Poprzednie częściCerber - Prolog

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Cerber - Rozdział 13 - Olaf/Laila (37)

Olaf

 

Siedziałem na wprost Laili w kuchni. Patrzyłem, jak jadła zupkę chińską. Właściwie to nie jadła, a pochłaniała z zapałem wartym większej sprawy. Musiała być głodzona przez te ostatnie tygodnie. Zacisnąłem pięść na swojej łyżce aż pobielały mi knykcie. Jak można było krzywdzić niewinną dziewczynę. Sokół sam powinien ponieść konsekwencje swoich czynów, a nie mieszać w to wszystko Lailę. Ona nawet nie wiedziała, że była córką mafiosa. Wiedziałem, że szef zajął się delikwentem, który odpowiadał za przetrzymywanie jej w tym burdelu. Potrafił być brutalny i niejeden kozak wymiękał przy jego torturach. Ani trochę mu nie współczułem.

– Olaf? – Przerwała moje rozmyślania.

– Tak?

– O czym myślisz? – Zawahałem się przed odpowiedzią. Przecież jej nie powiem, że w piwnicy jej domu Sokół znęca się nad facetem, który ją przetrzymywał oraz nad Kamilem.

– O tym, że powinnaś najpierw gryźć, a nie tylko połykać w całości. – Wskazałem na jej talerz.

– I dlatego o mało nie złamałeś łyżki? – Podniosła brwi.

– Jedz. Potem pogadamy.

Praktycznie wciągnęła resztę zupy, starannie upewniając się, że na dnie talerza nic nie zostało. Patrzyła nieśmiało na mój talerz. Uśmiechnąłem się. Wreszcie w jej oczach zobaczyłem trochę życia, które do tej pory było uśpione. Małą iskierkę, ale dobre i to. Wiedziałem, że będzie musiała wszystko sobie poukładać, przepracować i niewykluczone, że przyda jej się jakiś dobry terapeuta. Tym zapewne Sokół zajmie się osobiście.

– Zrobić ci jeszcze jedną? – zapytałem.

– Poproszę – odpowiedziała ochoczo, kiwając głową. Podszedłem do czajnika. Czekając aż zagotuje się woda, wsypałem na talerz zupkę z torebki. Przed przyjazdem tutaj, skorzystałem z okazji, że Laila spała na tylnym siedzeniu i wstąpiłem najpierw do jej domu, by zabrać kilka ubrań, a zaraz potem do pobliskiego sklepu. Zaopatrzyłem nas w stertę chińskiego badziewia, wodę mineralną i trochę słodkości, aby w razie potrzeby poprawić humor mojej podopiecznej. Nic tak dobrze nie działa na małe załamanie jak czekolada. To tylko kilka dni. Nie potrzebowaliśmy wiele, by przeżyć. Biorąc pod uwagę fakt, że w tym domu nawet kuchenka nie działała, ratowały nas tylko zupki z torebki.

Zalałem proszek wrzątkiem i postawiłem dokładkę przed dziewczyną. Z zapałem zabrała się za pałaszowanie. Chyba pierwszy głód już zaspokoiła, bo stopniowo zmniejszała częstotliwość wlewania płynu do ust. Kończąc posiłek, oparła się wygodnie

o oparcie drewnianego krzesła. Westchnęła, kładąc dłonie na brzuchu.

– Najedzona? – zapytałem, myjąc naczynia.

– Zdecydowanie. Dziękuję. Za wszystko, co dla mnie zrobiłeś. Wiem, że większość było w zakresie twoich obowiązków, ale mimo wszystko. Doceniam, że zawsze, gdy potrzebowałam, to byłeś obok.

– Laila. – Wytarłem ręce, a następnie kucnąłem przed nią, biorąc jej dłonie w swoje. – Posłuchaj mnie bardzo uważnie. W zakres moich obowiązków wchodziło przede wszystkim zapewnienie ci bezpieczeństwa. Ale to się szybko zmieniło. Szybciej niż sam byłem w stanie to przed sobą przyznać. – Spojrzała na mnie, nie rozumiejąc, co miałem na myśli. – Już dawno przestały się liczyć umowa, zakres obowiązków, czy wypłata. Chroniłem cię, bo chciałem, a nie musiałem. Chciałem być przy tobie. Chciałem ci pomagać i chronić twój tyłek. Chciałem. Rozumiesz?

Lekko kiwnęła głową. Wiedziałem, że próbowała wyczytać moje emocje i to co chciałem przez to powiedzieć. Problem w tym, że ja nigdy nie byłem dobry w wyznawaniu uczuć. Nie miałem pojęcia, jak się do tego zabrać, tak by nie miała wątpliwości. Zrobiłem więc to, co zawsze mi się udawało.

Pochyliłem się ku niej i musnąłem wargami jej wargi. Najpierw delikatnie, upewniając się, że mi nie ucieknie. Położyłem dłoń na jej szyi. Od razu wpuściła mój język do środka. To było genialne uczucie. Jęknęła, wplatając palce w moje włosy, a ja po- głębiłem pocałunek. Złapałem ją w pasie i podniosłem. Chciałem więcej. Dużo więcej.

Oplotła nogami moje biodra, dociskając coraz szybciej falujące piersi do mojej klaty.

Zaniosłem ją do pokoju i położyłem na łóżku. Ustami zacząłem wyznaczać ścieżkę od jej ust, przez ucho, szyję i obojczyk aż do krawędzi bluzki. Wsunąłem ręce pod jej koszulkę. Muskałem delikatnie wrażliwą skórę po bokach ciała. Jęknęła głośno, gdy dotarłem do piersi. Nie mogłem się powstrzymać i błyskawicznie ściągnąłem jej koszulkę. Stanik też nie był dla mnie problemem. Przyssałem usta do lewego sutka. Prawy drażniłem palcami i czułem, że obydwa sztywnieją pod moim dotykiem. Wygięła plecy w łuk. Podobało jej się. I to bardzo. Dmuchnąłem zimnym oddechem w wilgotny sutek. Przez jej ciało przeszedł dreszcz. Jej ręce wędrowały pod moją koszulką, próbując ją ściągnąć. Sam to zrobiłem. Uczucie skóry ze skórą nie dało się z niczym opisać. Pocałowałem ją mocno i głęboko.

– Jesteś cholernie doskonała – szepnąłem tuż przy jej uchu.

Chciałem by uszły z niej wszystkie negatywne myśli. Ściągnąłem jej spodnie wraz z majtkami i pocałowałem wewnętrzną stronę uda. W dalszym ciągu była lekko zaróżowiona od podrażnień. To mnie zatrzymało.

Kurwa. Przecież ona o mało nie została zgwałcona. A może została? Może to nie był dla niej dobry moment? Dobierałem się do niej, nie wiedząc nic, co ci gnoje jej zrobili.

Odsunąłem się, wpatrując w jej twarz. Była spokojna, szczęśliwa. Miała zamknięte oczy. Oddychała szybko, lecz płynnie.

– Olaf! – zawołała z wyrzutem.

– Jesteś pewna, że chcesz? – Musiałem się upewnić.

– Ani mi się waż teraz przerywać, bo urwę ci jaja. – Przez jej usta przemknął cwaniacki uśmiech.

No cóż, skoro kobieta prosiła nie mogłem odmówić.

Szybko przeszedłem od całowania ud od tego najbardziej wrażliwego miejsca. Zacząłem kręcić kółka na łechtaczce, a później lekko podgryzać.

– Tak – pisnęła, wplatając palce w moje włosy, przyciskając mnie jeszcze bliżej siebie.

Włożyłem w nią jeden palce ruszając nim powoli. Boleśnie powoli. Jęczała z każdym ruchem. Chciałem doprowadzić ją na skraj. Wolną dłoń zacisnęła na pościeli. Czułem, że jej mięśnie zaczęły się rytmicznie zaciskać na moim palcu.

– Olaf!

Była blisko, a wtedy ja włożyłem w nią drugi palec, przyśpieszając ruchy. Mocniej zassałem jej czuły punkt.

– Kurwa, Olaf! – krzyknęła, dochodząc.

Zwisając nad nią, pocałowałem jej jęczące usta. Genialne było uczucie, gdy tuż po orgazmie przyciskała swoje wargi do moich, jakby chciała przedłużyć spazmy targające jej ciałem. To było mocne i intensywne. Dokładnie takie jak lubiłem.

Spojrzała mi w oczy z wielkim uśmiechem.

– Teraz ja.

Przez moment nie załapałem, o co jej chodzi.

 

Laila

 

W końcu czułam się żywa. Brakowało mi tego uczucia. Tej bliskości. Tej błogości duszy, umysłu i ciała. Chciałam się oderwać od ostatnich dni. Zapomnieć o nich choć na chwilę i to była idealna okazja. Mogłam wyrzucić wszystko z głowy. Nareszcie byłam wolna. Może inne dziewczyny po takich przejściach bałyby się pokazać komukolwiek swoje ciało, miałyby wewnętrzną blokadę, ale ja potrzebowałam Olafa. Potrzebowałam poczuć na swoim ciele jego ręce, ciepłe usta na moich wargach. Potrzebowałam tego bardziej niż tlenu.

Oderwałam się od Olafa i spojrzałam mu w oczy. Widziałam w nich kurwiki chcące wyrwać się na wolność. Wedle życzenia.

– Teraz ja.

Przewróciłam nas tak, że teraz to ja siedziałam na jego biodrach. Między nogami poczułam dowód jego podniecenia. Wzięłam jego ręce i przycisnęłam je go materaca nad jego głową.

– Leż grzecznie, a czeka cię nagroda – szepnęłam mu do ucha, lekko przygryzając jego płatek.

Moja pierwsza potrzeba została zaspokojona, więc chciałam się trochę pobawić. Jedną dłonią trzymałam ręce Olafa, a drugą wodziłam po jego umięśnionej klacie. Uwielbiałam badać te krzywizny, czuć ich twardość i wiedzieć, że skrywają cudowne serce.

Po wyznaniu Olafa, wiedziałam, że łączy nas o wiele więcej niż podejrzewałam. Był mój. Podobało mi się to.

Całowałam jego szyję. Zassałam skórę nad obojczykiem. Powoli całowałam klatkę. Puściłam jego dłonie i obiema rękami przejechałam po sześciopaku. Olaf chciał mnie dotknąć. W porę złapałam jego dłonie i ponownie przycisnęłam nad jego głową.

– Leż, kochanie, bo nie będzie nagrody. – Uśmiechnęłam się cwaniacko. Teraz to ja miałam przewagę i mogłam zadać mu trochę słodkich tortur.

Warknął cicho. Nie do końca mu się to podobało. Miał duszę, która nie lubiła się podporządkowywać. Właśnie w tym upatrywałam swoją szansę. Chciałam, by choć raz to nie on miał ostatnie słowo.

Powoli odpięłam pasek jego spodni. Potem guzik i rozporek. Olafa zaczynało nosić. Chciał wszystko na już, a na najlepszą zabawę czasami trzeba poczekać.

Jednym ruchem pozbawiłam go ubrań. Siedząc na jego udach, przypatrywałam się jego fiutowi. Był duży, gruby i twardy. Idealny.

– Widzisz coś, co ci się podoba? – zapytał zachrypniętym od napięcia głosem.

– Może. – Uśmiechnęłam się cwaniacko.

– To działaj.

Wzięłam go w dłonie i zaczęłam powoli nimi wodzić w górę i w dół. Z jego gardła wymknął się jęk. Pochyliłam się i przejechałam po nim językiem. Zatoczyłam kółko na samym czubku. Widziałam, że Olaf napiął mięśnie i zamknął oczy, odchylając głowę lekko do tyłu. Ponownie wodziłam po nim dłońmi. Delikatnie. Spokojnie.

– Olaf?

Spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem. Patrząc mu prosto w oczy zbliżyłam usta do fiuta i zassałam główkę, bez przerwy poruszając rękami. Wciągnął powietrze przez zęby. Puściłam jego sprzęt, odsuwając się.

– Laila, kurwa! – warknął zniecierpliwiony. Tryumfowałam.

Zassałam główkę tym razem z pełnym zaangażowaniem. Zaczęłam miarowo ruszać głową za każdym razem biorąc go trochę głębiej. Ssałam, oplatałam językiem i dotykałam rękami. Olaf oddychał coraz szybciej, a jego fiut zaczął lekko pulsować.

– Laila, zaraz nie wytrzymam – ostrzegł. Dokładnie o ten moment mi chodziło.

Oderwałam się i przysunęłam się do twarzy ochroniarza, przejeżdżając po jego ciele nagimi piersiami.

– Fajne uczycie? – zapytałam, przypominając sobie, jak wylądowaliśmy w łóżku po raz pierwszy i on też zwolnił, gdy byłam na skraju.

– Zaraz będzie leszcze lepsze.

Złapał mnie w pasie i w jednej chwili to on znowu wisiał nade mną. Pisnęłam zaskoczona. Zaczęłam się śmiać. Czyli to koniec mojego panowania. Znowu poniosłam sromotną porażkę.

Mój śmiech momentalnie zmienił się w przeciągły jęk, gdy szybkim ruchem we mnie wszedł. O tak. Tego potrzebowałam. W końcu mogliśmy bez przeszkód być blisko siebie i dać upust emocjom, które do dawna się w nas kotłowały.

Każdy jego ruch nabierał na sile i szybkości. Wchodził coraz głębiej i mocniej. Trzymał palce zaciśnięte na moich biodrach i brzuchu stabilizując moje ruchy. To było tak cholernie dobre. Jęknęłam czując między nogami ten słodki ból napięcia, czekający tylko na uwolnienie. Olaf też to wyczuł. Pochylił się do mojej twarzy.

– Dojdziesz, jak ci powiem. Jasne?

Kiwnęłam głową. Nic więcej nie była w stanie zrobić. Mój umysł był kompletnie wyprany z myślenia.

Przyłożył palce do łechtaczki i zaczął nimi szybko ruszać. Byłam tuż nad przepaścią. Moje mięśnie napinały się bez mojej kontroli.

– Na trzy – rozkazał drżącym głosem. – Raz. – Pchnięcie. – Dwa. – Pchnięcie. Szybko. Mocno. Głęboko. – Trzy!

Jęknęłam głośno, gdy moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Orgazm zawładną każdą moją komórką. Skóra zaczęła palić żywym ogniem i mięśnie wyły z bólu od napięcia. To było tak intensywne, że myślałam, że zwariuję. Poczułam, jak Olaf doszedł wewnątrz mnie. Opadł bez sił na moje ciało. Dyszał w moją szyję, lekko ją podgryzając. Przycisnęłam jeszcze mocniej swoje ciało do jego skóry. Chciałam to przedłużyć do granic możliwości.

– O, Boże – wydyszałam ledwo łapiąc oddech.

– Wystarczy Olaf – zaśmiał się.

Pacnęłam go lekko w ramię. Na więcej nie miałam siły. Chciałam przeleżeć w takim stanie do końca życia. Było nam po prostu kurewsko dobrze. I tylko to się liczyło.

Leżałam wtulona w jego klatkę piersiową. Słuchałam spokojnego bicia jego serca i opuszkami palców śledziłam krzywizny mięśni. To było kojące, uspokajające.

– Olaf? – Nie mogłam dłużej przeciągać tej sielanki. Piękna bańka, w której żyłam, musiała w końcu pęknąć. Im szybciej, tym lepiej. Nadszedł czas stanąć oko w oko z prawdą. – Słyszałeś, co mówił Kamil?

Olaf spiął mięśnie. Zamarł na moment, jednak po chwili westchnął głęboko.

– Tak, słuchaliśmy tego z twoim ojcem. – Gładził powoli moje ramię.

– To była prawda?

– To zależy, o którą część pytasz.

Zastanowiłam się, o co najpierw chciałam zapytać. Mafia? Mama? Maksim?

– To mój tata odpowiada za śmierć mamy? – Ledwo mi to przeszło przez gardło.

– Tego nie wiem. Zacząłem pracę u twojego ojca długo po tych wydarzeniach. Sokół nie mówił wiele o twojej mamie.

– Ale on jest szefem mafii, prawda? – Palcem podniósł moją twarz tak, bym na niego spojrzała.

– Tak, twój ojciec jest mafiosem. Te wszystkie kluby, którymi zarządza są tylko legalną przykrywką dla jego nielegalnych biznesów. Ten klub, w którym byłaś przetrzymywana też należy do niego. Ostatnio zmienił się kierownik i bez naszej zgody prowadził swoje interesy. Dlatego nie wiedzieliśmy, że tam możesz być.

– Ojciec zabijał ludzi?

– Jeśli wymagała tego sytuacja, owszem.

– Gwałcił? – Chyba tego bałam się najbardziej.

– Nie. – Wziął głębszy oddech. – Nie krzywdzimy kobiet. Wiesz, to taka nasza zasada. Facetom robiło się różnie nieprzyjemne rzeczy, ale kobiety nigdy się nie męczyły.

– Kulka między oczy – szepnęłam, przypominając sobie słowa Kamila.

– Do zabicia kobiety dochodziło tylko w ostateczności.

Zamilkliśmy na chwilę. Musiałam sobie to poukładać. Mój ojciec był mafiosem, który bez skrupułów zabijał ludzi. Jakim sposobem tego nie zauważyłam? Musiałam być ślepa. Całe życie żyłam w przekonaniu, że jest tylko wpływowym biznesmenem, że jest czysty od nielegalnych interesów. A teraz co? Przecież nie będę potrafiła spojrzeć mu w oczy, po tym wszystkim.

– Ty też nie jesteś z żadnej agencji ochrony, prawda?

– Nie. Musisz wiedzieć, że – zawahał się. – Często brałem udział w wielu złych rzeczach razem z twoim ojcem. Też mam niejedną krew na rękach. – Spojrzał na mnie, uważnie obserwując moją reakcję.

Leżałam spokojnie. Nie zaskoczyło mnie jego wyznanie. Wiedziałam, że nie był święty. Musiałam się jedynie upewnić.

– Domyśliłam się. Gdybyś był grzecznym chłopcem nie chroniłbyś mnie. – Odetchnął z ulgą. – Wszyscy ochroniarze należą do mafii? – To było pytanie czysto retoryczne.

– Wszyscy – potwierdził.

Wzięłam głęboki oddech, żeby przetrawić te wszystkie informacje. Dużo tego. Olaf był mordercą, a jednak czułam się przy nim bezpiecznie, jak przy nikim innym. On mnie nie skrzywdzi. Wiedziałam to. Po prostu mu ufałam i razem z ufnością pojawiła się pewność.

– Co teraz będzie? – zapytałam.

– Chwilowo zostaniemy tu. Twój ojciec pracuje nad wydobyciem informacji, kto zlecił całą tę akcję, więc nie możesz teraz wrócić do domu. Dopóki nie zdobędzie odpowiednich danych jesteś w potencjalnym niebezpieczeństwie.

– Przecież to Maksim. – Przypomniał mi się ostatni obraz przed utratą przytomności w samochodzie Maksima. Jego mrożący krew w żyłach wzrok.

– Też tak myśleliśmy, ale on jest czysty. Ma alibi na czas, gdy do ciebie dzwoniono. To on powiadomił nas, gdzie jesteś i on pomagał nam cię uratować. Gdy wystraszono cię w kuchni też go nie było w pobliżu. Sam miał obitą mordę, gdy się zobaczyliśmy. Na pewno nie miał nic wspólnego z twoim porwaniem. To ktoś inny.

– Myślisz, że to mógł być ktoś z wewnątrz? Ktoś z was?

– Nie wykluczone. Dlatego tylko ja wiem, gdzie jesteśmy.

– No właśnie. – Spojrzałam na niego zaciekawiona. – Gdzie jesteśmy?

– To dom moich dziadków. Przepisali mi go, gdy byłem jeszcze piękny i młody. – Wyszczerzył kły w figlarnym uśmiechu.

– Dalej jesteś młody. – Pominęłam fakt, że z urody też był niczego sobie. Jeszcze by w piórka obrósł.

– Ej! – Trącił mnie lekko w ramię. – Nie wiemy, kto ci zagraża – spoważniał – więc gdyby cokolwiek się stało, wybiegasz z domu, biegniesz drogą w lewo aż do parkingu w lesie. Tam stoi skoda. Kluczyki są na lewym przednim kole. Wsiadasz, wyjeżdżasz z parkingu w prawo i jedziesz prosto do domu. Jasne? – Nie odrywał ode mnie wzroku. Chciał się zapewne upewnić, że uważnie go słuchałam.

– Jasne. Lewe przednie koło. Zapamiętam. – Skinęłam głową. – A co z tobą?

– O mnie się nie martw. Zawsze jak uciekasz patrz przed siebie. Nigdy nie czekaj na mnie. Najważniejsze, żeby tobie nic się nie stało.

– Mam cię tak po prostu zostawić?

Ujął moją twarz w dłoń i pogładził po policzku.

– Byłem już w różnych sytuacjach i jakoś żyję. Bez obaw, ja zawsze sobie radzę.

 

Olaf

 

Pocałowałem ją w czoło. Jej troska o mnie była w jakiś sposób całkiem słodka. Jak liczyła, że będzie w stanie uratować mi życie w nagłej sytuacji, to mogła się przeliczyć. I to grubo. Pamiętałem, gdy przypadkiem postrzeliła koksa w nogę. Gdyby strzeliła go kogoś celowo, mogłaby się z tego nie podnieść. W naszym przypadku najlepsza była jej ucieczka. Przynajmniej mógłbym się w spokoju skupić na ratowaniu swojego tyłka.

– To tylko ewentualność. Nic złego się nie wydarzy. – Sięgnąłem do szafki nocnej sąsiadującej z łóżkiem i wziąłem kostkę mlecznej czekolady. Przyłożyłem ją do ust Laili, a ona chwyciła ją zębami i pochyliła się w moją stronę. Ugryzłem pół kostki, jednocześnie całując dziewczynę.

– No tak. W razie czego mnie znajdziesz. – Uśmiechnęła się szeroko.

– Zawsze, moja księżniczko. A teraz to ja cię muszę o coś zapytać. – Spięła się. Już wiedziała, o co chciałem zapytać. – Co się z tobą działo?

Wahała się z odpowiedzią. Wiedziałem, że nie chciała do tego wracać, jednak musieliśmy obgadać pewne kwestie. Wtuliła się w moją klatkę. Nie wymuszałem na niej patrzenia prosto na mnie. Skoro tak czuła się lepiej, to musiałem to zaakceptować. Mówienie w przestrzeń czasami jest lepsze i prostsze.

– Najpierw obudziłam się w piwnicy. Kamil przychodził do mnie z jakimiś resztkami jedzenia. Raz dziennie zaprowadzał mnie do jakiejś obskurnej łazienki. Potem byłam w tym starym domu. Gdy odjeżdżaliśmy, widziałam, że on wybuchł. – Jej głos zaczął się łamać.

– Byliśmy z Sokołem po jego drugiej stronie – szepnąłem bardziej do siebie niż do niej. Byliśmy tak blisko, a jednak nam ją zabrał. Dobrze, że Kamil był w klubie i ojciec Laili już się z nim uporał. Ale lepiej, żeby Laila o tym nie wiedziała.

– Potem trzymali mnie w tym klubie. Najpierw byłam sama. Co jakiś czas przychodził jakiś facet i przynosił mi jedzenie. Ostatniego dnia przyszedł ten kierownik i powiedział, że będę miała pierwszego klienta. Jakiś koleś zabrał mnie do tego pokoju i związał. Potem ktoś przyszedł. Zaczął mnie bić i... – urwała. Pociągnęła nosem.

Domyśliłem się, jak bardzo musiał ją skrzywdzić. Pozostało tylko jedno pytanie, na które musiałem znać odpowiedź.

– Laila, muszę wiedzieć – zacząłem spokojnie. – Czy ktoś cię…

– Nie – odparła zanim skończyłem zdanie.

Kamień spadł mi z serca. Już sama myśl, że ktoś mógł ją zgwałcić przyprawiała mnie o kurwicę. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby moje obawy się spełniły. Chyba rozniósłbym cały klub w drobny mak. Objąłem ją mocniej, chcąc pokazać, że już jest bezpieczna i nikt jej nie skrzywdzi. Głaskałem ją po nagich plecach aż zapadła w spokojny sen.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania