Poprzednie częściCerber - Prolog

Cerber - Rozdział 8 - Laila/Olaf (27)

Laila

 

Patrzyłam na niego z otwartymi ustami. Nigdy wcześniej nie wspominał o rodzicach, nawet gdy o nich pytałam. Postanowiłam kuć żelazo, póki gorące i dowiedzieć się, jak najwięcej. Tylko spokojnie. Nie mogłam go spłoszyć.

– Często gdzieś jeździliście? – zapytałam powoli.

Schylił się do plecaka stojącego na ziemi. Wyciągnął z niego orzechowego batona.

– W każde wakacje i ferie. Ogólnie, kiedyś sporo czasu razem spędzaliśmy. – Patrzył prosto przed siebie, obracając w dłoni batonik.

– A teraz?

– Teraz większość czasu spędzam z tobą.

– Jak chcesz, to mogę pogadać z tatą. Nie musisz być przy mnie codziennie. – Chyba dopiero teraz dotarło do niego, jak zabrzmiały jego słowa.

– To nie tak. – Spojrzał na mnie. – Po prostu, gdy dorosłem, poszedłem swoją drogą.

– A gdzie jest twój tata? Chciałbyś go odwiedzić?

– Tata nie żyje. Uprzedzając twoje kolejne pytanie: mama też – stwierdził cicho po krótkim zawahaniu.

– Przepraszam, nie chciałam być wścibska. – Było mi trochę głupio.

– Spoko. Zmarli, gdy miałem osiemnaście lat. Od tamtej pory pracuję u twojego ojca.

– Serio? Czemu nigdy cię u nas nie widziałam?

– Widziałaś. – Zaczął się śmiać. – Pamiętasz, gdy miałaś chyba piętnaście lat, chciałaś iść na koncert, ale tata cię nie puścił i uciekłaś?

– Yyy… No, tak – Uśmiechnęłam się szeroko na myśl o tym wybryku. – Tylko, co to ma wspólnego z tobą?

– Pamiętasz, kto cię z niego przywoził?

– No, Kamil. – Zawahałam się chwilę – I ty? – dopytałam z niedowierzaniem.

Kamila pamiętam jak przez mgłę. Wówczas był on naszym ochroniarzem w średnim wieku z długą brodą. Głównie pilnował domu.

– Owszem. Byłaś tak napruta, że trzy razy zatrzymywaliśmy się, żebyś nam tapicerki w aucie nie uświniła. Trzymałem ci wtedy włosy. – Zakończył z dumą w głosie.

Ja za to o mało nie spaliłam się ze wstydu.

– Nieee. – Zakryłam twarz dłońmi.

– Do tej pory się zastanawiam, kto takiej małolacie sprzedał alkohol.

– Dostałam od jakiegoś chłopaka.

– Widzę, że lata mijają, a ty niczego nie zrozumiałaś.

Gdy to powiedział, przed oczami stanęła mi impreza, którą o mały włos nie przypłaciłam utratą godności. Od razu humor mi siadł. Olaf chyba to wychwycił.

– Ale co było, to było i nie wróci. Chodź, już nie daleko na górę. – Wyciągnął dłoń w moją stronę.

– Jeszcze? Myślałam, że wracamy – marudziłam.

– Nie pożałujesz.

Faktycznie, nie żałowałam. Po kilkudziesięciu metrach staliśmy w najwyższym punkcie. Widok był obłędny.

 

Olaf

 

Niby nie romantyczka, ale do widoczków miała słabość. Szczególnie takich: w oddali wysokie góry, pod nami gęste lasy, zielone łąki, pastwiska i słońce, które zaczynało nabierać pomarańczowych barw.

Stała tuż nad krawędzią urwiska, opierając się ufnie o barierkę. Patrzyła wprost na otaczający nas krajobraz. Asekuracyjnie stanąłem za nią, obejmując w pasie.

Spięła się, odnotowując moje ręce, ale równie szybko rozluźniła mięśnie. Po chwili odwróciła się do mnie. Przysunęła się, przylegając do mnie całym ciałem. Lekko przekręciła głowę.

Spojrzałem w jej oczy. Klimat udzielił się również mnie i zapominając o konsekwencjach, dotknąłem wargami jej miękkich ust. Zacząłem całować tak, jak chciałem to zrobić od dawna: długo, głęboko i bardzo namiętnie. Smakowała latem i truskawkami.

Wplotła lewą rękę w moje włosy, a prawą położyła na mojej klatce. Oddała pocałunek z pełnym zaangażowaniem. Cicho jęknęła, gdy jeszcze bardziej pogłębiłem pocałunek.

Wróciły wszystkie wspomnienia z naszej nocy na Sycylii. Jej cudowne ciało, jej jęki, moje imię w jej miękkich ustach. Każdy mój nerw pracował na najwyższych obrotach. W głowie już miałem scenariusz, co mógłbym z nią zrobić, gdybyśmy byli w innej sytuacji. Och, gdyby tylko nie była córką Sokoła.

Poczułem ruch w spodniach.

Musiałem zakończyć to jak najszybciej. Inaczej przeleciałbym ją przy najbliższym drzewie. A może na tej barierce? Taki dodatkowy dreszcz emocji.

Stop!

Z trudem się od niej oderwałem.

Obydwoje spuściliśmy wzrok, nie wiedząc, jak zareagować.Akcja na Sycylii miała być, kurwa, jednorazowa.

Pierwszy się otrząsnąłem.

– Musimy stąd zejść. Zaraz zrobi się ciemno.

– Przecież szliśmy tu cały dzień, jak mamy teraz zejść w przeciągu kilku minut?

– W kilka minut to nie, ale tam jest drugie krótsze wejście. My szliśmy naokoło. – Ruszyliśmy w kierunku, który wcześniej wskazałem.

Całą drogę w dół się do mnie nie odezwała. Widziałem, że jej wzrok był nieobecny. Myślami była daleko stąd. Całe szczęście, że nie potknęła się o własne nogi.

We mnie za to wszystko się gotowało. Nie mogę dopuścić do powtórki z Sycylii. Nigdy więcej.

Laila padła ze zmęczenia zaraz po tym, jak wsiadła do samochodu. Nie było jeszcze zupełnie ciemno, a ona już smacznie spała. Też chciałbym mieć taką umiejętność zasypiania w każdych warunkach.

Zaparkowałem w garażu. Przez moment przyglądałem się jej spokojnej, zrelaksowanej twarzy. Uśmiechnąłem się lekko na wspomnienie poranka w Palermo, gdy tak spała wtulona we mnie.

Zaniosłem do pokoju i położyłem na łóżku.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania