Poprzednie częściAri odcinek 1

Ari odcinek 21

Ciocia stojąca w drzwiach kuchni z zainteresowaniem i z kiepsko ukrywaną zazdrością obserwowała rodzinną scenkę jaka zawsze była jej marzeniem. Jednak los zdecydował inaczej i nie było to jej dane, ponieważ z żadnym dzieckiem nie zbliżyła się na tyle, żeby tego doświadczyć. Dlatego siadając do śniadania starała się nie okazywać jak bardzo poczuła się dotknięta.

Maria po okazaniu czułości wujkowi wróciła na swoje miejsce przy stole i zaczęła ze smakiem jeść przyszykowane dla niej śniadanie. Dość szybko, lecz nie w pośpiechu pochłonęła trzy kromeczki, wypiła swoją herbatkę i powiedziała na koniec posiłku jak dobrze wychowane dziecko.

- Dziękuję, idę ubierać się w śliczne kozaki i ciepłą kurtkę, które kupiła mi wczoraj ciocia. Najwyższa pora jechać do szkoły, inaczej się spóźnię i głodne dzieci nie otrzymają kanapek.

Wujek z ciocią podziękowali za wspólnie zjedzony posiłek i nic nie mówiąc wymownie spojrzeli na siebie. Prawdopodobnie dlatego, że spodziewali się raczej odmowy pójścia po wczorajszym incydencie z Roksaną niż ponownego i to radosnego spotkania poznanych rówieśników.

Droga motorem do szkoły przebiegała podobnie jak dzień wcześniej, tylko tym razem wujek nie martwił się tak bardzo o małą, ponieważ poznała trudy podróży i je zaakceptowała. Udało im się nawet dojechać szybciej i dzięki temu mieli więcej czasu na przyszykowanie się do rozdzielania posiłku. Pierwsze dzieci jakie przyszły do szkoły były z najbiedniejszych rodzin i w ten sposób chciały otrzymać kanapki zanim pojawi się Roksana.

Widok stracha na wróble zaskakiwał wchodzących do szkoły, zwłaszcza dorosłych, którzy chcąc popatrzeć na nieznaną „dziwną” dziewczynkę o jakiej słyszeli wczorajszego dnia, wyjątkowo odprowadzali własne dzieci do szkoły. Nawet nauczyciele byli zaskoczeni ilością opiekunów, ponieważ coś takiego widzieli jedynie początkiem roku szkolnego, kiedy rodzice odprowadzali najmłodsze dzieci. Nawet nie mijał miesiąc i opiekę nad maluchami przejmowały dzieciaki ze starszych klas niekoniecznie spokrewnieni, lecz taki był zwyczaj od lat.

Podjechał samochód przywożący Roksanę do szkoły, więc dzieci z rodzicami przemieściły się pod ściany holu i z napięciem oczekiwały, co za chwilę nastąpi. Najprawdopodobniej jakaś część z nich pozakładała się z innymi, wymyślając różne scenariusze ponownego spotkania córki bogacza z nową. Już sam fakt kolejnego przyjścia zapowiadał ciekawe i nietuzinkowe wydarzenie.

Kierowca pełniący jednocześnie rolę ochroniarza wyłączył silnik i wyszedł otworzyć drzwi pasażerce. Chłop wysoki na dwa metry, umięśniony ponad miarę, z rękami jak bochenki chleba pomimo starań bycia delikatnym, mało nie wyrwał tylnych drzwi, jak pociągnął za klamkę. Drugą dłonią pomógł jej wysiąść i kiedy ona czekała przy aucie, wyjął jej tornister z bagażnika. Roksana szła przodem, a dwa kroki za nią kroczył mężczyzna niczym cień, wysoki jak dąb. Nikt przy zdrowych zmysłach i szanujący własne zdrowie, tej parze nie stanąłby na drodze z obawy, że ten wielkolud zmiecie go niczym pył.

Rozpieszczona dziewczynka, niczym udzielny władca wkroczyła jak, co dnia do szkoły. Kiedy dostrzegła przed sobą stracha na wróble, który wyglądał podobnie do tego, co nawiedził ją w nocy, zaskoczenie było kompletne. Nie wytrzymała tej konfrontacji i z piskiem wybiegła ze szkoły, zapominając o całym świecie.

Nikt z obecnych w budynku nie spodziewał się takiej reakcji, a zwłaszcza przydzielony opiekun. Mężczyzna po chwili wahania pobiegł za córką szefa, lecz ta była już daleko w polach i gnała jakby goniło ją stado demonów.

Rozpoczęły się dyskusje nad powodami zachowania Roksany, jednak żadna z nich nie odpowiadał prawdzie. Nawet Maria i towarzyszący oraz pomagający jej przy rozdzielaniu kanapek wujek byli zaskoczeni.

Przynajmniej pięć minut przed pierwszym dzwonkiem przed szkołą pojawił się ochroniarz, niosący Roksanę pod pachą niczym wór kartofli. Specjalnie upuścił wierzgające dziecko szefa, lecz mała nie leżała na ziemi długo jak miała w zwyczaju. Tylko wystartowała niczym pocisk do samochodu i zablokowała wszystkie drzwi. Pomimo licznych próśb, prób przekupstwa nie chciała otworzyć ich dobrowolnie. Wszelkie wysiłki dostania się z zewnątrz do wnętrza opancerzonego pojazdu były nieudane i z góry skazane na porażkę. Dopiero z pomocą wezwanej lawety udało się ruszyć limuzynę miejsca i odtransportować ją razem z Roksaną do willi szefa.

Pomimo błyskawicznej akcji usuwania unieruchomionego pojazdu z przed szkoły, akcja trochę trwała, prawie do końca pierwszej lekcji. Rodzice i opiekunowie obserwowali całe zajście przez ten czas z największym zainteresowaniem i na bieżąco dzieli się spostrzeżeniami oraz przemyśleniami. Dzieci po wyjściu z klas na przerwę również były ciekawe, co zaszło i jak się skończyło, lecz dorośli nic nie chcieli im nic mówić, woleli obgadać całe wydarzenie między sobą, najlepiej przy wódce. Zanim opuścili mury szkoły, dokładnie oglądnęli Marię z każdej strony, ubraną w strój stracha na wróble i dopytywali się, dlaczego wczoraj była arlekinem. Niestety w często niegrzecznym nagabywaniu nie przeszkadzała obecność nauczycieli oraz jej opiekuna i przez to doszło do kilku scysji. Nikt oprócz jej rodziny nie znał prawdziwej przyczyny, przebierania się dziewczynki, a oni zapytani nawet po latach milczeli.

Różne plotki w iście ekspresowym tempie bez udziału łączności telefonicznej, telegraficznej oraz telewizji obiegły lokalną społeczność mniej, lub bardziej wiarygodne i żadne groźby nie były wstanie zamknąć ludziom ust. Wszelkie nowinki na temat bogacza i jego rodziny były podchwytywane w lot, a ubarwione o nowe fakty, wracały ze zwiększoną siłą niczym fala tsunami. Wcześniej strach o pracę i bezpieczeństwo bliskich był wystarczającym batem na zamykanie ludziom gęb, teraz już nie było na to siły. Lokalny gangster aspirujący do roli biznesmena nagle tracił siłę swojej władzy polegającej na terrorze.

Wujek naoczny świadek wydarzeń, bardzo bał się o bezpieczeństwo swojej podopiecznej i miał do tego solidne podstawy. Niepokoiło go i zarazem najbardziej martwiło to, że nie mógł natychmiast porozmawiać ze swoją żoną. Kobiety dostrzegają i odbierają różne wydarzenia inaczej od mężczyzn, więc trzeba poznać ich punkt widzenia, ponieważ w ten sposób jest się w stanie poznać całość.

Zastanawiające dla bezstronnego obserwatora w wydarzeniu szkolnym była skala zainteresowania nim społeczności. Nikt nie mówił o dokarmianiu głodnych dzieci przez Marię, lecz o tym jaki miała wpływ na Roksanę. Dlatego następnego dnia na długo przed otwarciem budynku przed szkołą zebrał się spory tłum odprowadzających dzieci, a zdecydowaną większość osób stanowiły zwykli gapie.

Wujek kierujący motorem z siedzącą w bocznym koszu Marią, kiedy zobaczył zbiegowisko przed szkołą chciał w pierwszym odruchu zawrócić, lecz nie zrobił tego ze względu na podopieczną. Dziewczynka od samego rana przejawiała odznaki wielkiego pobudzenia. Wstała jako pierwsza i po wejściu do kuchni sama przystąpiła do robienia kanapek na dzisiejszy dzień ze zgromadzonych produktów. Zapytana dlaczego nie śpi, nie potrafiła odpowiedzieć, wiec nie naciskano jej. Przed samym wyruszeniem w drogę do szkoły ubrała się w strój pszczółki Mai i z wielką starannością, żeby nie zniszczyć skrzydeł naciągnęła ciepły, stary ciociny kombinezon pochodzący jeszcze z czasów pegeerowskich.

W szkole, jak wcześniej Maria z pomocą Wujka rozpoczęła wydawanie kanapek. Kolejka chętnych do posiłku była zdecydowanie mniejsza. Prawdopodobnie rodzice i opiekunowie chcąc uzyskać informację na temat nowej, nakarmili dzieci słodyczami. Ari stojąca przy koszu kanapek przebrana za pszczółkę, trzymając jedną kanapkę na wyciągniętej dłoni, nagle krzyknęła.

- Moja mamusia nie żyje – i szlochając usiadła na postawionym niedaleko koszu na śmieci.

Niesamowicie głośny płacz dziecka rozległ się po całej szkole, aż bębenki w uszach bolały z jego intensywności. Sztuczne owadzie skrzydła zrobione przez Wujka z drutu i foli, przyszyte do stroju, nagle rozpoczęły ruch. Wyraźny szum trzepotu owadzich skrzydeł rozniósł się po szkole. Szlochająca dziewczynka ubrana w strój pszczółki zawisła w powietrzu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Pasja 20.07.2018
    Witam
    Bardzo ciekawa część. Rozpuszczona jedynaczka i tłum gapiów. Dziwi mnie bezradność dyrekcji i nauczycieli.
    Maria codziennie wymyśla nowy plan i pewnie za którymś razem uda jej się zdobyć aprobatę ludzi.
    Pozdrawiam
  • No i koszmary Roksanki stały się ciałem...

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania