Poprzednie częściAri odcinek 1

Ari odcinek 83

Wojsławowi nowe obuwie odpowiadało, ponieważ umożliwiało jego nieodpornym od chwili wypadku na ból stopom w miarę wygodne utrzymanie jego ciężaru ciała. Kilkakrotnie przeszedł się w różnych kierunkach po niewygodnym podłożu i stwierdził, że da radę. Chcąc mieć pewność, co do swojej decyzji wziął Azyna na barana i podobnie trudny odcinek pokonał nim obciążony. Obuwie nie było wygodne, tak jak wcześniejsze, lecz przynajmniej nie był ciężarem dla pozostałych. Teraz tak wyposażony mógł dalej kontynuować wędrówkę. Odruchowo po zaspokojeniu swojego podstawowego pragnienia zaczął rozglądać się po rumowisku. Dookoła niego pełno było fragmentów po zniszczonym sprzęcie elektronicznym. Musiało być w tym miejscu armijne stanowisko dowodzenia, albo kierowania dronami. Uległo zniszczeniu gdy jakiś pocisk nakierowywany pokonał kilkanaście metrów litej skały, przebił grube żelbetonowe ściany i detonował wewnątrz. Potężny wybuch w zamkniętym pomieszczeniu wyrządził niewyobrażalne szkody rozrywając wszystko na strzępy i zasypując odłamkami kamienia, stali, czy zbrojonego betonu. Gdyby powstał pożar strawiłby pobojowisko, tylko nie było otwartego ognia, a użyta głowica nie miała w sobie materiału łatwopalnego i dzięki temu co nieco się zachowało. Elektronika była bezużyteczna, lecz zapisane odręcznie kartki papieru porwane na strzępy zachowały swoją czytelność. Wystarczyło tylko je odszukać poskładać w całość i odczytać. Zadanie z pozoru było dziecinnie proste, jednak w tym bałaganie przypominało szukanie igły w stogu siana, a na to członkowie wyprawy nie mieli czasu.

- Znalazłam jakieś zapiski, lecz nie znam tego ludzkiego języka – powiedziała jedna z Sasquatek trzymająca w rękach otwarty, podniszczony, sporych rozmiarów skoroszyt.

Zaciekawiony Wojsław podszedł do niej i przejął jej znalezisko. Grube zielone okładki dość dobrze zachowały czytelność kartek. Zaraz na pierwszej stronie dużymi literami w języku angielskim było wpisane motto „Informacja jest dobrem wspólnym i nie powinna podlegać rywalizacji. Powinna być powielana, upowszechniana bezpłatnie by mogła służyć wszystkim”. Kolejne kartki zawierały wpisy o walce toczonej z globalnymi koncernami cyfrowymi, których stale rosnący wpływ na życie mieszkańców Ziemi i sposób funkcjonowania państw wzbudził niepokój światłych ludzi. Początkowo działając pojedynczo i w rozproszeniu informowali społeczność międzynarodową o rosnącym zagrożeniu ze strony gigantów Internetu. Poczynania ich były bagatelizowane, ponieważ prawie nikt nie dostrzegał działań rynków finansowych, które na pozornie darmowych usługach wygenerowały zyski w nowej walucie, jaką stały się dane o ludziach. Prorocze wizje stały się rzeczywistością zaledwie w ciągu dwóch dekad. W tym czasie ekonomia sieci przeszła proces centralizacji i utorowania. Zapowiadana czarna rzeczywistość stała się faktem i wolność wyboru oraz prywatność stały się tylko zamierzchłą epoką.

Skorupko powiadomił pozostałych o przeczytanych w skoroszycie informacjach. Wypowiedzenie przez niego kilku zdań nie wyjaśniło nic Sasquatkom, lecz wzbudziło ich ciekawość. Jako obserwatorki życia na Ziemi z oddali nie miały możliwości zapoznania się z działaniami ludzi w sieci i dla nich było to całkowicie nie zrozumiałe. Kilka pytań zadanych przez nie opiekunowi, uświadomiło mu, o konieczności powiadomienia uczestników wyprawy do jakiego miejsca trafili i co się tutaj, aż tak ważnego działo, że zostało zniszczone.

- Od początku powstania do lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku Internet był dofinansowywany ze środków publicznych i służył do wymiany informacji. Stał się przestrzenią, w której naukowcy, wojsko i entuzjaści techniki wymieniali się wiedzą. Z czasem grono użytkowników się powiększało i pierwotne przeznaczenie uległo zatarciu. Ludzie weszli w ten świat bezkrytycznie, ponieważ w powszechnym odczuci była to rozrywka i możliwość szybkiego dostępu do informacji. Niestety nie zauważyli społecznych i politycznych kosztów jakie ponosili czerpiąc często anonimowo publikowaną wiedzę. Internet zalała cała masa nieprawdziwych danych, lecz miliardy mieszkańców Ziemi uzależniło się od sieci i nie potrafiło już bez niej sprawnie funkcjonować. Dość powszechnym stało się poczucie trudności w poruszaniu się po mieście bez naprowadzania, albo bez dokładnego wskazywania miejsc docelowych. Użytkownicy bez względu na porę dnia stale sprawdzali, co się dzieje w sieciowych portalach społecznościowych i usilnie dążyli do wzajemnego oddziaływania na siebie nie mając świadomości o cyfrowym współudziale. Każdorazowo korzystając z sieci dostarczali o sobie wiadomości, które miały dopasować oferty do indywidualnych potrzeb. Jednak ilość zbieranych danych wielokrotnie przekraczała potrzeby by skutecznie przeprowadzić personalizację. Opatentowane komercyjne algorytmy i modele statyczne wykorzystujące dane dostarczone przez użytkowników, zostały potraktowane jako własność intelektualna i nie podlegały żadnej kontroli zewnętrznej. Podczas każdorazowego logowania się na swój profil często nieświadomie aktualizowali własne dane, z których zarządzający czerpał wiedzę o kondycji emocjonalnej, planowanej zmianie pracy, rozstaniu z partnerem, czy zachodzących zmianach w rodzinach. Komercyjne platformy swoją potęgę zbudowały na przeogromnej wiedzy o codziennym bycie miliardów ludzi. Ci zgromadzeni w tym podziemnym bunkrze chcieli uniemożliwić kontrolowanie całych narodów i za swoje szczytne dążenia zostali ukarani.

- Może jesteś w błędzie i ci ludzie to prawdziwi wojskowi. Nawet mieli na sobie umundurowanie w chwili śmierci – powiedziała Prima.

- Gdyby tak było każdy posiadałby na sobie kompletny mundur danego państwa, a nie różne części dość luźno skompletowane i pochodzące z demobilu jak przypuszczam.

- Jeżeli tak to dlaczego nie mieli na sobie ubrania o innym kolorze – mówiąc to łatwo się nie poddała i nie dawała za wygraną.

- Prawdopodobnie ten obiekt powstał dawno temu i okolice wejścia zarósł las, a oni chcieli wchodzić i wychodzić w sposób niezauważalny. Tylko jak widać ich wysiłki poszły na marne i zostali zdekonspirowani albo namierzeni drogą elektroniczną. Widocznie byli mocno niewygodni dla tych, którzy pocisk przeznaczony do niszczenia podziemnych budowli na nich skierowali.

- Ludzie mają silnie wrodzoną potrzebę niszczenia wszystkiego dla nich niewygodnego, albo nie dającego się podporządkować i kontrolować – powiedział Azyn, gdy opuszczali zrujnowany podziemny kompleks.

- Jak myślisz, czy wszyscy zgromadzeni w tym miejscu zginęli natychmiast? – zapytała Wojsława Ari.

- Mam taką nadzieję – odpowiedział biorąc tak jak dawniej Azyna na plecy.

Opuszczali zgliszcza w wcześniej ustalonym szyku i każdy z osobna miał nadzieję, że niczego podobnego na swojej drodze nie napotkają.

Przemierzali dawne koryto rzeki, którym ostatni raz płynęła woda w epoce gdy lód grubą warstwą pokrywał ląd pod jakim się przemieszczali. Wraz z ustąpieniem lodowca woda popłynęła korytami nowo powstałych rzek po powierzchni, a wszystkie otwory zostały zamulone, zawalone podczas trzęsień ziemi, lub zarosły i pokryły się grubą warstwą ziemi. Czasami przy intensywnych opadach powstawał jakiś otwór i nim wlewała się do wnętrza woda. Jednak ludzie z determinacją zasypywali je i podziemne koryto pozostawało suche. Niektóre odcinki były trudne do pokonania z powodu oberwania się sklepienia. Zawaliska jedynie spowolniały marsz i zmuszały czasami do nadkładania drogi.

Minęło sporo czasu od opuszczenia zniszczonego kompleksu podziemnego, jak pierwszy przewodnik usłyszał w ojczystym języku wezwanie do zatrzymania i podania hasła. Nawiązał kontakt z przedstawicielami swojego gatunku według wcześniej ustalonych procedur, przez które zostali zmuszeni do czekanie na pozwolenie przejścia obok wysuniętej placówki i wejście do osady rogatych istot inteligentnych. Umyślny został z wiadomością o przybyciu Naznaczonej i jej świty wysłany do starszych osady. Okres oczekiwania na jego powrót niemiłosiernie przedłużał się i członkowie grupy wypytywali bez powodzenia przewodników, co zastaną, gdy wejdą do pierwszego sioła albo miasteczka na ich trasie. Słowo wieś nikomu nie przychodziło do głowy, ponieważ jakakolwiek uprawa bez promieni słonecznych i fotosyntezy w ich rozumowaniu była niemożliwa.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Pasja 13.12.2019
    Zapowiadana czarna rzeczywistość stała się faktem i wolność wyboru oraz prywatność stały się tylko zamierzchłą epoką... straszna wizja nadchodzącej apokalipsy.
    Czy twoje spostrzeżenia powinny być zapowiedzią niszczycielskiej siły jaką jest człowiek? Fantasy ale jakie realne.

    Pozdrawiam
  • Jak widać w czasach obecnych, wojny przybierają najróżniejsze oblicza, choćby ostatnio „modna” wojna hybrydowa. W przyszłości na pewno wszystko co tylko pozwoli osiągnąć „władcom” ich cele wykorzystają jako broń. A najbardziej zabójczà bronią jest... wiedza!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania