mieć tych dwóch rzeczy jednocześnie.

Ich twarze spoważniały.

- Zostawić to wszystko ? – zapytał niepewnie Rafii.

- Wybór jest bardzo prosty – odpowiedziała Renata, odwracając się w kierunku stojącej za nią trójki.

Zapanowała cisza.

- Wybór jest prosty – powtórzyła ciepłym , lekko podniesionym głosem .

- Prosty – dodała raz jeszcze szeptem, odwracając się w stronę Vigora.

- Cieszę się ,że podjęliście dobrą decyzję – pogratulował Vigor.

-Tak – potwierdziła Renata.

- Tak , my wiemy dlaczego to robimy , a ty ? Czy wiesz ? – spytała Vigora.

Unosząc rękę do góry. Vigor zacisnął ją w pięść .

- Ja.... - zaczął .

- Dla mnie nic innego po prostu nie ma sensu – odparł spokojnie Vigor kierując wzrok na swoją otwartą dłoń.

Na jej powierzchni zaczął formować się drobny kurz. Najpierw powoli a potem coraz szybciej. Składał się w drobne kawałeczki , które przypominały poszarpany , biały puch pełen jasnego światła.

Światło w jego dłoni zabłysło, przenosząc ich w tym samym monecie w głębiny ciemnego kosmosu.

Odłamek Pana PinPon zniknął a wraz z nim zielona łuna nowo stworzonego krajobrazu nad którym tak ciężko pracowali.

Jego miejsce zastąpił widok przemijających rozbłysków , kolorowych plam , rozmazanych smug .

- Gdzie my jesteśmy ? – zapytał Tyka rozglądając się przed siebie.

- Tycjan ? To ty ?

Głos Rafiego rozszedł się głębokim echem.

- Poznaję cię po głosie ale wyglądasz tak jak kiedyś – dodał.

- Rafał ? – odezwał się Tycjan. Jego głos również przeleciał echem.

- Gdzie ty jesteś – nie widzę cię !

- Jestem zaraz za tobą . Nie widzisz mnie bo stoję na drodze tego migającego blasku.

-Blasku ? – spytał zaskoczony Tycjan.

- Jakiego blasku ?

- No blasku – powtórzył Rafał .

- O już go nie ma - dodał zawiedzionym tonem.

- Był naprawdę niesamowity.

- Jesteśmy przytomni - ? Stwierdziła nie pewnie Renata, stojąca tuż obok nich.

- Tym razem możemy zobaczyć wszystko na własne oczy- dodała po chwili podekscytowana, przecierając oczy rękoma.

 

C.D.N..

Następne częściVigor 56 Vigor 57 Vigor 58

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania