Poprzednie częściAri odcinek 1

Ari odcinek 8

Władca siedzący na tronie, pełnił tę funkcję od chwili siłowego przejęcia władzy, czyli przez kilkadziesiąt tysięcy lat. Nigdy nie miał do czynienia z małymi dziećmi, ponieważ nie miał własnych i żadne dziecko w przejętej siłowo siedzibie Rady nie przyszło na świat. Natomiast wszyscy wprowadzeni z zewnątrz po zamordowaniu ostatniej Namaszczonej umierali, nawet zniewolone Wybranki i nie ważny był ich wiek. Powoli, lecz systematycznie zamieszkujących ubywało i wyjaśniało to częściowo potrzebę klonowania. Herszt i jego poplecznicy pragnęli zachować własne życie i młodość, a zarazem korzystać ze zgromadzonego majątku podobnie jak młodzi śmiertelnicy. Jednak stali bywalcy, którzy na dłużej niż jeden dzień opuszczali siedzibę Rady, natychmiast się starzeli i na koniec rozsypywali się w proch. Spowodowała to klątwa pramatki, którą rzuciła na spiskowców po zaatakowaniu matecznika. Więc od tego czasu żyli w ciągłym strachu i zastanawiali się, kto będzie następny podczas przedłużającej się misji.

Uzurpator przez dłuższy czas rozważał żądanie dziecka, z dorosłym obchodziłby się jak zawsze, czyli gdyby popuścił fekalia na podłogę, to wylizałby je własnym jęzorem. Jednak teraz bał się, że malec zanieczyści jego piękną posadzkę, a karać smarkuli jeszcze nie chciał, ponieważ była ona mu bardzo potrzebna. Gestem przywołał kogoś stojącego za plecami Ari. Po chwili zjawiła się młoda kobieta. Ari na jej widok zapomniała o swoich potrzebach, tylko ją podziwiała. Przed nią stała prawdziwa wróżka, taka jak na obrazkach w książce z bajkami, tylko duża, dorosła. Tamte były malutkie i fruwały najczęściej dookoła kwiatków z nieodłączną różdżką w dłoni.

- Potrafisz latać?

- Tak - odpowiedziała kobieta z owadzimi skrzydełkami na plecach.

- A gdzie masz różdżkę?

- Nie mam.

- Co z nią zrobiłaś?

Ari , zadawała pytania z szybkością karabinu, a służąca bała się, że oskarżą ją o to, że nie wypełniła natychmiast polecenia władcy. Dlatego wzięła małą rączkę w swoją dłoń, chcąc wyprowadzić małą. Ten zwyczajny z pozoru gest przywołał jej wspomnienia. Nagle przed jej oczami pojawił się obraz małego synka, chociaż było to bardzo dawno, zanim jej mąż wraz z grupą spiskowców dążących do powołania patriarchatu nie przejęli władzy. Wtedy była taka szczęśliwa, była matką chłopca i nosiła pod sercem córeczkę, ale wszystko uległo zmianie w ciągu jednego dnia. Dzień ataku pamiętała z taką dokładnością jakby to było wczoraj. Mężczyźni wdarli się z bronią energetyczną do siedziby Rady krzycząc.

- Spalić czarownice!

Ona w ciąży trzymając dziecko za rączkę pobiegła za mężem, żeby się opamiętał. Niestety nie posłuchał jej prośby ani on, ani nikt inny. Żądza zdobycia majątku i władzy była silniejsza od prośby kobiety, matki dzieci. Ochrona Naznaczonych była wyposażona w broń paradną i własnymi ciałami osłaniała przynależne do Rady. Szybko padli od płomieni i niechronione kobiety zostały wydane na łaskę oprawców. Zabijano je w okrutny sposób, czerpiąc rozkosz z ich męki i poniżenia. Ostatnia prosiła, żeby ją oszczędzili, ze względu na małe dzieci i obiecała spełnić wszystkie ich żądania. Wtedy właśnie narodził się pomysł zmiany osobowości i oprawcy dostali ciała ochrony, a tamci szczurów, węży, pająków, nietoperzy oraz całej masy plugastwa. Jej mąż, a obecnie pan jej życia i śmierci dostał jako jeden z bliskich przyjaciół herszta, postać uważaną obecnie przez śmiertelników za anioła. Natomiast ona tak jak inne kobiety przedstawicieli nowej władzy, nie dostała skrzydeł z piór tylko owadzie. Miało to na celu przypominanie niewiastom, że są gorsze i można je w każdej chwili zatłuc jak natrętną muchę.

Opiekunka zaprowadziła Ari do kobiecej toalety ozdobionej wspaniałymi dekoracjami. Jednak przy bardziej wnikliwym patrzeniu na detale, dostrzegało się odznaki spękania i zużycia, co bardziej wystających elementów. Podobnie było z freskami, których piękność szpeciła łuszcząca się farba, ponieważ dar pramatki nie upływania czasu dotyczył w siedzibie Rady jedynie organizmów żywych. Wszystkie przedmioty codziennego użytku, narzędzia oraz odzież niszczyły się podobnie jak na całym świecie.

Niestety mała dziewczynka nie była w stanie usiąść samodzielnie na wysokim sedesie i kobieta owad zmuszona była jej w tym pomóc. Następnie podtrzymywała Ari, żeby przypadkiem nie wpadła do środka.

- Wytrzesz mi pupę, tak jak robi to moja mamusia?

Kolejne czynności przy małym dziecku cofały przypadkową niańkę do wcześniejszych lat. Podobnie było z myciem rączek i buzi. Jednak największa niespodzianka czekała obie za drzwiami toalety. Kiedy odświeżone wyszły na korytarz tam czekał na nie spory tłum skrzydlatych pań. Wszystkie chciały podejść bliżej, żeby chociaż dotknąć dziecka i zamienić z nią przynajmniej kilka słów.

Potrzeba macierzyństwa dawno wygasła i została zapomniana przez kobiety uwięzione w siedziby Rady, lecz nagle biologiczne powołania przy kontakcie z dzieckiem rozgorzały z ogromną siłą. Zapragnęła każda z nich być jedyną opiekunką Ari, lecz dziecko było tylko jedno. Mogły walczyć o nią, albo ze względu na długowieczną wzajemną znajomość podzielić się obowiązkami i wspólnie czerpać radość z przebywania z rezolutną dziewczynką.

Ari miała mnóstwo pytań do każdej z osobna i wszystkich razem, była ciekawa świata, a szczególnie ich daru czarowania skoro były wróżkami. Trudno przekonać malca, że nie jest w bajce o dobrej wróżce, tylko w świecie pełnym okrucieństwa oraz przemocy. Musiały jak matki ochronić ją od najmniejszego zła, zniwelować wszelkie trudności by w konsekwencji cieszyć się z jej radości.

Podział obowiązków między paniami został szybko rozdzielony i większość zgłosiła się do najbardziej pracochłonnych czynności przy dziecku. Najwięcej czasu pochłaniało układanie włosów Ari, które były bardzo niesforne i nie chciały leżeć w miejscach im przeznaczonych. Nadmiar znawczyń układania fryzur po mistrzowsku bardziej przeszkadzał niż pomagał.

Zapachy przyrządzanych dla dziecka smakołyków rozchodziły się po całej Radzie i drażniły powonienia mężczyzn, którzy po przyjściu do swoich kwater zamiast rarytasów dostawali to co zawsze, czyli niewyszukane jedzenie. Mężczyźni przyzwyczajeni do nadskakiwania przez podległe kobiety, stawali się coraz bardziej wściekli, ponieważ zmuszeni byli dzielić się nimi z dziewczynką. Niestety w ich świadomości to oni byli najważniejsi, a nie kobiety i dzieci. Niezmiennie liczyły się tylko ich potrzeby i baby miały im to zapewnić, inaczej czekała je kara. System represji był bardzo rozbudowany i przez tysiąclecia doprowadzony do perfekcji. Bez sporządzania na piśmie, każda z pań wiedziała za co dostanie kopa i po mordzie, często była to tylko gra wstępna przed solidniejszym oklepywaniem.

Korytarze przez wieki pogrążone w ciszy i smutku nagle ożyły gwarem, śmiechem uszczęśliwionych pań podążających w orszaku przy Ari. Wydawało się, że w pomieszczeniach Rady zrobiło się jaśniej, przytulniej oraz przyjemniej, tak bardziej po domowemu. Jednak część męska nie podzielała radości podległych im pań, wystosowała prośbę do władcy, żeby z tą anomalią zrobił porządek i uciszył baby.

Wezwanie do stawienia się w sali audiencyjnej przed oblicze władcy, dotyczyło wszystkich kobiet bez wyjątku nawet tych nieprzychylnych Ari, ponieważ i takie też mieszkały w siedzibie Rady.

Rozprawa sądowa pod przewodnictwem władcy miała za zadanie, zastraszenie Ari, która pomimo upływu dni żyła i cieszyła się dobrym zdrowiem. Chciano przywrócić kobiety do przydzielonego im miejsca i nie ważne, że w sposób rażąco naruszający poczucie sprawiedliwości. Do wydania surowego wyroku wystarczające było samo wystąpienie oskarżyciela.

Decyzją sądu zaniedbujące swoich panów zostały skazane na wyrwanie skrzydeł i wyrok miał być wykonany niezwłocznie. Pierwsza została doprowadzona do kata kobieta obarczona największą winną, czyli najbardziej ukochana przez Ari. Dziewczynka oglądając widowisko w wykonaniu aniołów i wróżek początkowo nie potrafiła zrozumieć grozy sytuacji jakiej była świadkiem. Kat złapał swoimi wielkimi łapskami za skrzydła zgniótł je, a następnie jednym ruchem wyrwał z kawałkami ciała i kości. Okaleczona wróżka krzyknęła z bólu i padła bez czucia na piękną posadzkę.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Pasja 16.04.2018
    Znowu poruszasz problem zniewolonych kobiet przez mężczyzn. Czy zrodził się ruch kobiet i zacznie się walka o prawa. Bo jak narazie mężczyźni rządzą.
    Pozdrawiam
  • Bożena Joanna 16.04.2018
    Piękne opowiadanie o macierzyństwie i okrucieństwie władzy, która nie znosi braku pokory. Instynkt macierzyński jednak trudno pokonać... Pozdrowienia!
  • Troche takie skojarzenie na końcu jak w filmie „Melefanceta”, nie jestem pewien jak to się pisze, ale taka baśń grozy wyszła, może nawet pod horror lekko sie zbliżyło to opowiadanie.
    No ciekawie sie rozwija ta historia.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania