Poprzednie częściCerber - Prolog

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Cerber - Rozdział 6 - Olaf/Laila (22)

Olaf

 

Nie planowałem tego. Jakoś samo tak wyszło. Kurwa! To wszystko się szybko komplikuje. Ochraniałem ją dopiero kilka dni, a już pchałem się do jej łóżka. Co prawda nie na seks (choć chciałbym), ale jednak.

Ona chyba też coś czuje, skoro chciała mnie pocałować. Musiałem użyć wszystkich swoich sił, by się powstrzymać. Na samą myśl o jej kształtnych ustach i ciepłym oddechu na mojej twarzy czułem, że mi staje. Cholera! Miała takie błyszczące oczy. Wpatrywała się nimi w moje z pożądaniem mieszającym się z lekkim wstydem, po tym jak ją przyłapałem na gapieniu się na mnie. To było jednocześnie bardzo urocze i tak cholernie podniecające.

Przyłożyłem nos do jej włosów i lekko się zaciągnąłem. Pachniały kokosem. Ona cała zawsze pachniała słodkim kokosem. Przez dobrą godzinę leżałem z nią w łóżku i patrzyłem, jak śpi. Odpierdoliło mi. Totalnie.

Oddychała powoli, spokojnie. Miała rozluźnioną twarz. Wyglądała pięknie, gdy się nie piekliła. Choć jej buntownicza wersja pociągała mnie tak samo jak spokojna. A może nawet jeszcze bardziej? Gdy się wściekała marszczyła nos, co było urocze. Teraz na tym nosie mogłem dostrzec kilka piegów, które na co dzień ukrywała pod warstwą podkładu. Dodawały jej uroku, choć ona sama pewnie tak nie uważała.

Odgarnąłem pukiel kasztanowych włosów, które spoczywały na jej twarzy. Mógłbym tak patrzyć na nią w nieskończoność. Ręką trzymałem ją w wąskiej talii. Miała idealną figurę: szerszą w biuście, wąską w pasie i rozszerzającą się ku biodrom. Zarówno tyłek, jak i piersi przyciągały mój wzrok, gdy tylko ubrała coś, co bardziej odsłaniało jej skórę. No cóż, w końcu byłem tylko zwykłym samcem, który lubił zawiesić oko na miłych widokach. Chciałem sprawdzić, jak wyglądała bez tych fatałaszków.

Poczułem drgnienie w spodniach. Nie no, serio? Nie byłem przecież niewyżytym nastolatkiem, tylko dorosłym mężczyzną. Chociaż teraz niekoniecznie na to wyglądało.

Westchnąłem. Musiałem się stąd ulotnić. Gdyby nas ktoś tak tu zastał, mogłoby to spowodować sporo problemów. Nie mogłem sobie pozwolić na taką wpadkę. Mimo że Sokół wyjechał, to ryzyko było zbyt duże. Ostrożnie wstałem z łóżka i wyszedłem z pokoju, zamykając za sobą drzwi.

Niech śpi. Dobrze jej to zrobi. Sporo przeszła jak na jeden dzień.

Ciekawiła mnie coraz bardziej. Ataki paniki, hiperwentylacja, trauma. Jaka trauma? Musiałem się tego dowiedzieć. Czułem, że wiele by mi to wyjaśniło. Tylko jak?

Ojciec Laili pewnie nie wiedział za wiele. Ona za nim nie przepadała. Myślała, że ma ją głęboko w dupie. Jakże wielkie byłoby jej zdziwienie, gdyby poznała całą prawdę. Dla Sokoła to ona zawsze była priorytetem. Może i nie lubił przebywać w jej towarzystwie, ale była dla niego najważniejsza. Nie okazywał tego, bo miał swoje powody. Jednak dostawał niezłego wkurwienia, gdy tylko dowiadywał się, że coś mogłoby jej zagrozić. Skomplikowane. W każdym razie ona by mu się raczej nie zwierzyła z traumy.

Musiałem znaleźć kogoś innego. Ale to później. Teraz musiałem zadzwonić do szefa. Zapewne już o wszystkim wiedział, ale liczyło się moje sprawozdanie. Wszedłem do salonu. Stanąłem przy oknie. Wyciągnąłem z kieszeni spodni komórkę i wybrałem numer Krystiana. Drugą ręką odsunąłem fragment firanki. Wyjrzałem przez okno, upewniając się, że nikt niepożądany nie kręcił się po posesji. Na szczęście widziałem tylko dwóch kolegów pilnujących terenu.

Sokół odebrał już po pierwszym sygnale. Czekał.

– No w końcu, kurwa! Czemu to tak długo trwało? – zapytał z wyrzutem.

– Przepraszam, szefie. Musiałem upewnić się, że Laili nic się nie stało.

– Melduj.

– Mieliśmy wypadek. Czarne audi. Dwóch koksów. Nie kojarzę gęby. Jakieś nieogarnięte płotki. Chcieli ją porwać. Zwiali. Nie miałem możliwości ich zatrzymać. Laila była priorytetem.

Przed rozpoczęciem pracy jako prywatny ochroniarz Sokół kilka razy mi powtarzał, że Laila jest priorytetem. Choćby tamci mieli uciec, choćbym sam miał zginąć, ona musiała żyć, musiała być bezpieczna.

– Co z nią?

– Trochę spanikowała, ale już zaczęła pokazywać pazurki, także jest w porządku.

– Motywy?

– Debil mówił, że szef tyle zrobił, że mają prawo ją sobie wziąć. Cały czas chodziło o nią. Nic więcej.

– Kilka minut temu dostałem smsa, że mam pilnować córeczki, bo następnym razem odpokutuje za moje grzechy. Masz zrobić wszystko, by jej nie spadł włos z głowy. Jasne? – warknął.

– Jasne, szefie.

Rozłączył się pierwszy.

Spojrzałem w lustro wiszące na przeciwległej ścianie. Moja koszulka była brudna od asfaltu, ziemi i krwi. Musiałem zaliczyć prysznic i przebrać się w coś czystego.

Teren był obstawiony. To chyba jedyne miejsce, w którym nie musiałem się martwić o bezpieczeństwo Laili. No chyba, że zemdleje. Tylko przed tym jej nie uchronię.

Ruszyłem korytarzem w stronę budynku ochrony. Wszyscy byli na zewnątrz. I dobrze. Chwila spokoju. Z pokoju wziąłem czyste ubrania i skierowałem się do łazienki. Z komórki puściłem swoją ulubioną rockową składankę i wszedłem pod prysznic. Mocno ciepła woda z impetem chlusnęła na moje barki, stopniowo rozluźniając napięte mięśnie i spłukując zaschniętą krew i brud. Właśnie tego mi było trzeba. Może nie do końca tego. Teraz najbardziej potrzebowałem Laili, ale na nią nie mogłem sobie pozwolić.

Wylałem na gąbkę trochę jakiegoś płynu pod prysznic i doszorowałem resztki brudu.

W tym momencie uruchomił się automatyczny dyfuzor zapachowy stojący na którejś półce. Psyknął kokosowym aromatem.

Kurwa.

Kokos.

Laila.

Tylko ona teraz kojarzyła mi się z tym egzotycznym owocem.

Laila. Piękna. Kształtna. Pyskata. Irytująca. Tak cholernie pociągająca.

Widziałem ją oczami wyobraźni. Wyraźnie jakby stała tuż przede mną. Długie kasztanowe włosy opadały jej na nagie ramiona. Patrzyła na mnie tymi wkurwionymi, sarnimi oczami i zmarszczonym nosem. Jednak jej ciało było bardziej niż chętne. Niemal czułem na sobie jej dłonie i smukłe palce z długimi, czerwonymi paznokciami. Sunęła nimi po mojej klatce i plecach, którym tak żarliwie się przyglądała. Przeszedł mnie bardzo przyjemny dreszcz. Wziąłem do ręki swojego fiuta i przejechałem po jego całej długości. Był gotowy w kilka chwil. Co ta dziewczyna ze mną robiła? Ruszałem ręką szybciej, wyobrażając sobie, że to jej różowe usta się po nim ślizgają. To było tak dobre wyobrażenie, że niemal realne.

Szybciej. Mocniej. Szybciej.

Byłem na krawędzi. Lecąca w tle muzyka tylko potęgowała moje uczucia. Mój oddech przyspieszył. Tak bardzo chciałem poczuć ją naprawdę. Chciałbym móc wplątać dłoń w jej włosy i docisnąć ją mocniej do siebie. Poczułem dreszcz przechodzący od fiuta przez całe ciało. Trzęsły mi się nogi. Zagryzłem wargi, tłumiąc jęk przyjemności. Kończąc, oparłem się drugą ręką o ścianę wyłożoną jasnymi kafelkami. Po chwili do płytek przyłożyłem czoło. Starałem się wyrównać oddech. Nie było to łatwe, bo obraz Laili nadal przemykał mi przed oczami.

Zmieniłem temperaturę wody na lodowatą. Musiałem doprowadzić się do porządku. Potrzebowałem otrzeźwienia. Włożyłem głowę pod zimny strumień. To nie było przyjemne, ale poskutkowało. Przejechałem dłońmi po włosach i twarzy. Oprzytomniałem. Mogłem wracać do życia. Wytarłem ciało i ubrałem się.

Tuż przed wyjściem z łazienki zerknąłem przez ramię na kabinę prysznicową i z uśmiechem pokręciłem głową. Przed sekundą fantazjowałem o córce mojego szefa. Córce szefa jednej z największych mafii kraju. Świetnie. Sam wiązałem sobie pętlę na stryczek.

Prosto z łazienki udałem się do kuchni. Zastałem tam Aleksa, siedzącego przy stole, pijącego kawę i gapiącego się w telefon.

– Jak obchód? – zapytałem, zerkając na dwie wielki plazmy zajmujące pół ściany. Obydwa ekrany podzielone były na dziewięć równych prostokątów. Każdy pokazywał obraz z innej kamery.

Przeskanowałem uważnie każdy prostokąt, ale nigdzie nie zauważyłem Laili. Pewnie dalej spała.

– Teren czysty – odparł Aleks, nie odrywając wzroku od telefonu.

No, tak. Aleks! Przecież on pilnował tego domu już od kilku lat. Znał Lailę dłużej niż ja i może będzie kojarzył coś, co będę mógł połączyć z jej traumą. Musiałem to jednak odpowiednio rozegrać. Trauma i ataki były dość osobistą sprawą i zapewne Laila nie byłaby zachwycona, gdyby wiedzieli o tym wszyscy dookoła.

– Aleks, jak długo tu pracujesz? – zacząłem spokojnie, włączając ekspres do kawy. Chciałem ją wypić bardziej dla zasady niż żebym potrzebował pobudzenia.

– Z jakieś cztery lata już będzie. – Nawet na mnie nie spojrzał.

– Laila zawsze była taka wkurwiająca? – rzuciłem jakby od niechcenia.

– Zawsze. – Zaśmiał się. – W końcu to lalunia z bogatego domu. Nic dziwnego, że ma wszystkich w dupie. Znowu dała ci w kość? – Odłożył telefon i poświęcił rozmowie całą uwagę.

– Żadna nowość. – Wzruszyłem tylko ramionami. – Humorki zmieniają jej się jak w kalejdoskopie.

– Księżniczka – zakpił.

– A ochroniarzy też tak bardzo nie lubiła? – Wziąłem do ręki kubek z gorącym, czarnym płynem.

– No, raczej tak. Chociaż… – zawahał się. Na to czekałem.

– Chociaż?

– Kiedy zacząłem tu pracę, była całkiem fajną dziewczyną. Nawet mi jakieś ciastka upiekła, tak na dobry początek współpracy. Miała swoje humorki, ale generalnie nie rzucała się na mnie jakoś szczególnie.

– To co się stało, że teraz na każdego ochroniarza patrzy jakby chciała go zabić?

– Nie wiem dokładnie, ale kilka tygodni po moim przyjściu tutaj była jakaś krzywa akcja. Laila miała wtedy jakiegoś swojego ochroniarza. Dziwny, starszy typ, ale całkiem nieźle się dogadywali. Któregoś dnia wrócili z jakiejś imprezy. Laila wpadła do domu jak burza i zderzyliśmy się w korytarzu. Miała rozmazany makijaż, wymiętą sukienkę i była zaryczana. Nawet słowa z siebie nie mogła wydusić, kiedy pytałem ją co się stało. Gdy zobaczyła stojącego za nią ochroniarza zaczęła się trząść i jeszcze bardziej płakać. Zamknęła się w pokoju i nie wychodziła przez kilka dni.

– A on co na to? – Zmarszczyłem brwi.

– Twierdził, że ktoś na imprezie się do niej dobierał, ale do niczego nie doszło, bo zadziałał w porę. Potem słyszałem, że Laila kłóciła się z ojcem, że ten ochroniarz musi wylecieć. Nie znam szczegółów, ale faktycznie wyleciał i słuch o nim zaginął. Od tamtej pory Laila uważa ochroniarzy za wrogów numer jeden.

Nie przekonała mnie bajeczka o próbie gwałtu na imprezie przez jakiegoś kolesia. Sam przerabiałem z nią taką sytuację i jakoś Laila aż tak tego nie przeżywała. Chyba, że to nie obcy facet ją obmacywał. Może dziewczyna po prostu boi się ochroniarzy, bo to jeden z nas chciał ją skrzywdzić? Tak, ta wersja mi bardziej pasowała.

Aleks wyszedł pilnować domu, a ja powoli dopijałem kawę. Patrzyłem na kamerę przedstawiającą obraz z korytarza prowadzącego do pokoju Laili. Cisza. Spokój.

Ktoś na nią polował, żeby zemścić się na Sokole. Problem był tylko w tym, że Sokół miał dużo na sumieniu i wydedukowanie, komu zalazł za skórę najbardziej było po prostu nierealne. Zbyt wielu ludzi chciałoby jego głowy. Albo głowy Laili.

Nie mogłem do tego dopuścić. Mogą zginąć wszyscy tylko nie ona.

Czy byłbym w stanie poświęcić swoje życie dla niej?

Z powodu umowy? Nie. Z powodu uczuć? Nie wiem.

Tylko czy czułem do niej coś więcej poza fizycznym pociąganiem i chęcią posiadania jej ciała na wyłączność? Tego też nie wiedziałem.

Pracuję z nią kilka dni, a już zastanawiam się nad takimi rzeczami. Niedobrze.

Z impetem odłożyłem kubek do zmywarki.

 

Laila

 

Przez ostatnie dni starałam się nie myśleć o próbie porwania, choć mimowolnie obracałam się za siebie, gdy tylko usłyszałam jakiś niezidentyfikowany dźwięk. Już mnie to denerwowało. Czułam, że coś się dzieje, ale ani Olaf ani już tym bardziej ojciec nie chcieli mi nic powiedzieć. Ta niewiedza była jeszcze gorsza niż lęk przed dźwiękami.

Na świetlicy starałam się zachować spokój, lecz każda osoba wchodząca do środka przyprawiała mnie o dreszcze.

Olaf był mocno zdziwiony, że dalej chcę bawić się z dzieciakami, lecz ja uznałam, że nie dam się tak łatwo zastraszyć. Tu czułam się bezpieczna. Poza tym, Olaf zawsze kręcił się w pobliżu, czujnie wypatrując przez okna. Z nim nic nie mogło mi się stać. Obiecał mi to.

Nie rozmawialiśmy o tym moim gorszym czasie. Nie chciałam do tego wracać i temat uznałam za zakończony.

Tłumaczyłam sobie, że to tylko chwila słabości i tak naprawdę nie czuję do niego nic poza fizycznym przyciąganiem. Nie mogłam nic do niego czuć. Tak było lepiej, bezpieczniej. Chyba obydwoje zdawaliśmy sobie sprawę, że nasz romans wiele by skomplikował. Ojciec też nie byłby zachwycony, choć akurat jego powinnam olać, skoro i tak się mną nie interesował. To wszystko było takie skomplikowane. Wzięłam głęboki oddech.

Dość! Olaf to ochroniarz. Tylko ochroniarz. Ochroniarze są podstępni. Nie można im ufać. Przez ostatnie cztery lata ta dewiza sprawdzała się bez zarzutu, dlaczego więc teraz wzięła w łeb?

Odwróciłam się, spuszczając na chwilę z oczu bawiącą się obok mnie Zosię. Spojrzałam na Olafa.

Jak zwykle stał przy oknie po drugiej stronie sali. Lubiłam patrzeć, jak skanuje teren. Odnosiłam wrażenie, że miał w oczach rentgen i prześwietlał każdą rzecz, każdy przedmiot, osobę i sytuację. Gdy tylko coś zwróciło jego uwagę, zwężał oczy jakby przez to łapał lepszą ostrość. Robiły mu się wtedy zmarszczki wokół oczu. Dodawały mu one powagi i tego cholernego seksapilu.

Sięgnął ręką do kieszeni i wyciągnął komórkę. Zerknął na wyświetlacz. Nasze oczy się spotkały. Pomachał mi świecącym ekranem, gdy kierował się do drzwi. Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem: on wychodzi, musi odebrać, a ja mam siedzieć spokojnie na tyłku.

Taką mieliśmy nową zasadę, a w zasadzie kompromis. Olaf pozwalał mi żyć normalnie, ale pod warunkiem, że gdy on musiał oddalić się na chwilę, ja miałam nie ruszać się z miejsca, póki po mnie nie wróci. Średnio podobała mi się ta zasada, ale podczas próby porwania zrozumiałam, że sytuacja była poważniejsza niż mi się wydawała. Dlatego też wolałam faktycznie siedzieć na dywanie z Zosią i nigdzie nie łazić.

Chwilę później drzwi do sali zabaw ponownie się otworzyły, a w nich oprócz Olafa stał Maksim. Zimny dreszcz przebiegł mi po plecach. Od dziwnej sytuacji w kuchni omijałam go szerokim łukiem. Na szczęście wyjechał razem z tatą, więc przez większość czasu nie krążył po naszym domu.

Olaf nie wyglądał na zadowolonego. Był wkurzony, spięty i ewidentnie coś mu nie pasowało. Skinął na mnie głową.

Poprosiłam Zosię, żeby pobawiła się chwilę sama. Wstałam z dywanu. W trójkę wyszliśmy przed salę. Stanęłam bliżej Olafa niż wymagał tego sytuacja. Dziwnie się czułam w towarzystwie Maksima. Nie ufałam mu. Nie miałam, żadnych konkretnych powodów, żeby tak było, ale podskórnie coś mi w nim nie pasowało. Po prostu. Kobieca intuicja.

– O co chodzi? – zaczęłam pospiesznie.

– Dzisiaj zostaniesz z Maksimem – wyjaśnił Olaf.

– Co? Czemu? – "Nie, proszę. Tylko nie z nim."

– Twój ojciec mnie potrzebuje do jednej sprawy. Wrócę wieczorem.

– To Maksim nie może z nim jechać? Przecież to on jest jego ochroniarzem – protestowałam, udając z premedytacją, że Maksima nie na obok nas.

– Laila, jedno popołudnie. Maksim jest dobrym ochroniarzem. Przy nim też będziesz bezpieczna.

– Ale… – Nie zdążyłam dokończyć, bo wtrącił się Pan Podejrzany.

– Nie bądź rozkapryszoną gówniarą i zachowuj się jak dorosła kobieta. To tylko jedno popołudnie.

– Uważaj na słowa, psie pasterski – warknęłam, kładąc ręce na biodrach. – No chyba, że ta praca ci nie leży. Jedno moje słowo do ojca i wylecisz na zbity pysk.

Maksim uniósł ręce w geście poddania.

– Ok, ok. Nie spinaj się tak, księżniczko.

– I nie mów do mnie „księżniczko”!

Spojrzałam na Olafa. Wyglądał jakby się intensywnie nad czymś zastanawiał. W końcu popatrzył na mnie z krzywym uśmiechem.

– Bądź ostrożna.

– Jasne, jak zwykle. – Burknęłam.

Wróciłam do sali zabaw. Maksim kroczył za mną niczym cień. Usiadł na krześle przy oknie i obserwował otoczenie. Robił to zupełnie inaczej niż Olaf. Spokojniej. Bez poświęcania większej uwagi szczegółom. Jakoś tak… Obojętnie.

Wróciłam do zabawy z Zosią. Po chwili dostałam smsa od Olafa: ”Bądź ostrożna bardziej niż zwykle. Proszę.”

Uśmiechnęłam się. To miłe uczucie wiedzieć, że martwił się o mnie, nawet wtedy, gdy był zwolniony z ochrony.

Ciekawiło mnie, dlaczego tata wybrał dzisiaj akurat Olafa? Przecież miał tylu innych ochronnych przydupasów. Co sprawiło, że wymyślił sobie wypożyczenie akurat mojego?

Nie minęło nawet pół godziny, gdy mój telefon ponownie dał o sobie znać. Spojrzałam na wyświetlacz. Ponownie nieznany numer. Odebrałam. Po chwili ciszy, usłyszałam cichy oddech, a potem głos. Dziwny, nienaturalnie niski, podejrzany.

– Widzę cię – szepnął obleśnie.

Rozejrzałam się dookoła jednak oprócz koleżanek, dzieci i Maksima nie było nikogo. Maksim! Rozmawiał przez telefon! Ale przecież on nie miał nic, co modyfikowałoby głos. Chyba, że miał jakąś funkcję w telefonie. Nie takie cuda posiadają teraz najnowsze komórki. Nasze oczy się spotkały, a on uśmiechnął się obleśnie. Spuściłam wzrok. Połączenie się urwało. Mój oddech też się urywał. Z kim Olaf mnie zostawił? Przecież Maksim był niebezpieczny!

Schowałam telefon, próbując unormować oddech. Co mam teraz zrobić? Maksim nie może wiedzieć, że go podejrzewam. A co, jeśli on już to wie? Może wykorzystać nieobecność Olafa i mnie zabić, albo skrzywdzić. Albo najpierw skrzywdzić, pobić, zgwałcić, a dopiero potem zabić. Musze coś szybko wymyślić.

Wstałam z dywanu i skierowałam się do drzwi sali zabaw. Gdy tylko je przekroczyłam, poczułam na ramieniu czyjąś dłoń. Odwróciłam się gwałtownie, napinając wszystkie mięśnie.

– Gdzie idziesz? – zapytał Maksim poważnym tonem.

– Ja… Ja tylko… – jąkałam się, nie będąc w stanie wydusić z siebie sensownego zdania.

– Tylko co?

– Chciałam do – trzęsącą się ręką wskazałam łazienkę. To na tyle, jeżeli chodzi o nie pokazywanie, że go podejrzewam. Przecież, gdybym się go nie obawiała, nie zachowywałabym się tak.

– Wszystko w porządku? – Zmarszczył brwi, dokładnie przyglądając się mojej twarzy.

– Tak – wypaliłam od razu.

– Kto dzwonił?

– To… Tylko… Z jakąś reklamą. Nic szczególnego. – Od razu wiedziałam, że mi nie wierzy, ale już nie drążył.

Skierowałam się do łazienki, próbując na szybko wymyślić, jak uwolnić się od Maksima. Zadzwonię do Olafa. On mi pomoże. Chwila. On jest pewnie gdzieś daleko. Nie zdąży mnie uratować. A co, jeśli jest w zmowie z Maksimem? Może wspólnie wymyślili taki plan porwania. Wtedy Olaf byłby kryty. Nie, to bez sensu. Mógł mnie porwać już wiele razy, a jednak nigdy nie dawał mi do zrozumienia, że coś knuje. Mimo wszystko Olaf odpada.

Popatrzyłam w lustro. Z daleka było widać, że coś jest ze mną nie tak. Bałam się, że Maksim za chwilę tu wejdzie i zrobi mi krzywdę. Chociaż może właśnie tu jestem bezpieczna? Przecież nie zrobi sceny przy ludziach. Gdyby mi się coś stało, on byłby pierwszym podejrzanym. Może nie ryzykowałby aż tyle tylko po to, żeby mnie porwać. Tego musiałam się trzymać.

Wzięłam głęboki oddech i wyszłam z łazienki. Mój pies pasterski czekał potulnie przed drzwiami. Przez kilkanaście minut bawiłam się z dziećmi. Spokojnie i bez nerwów. Przez moment zapominałam nawet, że Maksim siedział w rogu sali i uważnie mi się przyglądał. Starałam się nie zwracać uwagi na jego mroczne spojrzenie przeszywające mnie lodowym soplem.

W końcu ponownie podeszłam do drzwi sali. Maksim już miał wstać, ale go powstrzymałam.

– Idę tylko na recepcję. Wracam za sekundę. – Uśmiechnęłam się najnaturalniej jak umiałam.

Czmychnęłam przez hol i jak poparzona wypadłam ze świetlicy. Biegiem ruszyłam przed siebie prosto do domu. Wiedziałam, że tam mogłam zaszyć się w swoim pokoju i nie musiałabym przejmować się Maksimem. Dom. Tylko tam byłam bezpieczna. Olaf mówił, że to jedyne miejsce, gdzie nie musi mnie pilnować, bo nic mi się nie stanie.

Biegłam najszybciej jak potrafiłam, a i tak już po kilku minutach obok mnie pojawiło się jakieś auto. Ktoś złapał mnie mocno w pasie.

– Puszczaj! – Chciałam się wyrwać. Szamotałam się ze wszystkich sił, jednak silne ręce otoczyły moje ciało i przycisnęły do twardego torsu.

– Uspokój się! – warknął. – Możesz mi, kurwa, z łaski swojej powiedzieć, co ty odpierdalasz?

– Puść!

Maksim odwrócił mnie przodem do siebie. Zacisnął dłonie na moich ramionach. Jego oczy były ciemniejsze niż zapamiętałam. Prawie czarne. Patrzył na mnie złowrogo, a ja poczułam, że moim ciałem wstrząsa dreszcz.

Dotyk. Maksim. Wróg.

Dotyk.

Mój oddech przyspieszył. Znowu wpadałam w atak. Z trudem łapałam powietrze. Ochroniarz zmarszczył brwi. Nie wiedział, co się ze mną dzieje. Przed oczami zobaczyłam czarne plamki. W uszach zaczęło mi szumieć.

To mój koniec, zdążyłam pomyśleć zanim ciemność wzięła mnie w swoje objęcia.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania