Poprzednie częściCerber - Prolog

Cerber - Rozdział 9 - Laila/Olaf (28)

Laila

 

Po wczorajszej wycieczce miałam nieziemskie zakwasy. Bolał mnie każdy, nawet najmniejszy mięsień. Niemniej jednak, było warto. Cały dzień łażenia po górach i cudowne zakończenie wycieczki.

Myślałam, że rozpłynę się pod jego ustami. Ciekawe, co on czuł? Po jego spuszczonym wzroku domyśliłam się, że był równie dużym szoku, jak ja. W drodze do samochodu nic nie mówił. Odniosłam wręcz wrażenie, że był trochę zły.

Mieliśmy zapomnieć o naszej nocy. To miało nic nie znaczyć, jednak czułam, że on też miał problem z przejściem nad tym do porządku dziennego. Inaczej nie byłby wkurzony o kolejny moment słabości.

Miałam dzisiaj ochotę na kąpiel w basenie. Woda na pewno ukoi moje obolałe mięśnie. Ewentualnie będzie jeszcze gorzej.

Wysłałam Olafowi SMS-a, żeby wziął ze sobą kąpielówki i że czekam na niego na basenie.

Nie musiałam daleko iść, bo tuż za domem znajdował się nasz prywatny niewielki basen i jacuzzi. Nie bywałam tam często. Nie potrafiłam pływać, a w dodatku miałam traumę z dzieciństwa i panicznie bałam się dużych zbiorników wodnych. Kolejna trauma do kolekcji. Wiedząc jednak, że mój ochroniarz umiał pływać, coraz częściej chciałam, by mnie tego nauczył i pomógł pokonać złe wspomnienia.

Czekałam już na niego, grzejąc się okrągłym jacuzzi pełnym ciepłej wody i bąbelków. Nakierowałam ciało na dyszę z wodą, rozmasowując w ten sposób spięty prawy bark i zamknęłam oczy. Odpłynęłam myślami w nicość, skupiając się na niczym niezmąconym relaksie.

Kilka minut później poczułam czyjeś ręce na ramionach. Ktoś pchnął mnie pod wodę i od razu puścił. Przypomniałam sobie, gdy w dzieciństwie topiłam się w jeziorze. Przed oczami stanęła mi brudna woda i dziwne rzeczy, które w niej pływały. Wynurzyłam się szybko, kaszląc. Przetarłam mokre oczy, wyostrzając wzrok.

– Odbiło ci już do reszty? – Patrzyłam wkurzona na Olafa wchodzącego do wody.

– Nie śpij, bo ktoś cię utopi. – Uśmiechnął się seksownie.

– W twoim interesie jest, żeby nikt mnie jednak nie utopił, bo wypłaty nie dostaniesz – odgryzłam się.

– I tu się z tobą zgodzę, ale to nie oznacza, że nie musisz uważać. – Rozłożył się wygodnie na wprost mnie.

– Nie mam zamiaru uważać, gdy jestem u siebie.

Westchnął, kręcąc głową. Na nowo nakierowałam dyszę na bark, tym razem lewy, i przymknęłam oczy. Czułam na sobie jego spojrzenie. Aż mi się ciepło zrobiło. Do tego przypomniał mi się nasz pocałunek i seks, i nie byłam w stanie powstrzymać durnowatego uśmieszku.

– Co się tak szczerzysz? – Usłyszałam, więc nie umknęło to jego uwadze.

– Wyobraziłam sobie, że przychodzi jakiś bandyta i zamiast mnie, topi ciebie. Miałabym wtedy święty spokój.

– Pamiętaj, że jeśli mnie utopi, stracisz swojego ulubionego ochroniarza i zostaniesz sama skazana na łaskę tego bandyty. On natomiast, nie będzie miał żadnego problemu, żeby cię wykorzystać. Doskonale wiesz, co się stało lub mogło stać, kiedy raz próbowałaś mi uciec – powiedział obojętnie, jakby opowiadał, co mogę obejrzeć wieczorem w telewizji.

Mnie za to przeszedł dreszcz. Pamiętałam, choć nie chciałam pamiętać, a on doskonale o tym wiedział.

– Pamiętam – rzuciłam smutno.

– Więc nie sprzeciwiaj mi się z łaski swojej. To co? Gotowa na pierwszą lekcję pływania? – Wstał, podając mi rękę.

Poszłam za nim.

Mokre kąpielówki przykleiły się do jego ciała. Miał obłędny tyłek. Wskoczył na główkę do basenu. Przez przeźroczystą toń widziałam jego mięśnie pleców pracujące przy każdym ruchu i tego przerażającego cerbera ruszającego się razem z nimi.

Zatrzymałam się tuż nad krawędzią.

 

Olaf

 

Stała w tym granatowym stroju kąpielowym, idealnie pasującym do jej apetycznego ciała i nie drgnęła.

– No, wskakuj! Na co czekasz, księżniczko? – zawołałem podpływając trochę bliżej. Na jej twarzy dostrzegłem malujące się przerażenie. – Co się dzieje?

"Eh, co tym razem?"

– Mam… Mam traumę z dzieciństwa. Boję się dużej wody – wydusiła pod krótkim zawahaniu.

To zmieniało postać rzeczy. Najwidoczniej oprócz lekcji pływania chciała, żebym wyleczył ją z traumy. No dobra. Lubiłem wyzwania. Zobaczymy, co da się zrobić.

Zatrzymałem się tuż przy niej.

– Ok, usiądź i zamocz nogi w wodzie. – Nieśpiesznie to zrobiła. – A teraz opowiadaj. – Oparłem łokcie na płytkach.

Zawahała się. Obawiałem się, że strach może wziąć górę nad chęciami.

Podczas gdy ona zbierała w sobie siłę do zwierzeń, ja ukradkiem lustrowałem jej ciało. Włosy związała w koczek na czubku głowy. Była bez makijażu, co raczej rzadko się jej zdarzało. Pełne piersi idealnie wpasowałyby się w moje dłonie, płaski brzuch prosił się o dotyk. Lekko rozpłaszczone na krawędzi basenu uda skrywały drogę do raju. I jeszcze coś. Na lędźwiach, tuż nad okrągłym tyłkiem miała znamię w kształcie koniczynki. Brązowa plamka idealnie wpasowywała się w jeden z dołeczków Wenus. Była idealna.

– Gdy miałam pięć lat poszłam z tatą nad jezioro. – Wyrwała mnie z zamyślenia. – Lepiłam babki z piasku, grałam w piłkę i opalałam się na małej plaży. Wiesz, że w szuwarach tego jeziora pływały łabędzie? – Odniosłem wrażenie, że specjalnie odciąga moment kulminacyjny.

– Do rzeczy, Laila.

– Chodziłam sobie po pomoście. Zauważyłam, że coś pływało na powierzchni tuż pode mną, więc chciałam zobaczyć, co to było. Wychyliłam się, żeby to dosięgnął i wpadłam do wody. – Zacieśniła uścisk na krawędzi basenu. – Chwilę później wyciągnął mnie tata, ale nigdy później nie odważyłam się wejść do jakiegokolwiek jeziora ani basenu – powiedziała cicho.

– Jak chcesz, to ja mogę ci pomóc, ale to ty musisz chcieć się przełamać.

– Myślałeś kiedyś, żeby zostać jakimś coach`em lub kimś w tym rodzaju?

– Odbiegasz od tematu. Chcesz się przełamać?

– Chcę – wypaliła od razu.

– No dobrze. To wejdź do wody. Pamiętaj, że jestem obok i nic ci się nie stanie. Możesz się mnie przytrzymać. – Nie miałem bladego pojęcia, jak jej pomóc, ale coś musiałem zrobić.

Patrzyła z przestrachem w wodę, która przez płytki na dnie, wydawała się niebieska. Powoli oparła mi o ramię jedną rękę, a drugą położyła na krawędzi, ostrożnie zanurzając ciało coraz bardziej. Stanęła niepewnie na wąskim murku wystającym ze ściany, kurczowo się mnie trzymając.

– Brawo – powiedziałem z uznaniem. – Widzisz? Nic złego się nie stało. Jesteś bezpieczna. – Objąłem ją w talii.

– Bo mnie trzymasz. – Uśmiechnęła się niepewnie.

– Chwilowo – dodałem.

– Chwilowo? – Zaczęła się denerwować.

Puściłem ją i ściągnąłem jej ręce ze swoich barków. Momentalnie chwyciła się brzegu. Odpłynąłem kawałek do linii, która rozdzielała tory basenu. Byliśmy od siebie na dwie długości ręki.

– Podpłyń do mnie – powiedziałem z uśmiechem.

– Jak? – Już się nie uśmiechała.

Wyglądała na przerażoną faktem, że nie ma mnie tuż obok siebie.

– Odepchnij się nogami od murka, ręce przed siebie. Złapię cię, księżniczko.

Z panicznym strachem w oczach wykonała moje polecenie. Z zaciśniętymi oczami wylądowała prosto w moich ramionach. Mocno się wtuliła.

– Nie sięgam dna! – Zaczęła panikować.

– Bo jesteśmy na tej głębszej części. Spokojnie, woda nas unosi. A poza tym, trzymam cię.

Powoli, nie puszczając mojej panikary, pływałem po torze. Potem pokazałem Laili, jak się pływa na plecach. Ku mojemu zaskoczeniu, dziewczyna zacisnęła zęby, przemogła się i zaczęła płynąć, a przynajmniej usilnie próbowała nie zanurzyć twarzy.

Oczywiście, przez cały czas ją asekurowałem, delikatnie podtrzymując jej plecy. Raczej, tylko ich dotykałem, by czuła, że jest bezpieczna. Musiała naprawdę mi ufać. Coś niesamowitego.

Nie mogłem się nadziwić, ile jest w niej silnej woli do pokonywania swoich lęków.

Po ponad dwóch godzinach już sama wyprawiała się na prawie najgłębszą część basenu. Ja zostawałem kilka metrów za nią, by dać jej swobodę. W końcu powiedziała coś, co już zupełnie mnie zaskoczyło.

– Skoki z tego są bezpieczne, co nie? – Wskazała na słupek startowy.

– Jak nie będziesz skakać na główkę, to przeżyjesz.

Uśmiechnęła się. Z gracją wdrapała się na drabinkę, potem stanęła na słupku. Wzięła głęboki oddech.

– Nie jestem pewny, czy to dobry pomysł. – Zmarszczyłem brwi.

Skok z traumą z tyłu głowy mógł się zakończyć atakiem paniki, a to nie wróżyło dobrze.

– A podobno to ja panikuję – zakpiła.

– Laila....

– Ale złapiesz mnie, prawda? – Weszła mi w słowo.

– Nie. – W mój głos zabrzmiał dużo pewniej niż sam się spodziewałem.

Skoczyła z podkulonymi nogami. Z głośnym pluskiem wylądowała tuż przede mną. Otarłem twarz, chcąc zobaczyć, czy moja Samosia, kolejny raz poradzi sobie sama.

Przez chwilę zniknęła pod wodą. Po chwili wypłynęła, trochę się szamocząc i ponownie ściągnęło ją w dół.

Zanurkowałem. Złapałem ją w pół, przyciągając do siebie. Odepchnąłem się od dna i wypłynąłem z nią na powierzchnię. Szamotała się wystraszona i zdezorientowana. Kaszlała, wypluwając wodę, którą się zachłysnęła. Wyciągnąłem ją na brzeg, przewracając na bok.

– Laila? Laila, oddychaj. – Klęknąłem przy niej, dotykając policzka.

Założyłem jej za ucho kosmyk przemoczonych włosów. Oddychała szybko i płytko. Wiedziałem, kurwa, że to się tak skończy. Złapała w końcu porządny oddech i powoli zaczęła się uspokajać.

– W porządku? – zapytałem po chwili.

– Tak, jest ok. Wystraszyłam się tylko trochę.

Spojrzała mi w oczy, potem wymownie na usta i ponownie w oczy. Przysunęła swoją twarz do mojej, przygryzając dolną wargę.

Kurwa!

Nie mogłem. Już wczoraj wiedziałem, że sprawy zaszły stanowczo za daleko. Nie mogłem narażać siebie na śmierć i jej na furię Sokoła. Poza tym mogła zacząć do mnie coś czuć, a łamanie kobiecych serc nie sprawiało mi przyjemności.

– Dobra, dość tego taplania na dziś. – Odsunąłem się, udając, że nie widziałem, co chciała zrobić.

Pomogłem jej się podnieść i odprowadziłem do szatni.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania