Ari odcinek 1

Wstęp

Dziecko, zanim przyszło na świat, było przez swoich rodziców od wielu lat wyczekiwane. Kiedy umarły w nich wszelkie nadzieje na własne potomstwo i chcieli wystąpić z wnioskiem o adoptowanie jakieś sierotki, nastąpiła zmiana. Poczęcie zaskoczyło najbardziej medyków, ponieważ w tamtym czasie znano jedynie metody naturalne. Biologicznie nie było możliwości, żeby kobieta w podeszłym wieku mogła mieć dziecko, a wszystko przemawiało za tym, że poród nastąpi. Zapowiadała się spora sensacja naukowa, więc ciąża przez cały okres była pod opieką najlepszych specjalistów, pragnących uzyskać przynajmniej doktorat.

Przyszłego tatusia, po przyjściu do pracy następnego dnia po rozmowie z ginekologiem, że zostanie ojcem, czekała kolejna niespodzianka, która skłoniła go do działania. Tym razem na wiadomość o przekazaniu do zamieszkania po zakończeniu budowy kolejnego wieżowca, gdzie cztery mieszkania przyznano dla ich zakładu, zmobilizowała go do działania i nie zamierzał potulnie czekać jak wcześniej. Swoim uporem zaskoczył komisję mieszkaniową, ponieważ przy wszystkich wcześniejszych przydziałach ulegał i odstępował rodzinom z dziećmi. Teraz on spodziewał się powiększenia rodziny i nie wyobrażał sobie dalszego mieszkania z małym dzieckiem w jednej klitce z wodą i toaletą na korytarzu. Od kilkunastu lat był już na pierwszym miejscu listy zakładowych potrzeb mieszkaniowych i przy przyznawaniu kluczy inni go przeskakiwali, a tym razem na to nie pozwolił.

Zanim dziecko się urodziło miało wybrane imię po nieżyjących już dziadkach i wprost ze szpitala zaplanowano przyjazd do nowiutkiego mieszkania z wszystkimi wygodami. Rodzice wydali zgromadzone oszczędności na wykończenie wnętrza i byli dumni z efektów swojej pomysłowości, zapobiegliwości oraz wykorzystania znajomości, ponieważ nie każdy towar wtedy można było łatwo nabyć.

Gdyby ktoś wcześniej zanotował wybrane imiona dla dziewczynki lub chłopczyka bardzo by się zdziwił, ponieważ w momencie przyjścia na świat nikt nie mówił na maleństwo inaczej tylko Ari. Nawet osoba w urzędzie stanu cywilnego nie oponowała i nie domagała się wybrania imienia z oficjalnej listy zatwierdzonej przez organy państwowe i bez pytania, zgłaszającego dziecko ojca, sama wypełniła akt urodzenia.

Maleństwo chowało się nadzwyczaj dobrze, nigdy nie chorowało, nawet przy ząbkowaniu nie kwiliło. Wyjątkowo szybko zaczęło raczkować i zaledwie po tygodniu stawiało pierwsze kroki. Podobnie jak z chodzeniem rozstanie z pieluchą tetrową przebiegło nader sprawnie. Zastanawiające jest, dlaczego nikt z rodziny, czy znajomych nie dziwił się błyskawicznym rozwojem dziecka oraz jego dużej samodzielności, charakterystycznej dla dzieci kilka lat starszych.

Ari kończyła dwa latka i wybrała się w niedzielne popołudnie z mamą na spacer do parku. Tato został w tym czasie w domu i szykował urodzinową niespodziankę. Z szafy wyciągnął ukryte wcześniej przed solenizantką dekoracje i sprawnie rozciągnął przy suficie w poprzek pokoju. Stół ustawił na środku, przykrył białym obrusem, a od sąsiadki mieszkającej piętro niżej przyniósł zamówiony wielki tort. Kiedy było wszystko gotowe z początku cieszył się, że zdążył przed czasem. Jednak godziny mijały, a one nie wracały, więc zaczął się niepokoić czy coś złego się nie stało. Niestety w tamtych czasach nie można było skontaktować się szybko tak jak teraz z pomocą sieci komórkowej, musiał uzbroić się w cierpliwość i co chwilę wychodził popatrzeć na korytarz czy winda nie jedzie na ich piętro.

Stał w przedpokoju i ręką sięgnął do klamki chcąc wyjść z mieszkania, gdy w tym momencie usłyszał szum windy. Natychmiast otworzył drzwi i wyjrzał na korytarz, aż zamarł jak obok ich wycieraczki zobaczył wielkiego szczura. Zwierzę nie wystraszyło się człowieka, tylko spojrzało jakby rzucało wyzwanie. Obecność na ósmym piętrze gryzonia wielkości kota nie wróżyła nic dobrego. Bydlę, gdyby poczuło się zagrożone, mogło nawet tymi swoimi wielgachnymi zębami zaatakować dorosłego człowieka, a tym bardziej dziecko. Musiał przegonić szczura zanim obie wrócą ze spaceru. Zasłaniając się drzwiami, ręką poszukał miotły, powieszonej w przedpokoju na haczyku tam gdzie zawsze, między szafą a ścianą. Ściągnął ją i wysunął przed siebie niczym oręż. Próbował uderzyć gryzonia, lecz był tak daleko, ze zaledwie go delikatnie dotknął. Pod wpływem tego kontaktu potencjalny agresor przesunął się dwa kroki dalej i dalej wiercił go tymi swoimi wielkimi ślepiami. Teraz był poza zasięgiem miotły i ojciec Ari zmuszony był podejść bliżej. Dokładnie za sobą zamknął drzwi, jak tylko minął próg, żeby przypadkiem szkodnik nie przebiegł miedzy jego nogami. Gdy brał zamach szczur oddalał się, lecz gdy on się cofał, tamten podchodził, widoczne w czasie budowy zadomowił się na dobre. Teraz można było jedynie przegonić szkodnika, jak nie dla swojej rodziny to z troski o innych lokatorów budynków. Maksymalnie wyciągnął miotłę przed siebie i szedł prosto na szczura, a ten oddalał się z taką prędkością, z jaką on się zbliżał. Prawie był na końcu korytarza, gdy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi windy, a zaraz po nim głos żony, która coś do niego wołała. Jednak on nie mógł spuścić z wzroku gryzonia, ponieważ on może wykorzystać sytuację i czmychnąć na górę, a do tego nie mógł dopuścić. Zaczął spieszyć się i coraz szybciej biegł po schodach w dół, stale przed sobą widział szczura. Będąc już na parterze dostrzegł, że drzwi do budynku wyjątkowo, jak nigdy, są zamknięte. Szczur skręcił do piwnicy i po chwili znikł mu w ciemnościach. Goniący nie zastanawiał się, co robi tylko ręką machnął włącznik światła i pomknął za uciekającym stale trzymając oręż przed sobą. Tuż za narożnikiem ściany zamiast szczura zobaczył mężczyznę, który dotykał jego córkę. Nawet nie zastanawiał się przez moment, co robi tylko zaatakował miotłą pedofila. Ciasny korytarz piwnicy ograniczał jego ruchy i troska żeby nie uderzyć dziecka, lecz mimo wszystko miał przewagę może nie fizyczną, lecz z pewnością psychiczną. Musiał się śpieszyć, nie chciał dać chwili wytchnienia złoczyńcy, więc głośno zaczął wołać.

- Pożar! Pali się!!!

Okrzyk był znacznie skuteczniejszy niż gdyby wołał pomocy, ponieważ wywabił z mieszkań nawet najbardziej tchórzliwych, lecz wyjątkowo ciekawskich. Wiadomość o pożarze lotem błyskawicy obiegła cały wieżowiec i nie widząc realnego zagrożenia nikt się nie ewakuował tylko biegł zobaczyć, co takiego jest interesującego w piwnicy. Pedofilowi udało się przesunąć bliżej wyjścia, lecz ucieczkę zablokował spory tłum. Kiedy tato Ari dostrzegł sąsiadów zawołał.

- Trzymajcie zboczeńca, dobierał mi się do dziecka!

Kilkoro rąk złapało szamotającego się mężczyznę i przygwoździło do ściany. Ktoś pobiegł do mieszkania, zawiadomić telefonicznie milicję, a pozostali kłębili się, chcąc popatrzyć. Tato Ari odrzucił miotłę i podbiegł do wystraszonego dziecka.

- Kochanie nie bój się jestem przy tobie, zaraz mama przyjdzie – mówił tuląc córeczkę.

W piwnicy było pełno ludzi, przybyły patrol musiał siłą i okrzykami torować sobie drogę.

- Obywatele odsuńcie się, zróbcie przejście i pozwólcie nam na dokonanie zatrzymania – grzmiał donośny głos sierżanta milicji.

Sporo czasu upłynęło jak ten sam głos powiedział.

- Obywatele odstąpcie, prawie żeście go zadusili, puścić natychmiast – jeszcze głośniej krzyknął – plutonowy Narwaniec wezwijcie karetkę.

Zaraz po nim inny głos mówił.

- Przepuście mnie do dziecka, jestem matką.

Niedługo przy Ari pojawiła się jej mama, razem z mężem tuliła swoją córeczkę i szlochając, usprawiedliwiała się.

- Kochanie przepraszam nie upilnowałam ciebie i nie trzymałam za rączkę przy wchodzeniu do windy. Leon wybacz mi, naraziłam nasze dziecko.

Rodzice klęczący przy Ari pocieszali się nawzajem i wspierali w tym trudnym czasie. Ojciec dziecka doskonale zdawał sobie sprawę, że wystarczyła jeszcze chwila, by obleśny typ skrzywdził ich skarb. Tak niewiele brakowało do tragedii, lecz na całe szczęście wszystko dobrze się skończyło.

Tato Ari później przy składaniu zeznań na komendzie nie pamiętał powodu, który skłonił go do zejścia w tym czasie do piwnicy. Szczur z jego świadomości wyparował, a miotła wisiała w domu tak jak dawniej i nie było wiadomo, kto ją tam odstawił. Podobnie pobity kijem nie pamiętał, czym dostał, tym bardziej, że jego całe ciało zostało pokryte sińcami od ciosów zadanych przez wzburzonych lokatorów budynku. Jeszcze interwencja pogotowia nie przebiegała tak jakby on sobie życzył. Przybyła lekarka weszła do piwnicy razem z sanitariuszem i ledwie rzuciła okiem na poturbowanego pedofila, lecz wiele troski okazała Ari. Natomiast sanitariusz okazał się osobą nieuważną i nadepnął niechcąco na rękę badanego leżącą na nieuprzątniętym gruzie po instalacji kanalizacyjnej. Wskutek ciężaru i nierównej powierzchni dwa palce uległy złamaniu w kilku miejscach. Milicjanci podobnie jak pracownicy pogotowia nie chcieli dotykać poturbowanego, tylko pałkami zmusili do wstania i przejścia do suki.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Canulas 19.03.2018
    No ok.
    W końcu jakąś pierwsza część, a nie osiemdziesiąta któraś.
    Podoba mi się treść. Jest pewien rodzaj niepokoju. Choć na początku zastanawiałem się: "gdzie tu fantasy?".
    Od strony technicznej zbyt dużo dookreśleń, typu osobowego.
    (jego, jej, mój, moje) - bardzo często z samego kontekstu widać, co czyje, więc można trochę przyciąć.
    No, ale ok...
    5- (4+)
  • Pasja 19.03.2018
    Zapowiada się ciekawie. Szczur był jakby wybawicielem. Zaprowadził ojca do piwnicy niczym pies. Fantasy? Chyba nie do końca.
    Pozdrawiam serdecznie
  • Ozar 20.03.2018
    Po pierwsze czytałem sporo twoich tekstów, ale fantastyki jeszcze chyba nie. Podobnie jak Canulas zastanawiałem się na wstępie gdzie tu fantastyka, raczej wyglądało mi to na kawałek obyczajowy. Pomysł ze szczurem całkiem ciekawy, choć te zwierzaki w fantasy sa raczej złe niż dobre. Co do tego zbokola, to ja bym go jeszcze troche poturbował, nim by przyjechała Policja, tak dla podkreślenia jakim jest penerem itd. Kiedyś mojego kolegę jeszcze w podstawówce czyli tak ze 159 lat temu zaczepił taki zbokol. Kolega się z nim umówił na starych fortach. Tam go dopadli starsi bracia i ich koledzy. Tak mu napierdolili, że ledwie przeżył, ale wszystkie kończyny miał w gipsie i mam nadzieję, że to go oduczyło takich zaczepek. Jakoś mi go nie było żal...
  • Ja tu widzę zarys na budująca sie fantastykę. Cos czuję, że ten szczur to nie byl zwykły szczur i jeszcze o nim usłyszymy w dalszej części.
    Ciekawe opowiadanie, rokuje na przyszłość.
  • Justyska 26.04.2018
    "miedzy jego nogami" między
    "widoczne w czasie budowy zadomowił" widocznie

    No trzy razy już zaczynałam czytać tę serię. Dziś mi sie udało. Ciekawa pierwsza część. Szczur i dziecko. Czemu tak szybko się rozwija?
    Pozdrawiam:)
  • Buziak 28.08.2018
    Wypuściłeś dzisiaj 27 odcinek, z ciekawości przeszłam do pierwszego, a tutaj płynnie napisane opowiadanie. W dodatku zapowiada się interesująco, jest akcja, czytelnik się nie nudzi. :) Myślę, że każdego dnia przeczytam po 1 odcinku, by urozmaicić moją ulubioną tematykę. Pozdrawiam serdecznie.
  • Nefer 23.09.2019
    Lubię fantasy, to zajrzałem. Tymczasem mamy zawiązanie fabuły w świecie raczej znajomej codzienności minionej niedawno epoki. Fantastyczny element to dziwny szczur. Istotnie, pomysł ciekawy, bo to zwierzę kojarzące się częściej z mrocznymi siłami, tutaj zdaje się odgrywać rolę pozytywną. Językowo poprawnie, szczegółów nie czepiam się, bo wypadasz zdecydowanie powyżej średniej. Osobiscie skróciłbym tę pogoń za szczurem, trochę ta secna się dłuży. Ale ok., przeczytam co dalej.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania