Poprzednie częściCerber - Prolog

Cerber - Rozdział 9 - Laila/Olaf (29)

Laila

 

I po świetnej zabawie nie został nawet ślad. Zaskoczył mnie. Byłam niemal pewna, że też chciał. Tylko dlaczego to zignorował? Szybko schowałam się w szatni. Przebrałam się w zwykłe urania. Rozczesałam mokre włosy. Przy drzwiach czekał już na mnie Olaf.

– Co się dzieje, Olaf? – zapytałam po prostu.

– Nic.

– Myślałam, że wczoraj ci się podobało.

– Yhm – rzucił, idąc krok przede mną w stronę domu, niosąc na ramieniu sportową torbę i zawzięcie patrząc przed siebie.

– To możesz mi łaskawie powiedzieć, co się od tego czasu zmieniło? – warknęłam.

– Nie.

– To może chociaż skończysz do mnie mówić monosylabami? – Dogoniłam go i zmusiłam, żeby się zatrzymał, stając tuż przed nim.

– Kaptur załóż na głowę, księżniczko, bo cię zawieje i będziesz chora – powiedział, zaciskając zęby.

– Ale Olaf…

– Posłuchaj, nic między nami nie może być dla naszego wspólnego dobra. Ja ochroniarz, ty ochraniana i nic poza tym. Rozumiesz? Nie komplikuj – warknął. – Proszę – dodał już trochę spokojniej.

Widziałam, że z trudem wypowiedział te słowa. Niby wiedziałam, że nic między nami nie może się pojawić, ale gdzieś w głębi serca liczyłam na coś więcej. Czułam się przy nim bezpiecznie jak przy nikim innym.

Poczułam, jakby uderzył mnie w twarz. Oczy mi się zaszkliły. Zacisnęłam mocno powieki, żeby się nie rozpłakać. Szybko się odwróciłam i pobiegłam przed dom. Chciałam się przed nim schować. Schować się przed całym światem.

Boże, zachowuję się jak dziecko, zamiast stanąć prawdzie w oczy. Nigdy nic nas nie połączy. On nie narazi się mojemu ojcu i wiedziałam o tym od samego początku. Przez moment chciałam zaproponować Olafowi układ. Ochrona i seks. Bez zaangażowania emocji. Problem polegał na tym, że na dłuższą metę nie dałabym rady. Już czułam, że się w nim zakochuję. Potem byłoby tylko gorzej.

 

Olaf

 

Laila pobiegła prosto przed siebie. Zniknęła za rogiem domu. Ruszyłem jej śladem.

– Laila! – zawołałem, licząc sam nie wiem na co.

Widok przed domem mocno mnie zaskoczył. Przed bramą stało czarne audi. Nikt z naszych.

Kim był? Czego chciał? Mignął mi duży aparat, chyba jakaś lustrzanka. W środku siedziało dwóch facetów: jeden robił zdjęcia, drugi robił za szofera. Gdy tylko dobiegłem do bramy, ruszyli z piskiem opon.

Gdzie Laila? Jak mieli ją ze sobą, będzie źle. Nawet nie chciałem myśleć, co mogłoby się stać, gdyby była razem z nimi. Mieli wystarczająco czasu, żeby ją porwać. Nie zauważyłem jednak, by byli zajęci czymś innym niż robienie zdjęć.

– Laila! Laila, gdzie jesteś? – krzyknąłem z nadzieją, że jednak zdążyła uciec do domu.

– Olaf?

Dziewczyna wyszła zza dużego iglastego krzaka, który rósł przy schodach prowadzących do drzwi domu.

– Laila, kurwa, ile razy mam ci powtarzać, żebyś mi nie uciekała? Oni mogli cię porwać, rozumiesz? – wydarłem się na nią.

– Nie myślałam, że to obowiązuje również na terenie mojej posiadłości. – Uniosła dumnie głowę.

Wziąłem głęboki oddech. Spokojnie. Tylko spokój mógł nas wszystkich teraz uratować.

– Idź do domu – powiedziałem trochę spokojniej.

– Co się dzieje, Olaf?

– Już!

Gdy tylko Laila zamknęła za sobą drzwi domu, wsiadłem do stojącego na podjeździe służbowego BMW. Ruszyłem za audi. Niestety mieli przewagę i miałem marne szanse na ich namierzenie. Po dwudziestu minutach kręcenia się w okolicy, w której zniknęli mi z oczu, wróciłem do domu Laili. Już w drzwiach przywitał mnie Sokół, który dzisiaj wyjątkowo nie bujał się po burdelach, i Laila, stojąca na schodach w korytarzu.

– Melduj – rozkazał Sokół.

– Przed domem czekało audi, dwóch gości, obserwowali dom i robili zdjęcia. Uciekli mi. – Przybrałem poważny ton.

Sprawa była poważna. Nikt bez przyczyny nie cykałby fotek tej posiadłości.

– Do pokoju, Laila – fuknął w stronę dziewczyny, która posłuchała go z oburzeniem.

– Za mną. – Ten rozkaz był już skierowany do mnie.

Weszliśmy do gabinetu. Czułem się trochę jak dzieciak na dywaniku u dyrektora. Brakowała tylko moich rodziców.

– Olaf – zaczął poważnie, uważnie mnie lustrując. – Czy między tobą a Lailą coś się dzieje?

Zamurowało mnie. Przez chwilę myślałem, że wie o naszym sycylijskim seksie i pocałunku w górach, ale wtedy byłbym już martwy.

– Nie, wszystko jest w porządku, szefie – skłamałem bez wahania.

Akurat kłamstwo zawsze dobrze mi wychodziło.

– Widziałem przez okno, że się pokłóciliście. – Podniósł lewą brew.

– To nic. Zwykła sprzeczka. Nic o czym musiałbyś wiedzieć.

– Na pewno?

– Tak – odparłem pewnie, chcąc zakończyć tę niebezpieczną rozmowę.

– Dobrze, ale pamiętaj, że jeżeli dowiem się, że śmiesz jej dotykać lub cokolwiek innego niezwiązanego z pracą osobiście odstrzelę ci jaja i karzę ci je zjeść.

– Wiem, szefie. – Doskonale zdawałem siebie sprawę, że to nie był blef.

Osobiście widziałem taką akcję w wykonaniu Sokoła. Jeden burdel przynosił podejrzanie małe zyski. Okazało się, że jego kierownik chciał być od nas cwańszy i kręcił biznes na lewo. Do dziś pamiętam wyraz jego twarzy, gdy szef wpychał gościowy do ust jego własne jaja. To nie był przyjemny widok. I tym bardziej nie chciałem tego doświadczyć.

– Ataki na Lailę stają się coraz bardziej niebezpieczne. Ostatnio dostałem zdjęcia, gdy wracaliście ze świetlicy i potem siedzieliście w jakiejś kawiarni. Uważaj na nią, dobrze ci radzę.

– Tak jest, szefie.

Szybko wstałem i skierowałem się na schody. Musiałem poważnie porozmawiać z Lailą. Teraz już nie chodziło tylko o jej bezpieczeństwo, ale i o mój sprzęt, który bardzo sobie ceniłem. Oczywiście, nie bardziej niż życie Laili. Chociaż…

Zapukałem w drzwi do jej pokoju.

– Czego? – zapytała, uchylając drzwi.

– Musimy pogadać.

– Przecież miałam nie komplikować, a wpuszczenie cię do mojego pokoju tworzy sytuację potencjalnie problematyczną.

– Laila, nie wkurwiaj mnie, proszę.

Chyba wyczuła, że nie jestem w nastroju na żartu. Otworzyła szeroko drzwi i pozwoliła mi wejść. Stanęła przy oknie, opierając się o parapet. Skrzyżowała ręce na piersiach, dodatkowo je eksponując. Nie ułatwiała. Oj, nie.

– Posłuchaj – zacząłem spokojnie. – Wiem, że między nami sporo się wydarzyło, ale to co się stało na Sycylii było jednorazowym wyskokiem. Tak ustaliliśmy, a ty się na to zgodziłaś, pamiętasz?

– Pamiętam – odparła zimno.

– Więc nie wracajmy do tego. Było, minęło. Zapominamy i żyjemy, jak gdyby nigdy nic. Ok? Twój ojciec ma na nas oko i nie chciałbym, żeby zobaczył coś, czego absolutnie zobaczyć nie powinien. To się źle skończy zarówno dla mnie jak i dla ciebie.

– Wiem. – Z westchnieniem usiadła na łóżku.

Była zrezygnowana jakby nie miała już na nic siły. Schowała twarz w dłoniach. Chciałem podejść do niej. Jakoś ją pocieszyć. Chciałem zrobić cokolwiek, co przywróciłoby jej cudowny uśmiech, jednak wiedziałem, że jedyne co powinienem zrobić to wyjść.

– Będę na dole albo na zewnątrz. Gdybyś chciała gdzieś iść, daj znać. Nigdzie nie ruszaj się beze mnie, jasne? Byli bardzo blisko i są coraz odważniejsi. To się mogło źle skończyć, więc uważaj na siebie i mów mi o wszystkim.

Wychodząc, zamknąłem drzwi, zostawiając za sobą zranione serce księżniczki.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania