Poprzednie częściCerber - Prolog

Cerber - Rozdział 4 - Olaf (18)

Olaf

 

Kurwa! Ona jest pierdolnięta!

Zatrzymałem samochód tuż przed wjazdem na krzyżówkę. Wysiadłem i podbiegłem do Laili, olewając trąbiące za mną samochody oraz fakt, że przeze mnie utworzy się korek. Ona była priorytetem. Siedziała na chodniku, próbując wstać.

"Błagam, niech tylko jej nic nie będzie!"

Kucnąłem na wprost niej, śledząc wzrokiem jej ciało. Oprócz zranionego kolana nie miała żadnych widocznych obrażeń. Była tylko lekko skołowana. Chyba sama nie do końca wierzyła, że to zrobiła. Czułem jednak, że szybko się otrząśnie. Całe szczęście, że jechałem dość wolno, bo inaczej skutki mogły być opłakane. Przecież mogła wpaść pod samochód!

– Boli cię coś? – zapytałem o pierwsze, co mi przyszło do głowy.

– Nie, nic. Jest ok. – Powoli wstała z brukowego chodnika. Chciałem jej pomóc, ale jak zwykle stwierdziła, że sama sobie przecież świetnie poradzi. Kulejąc na prawą nogę, bardzo powoli doczłapała z powrotem do auta i posadziła seksowny tyłek na tylnym siedzeniu.

Dopilnowałem, żeby zapięła pasy i wcisnąłem guzik blokujący drzwi.

Dlaczego, kurwa, nie zrobiłem tego w momencie, w którym się odpięła? A tak, już wiem! Nie przypuszczałem, że może wpaść na aż tak idiotyczny pomysł.

Serce waliło mi jak oszalałe. Ta dziewczyna doprowadzi mnie kiedyś do zawału. To nie było normalne zachowanie. Ona nie tylko była na mnie zła o poranny żart. Gdy przedtem wsiadła do auta, w jej oczach widziałem przerażenie. Oddychała znacznie szybciej niż powinna. Często jej się to zdarzało, szczególnie, gdy się czegoś wystraszyła. Jej spięte ciało aż wołało o pomoc. Problem tylko w tym, że skoro ona nie chce mi powiedzieć, co wydarzyło się w domu, to i ja byłem bez silny.

Stukałem palcami w kierownicę, próbując choć trochę opanować ogarniającą mnie kurwicę. Zjechałem na jakiś parking. Wysiadłem. Oparłem się o karoserię, aby trochę ochłonąć. Wyciągnąłem z kieszeni papierosa i zaciągnąłem się głęboko dwa razy. To nie był czas na nerwy. Musiałem jej pomóc. Zdeptałem fajkę. Ze schowka wyciągnąłem apteczkę. Odblokowałem drzwi i podszedłem do dziewczyny.

– Pokaż mi to kolano, mała – poprosiłem spokojnie, tłumiąc emocje.

Odwróciła się w moją stronę, stawiając stopy na asfalcie. Odwróciła wzrok, gdy przetarłem jej kolano wilgotną od środka odkażającego gazą. Była blada i nawet nie spojrzała na ranę. Czyli nie lubiła widoku krwi. Księżniczka.

– Mam ochotę przełożyć cię przez kolano i sprać tak, żebyś przez tydzień na dupie nie usiadła – powiedziałem zaklejając nogę dużym plastrem.

– Nie obchodzą mnie twoje fantazje seksualne – odparła bezczelnie, nagle wpatrując mi się w oczy.

Po moim ciele przeszedł zimny dreszcz. Czy ona sobie żartuje w tym momencie?

– Słucham? Coś ty powiedziała? – Chyba jednak nie uda mi się być spokojnym.

– To co słyszałeś. Mam gdzieś, o czym fantazjujesz po nocach. Teraz jesteś w pracy, więc się ogarnij. – Była coraz bardziej bezczelna.

– Ja mam się ogarnąć? Ja? Czy ty zdajesz sobie sprawę, co przed chwilą zrobiłaś? Wyskoczyłaś z jadącego auta!

– No i? – Wstała, patrząc na mnie rozszerzonymi źrenicami.

– Nie udawaj głupiej! – Stanąłem prosto przed nią. Złapałem ją za ramiona i lekko potrząsnąłem.

– Dziewczyno, kurwa, obudź się wreszcie! Nie jesteś żadną pieprzoną, nieśmiertelną księżniczką! Pomyślałaś chociaż przez chwilę, o tym co zrobiłaś? Zastanowiłaś się nad konsekwencjami? Nie jesteś już dzieckiem! Jesteś dorosłą kobietą! Kurwa! Mogłaś wpaść pod samochód! Mogłaś się zabić! Serio to do ciebie nie dociera? Dorośnij! I zacznij w końcu używać mózgu. O ile go masz. Chciałaś się zabić, czy, kurwa, co? – Nie mogłem uwierzyć, w jej lekkomyślność. Może z nią naprawdę było coś nie tak?

– Wszystko jest lepsze niż jazda z tobą – prychnęła.

– Laila, kurwa… – Ścisnąłem mocniej jej ramiona.

Laila patrzyła mi groźnie w oczy, słuchając mojej tyrady. Nawet jej powieka nie drgnęła. Chyba była odporna na zdroworozsądkowe myślenie. Boże, co za egzemplarz mi się trafił. Ja pierdolę. Jeszcze chwila i sam rzucę się pod samochód. Nie docierało do niej kompletnie nic.

– Przepraszam, co tu się dzieje? Co pan jej robi? Potrzebuje pani pomocy? – Jakiś facet podszedł do nas, gdy wydzierałem się na Lailę. Przez chwilę zapomniałem, że jesteśmy w miejscu publicznym. Wyglądał jakby prowadził głodówkę, którą powinien zakończyć kilka miesięcy temu.

– Nie wtrącaj się, gościu – warknąłem.

– Tak! – Laila wyrwała się z moich rąk. – Czy mógłby mnie pan zawieść na uczelnię?

Nie no, kurwa, serio? Najpierw wyskakuje z samochodu, a teraz chce, żeby jakiś obcy człowiek podwiózł jej tyłek? Ciekawe, gdzie by ją wywiózł, gdybym mu na to pozwolił? Dziewczyna nie miała za grosz instynktu samozachowawczego.

– Oczywiście, nie ma problemu – odparł facet z ostrożnym uśmiechem.

– Nawet o tym nie myśl – szepnąłem do Laili. W odpowiedzi ona tylko posłała mi tryumfalny uśmiech i utykając, skierowała się za mężczyzną.

– Laila, to nie jest dobry pomysł! – zawołałem za nią.

– Już ci mówiła, wszystko jest lepsze niż jazda z tobą!

Podbiegłem go gościa i chwyciłem go za odprasowaną koszulę. Chciałem mu przyłożyć za wtrącanie się w nie swoje sprawy, ale zdałem sobie sprawę, że na jego miejscu zachowałbym się dokładnie tak samo.

– Uważaj, koleś. Mam cię na oku. Jak spadnie jej chociaż włos z głowy, to urwę ci jaja. – Splunąłem mu pod nogi.

Nie podobało mi się, że jakiś obcy gach będzie tak blisko mojej podopiecznej. Nie mogłem pozwolić, by wydarzyło się cokolwiek, co mogło zagrozić jej bezpieczeństwu, a dzisiaj jakoś wybitnie mi nie szło. Najpierw coś stało się w jej domu, a mnie tam nie było, potem ten skok, a teraz ten typ. Wprost cudowne rozpoczęcie dnia.

Wsiadłem do samochodu i jechałem tuż za srebrną skodą, do której wpakowała się Laila. Samochód jechał w stronę uczelni, co sprawiło, że przez chwilę odetchnąłem. Może ten koleś naprawdę nie miał nic wspólnego z groźbami, które dostawał Sokół? Może chciał tylko pomóc, jak przykładny obywatel? Dlaczego tak trudno było mi uwierzyć w jego bezinteresowną pomoc? Może to przeczucie? Intuicja? Albo doświadczenie życiowe przypominające, że świat jest zły i okrutny? Po prostu nie ufałem obcym. Taki los gangstera, a teraz także ochroniarza.

Zatrzymaliśmy się na parkingu przy uczelni. Laila spokojnie wysiadła z samochodu. Z uśmiechem podziękowała kierowcy i skierowała swoje smukłe nogi w stronę budynku.

Nawet się do niej nie odezwałem. Nie chciałem kolejnej kłótni. Wystarczyła mi świadomość, że facet jednak nie okazał się członkiem któregoś z konkurencyjnych gangów.

Wdrapaliśmy się na pierwsze piętro i skierowaliśmy się na sam koniec korytarza. Stało tam kilka osób z jej grupy. Większość lekko zdenerwowana. Tylko dwie dziewczyny stały spokojnie. One pewnie były już po obronie.

Spojrzałem na zegarek. Zaraz powinna być kolej na Lailę. Choć wkurwiła mnie dzisiaj niesamowicie, mocno trzymałem za nią kciuki.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania