Poprzednie częściVigor cz1

Vigor 69

Powoli przesuwał stopy do przodu , ponieważ dookoła było kompletnie ciemno.

Można było rozpoznać jakieś kształty, czy też cienie. Ale, generalnie było ciemno jak w kopalni.

Machając rękoma ,częściowo po omacku. Krok za krokiem , Krucha zastanawiał się w jaki sposób się tutaj dostał.

Pamiętał ,że biegł ale nie pamiętał ciemności.

-To szaleństwo ! - w jego głowie zabrzęczał dzwonek alarmu.

-Jak to nie mogę pamiętać ciemności ?

-Takie rzeczy rzucają się przecież od razu w oczy.

Nie był jednak sam .

Lola , powoli poruszała się do przodu.

Jej ciało rozjarzyło się jak latarka na dynamo.

Najpierw uniosła swoją głowę a potem poderwała się do góry . Jej puszysty ogon rozświetlił się jak pochodnia ułatwiając im przejście.

Szybkim skokiem , wylądowała u niego pod nogami. Promieniejąc zimnym, białym blaskiem.

-Coś niesamowitego ! - wydusił Krucha.

-Jak ty to robisz ? To nie możliwe ! - powtarzał

Ona , nie zważając na jego i tak niezrozumiałe komentarze , ruszyła do przodu.

Pod gałęziami , po mchu, między dzwonami wielkich paproci.

Ciągnęła go za sobą , przystępnym dla niego krokiem.

" Jak na tak wielkiego kota , porusza się niesamowicie , powoli "- pomyślała Lola.

"Przecież to łatwe ! "

" Musisz tylko zrobić tak i tak " - dodała . Wykrzywiając tylne nogi na boki.

" I jeszcze tak ! " - dodała w myślach, uginając je ku ziemi.

Szybkim susem skoczyła w kierunku większego liścia , który był przeszkodą na jej drodze.

Jej błysk na chwile zniknął , po czym ponownie ukazał się przy wielkim konarze, chropowatego drzewa.

- Nawet przy dziennym świetle , tak szybko bym przez tego nie przeskoczył - rzucił przed siebie Krucha .

- Poczekaj ! ponaglił Lolę .

Ku swojemu zaskoczeniu jednak . Krucha , pokonał połamane na ziemi drzewa bez żadnych problemów . Przeskakiwał jej jak nastolatek . Bez wytchnienia , bez wysiłku. Tak jak gdyby były niczym.

Podążając za Lolą , przeskakiwał przeszkody w migającym świetlę jej postaci.

Jej błysk zaczął jednak niknąć na coraz jaśniejszym tle horyzontu do którego go prowadziła - Co to takiego ? zastanawiał się Krucha , biegnąc przed siebie wysoką trawą .

Zapach powietrza , stawał się coraz bardziej wilgotny a jego smak przypominał odpustowe cukierki.

- Co to takiego ? - bił się z myślami Krucha.

Kiedy wybiegł zza obszernego krzewu , przywalonego grubym konarem drzewa. Pod jego nogami pojawił się gruby , gęsty mech a przed nim jasna tafla wody.

Niczym nie zmącona. Spokojna . Mieniąca się jasnym, jednolitym. blaskiem

Na jej brzegach. rosły wysokie trzciny i pałki wodne.

- Uff ! - westchnął Krucha zatrzymując się przy linii brzegu.

- Nie …….To nie możliwe ! - dodał urzeczony.

Miękki zgrzyt przeciął ponownie ciemność lasu. Był , ciepły . Przyjemny dla ucha jak ciepły powiew wiatru. Przypominał trzeszczenie konarów i gałęzi w ciepły , słoneczny dzień.

“Ale przecież była noc” Krucha bił się z myślami.

“ I skąd tutaj taka woda”

“ Wibrująca potulnym blaskiem kryształowej kuli !! “

Oniemiały przez otaczające go światło, Krucha nie zauważył jak Lola ze stoickim krokiem podeszła powoli do granicy mchu i wody tuż obok niego.

-Co za widok ! - pomyślał Krucha kiedy spojrzał na Lolę mieniącą się w tafli, lustrzanej wody.

Jej sylwetka skwierczała od przeskakujących po futrze iskierek.

“ Grrrrrrr” - zamruczala ochoczo Lola, przesiadając przy brzegu.

Jak zadowolony po smacznym posiłku kocur. Wyciągnęła do przodu swój włochaty pyszczek i zaczęła powoli pić wodę.

W pełnym skupieniu , obróciła się w jego stronę nie przerywając błogiego chlipania.

Powoli , skrupulatnie. Bez żadnego pośpiechu .Jej malutki , różowy języczek nabierał świetlisty płyn do jej ust . Kiedy wreszcie zdecydowała się przerwać i przełknąć , jej oczy rozświetliły się szmaragdowym kolorem .

Smacznie się oblizując, Lola spojrzała na Kruche z powagą. Skupionym wzrokiem lustrowała jego postać. W bez ruchu wyczekiwała jego kolejnego ruchu. Jej duży kot stał jednak sztywno. .

Postanowiła więc pokazać mu jeszcze raz.

Przechylając się ponownie nad taflę wody zaczęła ponownie pić.

- Nie , nie pij tego ! Rzucił gwałtownie Krucha, pochylając się nad Lolą i podnosząc ją na ręce.

- Nie wolno ! To może być trujące ! - dodał troskliwym tonem.

Lola układając mu się w ramionach wyciągnęła swoją szyję w kierunku jego twarzy.

Wykorzystując moment beztroskiego uścisku , szybkim ruchem oblizała jego usta . Świecący płyn , który przed chwilą tak ochoczo lizała, rozświetlił jego wargi.

-Ej ! - Warknął Krucha.

-No co ty robisz ! - dodał wycierając usta ręką

-Tak nie wolno ! Nie wiadomo co to takiego jest ! A co jeśli to jakaś trucizna ? - Tłumaczył Loli , która teraz wpatrywała się w niego swoimi , dużymi , zielonymi oczami.

-Musisz uważać co pijesz , wiesz. Nie wszystko co się świeci jest dobre - mówił dalej przecierając usta.

Płyn zdążył się już jednak wchłonąć w jego skórę.

Jak tlen . Łączył się z każdą komórką na swojej drodzę, pobudzając ją do życia.

Rozchodząc się jak błogi ,chłodny dreszcz w gorące popołudnie. Uwalniał go od stresu , napięcia i zobowiązania. Część ciała za ciałem. Od głowy po same stopy. Obezwładniając go po kawałeczku.

Kiedy wreszcie zobaczyła w jego oczach to czego chciała. Lola przysiadła wygodnie w jego rękach.

Moszcząc przednie łapki na boki, uniosła lekko łepek do góry i słodko zamiałczała.

“Miauuuuuł” - zaciągnęła ponownie .

-Czy jej duży kot wreszcie ją zrozumie ? - pomyślała.

Siedząc wygodnie w jego ramionach poczuła delikatne wibracje.

Zaniepokojona podniosła łepek do góry jednocześnie kuląc się w ramionach Kruchy.

Wibracje narastały aż wreszcie zza wysokiej trawy , która rosła na oddalonym brzegu. Wyłoniły się włochate głowy Żubrów.

Z wielką gracją i dyskrecją, tak jak gdyby nigdy nic. Wysunęły się nad lustro wody spoglądając w kierunku Kruchy.

Stojąc w bezruchu , Krucha zdębiał.

Trzy czy też może cztery, włochate , pełne rogów głowy . Łypały na niego czarnymi oczyskami , w ktorych odbijał się blask błyszczącego strumienia.

“ Co teraz ? “ Pomyślał Krucha.

“ Co teraz robić ? “

Czuł jak paraliżuje go bezruch. Czuł jak w jego głowie , Żubry nacierają na niego z pełną siłą , tratując go do śmierci.

Nic takiego jednak się nie stało. Zwierzęta stały spokojnie.

Oblizując sobie pyski od czasu do czasu. Potrząsały gęstą grzywą na boki, pochylając jednocześnie olbrzymie karki do przodu.

Nic nie zdawało się wyprowadzić ich ze stanu równowagi.

Jeden z nich nawet rozszerzył szeroko przednie nogi.

Ku zdziwieniu Kruchy , nie po to aby się pochylić i napić wody.

Z ciemnej przestrzeni pod jego ciałem . Ku jasnej tafli wody wyciągnęłą się mała rączka. Nie większa niż u rocznego niemowlaczka. Pulchna i różowiutka w kolorze. Umorusana lekko leśną ściółką.

Zaraz za nią pojawiła się następna rączka a zaraz za nią, czerwony słodki nosek i pulchne policzki. Bobas opierając się dość zgrabnie na przednich rączkach. Przysunął się do przodu i pochyli nad wodą.

Najpierw ostrożnie ją powąchał a potem zaczął pić. Po ugaszeniu pragnienia . Zadowolony jak w świąteczny poranek szybko się wyprostował rozświetlając swoją uroczą buźkę, ogromnym uśmiechem.

 

C.D.N.

Następne częściVigor 70

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania