Poprzednie częściCerber - Prolog

Cerber - Rozdział 2 - Olaf (10)

Olaf

 

– Cześć, mój przystojniaku. Może postawisz mi drinka? – Usłyszałem kobiecy głos.

Wysoka blondynka, ubrana w coś co zdecydowanie za dużo odsłaniało, usiadła obok mnie i zaczęła owijać sobie włosy na palec. Miała usta, jakby od dzieciństwa była przyssana do akwarium, a paznokcie przypominały szpony wiedźmy. Jeszcze szpiczasty kapelusz, miotła, czarny kot i mogła grać Babę Jagę z bajki dla dzieci. Serio myślała, że coś tym ugra? No cóż, na pewno nie u mnie.

– Nie jestem zainteresowany – odparłem.

– Obiecuję, że się mną nie zawiedziesz. – Jej uśmiech chyba miał być zalotny, ale jakoś jej nie wyszło.

– Powiedziałem, że jestem zainteresowany. Szukaj jelenia gdzieś indziej. – Popatrzyłem na jej oburzoną minę. Najwidoczniej nie była przyzwyczajona do odmów.

Wróciłem wzrokiem do loży. Zamarłem. Siedziało tam kilka dziewczyn, ale żadna z nich nie była Lailą. Jej kawalera także nie było. Kurwa.

Skanowałem uważnie parkiet, a gdy ich tam nie zauważyłam, udałem się szybkim krokiem na drugi koniec klubu. Były tam łazienki. Gdyby szli do głównych drzwi, musieliby mnie minąć, a skoro nie minęli, musieli pójść właśnie tam. Laila miała za dużo wypite, więc fagas nie mógł jej tknąć. Nie zgodziłaby się. Już miałem bezceremonialnie wpakować się do damskiej toalety, gdy przy drzwiach usłyszałem, jak jakiś facet mówił do kolegi:

– Widziałeś tę laskę w sukience pszczoły? Niezła dupa, tylko strasznie zalana. Chłopak ma fart. – Wzrok kierował na drzwi męskiej łazienki.

Wszedłem do środka i rozejrzałem się. Dwóch typów stało przy pisuarach. Jedna kabina była zajęta. Podszedłem bliżej niej. Usłyszałem niewyraźny bełkot Laili. Kopniakiem rozwaliłem drzwi do kabiny. Dobrze, że ta płyta, z której były zrobione, to straszne dziadostwo. Zobaczyłem tego frajera obmacującego Lailę.

Moją Lailę!

Poczułem uderzającą do głowy parę, a oczy zaszły mi czerwoną mgłą furii. Chwyciłem gościa za fraki i wytargałem na środek łazienki. Kilkukrotnie uderzyłem go w twarz. Zalał się krwią. Kilka kopniaków w brzuch, który starał się chronić i kolejne ciosy w twarz. Właśnie zasadziłem mu najsilniejszego kopa w jaja, gdy poczułem, że ktoś mnie od niego odciąga. Łysy, kolega po fachu, wykręcił mi ręce do tyłu i docisnął do ziemi. Trzymał mnie mocno.

– Puszczaj, zabiję gnoja! – warknąłem.

– Właśnie dlatego cię nie puszczę. – Łysy docisnął mnie mocniej.

Mój wzrok padł na Lailę. Ledwo stała. Miała poszarpaną sukienkę, rumiane policzki, zaczerwienione i opuchnięte od płaczu oczy, nieobecny wzrok. Odniosłem wrażenie, że nie kontaktowała. Może to i lepiej.

– Już ok, Olaf? – zapytał Łysy, gdy przestałem się szarpać, jak opętany.

– Tak, puść mnie – odparłem bardzo spokojnie.

Musiałem się szybko ogarnąć. Laila wyglądała, jakby za chwilę miała zemdleć, a nikt oprócz mnie raczej nie będzie się kwapił do bezinteresownej pomocy. Moja też nie była do końca bezinteresowna, ale czułem, że nawet gdybym nie dostawał kasy od jej ojca, nie mógłbym jej zostawić na pastwę wypitych kolesi.

Łysy podciągnął mnie na nogi. W moment byłem przy Laili. Wziąłem jej twarz w dłonie. Oddychała płytko i zdecydowanie za szybko.

– Laila? Słyszysz mnie? – Chciałem określić jej stan.

Zmrużyła rozbiegane oczy, jakby chciała wyostrzyć wzrok, a po chwili osunęła się w moich ramionach. Złapałem ją mocno w pasie, ratując przed upadkiem. Wziąłem na ręce jej drobne ciało i odwróciłem się do Łysego.

– Gdzie jest tylne wyjście? – Nie chciałem nieść jej przez tłum gapiów.

– Chodź.

Łysy zaprowadził mnie bocznym korytarze do drzwi z tabliczką: „Nieupoważnionym wstęp wzbroniony”, później przez zaplecze do tylnych drzwi. Wychodząc na chłodne powietrze jeszcze raz spojrzałem na dziewczynę. Ocknęła się, lecz jej oczy były otwarte tylko do połowy. Zaniosłem ją do auta, odwiozłem do domu i posadziłem na łóżku.

Jej stan nie był tylko zasługą alkoholu. Musiała dostać jakieś prochy: GHB lub inne gówno. Dobrze, że nie łyknęła dużo, bo konsekwencje mogłyby być nieciekawe.

Szkoda, że Łysy się wtrącił. Zabiłbym gnoja bez wyrzutów sumienia. Z resztą, już od dawna nie miałem żadnych wyrzutów sumienia.

Delikatnie ściągnąłem z niej sukienkę i szpilki. Starałem się nie zwracać uwagi na jej kobiece atuty, jednak byłem tylko facetem. Miała piękne ciało. Bardzo proporcjonalne i delikatne. Nie dziwiłem się, że fagas chciał ją przelecieć. Też chciałem, ale w taki sposób. Nie w tym stanie.

Ledwo siedziała. Gdybym zostawił ją choć na chwilę bez kontroli, pewnie przewróciłaby się na bok i tak już by została.

Ubrałem na dziewczynę jakąś dużą koszulkę wiszącą na krześle. Położyłem Lailę do łóżka, okrywając kołdrą. Założyłem jej za ucho zabłąkany na twarzy kosmyk włosów, wpatrując się w jej zarumienione policzki.

Żyła i tylko to się liczyło.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania