Poprzednie częściCerber - Prolog

Cerber - Rozdział 2 - Laila (11)

Laila

 

Obudziłam się z koszmarnym bólem głowy. Otworzyłam oczy. To był błąd. Promienie słońca padające mi na twarz, raziły mnie i tylko podwoiły ból. Odwróciłam się na drugi bok. Na szafce nocnej dostrzegłam szklankę z wodą. Wypiłam jednym duszkiem. Trochę lepiej, ale bez szału. Spać i pić, tylko tego potrzebowałam. Zamknęłam oczy. Słyszałam, jak ktoś zamyka drzwi do mojego pokoju i znowu zasnęłam.

Gdy obudziłam się ponownie, było już późne popołudnie. Na fotelu koło łóżka siedział Aleksander, ochroniarz, który na co dzień pilnował domu. Był jedynym ochroniarzem, co do którego żywiłam jakieś pozytywne uczucia.

Miał około stu osiemdziesięciu centymetrów wzrostu, kwadratową szczękę i bladoniebieskie oczy. Często się uśmiechał i bez potrzeby nie wchodził mi w paradę. Czasami pilnował mnie, gdy jechałam gdzieś za miasto. Pracował tu już na tyle długo, że w jakimś stopniu go polubiłam, a przynajmniej tolerowałam. Ze wzajemnością. Stworzyliśmy między nami dość luźną relację.

Patrzył na mnie uważnie.

– Jak się czujesz? – zapytał ze śmiertelną powagą wymalowaną na twarzy.

– Jak bardzo brutalnie rozgnieciony butem ślimak winniczek – odparłam półgłosem. – Jak wróciłam do domu?

Miałam totalną pustkę w głowie. Nie pamiętałam połowy wczorajszego wieczoru.

– Olaf cię przywiózł. Najpierw obił gębę jakiemuś chłopakowi, który się do ciebie dobierał, a potem siedział całą noc przy twoim łóżku. Pojechał zaraz po tym, jak się rano przebudziłaś i prosił, żebym miał na ciebie oko.

Próbowałam wszystko poukładać w całość. Dlaczego mój ochroniarz czuwał przy mnie całą noc? I jeszcze coś.

– Dlaczego tak odleciałam? To chyba nie przez alkohol.

Wypiłam trochę, ale nie aż tyle. Chociaż może?

– Olaf podejrzewał, że dostałaś w drinku GHB.

– GHB? – Nie załapałam.

– Pigułka gwałtu.

– Pigułka gwałtu? – Powtórzyłam szeptem.

Niemal czułam jak moje źrenice rozszerzają się z przerażenia. Przed oczami stanął mi Michaił. Jego ręce na moich biodrach, jego oddech na mojej szyi, jego oczy wlepione w moje półnagie ciało. Przeszedł mnie dreszcz, a do gardła podeszła żółć. Tylko nie to.

– Czy… Czy on mnie… – szepnęłam ze łzami w oczach, zacinając się.

– Nie, Olaf czuwał nad tobą, więc nic ci się nie stało. Leż, a ja powiem gosposi, żeby zrobiła ci coś dobrego i lekkiego do jedzenia. – Wstał, kierując się do drzwi.

– Aleks! – Zatrzymałam go jeszcze na chwilę.

Nie wiedząc czemu, Aleksander nie lubił, gdy mówiło się do niego Olek. Wolał Aleks, choć mnie zawsze kojarzyło się to z owczarkiem niemieckim z serialu kryminalnego. W sumie też miał charakterystyczne dłuższe czarne włosy z drobnymi brązowymi rozjaśnieniami, więc był trochę podobny.

– Dzięki.

– Nigdy nie spodziewałam się, że to słowo padnie z twoich ust. Podziękuj Olafowi – powiedział, wychodząc.

Miał rację. Bardzo rzadko zdarzało mi się komukolwiek podziękować lub za coś przepraszać. Dużo częściej rozkazywałam, wychodząc z założenia, że mi to się po prostu należy. Nie zwraca- łam uwagi, czy ktoś chce mi pomóc lub jak się dana osoba czuje. Zawsze: „Daj, bo ja chcę”. Odnosiło się to głównie do ochroniarzy i obecnej gosposi, mimo że oni zawsze byli dla mnie mili. Może bali się konfrontacji z ojcem, jakby mi coś nie pasowało w ich zachowaniu?

Tylko Olaf był inny. On na mnie warczał i podnosił głos. To było dla mnie nowością. Do tej pory tylko tata tak się do mnie odnosił. Jednakże to Olaf mnie uratował. Ale to jego praca i dostaje za to nie małe pieniądze. On musi dbać o moje bezpieczeństwo, a jednak odnoszę wrażenie, że on się o mnie troszczył bez cienia przymusu. Tak szczerze. Dziwne. Już to, że przesiedział przy mnie całą noc było niespotykanym zachowaniem wśród ochroniarzy. Może faktycznie on nie jest taki zły i powinnam dać mu szansę? Wkurzał mnie, owszem, ale momentami odnosiłam wrażenie, że faktycznie się o mnie martwi. Dziwne to wszystko.

Czemu zwykły ochroniarz miałby martwić się o mnie, skoro własny ojciec tego nie robi? Podobam mu się, czy jak? Głupi by był, gdyby wchodził ze mną w taką relację. Prędzej ojciec wyrzuciłby go na zbity pysk niż na to pozwolił. O ile chciałoby mu się wnikać w moje relacje z Olafem. A w to wątpię. Sama już nie wiedziałam, co o tym myśleć.

Pierwszy dzień wakacji spędzałam na odpoczywaniu po sobotniej imprezie. Kac minął, ale pamięć nie wróciła. Chciałam pogadać z Olafem, tylko że jego nie było. Powinien od rana ślęczeć

przy moim boku, a on się spóźniał. Może stwierdził, że nie chce mu się ochraniać takiej gówniary i dał sobie spokój? Czyżbym dopięła swego? Nie, przecież ktoś by mi coś powiedział na ten temat.

Leżałam na hamaku, wystawiając ciało do słońca i czytałam jakieś durne romansidło. Zauważyłam ruch na tarasie. Zmrużyłam oczy. Olaf rozsiadł się na krześle, założył ręce za głowę i wyciągnął nogi. Czułam na sobie jego spojrzenie, choć dzieliło nas dobre pięćdziesiąt metrów.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania