Poprzednie częściCerber - Prolog

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Cerber - Rozdział 7 - Olaf (25)

Olaf

 

Słońce chyliło się już ku zachodowi. W końcu nie gotowałem się, po wyjściu z budynku. Szliśmy do ulubionego klubu Laili. Podobno był to największy lokal w mieście. Dla mnie to oznaczało tyle, że cholernie trudno mi będzie upilnować tego Wściekielcucha. Miałem nadzieję, że tym razem nie wymyśli nic głupiego, a przede wszystkim nie wpadnie na pomysł, żeby mi uciekać. Szedłem dwa kroki za nią. Mogłem bezkarnie podziwiać jej kołyszące się na boki biodra, okryte czymś, co szumnie nazywano sukienką. Dla mnie to był kawałek srebrno-błyszczącego materiału, który odkrywał znacznie więcej nie powinien. Sukienka opinała jej ciało, niczym druga skóra, miała odkryte plecy i głęboki dekolt. Nie było szans, żeby Laila założyła do niej stanik, więc tym samym stawała się jeszcze prostszą ofiarą. Wysoko zawiązany, gładki kucyk nie poprawiał sytuacji. Nie żebym uważał, że ofiara jest nią na własne życzenie, ale jednak w tym stroju Laila przyciągnie wiele niechcianych spojrzeń.

Mnie było trudno skupić na czymś innym niż jej ruchy, a co dopiero obcym, wypitym kolesiom. Musiałem szybko odzyskać rezon. Nie mogłem pozwolić sobie na żaden, nawet najmniejszy błąd.

Weszliśmy do pieczary pełnej niebezpieczeństw i chyba tylko ja byłem ich świadomy. Laila w ogóle nie zwracała uwagi na gości, którzy od samych drzwi chciwie oblepiali oczami jej ciało.

Muzyka waliła po uszach do tego stopnia, że nie sposób było usłyszeć własne myśli, nie mówiąc już o głosie innych. Tylko klimatyzacja ratowała klubowiczów od uduszenia się. Alkohol lał się całymi cysternami.

Świetnie. Po prostu świetnie.

Najgorsze było jednak to, że ten klub, podobnie jak wiele innych był w nieoficjalnym posiadaniu Sokoła. Dostał go kiedyś w zamian za pomoc w pozbyciu się upierdliwego gangu, który miał czelność handlować dragami na terenie sycylijskiej mafii.

Nigdy nie miałem okazji tu być jednak wiedziałem, jak wyglądają imprezy w klubach szefa. Mieliśmy tu mały punkt przerzutowy. Koks można tu było dostać prościej niż drinka. Hajs się zgadzał, a że dzieciaki lądowały w najlepszym przypadku na odwyku, to już nie nasz problem.

Mafia.

Ja jednak nie mogłem dopuścić, by Laili wpadło coś takiego w ręce. Kierownicy, którzy zajmowali się biznesami Sokoła, doskonale wiedzieli, jak wygląda Laila i mieli kategoryczny zakaz dawania jej tego gówna pod karą stracenia własnej głowy. Nie sprawiało to jednak, że ktoś inny nie mógłby jej tego podać.

Oczy i uszy nastawiłem na najwyższe rejestry.

Szła przede mną, przepychając się w stronę baru. Złapałem ją za rękę i przyciągnąłem do siebie. Owiał mnie jej kokosowy zapach, który w tym alkoholowo-papierosowym zaduchu stał się cudownym orzeźwieniem. Wielkie szare oczy spojrzały na mnie z przestrachem, świadczącym, że nie spodziewała się takiego ruchu z mojej strony. Rozluźniła się, gdy tylko spotkała mój wzrok.

Pochyliłem się do jej ucha.

– Będę się kręcił blisko ciebie, ale jak będziesz chciała gdzieś iść daj mi znać! Ok? – Niemal krzyczałem, by mnie usłyszała.

Pomimo że miała na stopach horrendalnie wysokie szpilki, stanęła na palcach, gdy wyprostowałem się, oczekując kiwnięcia głową na znak zgody. Położyła dłonie na moich ramionach, kierując usta do mojego ucha.

– Nie! Dzisiaj bawisz się ze mną!

Złapała mnie za rękę i pociągnęła do baru. Zamówiła dla nas po cztery kieliszki wódki.

Nie podobał mi się ten pomysł. Wolałbym być trzeźwy, ale jakoś nie potrafiłem jej odmówić. Stuknęliśmy się pierwszym kieliszkiem i wypiliśmy go na hejnał. Z kolejnymi trzema było jeszcze prościej. Po wstępnym rozluźnieniu poszliśmy na zatłoczony parkiet. Trzymałem ją w talii bardzo blisko siebie. Ocierała się o mnie jak kotka. Czułem każdy ruch jej tyłka, ręce sunące po mojej klatce. Muzyka zagłuszała wszelkie resztki mojego zdrowego rozsądku.

Niedobrze. Bardzo niedobrze.

Kilka kolejek później nie liczyło się dla mnie nic poza księżniczką bujającą się przy moim boku. O dziwo nie czułem się pijany, tylko pozytywnie nakręcony. Ona też wyglądała na dość trzeźwą. Podobało mi się, że piła wódkę, jak przystało na porządną polską głowę, a nie jakieś kolorowe drinki, gdzie jest więcej soku niż wódki i utrzymywała kobiecy fason oraz wdzięk.

Cudnie się na to patrzyło.

Odwróciła się do mnie tyłem, kręcąc biodrami ósemki. Musiała wyczuć, że mi stanął, bo tylko przysunęła się jeszcze bliżej.

Kurwa. Czy ona musiała to robić?

Widocznie alkohol zaszumiał mi w głowie, bo zapomniałem na chwilę o łączących nas stosunkach. Pochyliłem się. Zanurzyłem nos w jej szyi a już po chwili zacząłem zostawiać na nich swój ślad. Odchyliła głowę, by dać mi lepszy dostęp. Bez zastanowienie obróciłem ją z powrotem twarzą do siebie i łapiąc za jej okrągłe pośladki, zacząłem ją całować.

Chciałem mieć ją całą. Teraz! Natychmiast!

Niemal od razu wpuściła mój język do swoich ust. Boże, jak dobrze. Od dawna chciałem to zrobić. Całowałem ją mocno, zaborczo, jakby to miał być nasz ostatni, a nie pierwszy pocałunek. Pogłębiłem go, aż zaczęło brakować jej tchu. Jej ręce wsunęły się pod moją koszulę. Palcami sunęła po mięśniach, badając ich krzywizny. Przyprawiło mnie to o dreszcze.

Chciałem poczuć ją pod sobą. Chciałem jej. Musiałem ją mieć.

Oderwała się od moich ust. Ponownie stanęła na palcach, krzycząc mi do ucha:

– Chodź!

Złapała mnie za rękę.

Wiedziałem, co mnie czeka, gdy stąd wyjdziemy. Chciałem tego, ale bałem się, że rozum mi wróci w najmniej odpowiednim momencie. Odsunąłem te myśli na tył głowy.

Wyprowadziłem ją z klubu. Szybkim krokiem skierowaliśmy się do apartamentu. Dobrze, że to tylko niecałe pół kilometra. Nawet nie rozmawialiśmy. Po co? I o czym? Weszliśmy do windy. Nacisnąłem guzik najwyższego piętra.

Nie mogłem się doczekać aż dojedziemy.

Cholera, olać apartament.

Złapałem dziewczynę w pasie i zacząłem całować. Oddała pocałunek z pełnym zaangażowaniem. Przeniosłem ręce na jej tyłek i podniosłem. Oplotła nogi wokół moich bioder, a ręce wokół szyi. Niezbyt delikatnie przycisnąłem ją do lustra. Cicho jęknęła. Czułem, że robię się już nieprzyzwoicie twardy.

Winda piknęła oznajmiając, że dojechaliśmy. W samą porę, bo jeszcze chwila, a przeleciałbym Lailę w miejscu, w którym stałem.

Nie przestając badać językiem jej ust, skierowałem się do drzwi apartamentu. Oparłem ją o drzwi, ciągle trzymając w ramionach. Ręką sięgnąłem do tylnej kieszeni spodni i wyciągnąłem kartę. Otworzyłem zamek. Wniosłem ją do środka. Zrzuciłem ją na wielkie łóżko w jej części mieszkania. Od razu zawisłem nad nią, całując ją w szyję. Odchyliła głowę. Jęknęła, wyginając plecy w lekki łuk. Teraz to ja ocierałem się o nią biodrami. Jej ręce na oślep szukały guzików mojej koszuli. Kilka rozpięła, a ostatnie po prostu niecierpliwie szarpnęła. Wodziła dłońmi po moim torsie. Nie pozostawiając jej dłużnym, opuściłem ramiączka jej sukienki. Zacząłem ssać jeden sutek, krążąc palcami wokół drugiego.

– Olaf – jęknęła.

– Co księżniczko? – Zacząłem się z nią drażnić.

– Proszę.

– O co? – Złapałem sutek między zęby i lekko ścisnąłem. Zapiszczała z przyjemności.

Złapałem ją w pół i podniosłem do pozycji siedzącej. Szybkim ruchem pozbyłem się z jej cudnego ciała tego srebrnego kawałka materiału. Popchnąłem ją, by znowu leżała. Przejechałem językiem od jej okrągłych piersi aż do majtek, przyprawiając ją o gęsią skórkę.

– Proszę – szepnęła błagalnie, wplatając palce jednej ręki w moje włosy i kierując mnie niżej.

Niedbale zdarłem z niej kawałek czarnej koronki zakrywający ostatni fragment jej ciała. Zacząłem całować ją po udzie, a potem wyżej aż do samej łechtaczki. Zataczałem na niej kółka, ssałem, lizałem i z czystą rozkoszą słuchałem coraz głośniejszych jęków księżniczki. Gdy włożyłem dwa palce w jej gorącą cipkę, wygięła plecy w łuk i mocno pociągnęła mnie za włosy.

Jeden zero dla niej.

Zawsze miałem ambicje, by to dziewczyna, z którą się pieprzyłem miała więcej orgazmów ode mnie. Kręciło mnie to.

Złączyłem ponownie nasze usta. Laila oddychała szybko i płytko, jakby przebiegła maraton, a ja się dopiero rozkręcałem.

Oderwałem się od niej na chwilę tylko po to, by pozbyć się spodni i bokserek, które w tym momencie dość mocno mnie uwierały. Odpiąłem też kaburę przypiętą do paska. Broń położyłem na szafce nocnej, upewniając się, że lufa skierowana jest w stronę pokoju, a nie w nas. Tak na wszelki wypadek.

Zawisłem nad rozanieloną dziewczyną, patrzącą na mnie jakbym był jakimś super bohaterem.

– Bierzesz tabletki, prawda? – Kiwnęła głową.

– Gotowa? – zapytałem bardziej przez grzeczność niż dla potwierdzenia.

Potwierdzeniem był jej orgazm. Ponownie tylko kiwnęła głową. Nakierowałem penisa na właściwą dziurkę i mocno w nią wszedłem. Krzyknęła, napinając mięśnie oraz wtulając się w moją szyję. Zatrzymałem się na moment, by dać jej jedną chwilę na przyzwyczajenie się do moich rozmiarów. Gdy poczułem, że rozluźnia mięśnie, zacząłem się ruszać. Najpierw powoli. Nie chciałem zrobić jej krzywdy. Wolałem, żeby czerpała z tego taką samą, a może i większą przyjemność, jak ja.

Wchodziłem w pulsującą cipkę za każdym razem mocniej, głębiej, szybciej. Laila znowu zaczęła się wić pode mną i głośno jęczeć. Przez to sam coraz bardziej się nakręcałem. Zassałem jej sutek, powodując, że przez dziewczynę przeszły dreszcze.

– Tak! – jęknęła.

O nie! Nie tak szybko. Nie tym razem.

Nagle z niej wyszedłem. Miałem lepszy plan niż kolejny szybki odlot. Przekręciłem ją na brzuch i podciągnąłem jej biodra, by klęczała na kolanach i oparła się na łokciach, wypinając cudny tyłek. Wszedłem ponownie w ciasne wnętrze. Docisnąłem jej głowę do poduszki i zacząłem się szybko ruszać. Nie przestawała jęczeć. Po kilku chwilach poczułem, że obydwoje jesteśmy na krawędzi. Owinąłem wokół nadgarstka związane w kucyk włosy. Mocno pociągnąłem, przyciągając szczupłe ciało do swojego torsu i wchodząc w nią z całej siły. Krzyknęła. Poczułem zaciskającą się na pulsującym fiucie cipkę i wiedziałem, że obydwoje jesteśmy w domu. Dodałem kilka szybkich ruchów dla wzmocnienia efektu.

Laila padła na łóżko, a ja na nią, przygniatając ją do materaca. Po chwili podniosłem się na łokciach, by nie dopuścić do uduszenia się leżącej pode mną piękności. Przeturlałem się obok niej, a ona obróciła się na plecy.

Leżeliśmy tak chwilę, starając się wyrównać oddech. Kątem oka obserwowałem jej podnoszącą się i opadającą klatkę piersiową.

Kurwa. Była idealna. Cała. W każdym centymetrze.

Dobrze, że charakteru nie można liczyć w centymetrach, bo ten akurat miała paskudny.

Popatrzyła na mnie wielkimi, błyszczącymi ślepiami i jeszcze większym uśmiechem.

– To było świetne – szepnęła, ziewając i wtulając się w mój tors.

– Ej, tylko mi tu nie zasypiaj teraz. – Odgarnąłem z jej czoła niesforne kosmyki, które wyślizgnęły się z kucyka. – To dopiero rozgrzewka.

Wturlałem się na nią, całując lekko rozchylone w zaskoczeniu usta. Skończyliśmy z wynikiem podajże sześć do trzech dla niej. Idealnie.

Razem z przebudzeniem przyszło otrzeźwienie i wspomnienie ostatniej nocy. Laila spała wtulona w mój bok. Spokojna, zrelaksowana i zapewne jeszcze nieświadoma głupoty, która wczoraj nas opanowała.

Przespałem się z córką szefa. Gorzej. Z córką mafiosa, który teraz ma święte prawo urwać mi jaja, a potem kazać mi je zjeść.

Kurwa!

Ostrożnie odsunąłem się od dziewczyny. Cicho poszedłem do swojej części apartamentu. Zimny prysznic powinien mi pomóc ogarnąć zaistniałą sytuację.

Woda zalewała mi oczy, pozwalając się dobudzić. Co ja miałem zrobić? Co jej powiedzieć? „Sorry, Laila, było fajnie, ale nic więcej.” Przecież to brzmi chujowo i żałośnie jednocześnie. A co, jeśli ona teraz będzie oczekiwać związku, pierścionka i ślubu? Wizja Laili w białej sukni kroczącej przez kościół lekko kłócił się z jej charakterem, ale cholera wie, co sobie ubzdura. To baba, a baby są nieobliczalne.

Kurwa.

Stałem pod prysznicem ponad pół godziny i nie wymyśliłem nic sensownego. Ciągle przed oczami miałem jej nagie ciało, piersi falujące w rytm moich ruchów, twarz cudownie pochłoniętą orgazmem. W uszach słyszałem jej jęki i wykrzykiwane moje imię.

Dobra, musiałem w końcu stawić czoła wyzwaniu. Wolałem zabijać ludzi i ich torturować. To było prostsze niż danie kosza Laili.

Dziewczyna stała w kuchni i wciskała coś na ekspresie do kawy. Podniosła na mnie wzrok, gdy usłyszała, że idę. Uśmiechnęła się niezręcznie.

– Chcesz kawy? – zapytała niepewnie.

– Chętnie – odparłem, siadając na wysokim krześle przy wyspie kuchennej.

Podała mi kubek z czarnym płynem. Sama usiadła po drugiej stronie wyspy ze szklanką herbaty. Wypiliśmy nie odzywając się do siebie słowem. Chyba żadne z nas nie wiedziało, co powiedzieć, jak zacząć. Powiedzieć, że było niezręcznie, to jak nie powiedzieć nić. Atmosfera była tak gęsta, że spokojnie można by było kroić ją nożem i jeść widelcem. Dobra, im szybciej tym lepiej.

– Laila – zacząłem, szukając odpowiednich słów. – Na pewno zdajesz sobie sprawę, że to co się wczoraj wydarzyło, nie powinno mieć miejsca.

Kiwnęła głową. Uf, jak dobrze. Nie będzie scen.

– Wiem, ale nie żałuję. – Uśmiechnęła się.

– Ja też nie. Tylko to nie może się wydać. Musimy wrócić do tego, co było.

– Czyli znowu mam ci grać na nerwach i powtarzać, że nie potrzebuję psa pasterskiego?

– Coś w tym stylu. – Teraz to ja się uśmiechnąłem.

– W takim razie rusz swoją leniwą dupę i chodź. – Wstała i ruszyła prosto do drzwi.

– Gdzie znowu? – zapytałem zrezygnowany.

– Na zakupy.

No, nie wierzę. Zakupy? Teraz? Ja pierdolę.

Na szczęście zamiast godzin łażenia bez sensu od butiku do butiku poszliśmy do restauracji na obiad.

Mieliśmy całe dwie godziny do wylotu, więc nie musieliśmy się śpieszyć. Posiadanie własnego samolotu oraz lotniska miało bardzo ważną zaletę. Żadnych bramek kontrolnych i kolejek. Mogliśmy przyjechać godzinę po planowanym wylocie, a samolot czekałby na nas w pełnej gotowości i nikt by słowa nie pisnął. A jeśli nawet by pisnął, to podpisałby w ten sposób swój wyrok śmierci.

Mafia.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania