Poprzednie częściVigor cz1

Vigor 67

Chłodny poranek wybudził Kruche z głębokiego snu. Zmącone cieniem promienie słońca z trudem padały na jego zamknięte powieki .

Leżąc wygięty na ławeczce przez całą noc, Krucha zastanawiał czy da radę się podnieść. Z wciąż zamknięty oczami , uniósł głowę lekko do góry i ku własnemu zaskoczeniu reszta ciała podążyła bez wysiłku za tym machinalny ruchem.

Nic nie strzelało w stawach. Nie bolały mięśnie. Żadne palce nie były zdrętwiałe. Nie kręciło mu się w głowie ani nie brakowało mu oddechu. Czuł się po prostu dobrze. .

W gruncie rzeczy, czuł się tak dobrze ,że aż bał się otworzyć oczy .

Przez ostatnich kilka lat jego stan fizyczny się pogorszył . Pomijając również fakt ,że nie był już najmłodszym mężczyzną . Jego bóle reumatyczne i zwyrodnienia stawów były czasami nie do wytrzymania.

“ Co to może oznaczać “ Krucha zastanawiał

się w duchu.

“ Nie żyje ! “ Stwierdził sucho.

“ Po prostu umarłem i jestem w niebie Dlatego czuję się tak dobrze ! Wiem ,że nie brałem wczoraj tabletki . W rzeczy samej ,zapominam o nich regularnie. Prędzej czy później to musiało się stać ! “. dodał siadając prosto na ławeczce.

“ Miauu” - zapiszczało coś znajomego po jego lewej stronie .

“ Miauu uuu aał “ - zajęczało powonie bardziej domagającym się głosem.

Lola ? - odezwał się Krucha.

Lola ? powtórzył - Ty tutaj ?

Odwracając się w jej kierunku, Krucha powoli otworzył jedno oko.

Lola jak zawsze siedziała elegancko wyprostowana. Z przednimi łapkami równo zwartymi. Zamkniętym pyszczkiem , który trochę przypominał delikatny uśmiech.

Jej długie, białe wąsy były praktycznie niewidoczne na tle jej białego rudego futra . Oczy wpatrywały się w niego jak zahipnotyzowane.

A futro . Futro błyszczało jak gdyby było posypane srebrnym pyłem.

Być może to efekt przebudzenia , dziwnego stanu samopoczucia . Krucha nie mógł tego sobie wytłumaczyć.

Kiedy otwierał oczy. Jasna aura jogo ukochanej kotki ustępowała miejscu powoli opadającej ciemności a po plecach przeszedł go zimy, złowieszczy dreszcz .

Pochylając się do przodu Krucha wziął Lole na ręce.

Jej futro było delikatne jak zawsze . Puszyste i miękkie nawet po chłodnej nocy tak jak ta.

-Hej dziecino …. - Krucha zaczął spokojnie , wpatrując się w zmrużone oczy Loli.

Jej uszy położyły się wzdłuż jej głowy a długie wąsy wzdłuż jej pyszczka.

-Co się stało ? - ciągnął dalej , dotykają swoim nosem jej czoła.

-Spałaś ze mną całą noc ? Musiałaś się czegoś przestraszyć . Bo widzisz tutaj nie ma się czego bać . Jeżeli nie będziesz wchodzić do lasu to inne zwierzęta nic ci nie zrobią.

Mówiąc do Loli , Krucha gestykulował przed sobą jedną ręką.

-Tam jest las a tutaj jesteśmy w domu wiesz . Tam … - kontynuował , podnosząc głowę do góry .

-Tam , jest las , któreeee..goo - mówił przeciągając powoli ostatnie słowo zamilkł .

Krucha zamilkł , ponieważ las , który odkąd tylko pamiętał był tam, to znaczy zaraz za granicą jego domu. Jakimś dziwnym sposobem naglę pojawił się na jego trawniku.

Gruba, wysoka trawa zastąpiła wcześniejszą o wiele krótszą i bardziej delikatną trawę. Obszerne krzewy i kwiaty porosły płot i niemalże całkowicie pochłonęły drewniany warsztat na tyłach domu. Drobne , lecz niesamowicie wysokie , biało czarne brzozy rosły w różnych miejsca jego ogrodu ale największym zaskoczeniem były drzewa , które swoim rozmiarem całkowicie zasłaniały jego dom .

Pomimo tego , że rosły w dość znacznej odległości od siebie . Z miejsca , którym teraz stał Krucha, tył jego domu był niemalże niewidoczny. I to właśnie te drzewa rzucały złowieszczy cień na wszystko dookoła. Wysokie jak tylko okiem sięgnąć , skrzętnie zakrywały dom pana Kazimierza Krucheckiego.

-Eeee …... - zaciągnął Krucha zdezorientowany .

-Czy ty wiesz co się tutaj dzieje Lola ? zapytał rozglądając się po tym co kiedyś było jego ogrodem.

-Bo nie jestem pewien ? - stwierdził , głaszcząc skuloną w jego ramionach kotkę.

-W jaki sposób to się stało ? Czyż bym spał 1000 lat ?

Powolnym krokiem Krucha ruszył w stronę domu co nie było takie proste . Nie było żadnej wydeptanej ścieżki , krzewy i krzaki były przeszkodą , której nie było można w żaden sposób ominąć no i drzewa , których pnie musiały mieć przynajmniej z pięć metrów w obwodzie. Jedyne miejsce , które nie było zarośnięte to miejsce w którym stała jego ławka. Ławka , na której spał on i Lola. Łut szczęścia , czysty przypadek , zbieg okoliczności ?

Krucha nie mógł zrozumieć co się stało zeszłej nocy.

 

C.D.N.

Następne częściVigor 68 Vigor 69 Vigor 70

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania