Poprzednie częściVigor cz1

Vigor 62

Budynek nad którym unosił się Vigor musiał mieć ze dwieście metrów wysokości a jego poszycie zewnętrzne było w całości wykonane ze szkła. Nie było by w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt ,że sam budynek był lekko wygięty . Jak banan . A płaska kondygnacja dachowa odznaczała się trójkątnym wzniesieniem na zachodnim jej krańcu.

Cicha i spokojna noc dodawała mu jeszcze większego uroku . Z oddali wyglądał jak wygięty żagiel na łodzi , która właśnie przybyła do portu .

Tak jak mówił Jerzy . Górne piętra tego budynku były puste. Jedyną oznaką życia były ostrzegawcze światła dachowe , które mrugały ochoczo co jakiś czas czerwonym blaskiem.

Opadając coraz niżej, Vigor dotarł w końcu przed okno zagadkowej sypialni.

Pomieszczenie było puste.

Ogromne łóżko ustawione pod ścianą było pokryte granatowym posłaniem. Złote zdobienia przy zagłówkach. Kryształowe żyrandole. Wszystko tonęło w ciemnościach. Nic nie wskazywało na istnienie środowiska ponad naturalnego.

Przenikając powoli przez ścianę budynku Vigor znalazł się w środku.

Jak przy machnięciu magicznej ruszczki, światła miasta straciły swoją siłę a nocny hałas zniknął bez śladu.

Jedynym powtarzającym się dźwiękiem było tykanie srebrnego zegara , który stał na środku masywnej , szklanej ławy.

-Jerzy musiał się chyba pomylić - wyszeptał Vigor.

-Tutaj niczego nie ma - mruczał do siebie rozglądając się dookoła.

-Co ja tutaj robię ? - powtarzał wpatrując się w wytwornie urządzoną sypialnie.

-Pycha ludzka nie zna granic - skwitował krótko wpatrując się w róg sufitu w którym wisiało coś na kształt kwiata.

Wykonane ze szkła, stali i srebra. Rozciągało się po dwóch ścianach i suficie . Długie przezroczyste łodygi wiły się jak prawdziwa roślina przypominając do złudzenia żywą kompozycję .

-Hm - mruknął Vigor - Żywa była by ładniejsza.

Odwracając się w stronę olbrzymiego łoża , Vigor zastanawiał się ile osób na nim może spać. Z łatwością mogłoby pomieścić z osiem osób .

Być może przyszły właściciel będzie tutaj spał ze stanem swojego konta. Nikt normalny nie będzie w stanie pozwolić sobie na to miejsce.

Odwracając się w stronę z której przyszedł , Vigor poderwał się w powietrze i już miał zniknąć kiedy jego uwagę przykuł dźwięk zegara na szklanym stole.

Nie tykał już swoim normalnym , posłusznym tonem. Nie takim jakie pamiętał Vigor czy też żadnym mu podobnym . A znał je wszystkie. Od najmniejszych do największych. Ten brzmiał tak jak gdyby cofał się do tyłu.

Zamiast krótkich stuknięć wewnętrznych zębatek , które poruszały wskazówkę sekundnika do przodu. Dało się słyszeć długie , przeciągane szuranie , którego dźwięk przypominał wtórne klikanie.

Opadając trochę niżej , Vigor spojrzał na srebrną tarcze zegara. Miał rację . Zegar z wielkim trudem cofał się do tyłu. Czasami przystawał być może w nadziei ,że jego udręka się skończy i będzie mógł powrócić do swojego normalnego trybu pracy. Coś jednak popychało go w przeciwnym kierunku. Jakaś siła , której Vigor nie był w stanie wyczuć. Cofając się pod ścianę Vigor postanowił poczekać. Cokolwiek miało nastąpić musiało być już bardzo blisko.

Wadliwe cykanie stawało się coraz wolniejsze a wskazówka sekundnika poruszała się z coraz większym wysiłkiem.

Kiedy jej ruch w końcu ustał , przestrzeń nad łóżkiem rozświetliły drobne kropeczki światła.

Najpierw pojawiło się ich kilka . Były niewiele większe niż ziarno piasku ,które swobodnie unosi się na wietrze; zimno niebieskie w kolorze . Intensywne niczym księżyc w najjaśniejszą Sierpniową noc.

-No coś takiego - wyszeptał Vigor.

-A jednak to prawda.

Z każdą kolejną chwilą przybywało ich coraz więcej. Pojawiały się jak brakujące części układanki błyskając przy tym jasnym ładunkiem elektrycznym.

"Zyppp" - przytłumiony, skwierczący dźwięk rozszedł się po sypialni.

Częstotliwość przeskakujących ładunków stawała się coraz szybsza, rozświetlając przy tym przestrzeń dookoła. Drugi plan , który powoli formował się za coraz jaśniejszą linią iskrzących się wyładowań nabierał kształtów. Najpierw pojawiły się strumienie elektrycznych wyładowań. Jak niczym nieograniczone macki plazmowej kuli . Rozeszły się po całej sypialni , dotykając wszystkiego na swojej drodze. W samym jej środku zaś pojawił się wykrzywiony zarys . Niewyraźny , przerywany, częściowo nieobecny.

Takie przynajmniej sprawiał wrażenie . Ciężko było cokolwiek dostrzec w całym tym spektakularnym widowisku. Jego forma pojawiała się i znikała a wraz z nią świetliste kropeczki ,strumienie elektryczne czy też skwierczenie.

Pojawiły się również jęki.

Jak jęki więźnia z głębokiej studni. Długie . Pełne cierpienia.

Z każdym mrugnięciem tej ponad naturalnej kompozycji , forma istoty w samym jej centrum stawała się wyraźniejsza aczkolwiek miejscami rozwarstwiona i przezroczysta. Wyciągając przed siebie swoje zniekształcone kończyny, Istota skierowała się w stronę Vigora.

-Czyżby to był człowiek ? - wydusił zaskoczony.

-Aaaaaaaaaa- długi głęboki jęk przeszedł echem całe piętro.

-To cierpi ! - stwierdził Vigor w duchu.

-Soooo….tooooooo……ppppppppp - kolejne łkanie, teraz jeszcze bardziej wyraziste. Rozeszło się jak niewidzialna fala.

-To , to….. - niepewnie wydusił Vigor cofając się nieświadomie o krok do tyłu.

-To, to niesamowite !

Całe to przedstawienie migało nieregularnym rytmem oraz blaskiem. W kilka chwil mogło błysnąć dwadzieścia razy po czym zniknąć na bliżej nieokreśloną chwilę i ponownie pojawić się znienacka jak piorun na ciemnym niebie.

-To nie ma sensu…. - stwierdził niepewnie Vigor - To nie ma sensu - zastanawiał się stojąc oparty o ścianę w zupełnej ciemności .

-Dlaczego właśnie to przyszło mi do głowy ? Oczywiście ,że to nie ma sensu ,ale czy na pewno ?

Jego rozmyślania przerwał kolejny rozbłysk srebrnego jak księżyc światła .

Trwał tylko przez kilka chwil po czym zniknął na dobre.

-Czyżby to był koniec ? Czy to już wszystko ?

Jego żołądek rozpalił się dziwnym ciepłem , którego nie był w stanie wytłumaczyć.

-A co to u licha ma znaczyć ? - Vigor zapytał sam siebie.

Dźwięk jęku powoli wyłaniał się z ciemności jak echo pociągu , który za chwilę z wielką siłą wyjeździe z tunelu. Z drobnymi przerwami jak przy uciążliwym wietrze nabierał na sile aż wreszcie uderzył w towarzystwie eksplozji jasnych iskier ,które przywołały Vigora to przytomności.

Wyrwany ze stanu apatycznej bezczynności, Vigor podbiegł do migającego kształtu i złapał go za wystający zarys ramienia.

Jego dłoń natychmiast stała się częścią migającej kompozycji tysiąca jasnych punktów , które z jakiegoś powodu nie chciały zostać w jednym miejscu. Drgały w każdym kierunku tryskając promieniami energii jak wyciskany owoc.

Szarpiąc się z nimi na każdą stronę.Vigor, rozciągnął swoją formę to tego stopnia ,że jej część na kilka chwil zniknęła całkowicie wraz z migającą kompozycją .

W jego oczach jednak żaden z tych jasnych punktów nie znikał ot tak sobie.

Każdy z nich uciekał przed siebie z prędkością kosmicznej energii . Przez budynki , ludzi, niebo czy też kosmos. Przed siebie do najodleglejszym zakątków wszechświata . Jak dzika niczym nieokrzesana siła ciągnąca za sobą energetyczny ogon niewidzialny dla ludzkiego oka.

Każdy z tych jasnych punktów uciekał w inną stronę. Bez wyraźnego kierunku , celu czy też powodu. Zawsze jednak wracał do tego samego miejsca czy też tej samej postaci czy też może tej samej formy , którą nieudolnie starał się stworzyć.

Formy , którą teraz Vigor trzymał za znikające co chwilę ramię.

-Już mi teraz nie uciekniesz ! - rzucił Vigor.

-Tym razem zostaniesz na miejscu .

Wpatrując się w coś co przypominało kształt twarzy. Vigor bardzo powoli rozciągał swoje pole ochronne wokół tej biednej istoty.

Jej twarz , włosy , szyja czy też ramiona zaczęły nabierać wyrazistych kształtów i kolorów. Im więcej postaci stawało się całością tym mniej chaotycznie zachowywały się pojedyncze ładunki energetyczne. Zamiast uciekać w nieznane. Zatrzymywały się na granicy pola tworząc coraz grubszą i coraz jaśniejszą skorupę czystego światła.

Światło jednak nie emanowało na zewnątrz. Każda kolejna cząsteczka energii , która wracała do wnętrza pola ochronnego . Zabierała ze sobą swój jasny ładunek, błyskając w środku takim samym nieskoordynowanym rytmem jak wcześniej.

-One nie mogą już uciec ale dalej nie chcą się uspokoić - pomyślał Vigor.

-Dlaczego nie ? Nie chcę przecież zrobić im krzywdy.

Przesuwając całe ciało w stronę migającej sylwetki, Vigor wyciągnął rękę w stronę szamotającej się bezradnie cząsteczki.

Była jasna jak poranne promienie słońca , które wpadają do oka zaraz po przebudzeniu.

 

C.D.N

Następne częściVigor 63 Vigor 64 Vigor 65

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania