Poprzednie częściCerber - Prolog

Cerber - Rozdział 5 - Olaf (20)

Olaf

 

Uderzyłem głową w kierownicę. Chyba na chwilę mnie przyćmiło. Podniosłem głowę. Świat przez moment obracał się w kółko, ale szybko się ustabilizował. Chciałem zorientować się, co się stało.

Odwróciłem się do tyłu, ale Laili już nie było na miejscu pasażera. Za mną wielki koks trzymał ją w pasie i siłą próbował wsadzić do czarnego audi, a drugi siedział za kierownicą.

Miała pękniętą wargę, ale wierzgała nogami i szarpała się z uparciem młodego osła. Kurwa!

– Puść mnie, skurwysynie! Mój ojciec tak cię dojedzie, że z pierdla nie wyjdziesz! Chyba mózgu nie masz, że ze mną zaczynasz! – krzyczała. Czyli nie było z nią tak źle. To dobrze.

Wyskoczyłem z auta, sięgając po broń. Jednak kabura była pusta. Te leszcze musiały mi wyciągnąć spluwę, gdy odleciałem. Najwidoczniej odpłynąłem na dłużej niż mi się wydawało. Niedobrze. Bardzo niedobrze.

– Puść ją, dobrze ci radzę! – warknąłem pewnym głosem, choć tej pewności kompletnie nie czułem. Najważniejsze są pozory.

– Bo co? – rzucił niezbyt lotnie koks trzymający Lailę, wykręcając jej ręce do tyłu.

Pisnęła.

Widziałem w jej oczach łzy i strach, choć zawzięcie starała się ich nie okazywać. Od ramienia aż przez cały obojczyk miała zaczerwienienie od pasów bezpieczeństwa.

– Bo ci zrobię z dupy jesień średniowiecza. Czego od niej chcecie? – Podszedłem trochę bliżej.

Szybko zaszufladkowałem faceta jako debila. Tylko, że taki debil potrafi być nieprzewidywalny, a przez to bardzo niebezpieczny.

– Jej ojczulek ma wystarczająco za uszami, byśmy mogli ją sobie wziąść.–Aż uderzył mnie po uszach ten błąd.

– Ona nie jest temu winna. – Powoli podchodziłem coraz bliżej. Czemu nie wsadził jej od razu do auta, tylko dalej ze mną dyskutuje? Głupi, czy jak? No tak, debil.

Koks wcisnął moją broń w rękę Laili, a następnie wycelował nią we mnie. Acha, czyli przy okazji chciał się mnie pozbyć. Tylko pomysł na to miał dość kiepski. Laila nie skrzywdziłaby much, a co dopiero żeby do kogoś strzeliła.

– Strzelaj – krzyknął wprost do jej ucha. Wzdrygnęła się i skuliła w sobie.

Zauważyłem, że jej oddech znowu dziwnie przyspieszył, stał się urywany i głęboki.

– Proszę cię, ona nie umie się tym posługiwać. – Zacząłem się podśmiewać. Chciałem go jakoś rozproszyć.

Przycisnął ją mocniej do siebie, zaciskając uścisk w pasie. Zbliżyłem się, dostrzegając na twarzy dziewczyny zdezorientowanie i zamyślenie. Coś kombinowała albo próbowała wykombinować. Widziałem, jak koks odbezpieczał broń, więc gdyby pociągnęła teraz za spust, mogłaby mnie zranić, a nawet zabić. Nie celowo, ale jednak.

Niemal widziałem trybiki obracające się pod tą brązową kopułą. Chyba wolałem nie wiedzieć, co się roi w jej głowie. Jednak szybko się przekonałem.

Laila w mgnieniu oka skierowała moją broń do ziemi, kierując na stopę koksa i nacisnęła spust.

Zuch dziewczynka.

Facet zawył z bólu, ale jej nie puścił. Kula musiał go tylko drasnąć. Zaczęli się szamotać. Laili udało się wyrwać z jego uścisku razem z moją bronią ciągle znajdującą się w jej dłoniach.

W tym czasie doskoczyłem do faceta. Wymierzyłem mu cios w szczękę. Poleciał kilka kroków do tyłu. Szybko odzyskał równowagę. Zamachnął się w moją stronę. Mięśnie zbudowane na prochach i marna koordynacja ruchowa sprawiły, że koks nie miał ze mną szans. Zrobiłem szybki unik, uderzając go w brzuch. Znowu się zatoczył. Wyciągnął z kieszeni scyzoryk i głupkowatym uśmiechem zaczął mi nim grozić. Rzucił się na mnie. Padliśmy na ziemię. Trzymał nóż skierowany ostrzem w moją twarz. Chwilę się siłowaliśmy. Zacisnąłem dłoń na jego palcach i jednego wyłamałem. Zakwilił. Nóż przejechał po moim ramieniu. Wysoki poziom adrenaliny i wkurwienie sprawił, że ledwo to poczułem. Wykorzystałem moment jego rozkojarzenia. Wyrwałem mu nóż i wbiłem w jego udo. Facet puścił mnie i prawie ze łzami w oczach wcisnął się do auta. Odjechali z piskiem opon.

Cienias.

Powoli podszedłem do mojej podopiecznej.

Siedziała skulona na asfalcie zszokowana, blada jak ściana. Oddychała szybko, ale głęboko. Chyba nie zdawała sobie sprawy z tego, co przed chwilą zrobiła.

Widziałem, że cała dygocze. Delikatnie dotknąłem jej twarzy. Palcem wskazującym podniosłem jej podbródek, by na mnie spojrzała. Patrzyliśmy sobie w oczy, choć jej wzrok był nieobecny. Pusty. Nie podobał mi się jej oddech. Odniosłem wrażenie, że się trochę dusi. Chyba miała problem z normalnym złapaniem powietrza jakby miała jakiś atak. Musiałem ją szybko uspokoić, ale najpierw musiałem zadbać o bezpieczeństwo jej i moje.

– Oddaj – szepnąłem delikatnym głosem, wyciągając broń z jej drżącej ręki. Ściskała ją tak mocno, że jej knykcie zrobiły się białe.

Zablokowałem pistolet i schowałem do kabury na pasku. Laila się nie poruszyła. Siedziała wpatrzona w przestrzeń, nawet nie próbując wyrównać oddechu. Usiadłem obok niej i objąłem ramieniem, przyciągając do siebie. Przytuliłem ją do piersi. Ciągle drżała.

– Ciii, już dobrze, księżniczko – szepnąłem spokojnie. – Już po wszystkim. – Delikatnie pocałowałem ją w czubek głowy.

Chciałem, żeby się uspokoiła, ale nie wiedziałem, jak to osiągnąć. Do tej pory straszyłem ludzi, a nie uspokajałem. To była dla mnie nowość, która kompletnie mi się nie podobała. Czułem się zdezorientowany i trochę bezbronny.

Za wrogimi gangusami mogłem biegać ze spluwą w ręce, bić, straszyć, torturować, zabijać, ale pocieszanie i uspokajanie młodej dziewczyny było dla mnie czymś nowym. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że jakoś nieszczególnie za sobą przepadaliśmy. Musiałem coś zrobić. Cokolwiek.

Potarłem dłonią jej plecy, kreśląc niewielkie kółka. Drugą dłonią objąłem policzek dziewczyny. Ciekawe czy jej skóra na ciele jest równie aksamitna jak na policzku? Delikatnie zmusiłem, by na mnie spojrzała. Jej szare sarnie oczy wydawały się jeszcze większe niż zwykle. Nie mogłem od nich oderwać wzroku. Ich magnetyzm sprawił, że chciałem się w nie ciągle wpatrywać. Chciałem, żeby były pierwszym, co zobaczę po przebudzeniu i ostatnim przed snem. Chciałem by ona cała budziła się przy mnie i zasypiała. Żeby była moja. Tylko moja.

Kurwa! Czy mi już doszczętnie odbiło? Wkurwiała mnie niemiłosiernie i doprowadzała do szewskiej pasji, a mimo to nie potrafiłem przestać o niej myśleć i to nie tylko w kwestiach zawodowych. Przecież, gdyby Sokół się dowiedział zarówno ja, jak i ona, mielibyśmy przejebane.

Skup się Olaf! Nie czas na ckliwe marzenia. Działaj.

Potrząsnąłem lekko głową, by odgonić myśli i przywołać się do porządku.

– Oddychaj razem ze mną, dobrze? –szepnąłem. Zero reakcji. – Zrób wdech. – Sam nabrałem dużo powietrza i chwilę przytrzymałem w płucach.–A teraz wydech. Powoli.

Po chwili wykonała moje polecenie. Widziałem, że w końcu coś do niej docierało i starała się skupić.

– Super. Jeszcze raz.

Powtórzyliśmy sposób oddychania kilka razy, aż po kilku minutach Laila zaczęła w miarę normalnie oddychać.

Wtuliła się we mnie. Trzymała mnie tak kurczowo, jakby chciała przeze mnie przeniknąć albo przynajmniej złamać mi kilka żeber. To dobrze. Wracała do siebie.

Kilka sekund później zza zakrętu wyjechał mercedes Aleksa.

Nasze służbowe samochody, podczas nagłych sytuacji, nadawały sygnał SOS wprost do bazy, która znajdowała się w naszym budynku sypialnym oraz do naszych telefonów.

Aleks zatrzymał się tuż koło nas.

– Wszystko dobrze? – rzucił pospiesznie, przyglądając się nam uważnie.

– Tak, pod kontrolą – odparłem z kamienną twarzą. Nikt nie mógł wiedzieć, że Laila liczy się dla mnie bardziej niż umowa przewiduje. Nawet jeśli tej umowy nie miałem.

Wziąłem Lailę na ręce i delikatnie posadziłem z tyłu auta. Sam usiadłem obok. Ponownie wtuliła się we mnie. Otarłem pojedynczą, dużą łzę spływającą po jej policzku.

– Już spokojnie, Laila. Jesteś bezpieczna – uspokajająco szepnąłem jej do ucha.

W tym momencie mój wzrok spotkał się w lusterku z podejrzliwym spojrzeniem Aleksa, który już ruszył w stronę domu szefa.

– Wystraszyła się. – Tylko wzruszyłem ramionami. – Morda w kubeł, bo obiję ci ją do tego stopnia, że rodzona matka cię nie pozna – ostrzegłem lojalnie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania