Poprzednie częściCerber - Prolog

Cerber - Rozdział 15 - Olaf/Laila (39)

Laila

 

Olaf sprawnie wjechał na posesję. Zaparkował na naszym prywatnym przydomowym parkingu. Usłyszałam pod kołami chrzęszczenie białych kamyków, którymi był wysypany.

Jeszcze niedawno, gdy usłyszałam ten dźwięk, biegłam do okna, by zobaczyć twarz ojca, wracającego z podróży służbowej. Teraz wiedziałam, że te całe podróże dotyczyły narkotyków, zabójstw i prostytucji. Jakim cudem tego nie zauważyłam? Ojca widywałam przeważnie w odprasowanej koszuli i eleganckich spodniach od garnituru. Nigdy nie dostrzegłam żadnej kropelki krwi, żadnego rozdarcia ani śladu, że zaledwie godzinę wcześniej pobił kogoś na śmierć.

Spojrzałam na spokojną twarz Olafa, który zgasił silnik i zaciągnął hamulec ręczny. Wówczas zrozumiałam. Ojciec nigdy nie nosił na sobie śladów swoich przestępstw, bo od brudnej roboty miał ludzi. Olaf, Maksim, Aleks i reszta. Wszyscy byli w to zamieszani. Wszyscy wiedzieli, co się działo dookoła, tylko nie ja. Udawali, żebym ja miała spokojne życie i złudnie wierzyła, że mój tatuś jest porządnym biznesmenem. Ta jedna rzecz mu się udała. Naprawdę w to wierzyłam.

Dziwnie czułam się z myślą, że kilka metrów ode mnie, a raczej pode mną, mój ojciec zabił człowieka. Jak miałam żyć mając tę wiedzę? Czasami brak wiedzy jest dużo lepszy niż jej posiadanie. Mniej wiesz, lepiej śpisz. Po raz pierwszy w pełni rozumiałam te słowa. Oddałabym wiele, żeby w dalszym ciągu żyć w błogiej niewiedzy.

– Wysiadka – powiedział Olaf, patrząc na mnie.

Moja ręka zatrzymała się w połowie drogi do klamki. Za chwilę miałam spojrzeć ojcu w oczy. Musiałam zmierzyć się z jego kłamstwami. Co ciekawe, ani trochę nie przeszkadzało mi, że Olaf też siedział w tym wszystkim po same uszy. Nie przeszkadzało mi, że on też mnie oszukiwał i łgał, patrząc mi prosto w oczy. Bolało, że robił to mój własny ojciec.

– Laila?

– Nie znajdę trupa leżącego na korytarzu, prawda? – Spojrzałam w brązowe oczy mojego ochroniarza.

W jego spojrzeniu dostrzegłam zakłopotanie. Całe jego ciało się spięło. Chyba nie był przygotowany na tego typu pytanie. Przeczesał palcami włosy i głęboko odetchnął.

– Nie, Laila. Nie znajdziesz w tym domu żadnych śladów, które wiązałyby cię z interesami Sokoła. Nie ma różnicy między tym co było przed twoim zniknięciem, a tym co zobaczysz ter…

– Dopóki nie wejdę do piwnicy – weszłam mu w słowo.

– Fakt, Sokół mógł wybrać inne miejsce. Po prostu tam nie wchodź, proszę.

Wysiadłam z samochodu nie wiedząc, co myśleć. Skierowałam się do domu. Weszłam do środka. Wstrzymałam oddech i automatycznie zaczęłam się rozglądać. Chyba chciałam się upewnić, czy naprawdę żaden zakrwawiony trup nie leży gdzieś na podłodze. Olaf miał rację. Nie dostrzegłam nic, co byłoby inne niż zapamiętałam. Odetchnęłam z ulgą. Moje mięśnie ponownie się spięły, gdy wzrokiem namierzyłam drzwi do piwnicy.

– Witaj, córeczko. – Tata stał w przejściu do kuchni. – Dobrze cię widzieć. Jak się czujesz? – Podszedł bliżej.

– Nikogo tam nie ma, prawda? – Wskazałam na piwnicę.

– Nie, skarbie. Wiem, że dużo ostatnio przeszłaś i możesz czuć się…

– Nic nie wiesz! – krzyknęłam. – Nie masz pojęcia przez co przeszłam. Nie masz prawa wiedzieć, co czuję. Całe życie mnie okłamywałeś. Myślałam, że jesteś dobrym człowiekiem. Zapracowanym i może trochę zagubionym, ale dobrym. Może nie zawsze się dogadywaliśmy, ale nigdy bym nie pomyślała, że przez całe życie mieszkałam pod jednym dachem z potworem! Jak mogłeś codziennie zabijać ludzi, a potem patrzeć na siebie w lustrze? Powiedz! – Mój oddech przyspieszył. Byłam wściekła. Nie. Byłam wkurwiona. Na niego. Na siebie. Na wszystkich, którzy mnie otaczali. Nie chciałam nigdy więcej widzieć ojca na oczy.

– Kochanie…

– Nie jestem żadnym twoim kochaniem! Nienawidzę cię! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego!

– Nie zabiłem tylu ludzi, ile ci się wydaje. Nie jestem święty, ale dla mnie zawsze byłaś wszystkim, co miałem. Oddałbym za ciebie życie. Oddałbym wszystko, co mam, żebyś była szczęśliwa.

– Ufałam ci – stwierdziłam bezsilnie. – Ufałam. Kochałam. Mimo wszystko, mimo tego jak mnie często traktowałeś, kochałam cię najmocniej na świecie. A ty mnie oszukiwałeś. – Mój ton był nad wyraz spokojny. Chyba nie miałam już siły na złość. Byłam po prostu zawiedziona. – Myślałam, że mój ojciec jest uczciwym człowiekiem, a okazał się zwykłym mordercą. Nie chcę mieć takiego ojca. – Zamknęłam na moment oczy i pozwoliłam by duża łza stoczyła się po moim policzku.

Sokół podszedł do mnie. Chciał ją zatrzeć, jednak odtrąciłam jego dłoń. Odwróciłam się. Powoli weszłam po schodach na piętro. Zamknęłam na klucz drzwi do swojego pokoju, położyłam się na łóżku i rozpłakałam się, jak dziecko.

Przed oczami zaczęły pojawiać się moje wspomnienia związane z Sokołem. Wypad nad jezioro, podczas którego o mało się nie utopiłam. Wyciągnął mnie z wody, przytulił i w kółko powtarzał, że jest przy mnie, że nigdy nie dopuści, by stało mi się coś złego. Pamiętałam wyraz jego oczu. Były ciepłe, pełne troski i miłości. Innym razem, gdy złamałam nogę, niósł mnie do lekarza na rękach, tulił i nie odstąpił na krok, nawet, gdy miałam prześwietlenie. Kupił mi różowe kule, bym miała, jak chodzić. Różowe – marzenie dziesięcioletniej mnie. W dalszym ciągu gdzieś powinny być schowane. Załatwił mi w szkole zdalne nauczanie, bym nie musiała codziennie tułać się po piętrach szkolnego budynku.

Sokół robił wiele dobrych rzeczy dla mnie, a jednak gdzieś po drodze to wszystko się zgubiło. Zgubiła się jego miłość do mnie, jego troska i chęć bronienia mnie przed złem tego świata. Teraz została już tylko pustka.

 

Olaf

 

Wstałem jak zwykle przed piątą rano. Musiałem się trochę wyładować. Chciałem zrzucić z siebie napięcie, które towarzyszyło mi przez ostatnie tygodnie. Oprócz seksu, z którego z oczywistych powodów musiałem zrezygnować, zawsze pomagał mi sport. Zrobiłem szybką rozgrzewkę i truchtem wybiegłem przed posesję. Moja zwykła trasa obejmowała pobliski las oraz jezioro. W sumie jakieś siedem, może osiem kilometrów. Tyle wystarczało, by mój mózg zdążył się obudzić i przewietrzyć. Dobrze dotleniony byłem wstanie lepiej myśleć i szybciej reagować. A to przy Laili bardzo mi się przydawało. Kilka minut po szóstej wszedłem do domku ochrony. Ku mojemu zaskoczeniu przy stole zobaczyłem Lailę. Siedziała ze swoim kubkiem herbaty w dłoniach i wpatrywała się beznamiętnie w obraz z kamer. Miała na sobie dwuczęściową piżamę. Włosy w nieładzie kazały mi przypuszczać, że dopiero co wstała, choć cienie pod oczami mogły świadczyć, że w ogóle nie spała.

– Cześć. – Skierowała wzrok w moją stronę. – Domyśliłam się, że biegasz, więc stwierdziłam, że poczekam.

– Coś się stało? – Zmarszczyłem brwi.

– Nie. Po porostu chciałam cię prosić, żebyś odwiózł mnie do świetlicy. – Nie było w niej żadnej emocji. A co gorsza nie dostrzegłem najmniejszej iskry życia. Była jakby pusta, zobojętniała.

– Myślałem, że będziesz wolała trochę odpocząć. – Usiadłem obok niej.

– I właśnie to zamierzam robić. Lubię te dzieciaki. Chyba potrzebuję trochę ich dziecięcej naiwności i niewinności.

Przyjrzałem się jej twarzy. Była szara, zmęczona, posępna. Nie będzie prosto podnieść się jej po tym wszystkim.

– Spałaś chociaż chwilę? – zapytałem.

Patrzyła na mnie, a jej oczy wydawały mi się sporo mniejsze niż normalnie. Wahała się nad odpowiedzią.

– To co, odwieziesz mnie? – Czyli miałem rację. Nie spała.

– Jasne, że tak. Będę czekał na ciebie jak zwykle o siódmej trzydzieści.

Wymusiła uśmiech, wstała i poszła do domu.

Jechaliśmy w ciszy. Laila nie miała najmniejszej ochoty na rozmowy, a ja też nie ciągnąłem jej za język. Szanowałem, że chciała zostać sama ze swoimi myślami.

Siedziała obok mnie i spokojnie wpatrywała się w widok za oknem. Ubrała się na sportowo. Uczesała włosy i wyprostowała je. Nałożyła nawet lekki makijaż. Teraz wyglądała o niebo lepiej niż nad ranem. Wciąż dostrzegałem ciemniejsze podkówki pod jej oczami, ale nie wychodziły już one na pierwszy plan, gdy się na nią patrzyło. Istniała nawet szansa, że dzieci się jej nie wystraszą.

Próbowała pokazać, że dobrze się trzyma, jednak przede mną nie potrafiła ukryć swoich problemów. Już od pierwszego dnia mojej pracy ochroniarza, wiedziałem, że miała problem z otworzeniem się. W tym akurat byliśmy trochę podobni. Doskonale wiedziałem, jak to jest tłumić w sobie emocje, ukrywać kim się jest. W jakiś sposób cieszyłem się, że już nie będę musiał kłamać. Nie podobało mi się, że żyła w kłamstwie. Rozumiałem przyczyny, jednak nie chciałem przykładać ręki do jej oszukiwania. Laila teraz tego nie rozumiała. Musiała to przeboleć. Potem podniesie się i ponownie z zadartym nosem będzie szła przez życie. Musiała. Inna opcja kłóciła się z jej charakterem.

Zaparkowałem przed świetlicą. Laila bez słowa wysiadła z samochodu i ubierając się w najpiękniejszy uśmiech na jaki było ją stać, wkroczyła do budynku.

Przez kolejne godziny siedziałem w swoim stałym miejscu w kącie sali i przypatrywałem się pięknej dziewczynie bawiącej się z dzieciakami. Był w niej urok. Trochę zgaszony, ale był. Tylko to się liczyło. Dobrze chociaż tutaj mogła zapomnieć o problemach.

Poczułem wibracje w kieszeni. Wyciągnąłem telefon i spojrzałem na wyświetlacz. Sokół. Pomachałem telefonem w stronę Laili, dając jej znać, że na moment wychodzę. Laila kiwnęła głową i wróciła wzrokiem do zabawy z jakąś dziewczynką.

Stanąłem obok samochodu i oparłem się o maskę.

– Tak, szefie?

– Jesteś z Lailą? – Jego głos był poddenerwowany.

– Laila jest bezpieczna w świetlicy. Wszystko jest ok. Czemu pytasz?

– Sebastianowi udało się namierzyć jeden z telefonów, z którego Laila dostawała wiadomości.

– I? – Zmrużyłem oczy widząc przez okno moją księżniczkę rozmawiającą z Alicją. Uśmiechała się.

– Logował się w świetlicy. Masz go pod nosem.

– Kurwa!

Rozłączyłem połączenie i pobiegłem do budynku. Z impetem wpadłem do sali zabaw. Alicja, gdy tylko mnie zobaczyła, szybkim ruchem złapała Lailę i przystawiła jej nóż do gardła. Wyciągnąłem pistolet.

– Ala, kurwa, co robisz? – pisnęła Laila, próbując się wyszarpać. Nóż lekko naciął jej skórę.

– Laila, nie ruszaj się – warknąłem. Usłyszałem pisk dzieciaków.

– Spierdalać! – Machnęła ręką w stronę dzieci, które biegiem uciekły ze świetlicy. – A ty odłóż broń – rozkazała Alicja, wskazując na moją broń.

– Puść ją Alicjo. Pogadajmy.

– Nie mamy o czym gadać.

Alicja trzymała Lailę jak tarczę. Nie miałem możliwości czystego strzału. Nie mogłem ryzykować, że zranię księżniczkę.

– Uważaj! – krzyk Laili rozniósł się po całej sali.

W tym momencie poczułem uderzenie w tył głowy. Oczy zaszły mi mgłą, a potem nastała ciemność.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania