Poprzednie częściCerber - Prolog

Cerber - Rozdział 4 - Laila (19)

Laila

 

Stałam razem z dziewczynami, ale myślami byłam przy dzisiejszym paskudnym poranku. Nic, co miało miejsce, nie powinno się wydarzyć. Ani akcja z Maksimem, ani tym bardziej mój skok. Kolano w dalszym ciągu mocno mnie bolało, a w połączniu z tymi cholernymi szpilkami, było trudne do zlekceważenia.

Jedynym plusem był ten miły mężczyzna. Przedstawił się jako Kamil i pracował w korporacji. Po tym, jak upewnił się, że Olaf pomimo swojego wybuchu nie chciał mnie skrzywdzić i jestem cała i zdrowa, zamienił ze mną kilka kulturalnych zdań.

Sprawiał wrażenie bardzo sympatycznego faceta. Szkoda tylko, że był trochę za stary dla mnie. Piętnaście lat różnicy to jednak za dużo. Skończyło się jedynie na delikatnym przytuleniu w ramach podziękowania.

Widziałam w lusterku, że Olaf ani na chwilę nie spuścił mnie z oczu. Bałam się, że na uczelni będzie chciał kontynuować swoje wywody, ale na szczęście odpuścił. To nie był czas na tworzenie problemów. Musiałam się skupić. Za chwilę miałam ukoronować trzy lata nauki. Obrona licencjatu, co prawda była bardziej formalnością niż wyznacznikiem umiejętności, ale i tak czułam się spięta.

Chciałam, by ktoś stanął przy mnie i powiedział, że sobie poradzę. Całe życie brakowało mi osoby, która by we mnie szczerze wierzyła i nie czułam się z tym dobrze. Chciałam mieć pewność, że dla kogokolwiek cokolwiek znaczę. Żaden chłopak nie chciał za mną być przez to, że ciągle kręcili się wokół mnie jacyś ochroniarze i trudno było o prywatność. Na ojca nie miałam co liczyć. Mama też nie wchodziła w grę, choć w jakiś dziwny sposób czułam jej obecność. A może po prostu mam zszargane nerwy? Nie ważne. W każdym razie potrzebowałam kogoś, kto mnie będzie wspierał. Moje oczy skierowały się na Olafa. Uśmiechnął się lekko, chyba chcąc dodać mi trochę otuchy. Wyraz jego twarzy zmienił się do tego stopnia, że gdybym tego nie przeżyła, nie uwierzyłabym, że jeszcze kilkanaście minut temu się na mnie wydzierał.

Owszem, był moim ochroniarzem i dbanie o mnie wchodziło w zakres jego obowiązków, ale momentami odnosiłam wrażenie, że to chyba coś więcej. Jakby sam z siebie chciał się o mnie troszczyć.

Zaśmiałam się w myślach z moich uczuć. Po co miałby to robić? Ja go doprowadzam do szewskiej pasji, a on miałby się o mnie troszczyć bardziej niż wymagała od niego umowa?

Nie. Na pewno nie. Po prostu czułam się samotna i mój chory umysł tworzył sobie jakieś odrealnione historie. Nie zmieniało to jednak faktu, że coś mnie do niego ciągnęło. Gdy opatrywał mi kolano, po plecach przeszedł mi przyjemny dreszcz. Jego wielkie ręce czule zajmowały się oczyszczaniem rany. Pomimo stłuczenia było to nad wyraz przyjemne. Nie lubiłam, gdy ktoś mnie dotykał. On stanowił miły wyjątek od reguły. Nawet gdy próbował mną wstrząsnąć, mojemu ciału podobała się jego bliskość. W dole brzucha czułam uderzenie ciepła. A najgorsze było to, że chciałam więcej. On na mnie wrzeszczał, a ja się jarałam jak pochodnia, zastanawiając się, czy w łóżku też jest taki ostry i stanowczy. Jestem pierdolnięta. Zdecydowanie.

W końcu nadeszła moja kolej. Z duszą na ramieniu weszłam do sali. To było najdłuższe piętnaście minut w moim życiu. Pomimo że udzieliłam sensownych odpowiedzi, miałam problem, by skupić myśli na tym co tu i teraz. Chciałam już stamtąd wyjść. Dwie moje koleżanki były już po obronie i czekały na mnie, by razem iść na kawę i uczcić zamknięcie tego rozdziału w naszym życiu.

Wyszłam z sali ze szczęściem wymalowanym na twarzy. W końcu mogłam głęboko odetchnąć.

Razem z dziewczynami poszłyśmy do naszej ulubionej lodziarnio-kawiarni. Chciałam zapomnieć o wszystkim, co się dzisiaj stało, o Olafie, o Maksimie, o Kamilu. O wszystkim. Teraz był czas na celebrację rozpoczynających się wakacji.

Usiadłyśmy przy narożnym stoliku. Uwielbiałam to miejsce: pełno kwiatów, duże okna z widokiem na spokojną uliczkę, miękkie fotele zamiast krzeseł i cudowna obsługa.

Po chwili przyszła do nas uśmiechnięta kelnerka. Zamówiłyśmy po mrożonej kawie i kolorowych lodach. Osobiście wolałabym napić się czegoś mocniejszego, ale nie było nawet południa. Chociaż Paulina Świst w swoich książkach twierdziła, że zawsze gdzieś na świecie jest siedemnasta, to jakoś tak trochę dziwnie pić o takiej porze.

– Przystojny ten twój nowy ochroniarz. – Oliwia skinęła głową w stronę Olafa.

– Ujdzie w tłumie – stwierdziłam, stylizując głos na kom-pletnie wyprany z emocji.

– Ujdzie w tłumie? Dziewczyno, ty okulary sobie kup. Przecież to chodzące ciasteczko. – Maja jak zwykle mówiła, co jej ślina na język przyniosła.

– Popatrz tylko na niego. Założę się, że ma sześciopak i te mięśnie w kształcie litery V na podbrzuszu. Wiesz, jaki musi być świetny w łóżku? – Oliwia odrzuciła swoje proste, blond włosy na plecy i zerknęła na niego przez ramię.

– A nawet jakby nie był, to dla samych tych mięśni chętnie bym się z nim przespała –wtórowała druga koleżanka.

– Proszę bardzo. Jak chcesz, możesz go sobie wziąć nawet na zawsze. – Włożyłam do ust łyżeczkę z czekoladowymi lodami. Nie zaszczyciłam Olafa nawet przelotnym spojrzeniem.

– Laila, co jest z tobą nie tak? Zaraz zacznę podejrzewać, że zamiast porządnie wyglądającego ochroniarz wolisz odpicowane dziewczyny. – Maja miała ze mnie niezły ubaw.

– Nie jest w moim typie.

Był w moim typie, tylko nie chciałam się do tego przyznać. Olaf miał wszystko, czego oczekiwałam od faceta: wysoki, przystojny, umięśniony i z genialnym uśmiechem. I zapewne miał tę cholerną kratę na brzuchu i V znikające pod linią spodni. Tylko ten charakter sprawiał, że po krótkim zawieszeniu broni, miałam ochotę go zamordować. Niemniej jednak chciałabym sprawdzić, jak jego biodra sprawują się w łóżku. Tam też był taki spięty, czy zapominał o całym świecie? Wolał powoli i romantycznie, czy ostro i szybko? Raz, czy przez całą noc?

Zerknęłam na niego przelotnie.

Siedział przy stoliku przy oknie. Miał widok zarówno na mnie, jak i na wejście i całe pomieszczenie. Skanował wzrokiem każdą osobę, która pojawiła się w kawiarni. Spodziewał się, że ktoś tu wpadnie z bronią w ręce i nas wszystkich powystrzela? Przecież to chory pomysł. Byłam bezpieczna bez jego rentgenowskiego oceniania otoczenia.

Zawsze zastanawiało mnie, jak to się dzieje, że w jednej chwili potrafi być stuprocentowo wyluzowany i rozbawiony, a sekundę później stawał się w pełni skupiony i poważny. Bardzo często zauważałam, jak z wielkim, naturalnym uśmiechem obserwuje kręcących się przy nas ludzi. Ani na chwilę nie wypadał z roli mojego ochroniarza.

Było w nim coś, co nie pozwalało mi o nim zapomnieć. Chciałam poznać go bliżej i wiedzieć absolutnie wszystko o jego życiu. Wiedziałam skąd mi się to wzięło. Podobał mi się. I to bardziej niż sama mogłam przypuszczać. On jednak ciągle trzymał zdecydowany dystans. Najwidoczniej nie podobałam mu się albo był gejem. Nie, raczej po prostu przekładał pracę ponad wszystko.

Zauważyłam, że był dziwnie spięty. Pewnie bał się, że mógłby stracić pracę, gdyby coś mi się stało. I miał rację. Już bym się o to postarała. Po co mi ochroniarz, który nawet nie potrafi za- blokować drzwi w samochodzie?

Moją uwagę zwróciła kelnerka, która go obsługiwała. Uśmiechała się promiennie, dokładnie przyglądając się Olafowi. On odwzajemnił jej uśmiech i też zawiesił wzrok na jej biuście. Poczułam dziwne ukłucie w sercu. Czy to zazdrość? Byłam o niego zazdrosna? Przecież to bez sensu! A jednak zaczynała mnie irytować ta cholerna kelnerka. Jak ona mogła tak bezceremonialnie wlepiać w niego swoje ślepia? On był mój! Tylko mój! Nie lubiłam go, ale on był mój i żadna dziunia nie będzie mi go podrywać.

– Dziewczyny, ja się chyba będę zbierać. – Przerwałam im iście fascynującą rozmowę na temat najnowszej kolekcji jakiegoś projektanta.

– Ale nawet nie wypiłaś kawy. – Oliwia nawet na mnie nie spojrzała, oglądając swoje paznokcie.

– Jakoś to przeżyję. – Normalnie nie przeszkadzało mi ich lekko lekceważące podejście do mnie.

Wiedziałam, że się mnie trzymają tylko dlatego, że liczą na znajomości. Jednak dzisiaj po prostu nie mogłam ich słuchać. I jeszcze ta bezczelna kelnerka.

Wzięłam małą torebkę, zostawiłam pieniądze za swoje zamówienie i z podniesioną głową wyszłam z lokalu.

Widziałam, że Olaf momentalnie stracił zainteresowanie kelnereczką i ruszył za mną.

Ledwo podeszłam do czarnego samochodu, a ten pikną oznajmiając, że drzwi zostały otwarte. Usiadłam z tyłu, żeby nie musieć patrzeć na parszywą gębę pseudoochroniarza.

– Pasy zapnij – rzucił, patrząc na mnie we wstecznym lusterku.

Z westchnieniem i wręcz teatralnym rozmachem zapięłam te przeklęte pasy. Jeszcze przed ruszeniem usłyszałam piknięcie zamka w drzwiach. Uczył się na błędach.

Jechaliśmy w milczeniu. Czułam, że Olaf kontroluje moje zachowanie, obserwując mnie w lusterku. Zamknęłam oczy, starając się nie myśleć o tym parszywym dniu. Cała wcześniejsza radość z otrzymania licencjatu i rozpoczynających się upragnionych wakacji jakoś ze mnie uleciała.

Było dopiero południe, a ja chciałam już pójść pod prysznic i położyć się spać. Miałam dość na dziś. Wrócę to położę się na łóżku z jakąś lekką książką i odpłynę.

Z zamyślenia wyrwał mnie mój dzwoniący telefon. Wyciągnęłam go z torebki i spojrzałam na wyświetlacz. Numer nieznany. Wcisnęłam zieloną słuchawkę.

– Halo – powiedziałam z westchnieniem. Jednak po drugiej stronie było cicho. – Halo –powtórzyłam.

Nie słysząc nikogo, rozłączyłam połącznie. Chyba miałam deja vu.

– Kto to?–No, tak. Jak zwykle czujny pies pasterski.

– Nikt –zbyłam go. Widziałam tylko jak zmarszczył brwi.

Prze chwilę znowu jechaliśmy w ciszy, ale wyczułam, że coś jest nie tak. Olaf często spoglądał w lusterka. Częściej niż normalnie. Poczułam, że przyspieszył. Uważnie obserwował otoczenie.

– Skanujesz okolicę bardziej niż wymaga tego sytuacja. Dzieje się coś? – zapytałam niepewnie.

Olaf, zacisnął szczękę i zmarszczył brwi, patrząc w boczne lusterko. Poprawił się na fotelu. Spod białej koszulki wysunęła się broń, którą zawsze nosił zapiętą do paska. Nigdy nie zwróciłam na ją szczególnej uwagi, ale teraz patrząc na czarny pistolet czułam się dziwnie. Czy byłby w stanie do kogoś strzelić? Zabić?

– Trzymaj się teraz – rozkazał nagle tonem nieznoszącym sprzeciwu.

Olaf wcisnął pedał gazu i odbił mocno w lewo. Z piskiem opon skręciliśmy w jakąś boczną drogę. Z impetem wpadłam na drzwi, uderzając o nie ramieniem. Przyspieszenie odrzuciło mnie lekko do tyłu. Dobrze, że miałam pasy. Ochroniarz znowu skręcił w kolejną drogę. Lekko mnie odrzuciło tym w prawo. Co jest kurwa!

– Olaf…

– Połóż się! – warknął, przerywając mi.

– Co?

– Połóż się, powiedziałem! I nie wychylaj.

Pełne skupienie wypełniało jego twarz do tego stopnia, że nie miałam ochoty dopytywać o powody. Wystarczyła mi świadomość, że coś się dzieje i prawdopodobnie byłam w niebezpieczeństwie.

Posłusznie skuliłam się na tylnej kanapie, instynktownie chowając głowę między rękami i czekałam na rozwój sytuacji.

– Kurwa!–usłyszałam ze strony kierowcy.

Nagle poczułam mocne uderzenie z tyłu samochodu. Na tyle silne, że gdyby nie pasy bezpieczeństwa, o których Olaf notorycznie mi przypominał, pewnie z impetem uderzyłabym w siedzenia. Ktoś otworzył moje drzwi i szarpiąc, wyciągnął z pojazdu.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania