Poprzednie częściCerber - Prolog

Cerber - Epilog - Laila (41) - ost.

Laila

 

Siedziałam z Olafem w moim prywatnym samolocie. Patrzyłam za okno, rozmyślając o ostatnich dniach. Olaf przekazał Maksimowi ostatnią wolę mojego ojca. Widziałam, że Maksim napuszył się jak paw na te wieści. Jago ciemna i przerażająca otoczka idealnie kreowała go na przywódcę mafii. Nie miałam pojęcia na czym dokładnie polegała jego rola oprócz zabijania i handlu wszystkim, co się dało. Nie chciałam w to wnikać. Cieszyłam się, że znikłam z tego świata zanim na dobre do niego dołączyłam. Wynajęłam agencję, która zajęła się sprzedażą domu. Zabrałam z niego tylko kilka rzeczy. Chciałam zapomnieć, że kiedykolwiek w nim mieszkałam, gdy pod podłogą działy się dantejskie sceny. Chciałam zapomnieć bezwzględną wersję ojca i pamiętać tylko tę dobrą stronę jego osobowości. Mieszkając w domu na pewno nie byłabym w stanie wrócić do normalności.

W dłoni ściskałam nowe dokumenty. Nie wiem jak Olaf je zdobył. Nie pytałam. Pewnie w mafii mieli człowieka od zapewnienia nowych tożsamości w razie nagłego wypadku.

– Jak ci się podoba twoja nowa tożsamość, panno Rossalio Morelli?

– Ładnie. – Uśmiechnęłam się

– Wiem, sam wybierałem – stwierdził z dumą.

– Cóż za skromność, Luciano Rossi. – Zaśmiałam się. Śmiał się razem ze mną. Szybko jednak spoważniał. Spojrzał na mnie uważnie.

– Cieszę się, że humor ci wrócił. Mam nadzieję, że jak wylądujemy to zostanie ci już na zawsze.

– No właśnie, gdzie właściwie lecimy? – Wyjrzałam przez okno. W dalszym ciągu widziałam tylko chmury.

– Niespodzianka, księżniczko.

Przez kolejne dwie godziny wierciłam się na swoim fotelu nie mogąc usiedzieć spokojnie. Wiedziałam, że przy Olafie jestem bezpieczna i nigdy nie zrobiłby nic, co by mi zagroziło, jednak ciągła ekscytacja mieszała się z obawami. Chciałam już stanąć twardo na ziemi i zobaczyć, dokąd mnie zabrał.

W końcu pilot posadził samolot, a moim oczom ukazało się dobrze mi znane lotnisko w Palermo. Pisnęłam, gdy wyszłam z maszyny.

– Jesteś kochany! – zawołałam wieszając się na szyi mojego ochroniarza. A może chłopaka? Nie ważne. Liczyło się tylko to, że był tu razem ze mną.

– Teraz możemy zacząć wszystko od nowa, moja Ross. – Objął mnie i złożył na moich ustach czuły pocałunek.

– Twoja? – Popatrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami.

– Tylko moja. – W jego oczach zobaczyłam dobrze znane mi kurwiki. Chyba musimy szybko znaleźć się w naszym apartamencie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania