Vigor 61
-Ale Jerzy - zaciągnął rozpaczliwie Vigor - ja straciłem poczucie czasu !
-Eee tam - machając ręką Jerzy całkowicie zignorował Vigora.
-Nie ty jeden.Ja to nawet nie wiem jaki jest dzień tygodnia.Szczęśliwi czasu nie liczą.
-Zakochani - poprawił go Vigor.
-Zakochani ? - powtórzył Jerzy.
- No tak się mówi - “Zakochani czasu nie liczą “
- Na prawdę ? Zawsze myślałem ,że to ,,,ee tam to zresztą nie ważne. Przejdzie ci. Musisz trochę odpocząć.
- Obawiam się ,że mój przypadek jest poważniejszy - poprawił się Vigor podchodząc do okna.
- Obawiam się , że zaraz znikniesz a ja nie będę wiedział jak . Nasza rozmowa odbędzie się tak szybko , że nawet nie będę wiedział kiedy się skończyła . Ocknę się tak jak gdyby nigdy nic. Jutro albo nawet i później bez świadomości że miała miejsce. Nie będę nic pamiętał. A najgorsze jest w tym wszystkim to - Vigor podszedł do Jerzego bliżej.
- Że już się do siebie nie odzywam - dokończył prawie szeptem.
- Zupełna pustka. Cisza. Nic.
- Hhaha !!! - Jerzy zaśmiał się pod nosem.
- Nie masz z kim inteligentnym porozmawiać co ?
- Ja mówię poważnie Jerzy - Vigor powtórzył pokornie..
- Czegoś mi brakuje . NIe wiem co to jest ale z pewnością coś jest nie tak.
- Tak, a w jaki sposób ja mógłbym ci pomóc ? W porównaniu z tobą to ja jestem w wadze piórkowej.
Obracając się po biurze Jerzy rozłożył ręce.
- Ja ciągle uważam ,że powinieneś odpocząć. Czy oprócz tej nowej przypadłości , której dalej nie jestem pewien. Coś innego się zmieniło ?
No nie wiem . Nie możesz latać , znikać i pojawiać się jak zjawa . No wiesz, coś ?
Opierając się o parapet okna Vigor podrapał się po brodzie. Miał dość gęsty zarost od ucha do ucha , którego nie pamiętał .
- Broda ! - rzucił niespodziewanie.
Jestem zarośnięty jak dzik . Nie pamiętam żebym ją zapuszczał.
- Naprawdę ? Broda ? - powiedział z niedowierzaniem Jerzy .
- W takim wypadku nie różnisz się niczym od przeciętnego faceta. Pytanie jakie powinieneś sobie teraz zadać to czy jesteś coś w tym przypadku zrobić ?
- Hmm ? - mruknął zdziwiony Vigor.
- Bez golenia się oczywiście - dodał Jerzy.
Wpatrując się w Jerzego , Vigor wciągnął swój zarost pod skórę tak samo jak pyzaty włoch wciąga ustami spaghetti.
- uff - westchnął Jerzy - Nie powiem żeby to było estetyczne ale chyba dalej to masz. Ciotka mi zawsze mówiła ,że my chłopy to zawsze z igły widły robimy. NIe wydaję mi się ,że jesteś chory ale być może trochę wyolbrzymiasz to co się z tobą dzieje.
- Naprawdę tak myślisz ? - spytał niepewnie Vigor.
- Naprawdę . Nie będę jednak tego bagatelizował . Będę trzymał na ciebie oko. Każdy owad czy też zwierzę będzie szło za tobą krok w krok. Tak jak w przypadku Kazia. Tej małej muchy , która pomogła mi cię znaleźć. Pamiętaj o tym jak będziesz miał zamiar skoczyć gdzieś daleko. Na przykład do sąsiedniej galaktyki , dobra ?
- Niech i tak będzie - przytaknął Vigor.
Nie mam jednak zamiaru nigdzie się teraz ruszać. Za dużo się tutaj dzieje. Tutaj na miejscu. Są rzeczy których muszę przypilnować.
-To świetnie !! - uradowany Jerzy zacierał ręce.
Bo ja właśnie przychodzę do ciebie z jedną taką sprawą. Mianowicie. Nie wiem czy pamiętasz ale prosiłeś żebym zwrócił uwagę na rzeczy , które odstają od normy . Rzeczy dziwne, nienaturalne.
Rzeczy nienaturalne , w Warszawie ? - Jerzy powtórzył podekscytowany , lekko podniesionym głosem.
-Nie lada zadanie w mieście gdzie bardzo i to bardzo dużo rzeczy jest dziwnych i na pierwszy rzut oka nie naturalnych. A spróbuj to wyjaśnić myszom, kotom, psom czy też ptakom.
No ale pomijając aspekt bariery językowo-socjalnej znaleźliśmy coś co wychodzi poza granice nadnaturalne . I to jak cholera.
-Aż tak ? - Vigor spytał zaciekawiony.
-A jakże hm - potwierdził Jerzy .
Przez przypadek para gołębi przelatywała obok najwyższego budynku w Warszawie. Na samym jego szczycie mieści się apartament . Trzy poziomowe mieszkanie , którego nie odmówiłby sobie nie jeden Maharadża. Nie miezkanie jest jednak najważniejsze tylko to co dzieje się w jednej z ośmiu sypialni tego molocha.
Chodzi o sypialnie wycodzącą na południową strony budyku.
Owe gołębie , o których wspomniałem już wcześniej . Wyczuły niesamowitą zmianę pola magnetycznego. Zmianę długości fal światła oraz zapachu w tym miejscu. I to do tego stopnia ,że nie były w stanie podlecieć bliżej. Jeżeli dobrze je zrozumiałem z ich punktu widzenia to wyglądało jak wybuchy energetyczne. Wiem , wiem zapytasz pewnie skąd one mogą wiedzieć co to takiego jest ? Nie wiem bracie , nie pytaj - Jerzy podniósł dłonie ponad głowę.
- Ale wiedzą ! Nie wiem skąd ale wiedzą. Chciałem oczywiście dowiedzieć się czegoś więcej ale byłem zajęty lasami w okolicach Białegostoku tak więc o pomoc poprosiłem lokalnych mieszkańców.
-Lokalnych ? - dopytywał Vigor.
-Jasne. Mrówki , karaluchy , mole ,pluskwy, myszy, szczury . Nie ma znaczenia jaki to dom . Nowy czy stary. Apartament czy też rudera. Nie ma znaczenia. One zawsze tam będą. W każdym bądź razie .. … - Jerzy przerwał rozsiadając się na biurku.
-Żeby nie przedłużać . W tym pokoju jest coś co pojawia się i znika jęcząc przy tym nieludzko.
-Jęcząc przy tym nieludzko ? powtórzył Vigor.
-I nikomu to nie przeszkadza ?
-Nikogo tam nie ma , to znaczy całe trzy piętra są puste. Niezamieszkałe. Na chwilę obecną mieszkanie jest na sprzedaż - oczy Jerzego świeciły się z podniecenia.
- Możemy w każdym momencie się tam przenieść. To znaczy ty możesz. Mieszkanie jest na Złotej na samej górze. Jestem przekonany ,że znajdziesz je bez problemu.
-A ty ze mną nie chcesz iść ? - zapytał Vigor.
-No wiesz , jako wsparcie.
-Po ostatnim wypadzie do jaskini zrozumiałem ,że tego typu akcje nie są chyba dla mnie. Wyprawa do lasu - jasne . Walka z ponad wymiarową przestrzenią , z której wyłaniają się dziwne postacie i która może cię oślepić . Chyba nie za bardzo.
Nie zostawię cię jednak samego. Będę w pobliżu gdybyś naprawdę mnie potrzebował. Poza tym również w pobliżu jest kilka szerszenich gniazd. W razie czego masz na skinienie palca kilka tysięcy żądeł. To powietrzne asy . Nie wiem czy jest ktoś kto będzie chciał zajść im za skórę.
-To bardzo miło z twojej strony - podziękował Vigor.
Miejmy nadzieję , że nie będę ich potrzebował - dokończył odwracając się w stronę okna.
Wieczór już na dobre zagościł na ul.Mińskiej , okrywając wszystkie dachy nikłym blaskiem gwiazd.
-Życz mi powodzenia - rzucił przez ramię Vigor.
-Eech tam - mruknął Jerzy - Nic ci nie będzie ale żeby nie było . Życzę ci powodzenia - wydukał lustrując przez prawe ramię ogromne biurko na którym siedział .
-A słuchaj , zmieniając temat . Masz tutaj może coś do jedzenia ?
-Vigor ?
Kiedy Jerzy obrócił się w kierunku okna, Vigora już nie było.
-Ej , no nie . Znowu zostawił mnie samego . I to o pustym brzuchu. Będę musiał z nim na ten temat porozmawiać.
C.D.N.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania