Poprzednie częściCerber - Prolog

Cerber - Rozdział 15 - Olaf/Laila (40)

Laila

 

Za plecami Olafa zobaczyłam jakiś ruch. Mignęła mi znajoma sylwetka. Przez moment odetchnęłam z ulgą. Moje rozluźnienie jednak minęło równie szybko jak się pojawiło.

– Uważaj!

Aleks zamachnął się i uderzył pistoletem w głowę Olafa. Mój ochroniarz osunął się na kolana, a potem padł nieprzytomny na podłogę.

Pisnęłam przerażona. I co teraz? Spojrzałam na Aleksa. To były mój Aleks. Ten sam, który pilnował mojego domu, przywoził mnie z imprez i siedział przy moim łóżku, kiedy ktoś podał mi jakieś prochy. Ten sam Aleks, którego uważałam za jedynego porządnego ochroniarza zatrudnionego przez Sokoła, patrzył na mnie z chęcią mordu w oczach.

Zabrał Olafowi pistolet i podał go Alicji. Wzięła go jedną ręką i schowała za pasem.

– Co, Laila? Zaskoczona? – Uśmiechnął się przerażająco.

– Czego ty chcesz? Czego obydwoje chcecie? – Szarpnięciem próbowałam wyrwać się z uścisku Alicji.

– Mój stary kumpel, Kamil, opowiedział ci historię Michaiła, prawda? Powiedział ci, że Michaił miał dzieci? – Podszedł bliżej i skierował pistolet w mój brzuch.

– Coś przebąknął na ten temat. – Patrzyłam hardo w jego oczy.

Nie mogłam pokazać mu, że się go boję. Olaf by tego nie chciał. Uważał mnie za twardą i taka musiałam być. Kto mnie uratuje, skoro Olaf był nie przytomny? Sama musiałam coś zrobić. Skoro Olaf dowiedział się, że mogę być w niebezpieczeństwie, na pewno zaraz pojawi się ktoś jeszcze. Muszę przetrzymać Aleksa tylko kilka minut. Tylko albo aż kilka minut.

– Poznaj, proszę, jego córkę Alicję. – Wskazał na kobietę za moimi plecami. – I syna Aleksa. – Wskazał na siebie.

– Cześć. – Zgrywałam chojraka, choć serce biło mi tak mocno, że bałam się, czy nie obije się o żebra.

– Nie byłabyś taka cwana, gdybyś wiedziała, co z tobą zrobimy. – Tuż przy uchu usłyszałam szept Alicji.

– To mi opowiedz. Lubię ciekawe historyjki. – Kilka minut, jeszcze kilka minut i ktoś tu przyjedzie. Chyba.

– Tamten burdel miał być tylko na przechowanie dla ciebie. Twój ojczulek i ochroniarz mieli myśleć, że wyleciałaś w powietrze. Potem, gdy już pogodziliby się z twoją śmiercią, miałem wysyłać cię do nich w kawałkach, a na końcu zostawić twoje zmaltretowane i okaleczone zwłoki tuż przed domem. – Zrobiło mi się niedobrze na samą myśl. Czułam, że nikłe śniadanie, które dzisiaj zjadłam zaczęło podchodzić mi do gardła. – Ale pojawił się ten przeklęty Maksim i wszystko zepsuł.

– Mówiłam, żeby zabić go od razu – stwierdziła Alicja tonem „A nie mówiłam?”.

– Zamknij się! – fuknął. – Teraz już za późno na takie gadki. Skoro nasz pierwotny plan nie wypalił, najwyższy czas go zmodyfikować. Twój tatuś znajdzie cię tu martwą tak samo jak kiedyś znalazł twoją matkę. – Przeładował broń.

Poczułam zimną lufę na środku czoła. Patrzyłam prosto w puste oczy Aleksa, licząc na cud. Kropelki potu spływały mi po plecach, a nogi zaczęły się trząść. Nie chciałam umierać. Jeszcze nie. Nie tak. Nie tu. Nie teraz. Miałam plany, marzenia. Chciałam żyć. Albo chociaż pożegnać się z Olafem. Pocałować go po raz ostatni. Jeszcze przez chwilę poczuć się bezpieczna w jego ramionach.

Widziałam, jak Aleks przesuwa palec wskazujący na spust.

Zamknęłam oczy.

Padł strzał.

 

Olaf

 

Podniosłem powieki. W pierwszym momencie myślałem, że mam zwidy. Przed Lailą stał Aleks. Ten gnój, którego miałem za kumpla. O chuj tu chodzi?

Usłyszałem, że przedstawia siebie i Alicję jako dzieci Michaiła i wtedy do mnie dotarło. Cały czas miałem go pod nosem. Widziałem go codziennie. On miał kontakt z Lailą codziennie. To jego jako pierwszego zobaczyłem, gdy Laila nacisnęła guzik bezpieczeństwa na bransoletce. Doskonale wiedział jaki obszar obejmują kamery i mógł bez problemu prześlizgnąć się nie będąc przez nikogo zauważonym. Miał idealne pole manewru. Doskonały dostęp do Laili ułatwiał mu tylko wykonanie zadania. A ja zostawiłem go przy niej, gdy była naćpana. Całe szczęście, że wówczas nic się nie stało.

Jak mogłem być aż tak ślepy? Zabiję gnoja. Zajebię skurwysyna. Nikt nie ma prawa skrzywdzić mojej księżniczki.

Przyłożył jej pistolet do czoła. Zastygła w bezruchu. Tylko nogi trzęsły się jej jak galaretka. Zrezygnowana zamknęła oczy.

Kurwa, zabrali mi pistolet. Podniosłem się z ziemi. Doskoczyłem do Aleksa i z całej siły przyładowałem pięścią w jego bok. Broń wystrzeliła. Szybko zorientowałem się, że na szczęście kula minęła Lailę i utknęła w ścianie.

Aleks upadł na kolorowy dywan. Dopadłem do niego i zacząłem okładać po twarzy. Zasłaniając głowę upuścił pistolet. Głupi błąd, frajerze. Waliłem równo i mocno. Chyba znowu potrzebowałem się wyżyć za ponowną próbę skrzywdzenia Laili. Odepchnął mnie. Przetoczyliśmy się po ziemi. Uderzył mnie w szczękę. Zabolało, ale tylko trochę. To nic w porównaniu z moją furią. Przyciągnąłem go do siebie tyłem. Założyłem rękę na jego szyi i zacząłem odcinać dopływ powietrza. Chwilę się szamotał próbując się wyrwać. Pozwoliłem jego ciału upaść dopiero, gdy stracił przytomność.

Stanąłem na wprost kobiet. Alicja w dalszym ciągu mocno trzymała Lailę. Nacięła nawet lekko jej skórę na szyi.

– Alicja, puść ją dla własnego dobra – poprosiłem jeszcze grzecznie.

– Ona zginie tak jak na to zasłużyła – powiedziała zdeterminowana.

– Nie ona na to zasłużyła tylko ja. – Sokół wszedł pewnie do pomieszczenia. Wzrokiem szybko zapoznał się z sytuacją.

– Dobrze, że jesteś. Będziesz mógł zobaczyć jej śmierć na własne oczy. – Uśmiechnęła się niczym obłąkana.

Wszystko działo się tak szybko, jakby czas się zatrzymał. Kątem oka zobaczyłem za sobą ruch. Aleks chwycił swój pistolet i strzelił w stronę Laili. Sokół wychwycił ten moment i stanął na linii strzału, przyjmując tym samym kulę na własną klatkę piersiową. Usłyszałem pisk Laili. Dopadłem do Aleksa. Był za słaby, by walczyć. Bez problemu wykręciłem mu rękę i wyszarpałem broń. Bez wahania strzeliłem mu w głowę. Sekundę później padł kolejny strzał.

 

Laila

 

Zobaczyłam, że Sokół upadł na ziemię. Olaf ruszył w stronę Aleksa, a Alicja sięgnęła za pasek. Celowała prosto w mojego ochroniarza. Bez zastanowienia z całej siły uderzyłam ją z łokcia pod żebra. Pistolet upadł na podłogę. Gdy ona trzymała się za bok, ja chwyciłam broń. Odwróciłam się do Alicji. Sama nie wiem, kiedy przyjęłam postawę identyczną do tej, której uczył mnie Olaf w domu jego dziadków i po prostu nacisnęłam spust. Jak zahipnotyzowana patrzyłam na bezwiednie leżące na ziemi ciało mojej byłej koleżanki. Czułam się jakbym miała małe deja vu. Przed oczami stanęła mi pierwsza próba mojego porwania. Tyle, że tym razem strzeliłam świadomie i z pełną premedytacją. Tylko tak mogłam uratować osobę, do której należało moje serce.

Poczułam, że ktoś stał obok mnie. Słyszałam czyjś głos. Niski i głęboki dźwięk wydawał mi się odległy i przytłumiony.

Zamrugałam kilkukrotnie. Obok stał Olaf. Trzymał dłoń na moim zabandażowanym nadgarstku lekko naciskając go w dół.

– Opuść broń, Laila – szepnął.

– Ona, ona chciała – jąkałam się. – Ona chciała strzelić do ciebie. – Spojrzałam na niego przez załzawione oczy.

– Wiem. Już dobrze. Daj mi to. – Jego ręka z nadgarstka przeniosła się na lufę.

Palce zdrętwiały mi od mocnego uścisku. Puściłam pistolet. Olaf zabezpieczył go i schował do kabury. Wyciągnął do mnie ramiona. Chciałam się w nie wtulić, zatonąć w mojej ostoi, jednak mój wzrok padł na ciało Sokoła.

– Tato? – szepnęłam.

– Laila. – Olaf chciał mnie zatrzymać, łapiąc za ramię, jednak ja musiałam przekonać się na własne oczy.

Powoli podeszłam do ojca. Klęknęłam przy jego boku.

– Tato? – Położyłam rękę na jego klatce. – Tato?

Patrzył na mnie półprzymkniętymi oczami. Ścisnął lekko dłonią moją dłoń.

– Szaruś – szepnął.

– Co Szaruś? – Zdziwiłam się. Po co mówił o moim miśku?

– Kocham cię, córeczko. – Jego oczy się zamknęły.

Przez chwilę nie wiedziałam, co się stało. Patrzyłam tępo na jego nieruchomą twarz.

– Laila? – Dopiero dotyk Olafa przywrócił mi myślenie.

– Trzeba mu pomóc! – krzyknęłam. – Dzwoń po lekarza!

– Laila, to nic nie da.

– Dzwoń! – Stanęłam w z nim twarzą w twarz.

– Już za późno – stwierdził spokojnie.

– Nie, to nie prawda! – Uderzałam pięściami w tors Olafa. On stał nieruchomo i cierpliwie służył mi za worek treningowy. Uderzałam z całej siły. Chciałam się wyżyć, wyładować na kimś wszystkie swoje emocje. Łzy zaczęły zalewać mi oczy.

– Dzwoń! Ratuj go! On, on nie może… Nie może!

Zaczęłam opadać z sił. W końcu moje ciało przestało mnie słuchać. Nogi zrobiły się niczym z waty. Poczułam, że osuwam się na dywan. Olaf złapał mnie w pół i klęknął razem ze mną. Wtuliłam się w jego ciało, pogrążając się w płaczu.

– Ratuj go, proszę – szepnęłam już kompletnie bez sił.

– Już nic nie zrobimy, księżniczko. Tak bardzo mi przykro.

Chwilę tak trwaliśmy. Czułam, że Olaf delikatnie kołysze nas na boki. Doceniałam jego sposób uspokajania, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że pomagał.

– Ściągnij ekipę do świetlicy. Szef nie żyje. – Spojrzałam na ochroniarza i dopiero wtedy zrozumiałam, że rozmawiał z kimś przez telefon. Gdy spotkał mój wzrok, nacisnął czerwoną słuchawkę i schował komórkę do tylnej kieszeni.

– Musimy stąd iść. Zaraz będzie tu sporo ludzi. – Pomógł mi wstać.

Rozejrzałam się wokoło. Aleks, albo to co z niego zostało po spotkaniu z pięściami Olafa leżał z kulą w głowie. Dwa kroki dalej wykrwawiał się mój tata. Przyjął na siebie moją kulę. Zginął przez mnie. Poświęcił swoje życie, bym ja mogła żyć. Dalej leżała Alicja. Zabiłam człowieka. Celowo. Umyślnie. Specjalnie. Zabiłam. Jestem mordercą.

Olaf dłonią delikatnie odwrócił moją twarz w jego stronę.

– Dobrze zrobiłaś. – Potrafił czytać w myślach?

– Ale… – Sama nie wiedziałam, co miałam o tym myśleć.

– Chodź. Nie powinnaś tego oglądać – Wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu.

Przez całą drogę do domu jedynie ocierałam lejące się ciurkiem zły. Uspokoiłam się dopiero, gdy wjechaliśmy na podjazd.

– Idź do środka. Połóż się do łóżka, a ja wjadę do garażu i zaraz do ciebie przyjdę. – Olaf wytrącił mnie z letargu.

Kiwnęłam tylko głową i już po chwili stałam w przedpokoju. W pierwszym odruchu chciałam iść do pokoju, wziąć prysznic i położyć się do łóżka. Marzyłam o śnie, łudząc się, że gdy się obudzę, wszystko będzie dobrze. Mój wzrok padł jednak na drzwi do piwnicy. Potrzebowałam zobaczyć na własne oczy, czy mój ojciec był potworem.

Zeszłam po kilku schodach do piwnicy. Bywałam w tej jej części. Szare ściany i szare płytki nigdy nie przykuły mojej uwagi. Po tym wszystkim przeszło mi do głowy, że ich kolor i faktura pewnie ułatwiały zmycie z nich śladów krwi. Wzięłam głęboki oddech.

Minęłam pierwsze drzwi po lewej. Była tam spiżarnia. Gosposia często przychodziła tu po składniki do obiadu. Zdarzało się, że wysyłała po nie mnie.

Kolejne drzwi, tym razem po prawej, prowadziły do dużego pomieszczenia, w którym znajdowały się moje stare rzeczy: zabawki, ubrania, chyba nawet mogłam znaleźć tu mój pierwszy rowerek. Ja od dawna chciałam to wszystko wyrzucić, ale ojciec zabronił tego ruszać. Twierdził, że jeszcze mogą się przydać. Nie wiem, czy planował zrobienie mi młodszej siostry, czy bardziej spodziewał się wnuczki. W każdym razie nie wracałam do tych rzeczy.

Na końcu korytarza znajdowało się dwoje dużych, metalowych drzwi. Po jednym z lewej i prawej strony. Ojciec mówił, że są tam jego stare papiery z firmy, jakieś graty, generalnie nic ciekawego.

"Taaa… Akurat."

Szarpnęłam za klamkę po lewej, jednak drzwi były zamknięte na klucz. Na szczęście tuż obok na ścianie znajdowała się mała skrzynka. Otworzyłam ją i z haczyka ściągnęłam kółeczko z dwoma kluczami. Na jednym czarnym flamastrem napisana została litera „C”, a na drugim „P”.

Tata rzadko zamykał cokolwiek na klucz. Po domu ciągle kręcili się jacyś ochroniarze, więc wszystko było otwarte.

Klucz z literą „C” idealnie pasował do drzwi po lewej. Z wstrzymanym oddechem weszłam do pomieszczenia. Wyglądało jak cela. No tak. „C” jak cela. Zgadzałoby się. Ściany i podłoga były betonowe. Z jednej strony znajdowała się metalowa prycza i jakiś zniszczony koc. Po drugiej stronie stało blaszane wiadro. Żadnych okien, tylko samotnie wisząca goła żarówka.

Ciekawe, czy Kamil zdążył tu spędzić chociaż jedną noc. Zamknęłam za sobą drzwi.

Spojrzałam na drugi klucz trzymany w ręce. „P” jak co? Otworzyłam pomieszczenie i weszłam do środka. Tutaj też ściany i podłoga były betonowe z jedną różnicą. Na ziemi widniały większe oraz mniejsze ślady zaschniętej krwi, która wsiąknęła w beton. Było jej na tyle dużo, że zrobiłam krok w tył. Na środku pokoju stał metalowy stolik. Po każdej jego długiej stronie było po jednym metalowym krześle. Przy ścianie znajdował się kolejny większy stół. Nad nim na ścianie wisiały różne przedmioty służące, jak się domyślałam, do torturowania. Widziałam bat zakończony kolcami, bat z rzemyków, paralizator, obcęgi, wiertarkę, pasy, młotek, kajdanki oraz noże wszelakiego rodzaju. „P” jak pokój przesłuchań lub raczej pokój tortur.

Obydwa pomieszczenia musiały być dobrze wygłuszone, bo nigdy nic nie słyszałam. A może sprowadzali tu ludzi, gdy nie było mnie w domu?

Teraz już miałam pewność: mój ojciec był potworem. A ja za nim płakałam. Co było ze mną nie tak? Przecież on zabijał ludzi, torturował ich. Jak mogłam płakać za kimś takim? Z drugiej strony jednak to mój ojciec. Nie był idealny, ale kochałam go i to bardziej niż mi się do tej pory wydawało. Uświadomiłam to sobie klęcząc nad jego martwym ciałem. Wkurzałam się na niego, kłóciłam o każdą pierdołę, ale kochałam.

– Laila? Prosiłem, żebyś tu nie wchodziła. – Podskoczyłam na dźwięk głosu Olafa.

– Musiałam. – Spojrzałam mu w oczy. – Też tu katowałeś ludzi?

– Nie. Ja się tym nie zajmowałem.

Ostatni raz omiotłam spojrzeniem całe pomieszczenie.

– Chodźmy stąd. Nie chcę tu być – szepnęłam.

Poszłam prosto do swojego pokoju. Olaf podążał tuż za mną. Chyba chciał być pewny, że nie zemdleje po drodze. A ja czułam się dobrze. O ile można czuć się dobrze w takiej sytuacji.

Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Zapomnieć. Nie myśleć. Zapomnieć. Spać. Na szczęście zmęczenie wzięło górę i sen przyszedł szybciej niż się spodziewałam.

– Już jesteś bezpieczna. Śpij spokojnie, księżniczko. – Usłyszałam szept Olafa tuż przy uchu.

 

Olaf

 

Laila chodziła spięta i otumaniona jak po mocnych prochach. W zasadzie żyła dzięki lekom uspokajającym. Snuła się niczym cień przez dwa kolejne dni. Drzwi do piwnicy omijała szerokim łukiem. Krzywiła się za każdym razem, gdy przechodziła obok nich. Nie jadła, nie piła, miała problem z zaśnięciem. Każda chwila snu kończyła się przebudzeniem oraz krzykiem. Koszmary nawiedzały ją raz za razem. Dobijał mnie fakt, że nic nie mogłem na to poradzić. Spałem tuż obok niej, by zawsze, gdy miała taką potrzebę mogła się wyciszyć w moich ramionach. Dość często korzystała z tej możliwości. Spaliśmy nawet przy włączonym świetle, by czuła się raźniej. Musiałem coś zrobić, by wybić ją z tego cholernego letargu. Nie mogła już zawsze tak żyć.

Stałem przy jej boku, gdy trumna z ciałem Sokoła powoli zjeżdżała w dół. Ku mojemu zaskoczeniu, Laila nie płakała. Ani jedna zła nie spadła na jej policzek. Może przez to, że nie miała już sił, by płakać? Albo wypłakała się już na tyle, że zabrakło jej łez? Nie był to dobry znak. Przestawała czuć, a to nigdy nie jest dobre. Odniosłem wrażenie, że po prostu się wyłączyła. Odcięła się od wszystkiego, co ją otaczało. Pustym wzrokiem patrzyła na mężczyzn, którzy zamykali okazały nagrobek. Nawet po śmierci Sokół musiał pokazać, że miał kasę. Już dawno wykupił sobie miejsce na tym cmentarzu razem z całą obsługą i granitową płytą.

Gdy tylko nagrobek został zamknięty, Laila odwróciła się na pięcie i bez słowa ruszyła do samochodu. Milczała całą drogę do domu. Nie wiedziałem, jak poprawić jej humor lub podnieść ją na duchu, więc siedziałem cicho i skupiłem się na drodze.

Dziewczyna zaszyła się w pokoju. Okryła się grubym kocem i zwinęła w kłębek. Właśnie tak spędzała większość czasu. Położyłem się obok niej. Pocałowałem ją w czoło, wpatrując się w podkrążone ze zmęczenia oczy.

– Wiem, że teraz na to nie wygląda, ale wszystko się na nowo ułoży. – Tylko tyle byłem w stanie powiedzieć.

– Jak sobie poradziłeś ze śmiercią rodziców? – Spojrzała mi w oczy.

– Poszedłem do pracy. Nie miałem czasu na żal i żałobę. Nie miałem z czego żyć, więc praca ratowała mnie od załamania.

– Myślisz czasem o nich?

– Praktycznie codziennie. – Założyłem kosmyk jej włosów za ucho.

– Czy ten ból kiedyś minie? Zawahałem się przed odpowiedzią.

– I tak i nie. Z czasem nauczysz się z nim żyć, a on będzie słabszy, ale nie zniknie do końca. Nie będziesz czuła go tak bardzo jak teraz. Będzie się ujawniał, gdy zaczniesz wspominać. Kiedyś stwierdzisz, że choć pustka w sercu zostanie na zawsze, to nie jest tak przytłaczająca jak teraz. Daj sobie czas.

Wtuliła się w moją klatkę. Wyjąłem spod głowy jej miśka, który mnie uwierał i oddałem go właścicielce. Laila zaczęła się mu uważnie przyglądać i naciskać w różnych miejscach jakby czegoś szukając.

– Co ty robisz? – zapytałem.

– Tuż przed śmiercią tata wypowiedział jego imię. Wątpię, że to był przypadek.

Badała go jeszcze przez chwilę, jednak nic nie wyczuła.

– Chociaż może po prostu chciał, bym dzięki Szarusiowi pamiętała o nim. – Przytuliła się do niego.

Nagle podniosła głowę i spojrzała na miśka. Dotknęła jego prawego ucha.

– Coś tam jest – szepnęła zaskoczona, jakby kompletnie się tego nie spodziewała. – Zobacz. – Podała mi zabawkę.

Wziąłem miśka i zacząłem naciskać z każdej strony jego kłapciate ucho. Wyczułem mały twardy przedmiot.

– Mogę go rozerwać? – zapytałem dla pewności.

Laila kiwnęła głową i usiadła po turecku. Czekała z napięciem na to co znajdziemy.

Szarpnąłem za ucho pluszaka. Po chwili wyciągnąłem z niego mały pendrive. Spojrzałem na dziewczynę. Była tak samo zaskoczona jak ja. Skoczyła na równe nogi. Wzięła z biurka laptop i po sekundzie siedziała tuż przy mnie. Podłączyliśmy pendrive do komputera. Wyświetliły się dwa pliki. Laila od razu włączyła filmik.

Sokół siedział pochylony do przodu na fotelu przed kamerą. Po chwili spojrzał w obiektyw i zaczął mówić:

– Laila, słoneczko ty moje, wiem, że zawaliłem jako ojciec. Bardzo cię za to przepraszam. – Oczy Laili napełniły się łzami. Opuszkami palców dotknęła ekranu, jakby chciała pogłaskać ojca po twarzy. – Dowiedziałaś się prawdy, której nigdy nie miałaś odkryć. Nie chciałem cię w to mieszać. Mafijne interesy to nie twoja bajka. Pomyślałem, że jak się od ciebie odsunę, to wszyscy pomyślą, że nic dla mnie nie znaczysz i będziesz bezpieczna. Jak dobrze wiesz, to nie zadziałało. Gdzieś po drodze popełniłem błąd. Przepraszam, że nie dopilnowałem twojego bezpieczeństwa. Zawsze cię kochałem, dlatego chciałem cię chronić na wszelkie sposoby. Ktoś nas zdradził. Skoro to oglądasz, to pewnie już wiesz kto.

– Przeklęty Aleks – szepnęła.

– Córeczko, ufaj Olafowi. Wiem, że między wami jest jakaś chemia. Olaf, wiem, że oglądasz to razem z Lailą, dlatego błagam cię, pilnuj jej. Nie pozwól, by cokolwiek jej się stało. Ufam ci bardziej niż sobie. Kochasz ją, więc wierzę, że mnie nie zawiedziesz. Od początku wiedziałem, że nie będziecie w stanie trzymać się z daleka od siebie. Źle postąpiłem degradując cię. To przez moje głupie zachowanie życie Laili było w takim niebezpieczeństwie. Przepraszam was oboje za moje błędy. Olaf, w drugim pliku jest skan dokumentu poświadczającego, że władzę nad ludźmi przekazuję Maksimowi. Przekaż to odpowiednim osobom. Nie chciałbym, żebyś w dalszym ciągu mieszał się w interesy. Zadbaj o Lailę. W odpowiednim czasie zarówno na twoje konto, jak i na konto Laili wpłynie suma, która pozwoli wam ułożyć sobie życie. – Spojrzeliśmy z Lailą na siebie nawzajem, nie wiedząc co myśleć o słowach szefa. – Księżniczko, popełniłem w życiu wiele błędów, jednak ty byłaś zawsze moim wybawieniem. Kocham cię. Nie zapominaj o tym, skarbie.

Wideo się zakończyło. Obydwoje siedzieliśmy wpatrzeni w pusty ekran.

On wiedział, że ją kocham. Zaakceptował to. Tylko, co mi teraz po jego błogosławieństwie? I tak bym się nią zaopiekował. Pewnie jego akceptacja bardziej liczyła się dla Laili niż dla mnie. Dobre i to. Może teraz jakoś się podniesie.

Minęły może sekundy, a może minuty zanim drgnąłem. Włączyłem plik z dokumentem przekazania interesów mafii Maksimowi. Wydrukowałem go.

Laila spojrzała na dokument, który trzymałem w ręce.

– I co teraz? – zapytała.

– Muszę to ogarnąć, a potem zobaczymy. – Uśmiechnąłem się uspokajająco.

– Nie chcę tu już mieszkać. Nie mogę po tym wszystkim.

– Wiem. Nawet już wymyśliłem, gdzie cię zabiorę. – Pogłaskałem dłonią jej policzek. Pocałowałam w czoło i wyszedłem z pokoju.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania