Poprzednie częściAri odcinek 1

Ari odcinek 12

Nikt z mieszkańców wioski, usytuowanej w górach wałbrzyskich, nie był zainteresowany losem swoich sąsiadów, skoro ci nie wygrali sporej sumy pieniędzy na jednej z licznych loterii tak bardzo rozpowszechnionej w ostatnim czasie. Nawet nie zapytali gdzie wdowa z córką się wybierają, z góry zakładając, że nie zagranicę bo wtedy na przykładzie innych z pewnością by się chwaliły na całą okolicę swoim szczęściem, ponieważ tak postępowali wszyscy w całym województwie, a nie tylko wiejskich domach. Dlatego nie zazdrościli i nie byli ciekawi gdzie wyjeżdżają w poszukiwania lepszego życia.

Natomiast nic nie umknęło uwadze dwojgu par oczu i uszu należących do samicy oraz samca szczurów, które nieustanie monitorowały wszystkie traumatyczne wydarzenia rodziny Ari od chwili wyjścia z podziemia.

- Pociągiem dojadą do Miał i zaraz po opuszczeniu składu przejmie nad nimi opiekę miejscowy klan naszej rasy, lecz poza stacją do samych Gogolic niewielka wataha wilków będzie miała nad nimi pieczę do czasu naszego przybycia – powiedział Azyn.

- Wyjątkowo nie podoba mi się, że tam na miejscu nie ma nikogo z naszych do przypilnowania Wybranki. Powinniśmy jechać razem z nimi skoro ona nas nie widzi – wyraziła swoje obawy Prima.

- Ona nie, lecz pozostali ludzie już tak. Ty nawet nie wiesz jaką panikę byśmy spowodowali w pociągu, gdyby ktoś nasz zobaczył. Skoro teraz nie potrzebujemy do egzystencji jedzenia, czy picia i nie starzejemy się to nie znaczy, że jesteśmy nieśmiertelni. Prawdopodobnie bez trudu można nas zatłuc, a pramatka dając nam ten wyjątkowy dar, chce byśmy kontynuowali misję i nie narażali życia niepotrzebnie. Teraz się skup i popatrz, ktoś tutaj idzie, żeby splądrować pozostawiony bez opieki dom.

- Ludzie są wyjątkowo bezczelni i pozbawieni zahamowań do błyskawicznego zaopiekowania się opuszczonym gospodarstwem. Nawet ten złodziej nie obawia się, że kobieta jeszcze z oddali spojrzy po raz ostatni na swój dom – oburzonym głosem mówiła Prima.

Jednak mężczyzna idący śmiało wprost do budynku mieszkalnego, nagle zatrzymał się w pół kroku i zaczął rozglądać się niepewnie. Zataczał bezwiednie kręgi w koło, by po chwili obrać kierunek, z którego przyszedł. Jego zachowanie było wyjątkowo dziwne i niewytłumaczalne.

Minęło trzy dni od czasu wyjazdu Ari i szczury powoli zaczęły się niepokoić, że nie otrzymały żadnej wiadomości o jej dotarciu z matką w okolice Golic od sprzymierzonych wilków. Pogoda zaczęła się zmieniać, nadciągał niż i ludzkie święta Bożego Narodzenia zapowiadały się białe. Aura do tej pory była łaskawa dla biednych mieszkańców wioski, których w większości nie stać było na zakup opału i ogrzewali się kradzionym z lasu mokrym drewnem. Jedynie nieliczni kupili węgiel wydobywany z okolicznych bieda szybów powstałych na terenie zlikwidowanych kopalni.

Azyn nie mógł już powstrzymać swojego zniecierpliwienia i chodził po całym podwórku nie kryjąc się przed drapieżnikami. Natomiast Prima pełna obaw biegała z jednego krańca stodoły w drugi i wyglądała posłańca. Kiedy go dostrzegła zawołała do samca.

- Wyszedł z lasu i idzie do nas.

Wilk zanim opuścił bezpieczne leśne schronienie z wielką starannością sprawdził najbliższą okolicę i zachowując czujność zmierzał do znanego mu miejsca. Jednak podobnie jak wcześniej człowiek i on zatrzymał się przed obejściem czując się zagubionym.

- Idź do niego – powiedziała zniecierpliwiona dziwnym zachowaniem wilka samica.

Azynowi nie potrzeba było więcej zachęty i ruszył biegiem w stronę przedstawiciela sprzymierzonego gatunku. Kiedy miał się już zatrzymać, wydarzyło się cos niezwykłego, wilk podskoczył jakby coś bardzo go wystraszyło i wyszczerzył kły, jeżąc jednocześnie sierść.

- Spokojnie przyjacielu to tylko ja – powiedział szczur zaniepokojony gwałtowną reakcją.

- Skąd się wziąłeś? – zapytał wilk.

- Przybiegłem z domu Ari – odpowiedział zaskoczony pytaniem.

- Gdzie jest ten dom, ponieważ nie mogę go dostrzec?

Azyn doskonale pomimo niewielkiego wzrostu widział za sobą dom mieszkalny, a zanim niewielkie budynki gospodarcze. Dlatego zrobił w ich kierunku kilka kroków i zatrzymał się na pytanie wilka.

- Gdzie jesteś?

Szczur przechodził kilka razy niewidzialną granicę, którą mógł przebyć tylko on oraz Prima i nikt więcej. W niewyjaśniony sposób powstała nieprzepuszczalna bariera chroniąca obejście od nieproszonych gości i wilk pomimo licznych nakierowań przez szczury nie był w stanie jej przebyć. Dlatego zmuszony był złożyć tam gdzie stał, relację z przybycia do miejsca przeznaczenia dziewczynki i jej matki.

Wraz z pierwszymi płatkami śniegu szczury wyruszyły w daleką podróż chcąc dołączyć do wybranki i dalej ją chronić. Zanim opuściły gospodarstwo sprawdziły wszystko, jakby to one miały jakiś wpływ na zabezpieczenie pozostałego mienia. Przed samym wyjściem poza teren chroniony przekonały się ponownie o skuteczności ochrony przed wtargnięciem nieproszonych gości. Miały sposobność obserwować ojca i syna idących do lasu po drzewko przeznaczone na choinkę. Przez cały czas rozmawiali i nie zauważyli, że przeszli po okręgu, a nie na wprost, podobnie było z ich powrotem do wioski. Nawet ptaki omijały zakazaną przez pramatkę strefę.

Matka z córka wysiadła na stacji Miały i skorzystała z budki telefonicznej chcąc powiadomić kolegę wujka Jana o przyjeździe. Znajomy rodziny zgodnie ze wcześniejszą umową podjechał swoim samochodem i zapakował do bagażnika ich niewielkie bagaże. Maria po raz pierwszy jechała warczącym samochodem z dziwnie otwieranymi drzwiami do tyłu. Jednak dzięki takiemu rozwiązaniu wsiadanie na tylne siedzenie było bardzo łatwe i przy otwarciu w czasie jazdy jak mówił kierowca, można było złapać kręcące się przy obejściach kury. Najbardziej podobała się jej nazwa Syrenka, która wywodziła się od warszawskiego herbu.

Ciocia z wujkiem, jak tyko usłyszeli z daleka warkot samochodu, wyszli przed dom wymurowany z czerwonej cegły z dachem pokrytym taką samą dachówką. Dookoła ich budynku były same pola z wyschniętymi chwastami, dopiero w oddali przynajmniej kilometr dalej widać było kolejny budynek, a mimo to wokoło postawiony był płot.

Wujek po przywitaniu się zapłacił koledze za transport. Ciocia będąc dumna ze swojego niewielkiego, lecz wygodnego domu zaprosiła je do środka, wprost do kuchni. Koniecznie chciała je nakarmić po długiej podróży i przez ten czas choć trochę oswoić się z niesamowitym widokiem jaki stanowiła spieczona połowa twarzy dziecka.

Dziewczynka podobnie jak jej matka była zziębnięta i ciepło jakie rozchodziło się po całym domu spowodowało, że Maria zrobiła się senna. Kiedy przymykały się jej oczka i zaczęła kiwać główką nad stołem, ciocia powiedziała do wujka.

- Zanieś małą na górę, a ja porozmawiam z Ewą tak dawno się nie widziałyśmy.

Maria z mamą dostały ciepły pokoik na poddaszu z oknem wchodzącym na pobliski las. Wujek Jan położył delikatnie dziewczynkę na wersalce i przykrył kocem. Chwile patrzył na jej poranioną buzię i rozmyślał nad niesprawiedliwością jaka jest na świecie, która skazuje nawet małe dzieci na cierpienie. Chociaż walcząc początkowo w partyzantce, a później w polskim wojsku przeżył wojnę, gdzie widział podczas ciężkich walk poranionych i zabitych kolegów, widok małej zaliczał się do tych najgorszych. Może tylko przez ostatnie lata zrobił się miękki i teraz byle co wyprowadza go z równowagi.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Pasja 15.05.2018
    Witam
    Tylko szczury i wilki czuwała nad bezpiecznym dotarciem Ari do nowego domu. Ludzi nie interesowało gdzie jadą.
    Co czeka je w Nowym miejscu?
    Szczury też wyruszyły za wybraną, aby ja chronić.
    Pozdrawiam
  • Czasem aby móc walczyć trzeba znaleźć bezpieczne miejsce aby odzyskać siły, aby siły mogły wzrosnąć. Ari znalazła takie właśnie miejsce, zobaczymy co z tego wyniknie.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania