Poprzednie częściCerber - Prolog

Cerber - Rozdział 12 - Olaf/Maksim (35)

Olaf

 

Minęły dwa tygodnie. Dwa tygodnie.

Czternaście dni.

Trzysta trzydzieści sześć godzin.

Dwa pieprzone tygodnie, a ja w dalszym ciągu nie mogę uwierzyć, że jej już nie ma. Codziennie rano patrzę na telefon z nadzieją, że zobaczę od niej SMS-a, że za pięć minut mam być gotowy do wyjścia.

Przez ostatnie dni obiłem kilka mord tak dla pewności oraz podtrzymania szacunku. Musiałem się wyładować, więc bójki i siłownia stały się głównymi punktami mojego dnia. Nawet Sokół miał wywalone na to, co łączyło mnie z jego księżniczką. Moją księżniczką. Nie był głupi, więc na pewno wiedział, że coś między nami było. Po prostu do tego nie wracał.

Sam za to obwiniał się za jej śmierć. Twierdził, że gdyby mnie nie zdegradował, nic by się jej nie stało. Żałował, że nie zadbał o nią lepiej, że w ogóle się od niej odsunął. Żałował wszystkiego, co było z nią związane.

Rozumiałem go, bo sam miałem sobie wiele do zarzucenia. Może gdybym tak łatwo nie odpuścił, gdybym nie dopuścił do przyłapania nas, to Laila siedziałaby teraz w pokoju i czytała jakieś ckliwe romansidło.

Dobra, koniec gdybania. Musiałem się w końcu pozbierać. Musiałem się skupić. Nie mogłem ciągle jej rozpamiętywać. Przyszła najwyższa pora wziąć się w garść, jak na faceta przystało.

Przyłożyłem kolejny raz pięść do twarzy naszego dłużnika. Gościu leżał na ziemi. Miał już rozcięty łuk brwiowy, pękniętą wargę i podbite oko. Teraz do zestawu dołączył złamany nos. Odsunąłem się od niego, oceniając swoje dzieło i zastanawiając się, czy przekaz na pewno do niego dotarł.

– Za tydzień ktoś się ktoś się do ciebie zgłosi po resztę kasy. Lepiej, żebyś ją miał – warknąłem, odchodząc.

Siedząc w samochodzie, włączyłem radio. Płynnie wyjechałem z parkingu i włączyłem się do ruchu. Spiker nawiązał do wybuchu w starym domu na obrzeżach miasta, który miał miejsce dwa tygodnie temu. Policja w dalszym ciągu nie znalazła podejrzanego. Po dokładnym przeszukaniu i badaniach stwierdzono oficjalnie, że w pożarze nikt nie ucierpiał.

Chwila. Że co?

Nacisnąłem hamulec, zatrzymując się nagle na środku pasa i zmuszając jadącego za mną kierowcę do szybkiego odbicia w lewo. Facet mijał mnie wymachując rękami. Nie zwróciłem na niego szczególnej uwagi. Skupiłem się na wiadomościach. Ku mojemu niezadowoleniu, spiker nie miał do powiedzenia nic więcej w interesującej mnie sprawie i zaraz po najnowszej prognozie pogody puścił blok reklamowy.

Jak to, kurwa, nikt nie ucierpiał? A Laila. Chyba, że…

Nie zdążyłem dokończyć myśli, bo odezwał się mój telefon.

– Tak, szefie – powiedziałem nerwowo po wciśnięciu zielonej słuchawki.

– Przed godziną nasza wtyczka w policji wydała oświadczenie, że w wybuchu nikt nie ucierpiał.

– Wiem, właśnie słyszałem w radiu. To oficjalna wersja, a jaka jest prawda? – stukałem palcami w kierownicę.

– To jest prawdziwa wersja, Olaf. Nie było jej tam. – Pierwszy raz w życiu poczułem taką ulgę. Nie było jej tam, czyli mogła żyć. Naciągana teoria, ale realna. Mogła żyć. Żyła. Czułem to w kościach. Wiedziałem to. Po prostu to wiedziałem.

Piętnaście minut później zaparkowałem z piskiem opon przed domem Sokoła. Wbiegłem po schodach do środka i bez pukania wparowałem do jego gabinetu.

– Jak to możliwe? – zapytałem bez zbędnych wstępów.

– Nie wiem. Widziałem nagranie. Widziałem, że była w środku. – Skupiony wpatrywał się w ostatni film z udziałem Laili.

– Sebastian zbadał już to nagranie?

– Przed chwilą dzwonił, że do nas idzie. Podobno znalazł coś nietypowego.

Chwilę później Sebastian z laptopem w ręce wszedł do pokoju. Położył sprzęt przed szefem i wcisnął play.

– Patrzcie uważnie – powiedział.

Stanąłem koło szefa, by mieć lepszy widok. Oglądałem ten filmik już sto razy i nic szczególnego nie zwróciło mojej uwagi. Laila siedział na krześle i zdezorientowana słuchała historii opowiadanej przez Kamila. Potem nastąpił wybuch.

– Nic? To spójrzcie jeszcze raz. – Sebastian cofnął obraz kilka klatek i puścił w zwolnionym tempie. – W tym momencie.

Kamil mówił, że czas się kończył i… Chwila. Zmrużyłem oczy, chcąc wyostrzyć wzrok. Filmik na moment się ściął.

– Widzicie? Obraz się zaciął. Nie trwa to nawet sekundy, ale można to wyłapać. Po wznowieniu Laila siedzi odrobinę w innej pozycji. – Sebastian instruował nas, co do swojego odkrycia.

– No dobrze, ale co to znaczy? – Sokół był wyraźnie zdezorientowany. Miał już swoje lata i mógł nie nadążać za nowszą technologią.

– To znaczy, że przez cały czas, gdy Kamil opowiada jej o panu, obraz puszczony był na żywo. Jednak po tym zacięciu, to tylko nagranie, które nagrał wcześniej. Trwa tylko chwilę, więc nie widać Laili zbyt dokładnie. Moim zdaniem to początek filmiku, gdy Laila odzyskiwała przytomność. Obraz jest lekko rozmazany i przez to nie można było tego wyłapać podczas normalnego oglądania.

– Czyli Laila naprawdę może żyć – powiedziałem, licząc na pozytywną odpowiedź.

– Myślę, że tak. Może żyć. A przynajmniej przeżyła wybuch. – Sebastian zamknął laptopa.

– Dobra robota – pochwalił go szef. – Pracuj dalej nad namierzaniem Laili i Maksima.

Sebastian kiwnął głową i oddalił się do swojego pokoju, wypełnionego sprzętem i elektroniką.

Sokół już miał coś powiedzieć, ale przerwała mu moja komórka. Zerknąłem na wyświetlacz. Zmarszczyłem brwi, widząc nieznany numer.

– Tak?

– Tu Maksim.

 

Maksim

 

Przez bite dwa tygodnie siedziałem zamknięty w jakimś pokoju. Czasami dochodziły do mnie dźwięki imprezy: przytłumiona muzyka, piski i dudnienie basów. Byłem w klubie? A gdzie w takim razie była Laila?

Rana po wypadku już zdążyła się wstępnie zagoić, ale siniaki i zadrapania po pobiciu ciągle były świeże.

Raz dziennie przychodził do mnie jakiś facet. Przynosił mi coś do jedzenia. Straszne gówno, ale lepsze to niż nic. Dzisiaj miałem chyba jakiś szczęśliwy dzień, bo zamiast faceta przyszła piękna blondynka. Zamknęła za sobą drzwi na klucz. Położyła tacę z jedzeniem na małym stoliku.

Wysoka, zgrabna z długimi nogami. Czarna, obcisła sukienka uwydatniała jej cudowne kształty. Jej zielone oczy ostrożnie śledziły każdy mój ruch. Bała się mnie. I słusznie. Nie byłem damskim bokserem, ale musiałem się stąd wydostać. Nie miałem co liczyć na moją mafijną familię. Oni zapewne uważali mnie z zdrajcę.

Podszedłem do niej powoli. Cofnęła się wystraszona. Na moją twarz wypłyną perfidny uśmieszek. Nie miałem zamiaru jej bić czy gwałcić. Po prostu potrzebowałem czegoś, co aktualnie znajdywała się w jej staniku.

– Oni chyba są idiotami, że wysłali do mnie akurat ciebie.

Cofnęła się jeszcze o krok i wpadła na ścianę. Skuliła się w sobie. Odwróciła wystraszoną twarz, by przypadkiem na mnie nie spojrzeć.

Ująłem palcem jej podbródek i zmusiłem, by odwróciła się ponownie w moją stronę. Widziałem, jak z tych ogromnych szmaragdowych oczu wyłania się przerażenie. Mogłem się założyć o wszystko, co mam, że była pewna, że ją skrzywdzę.

– Nie bój się. Daj mi klucz, a nic ci nie zrobię – szepnąłem do jej ucha. Czułem, że przechodzą ją dreszcze.

– Ja… Nie… – jąkała się.

– Daj klucz, bo z tej kiecki niewiele zostanie i sam go sobie wezmę. – Jedną ręką mocniej ścisnąłem jej szczękę, a drugą przejechałem po delikatnej skórze odsłoniętego przez sukienkę dekoltu.

Dziewczyna wzięła głęboki oddech i sięgnęła ręką do stanika. Patrzyłem niewzruszony, jak wyciągnęła z niego niewielki klucz. Posłusznie mi go podała.

– Grzeczna dziewczynka. – Uśmiechnąłem się przyjaźnie. Gdyby nie okoliczności, zupełnie inaczej spędziłbym z nią czas. W tym momencie jednak liczyła się tylko Laila. – Jeszcze telefon.

Blondynka ponownie sięgnęła między piersi i wyciągnęła komórkę. Ciekawe, co jeszcze chowała w tym miejscu. Następnym razem będę musiał to sprawdzić.

Wziąłem od niej aparat. Otworzyłem drzwi i dla pewności, że laska nie stworzy mi problemów, zamknąłem ją w pokoju. Sam udałem się korytarzem. Musiało być już dość późno, bo na parterze huczała muzyka i piszczały jakieś panny. Impreza trwała w najlepsze.

Minąłem jakiegoś typa obmacującego roznegliżowaną laskę. Potem dwóch koksów, którzy z natury nie potrafili samodzielnie myśleć i wówczas usłyszałem ich rozmowę. Schowałem się za rogiem, by nie zwrócili na mnie uwagi.

– Widziałeś tę sukę, co szef zabronił tykać? – zaczął jeden.

– No, szkoda tylko, że jest zaklepana. Sam chętnie bym ją pieprzył.

– No, stary. Zaraz ma do niej przyjść jakiś koleś. Mam jej zdjęcie w tych paskach, co szef kazał jej ubrać dla niego. – Kliknął coś na telefonie i pokazał koledze zdjęcie.

– Zajebista, ale bym ją wyruchał w tę dupę, aż by piszczała. Co w niej jest, że szef ją zaklepał?

– Słyszałem, że ma fioła na punkcie tego znamienia nad tyłkiem i to dlatego.

Przypomniało mi się, że Laila miała znamię nisko na lędźwiach. Robiłem obchód wokół domu, gdy Laila się opalała i właśnie ten szczegół jej ciała rzucił mi się w oczy. Brązowa plamka w kształcie koniczynki. Chyba nawet kiedyś Olaf mi o tym wspominał.

Wiedziałem, że mówili właśnie o niej. Musiałem szybko wydostać się z tego przybytku rozpusty i dowiedzieć się, gdzie byłem. Ruszyłem korytarzem, a potem schodami w dół. Z trudem przecisnąłem się przez tłum wypitych małolatów skaczących w rytm muzyki niczym małpy. Wyszedłem przed lokal. Spojrzałem na szyld. No nie wierzę. Wielkimi, podświetlonymi literami tuż nad wejściem wywalony był napis: Torpeda.

Wyjąłem z kieszeni telefon, który sobie wziąłem od laski z pokoju i wystukałem numer jedynego człowieka, który byłby w stanie mnie teraz wysłuchać.

– Maksim? – Usłyszałem wkurwiony głos Olafa. – Gdzie jesteś skurwysynie? Jak cię dorwę, to osobiście przestrzelę ci jaja.

– Zanim to zrobisz, daj mi coś powiedzieć.

– Zabiję cię jak psa…

– Wiem, gdzie jest Laila. – Nastąpiła chwila ciszy. Musiałem ją wykorzystać. – Porwali mnie razem z nią. Jesteśmy w Torpedzie. Zaraz ma przyjść do niej jakiś koleś i ją przelecieć, więc się pośpiesz, bo nie wiem dokładnie, w którym jest pokoju.

– Zaraz będę – rzucił i rozłączył się.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania