Poprzednie częściAri odcinek 1

Ari odcinek 39

Dookoła enklawy stworzonej przez pramatkę zbliżała się północ, natomiast wewnątrz niej dochodziła dwudziesta druga i prawie wszyscy przebywający w niej położyli się spać. Najszybciej usnął Wojsław, ponieważ jemu wystarczył zimny prysznic i skoczenie na znajomy tapczan. Nawet zapomniał o wieczornym goleniu, tak bardzo poczuł się nastolatkiem i był przejęty, a zarazem zaskoczony odczytywaniem jego wspomnień. Koniecznie chciał wiedzieć, czy taki wystrój zawdzięcza Ari, lecz z pytaniem postanowił poczekać do rana. Najdłużej do snu układał się Azyn, gdyż jemu wszystko przeszkadzało, ponieważ nie potrafił w pełni zaakceptować nowego ciała.

Wstrząs i huk był tak potężny, że wyrzucił Skorupkę z posłania. Zanim Wojsław na dobre się obudził, już trzymał miecz w dłoniach, który wieczorem położył na podłodze przy tapczanie. Zaskoczony przez chwilę dostosowywał swój wzrok do panujących ciemności i chmury kurzu jaka wokoło się rozprzestrzeniła. Gdyby był dalej dawnym człowiekiem z pewnością straciłby świadomość z braku tlenu, który zabrał intensywny ogień szalejący dookoła. Jednak teraz swobodnie oddychał i nie odczuwał gorąca buchającego z palącego drewna z jakiego został wzniesiony budynek. Dookoła niego były tylko gruzy i płomienie. Pierwszą jego myślą było ratowanie Ari. Gołymi rękami odrzucał od siebie zajęte płomieniami belki i nie zważając na rumowisko parł do przodu. Nie trwało długo, gdy dotarł do części budynku zajmowanej przez Ari i jej rodziców. Nakierowany jakby wewnętrznym kompasem rozrzucał rumowisko tylko w jednym miejscu. Wkrótce palcami prawej dłoni natrafił na materiał. Wystarczyło jeszcze kilka pospiesznych ruchów i był pewny, że zakrwawione biodro wystające z pod rozdartego materiału należy do Ari. Ruchy jego rąk przyspieszyły i gruz nieświadomie ciskał na ponad sto metrów. Po chwili trzymał w ramionach prawie gołą, zakrwawioną przez liczne zadrapania, śliczną powabną kobietę. Jednak nie podziwiał wspaniałego ciała, tylko dotykał ją i w ten sposób chciał przekonać się czy nie ma wewnętrznych krwotoków. Kiedy się upewnił, że nie i żadna kość nie uległa złamaniu, zaczął wołać.

- Ari proszę odezwij się!

Gdy to nie pomagało przystąpił do reanimacji. Nabrał solidną porcję powietrza w płuca i po przyłożeniu ust i zatkaniu nosa dmuchał ile sił. Gdyby była to zwykła ludzka istota, a nie Naznaczona z pewnością jej płuca nie wytrzymałyby takiego huraganu. Jednak Ari podobnie jak on bardziej przypominała społeczeństwo przed Adamus, niż współczesne.

- Przestań – powiedziała Ari wyrywając się z jego uścisku.

Głos kobiety przywołał go do pełnej świadomości, zwolnił uścisk i pozwolił jej wyswobodzić się z jego ramion. Ari odziana w strzępy koszuli nocnej stanęła przed nim niczym władczyni i zapytała.

- Gdzie są moi rodzice?

Skorupko gorączkowo zaczął rozglądać się, by po chwili wskazując ręką powiedzieć.

- Tam.

- To nie stój jak kołek i odkop ich.

Wojsław najszybciej jak potrafił oczyszczał stertę pełną fragmentów połamanego drewna i cegieł z zniszczonego skrzydła budynku. Ari zaczęła mu pomagać nie zważając na łamanie paznokci i przybywania na rękach oraz nogach nowych otarć. Po kilku chwilach do ratowników dołączyła Prima z jednym złamanym skrzydełkiem i sporych rozmiarów siniakami. Najmniej pomocny okazał się Azyn, który co chwilę przewracał się na ptasich nogach. Zanim usunęli gruzowisko Skorupko był pewny, że u przysypanych rodziców Ari zanikły funkcje życiowe. Odsłonięcie zmiażdżonych ciał było jedynie potwierdzeniem i stanowiło dowód, że to co rozsadziło budynek miało wielką moc. Pierwszymi podejrzanymi byli aniołowie, lub inni wysłannicy uzurpatora. Jednak panujący dookoła hałas wykluczał ich udział, ponieważ działaliby mniej ostentacyjnie. Ten, co rozpętał te piekło nie wysilał się na subtelność.

- Azyn zrób lotnicze rozpoznanie i dowiedz się, co wokoło nas się dzieje – powiedział Wojsław chcąc przerwać tragiczną chwilę jaka zapanowała nad ciałami Ewy i Leona.

Były szczur jakby tylko czekał na sposobność oderwania się od ziemi i wzbicie się w przestworza.

- Już lecę – odpowiedział i zamachał intensywnie skrzydłami. Wzniecił sporo kurzu i zanim opadł, najmniejszego śladu po lotniku na gruzowisku nie było.

Ari płacząc klęczała nad ciałami rodziców i tuliła się do nich. Opanowała ją rozpacz i zdominowała ją całkowicie. W tym momencie nie widać było po niej niczego z wcześniejszego dostojeństwa, upodobniła się w swojej rozpaczy do skrzywdzonego dziecka. Skorupko musiał ją wyrwać z tej apatii, lecz do tego potrzebował informacji. Miał nadzieję, że po powrocie zwiadowcy uzyska informacje na wiele pytań jakie cisnęły mu się do ust.

Gestami i mimiką zachęcił Primę do podejścia do Naznaczonej. Miał cichą nadzieje, że obie dostrzegą nawzajem krzywdy i rany jakich doświadczyły. Z radością dostrzegł jak zareagowały, gdy przestały zajmować się tylko swoim bólem, a on w ten sposób otrzymał czas na rozglądniecie się po najbliższej okolicy. Zanim do tego przystąpił wrócił do swojego pokoju po miecz i ubranie.

Widok jaki ujrzał, gdy wyszedł na zewnątrz nie napawał optymizmem, wręcz budził grozę. Dookoła enklawy świat płonął niczym pochodnia, łuny bijące za gór wskazywały, że i tam podobnie się dzieje. Nigdzie nie dostrzegł niezniszczonego kawałka przestrzeni, a mimo to nadlatywały kolejne rakiety z głowicami jądrowymi. Prawdopodobnie, gdyby był dawnym człowiekiem promieniowanie zabiłoby go kilkakrotnie i po pierwszym wybuchu z pewnością by wyparował.

Najmniej ucierpiała enklawa pramatki, lecz wybuchające w koło megatony spowodowały i w niej zniszczenia, pomimo, że nie było bezpośredniego trafienia. Gdzieś nad nimi rozpościerała się niewidzialna kopuła, którą mógł przekroczyć, jak dotychczas jedynie Azyn, a głowice ześlizgiwały się po niej. Jednak ziemia pod stopami mocno drżała i niesamowity żar dostawał się do środka. Tradycyjne materiały płonęły, lecz jego niezwykły kombinezon skutecznie chronił jego ciało.

Rozglądał się za Azynem, lecz gdy go nie wypatrzył, poszedł do pomieszczeń zajmowanych przez Ari i tam pośród gruzów szukał ocalałej garderoby. Liczne szafy i szafki zostały zniszczone. Jednak całkiem sporo ubrań ocalało, nawet znalazł kilka rzeczy czystych. Obładowany niczym wielbłąd idący w karawanie, podszedł w pobliże Naznaczonej i po pobieżnym oczyszczeniu stołu, położył wszystko na nim.

- Ari przyniosłem trochę twoich rzeczy – powiedział pochylając się nad klęczącą przy rodzicach Naznaczoną i dodał patrząc na Primę – proszę, pomóż przyjaciółce.

- Czy przyniesiesz dla mnie też coś do przebrania?

- Natychmiast się tym zajmę – odpowiedział wstając i udając się do pokoju zajmowanego przez Primę, miał nadzieję, że znajdzie jakąś ocalałą odzież dla niej.

Kiedy szedł, budynek pod wpływem wstrząsów, rozpadał się coraz bardziej. Musiał się spieszyć jeżeli chciał uratować choć część rzeczy dla Primy. Inaczej ona zostanie w łachmanach ze złamanym skrzydłem i sercem. Niestety nie wiedział czy Ari po ponownej stracie rodziców, będzie dalej dysponowała mocą podarowaną przez pramatkę.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • No no no, poważny ten pożar.
  • Pasja 12.12.2018
    Witam
    Nieszczęście taki pożar, który dokonał spustoszenia i zabrał życie rodziców Ari. Po raz drugi. To dobrze, że została uratowana. Co dalej, czy dalej będzie miała móc, aby to wszystko odbudować.
    Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania