Poprzednie częściAri odcinek 1

Ari odcinek 25

Szybko przegonił niechciany obraz z pamięci i skupił się na tym, co w tej chwili się działo za nim. Kobieta skończyła nakładać maść i powiedziała.

- Gotowe może pan założyć koszulę.

Odruchowo przystąpił do wkładania koszuli, jednak ona była mniejszego rozmiaru od jego własnych, szczególnie wąski był rękaw. Zaciśnięta dłoń utkwiła w połowie i zaczął się zmagać z materiałem. Szarpanie spowodowało nagły ruch do tej pory luźnej części koszuli i ona poleciała uderzając kobietę w twarz. Chustka zsunęła się z głowy i pokazała się zasłaniana cześć twarzy. Oczom gościa ukazała się dość duża część prawej strony, która kiedyś była spalona prawie do kości. Rana dawno temu zagoiła się pozostawiając szpetną bliznę. Maria szybko naciągnęła chustę nocno ją przewiązując przed brodą w ten sposób ukryła prawie całą twarz. Chciała się odwrócić, lecz głos mężczyzny powstrzymał ją.

- Proszę się nie chować przede mną i przypadkiem nie naśladować obrazu „Krzyk”. Do widoku blizn pooparzeniowych jestem przyczajony i proszę wziąć ze mnie przykład, ja się nie krępowałem pokazując pani swoje.

- To nie jest to samo, pan jest przystojny, a na mój widok ludzie odwracają głowy.

- Czy przed panią ktoś uciekał z krzykiem?

- Nie.

- Niestety przede mną kilka razy, nawet był jeden przypadek szoku – odczekał chwilę i kontynuował dalej - Każdy uważa swój przypadek kalectwa, brzydoty czy ułomności za najgorszy. Jednak przy licytacji podczas spotkania osób w jakiś sposób okaleczonych przez los, niekoniecznie fizycznie, może się okazać, że słuchając i patrząc na innych okazuje się jakimi to my jesteśmy szczęściarzami. Takim, jak ja teraz, pani maść uczyniła mały cud i mnie nie boli, więc z tego powodu nie zamierzam narzekać. Chciałbym się jakoś zrewanżować, więc proszę powiedzieć ile mam zapłacić i czy mogę nabyć jej zapas?

- Resztę panu podaruję i dam przepis na jej wykonanie. Jeżeli pan skorzysta z letniej pory roku i nazrywa ziół to przez cały rok nie będzie problemów z bliznami po poparzeniach.

- Ja się nie znam na ziołach.

- Takiej odpowiedzi się spodziewałam. Pralka skończyła prać, rozwieszę pranie i pana zapoznam ze składnikami na maść. Zapewniam łatwo je jest rozpoznać i nie sposób się pomylić.

- Jeżeli pani pozwoli to wyciąganiem z automatu i wieszaniem własnych szmat zajmę się sam.

- Zgoda, tylko proszę mi opowiedzieć o tym uciekaniu przed panem i szokiem jaki pan spowodował.

Obydwoje poszli do prozaicznych zajęć za jakie część osób uważa pranie, w tym czasie mężczyzna opowiadał.

- Zaraz po wypadku moje życie legło w gruzach, wcześniej byłem sportowcem odnoszącym sukcesy, osobą rozpoznawalną, zapraszaną, a nagle stałem się nikim. Momentalnie sława, przyjaciele i żona zapadli się gdzieś pod ziemię, zostali mi tylko rodzice, lecz i oni wkrótce odeszli do krainy wiecznej szczęśliwości. Sporo w tym czasie włóczyłem się po knajpach i na dyskotekach nikt we mnie nie widział kaleki. Jakąś tam aparycję mam, więc z poznawaniem kobiet nie miałem problemu. Namiar alkoholu i nocna pora sprzyjała zbliżeniu. Dobra zabawa trwała do czasu pozostawania w ubraniu, później był tylko krzyk i wstręt na twarzy.

Zamilkł. Widać było po nim, że bardzo przeżywa wspomnienia i nie można będzie dowiedzieć się od niego niczego więcej.

- Dalej pan pije?

- Nie. Pewnego dnia w ośrodku rehabilitacyjnym spotkałem jeszcze bardziej doświadczonego ode mnie. Przed wypadkiem pracował jako elektryk na kolei w pociągu zmechanizowanym naprawiającym sieć trakcyjną. Nastąpił ludzki błąd i go poraziło, mało nie wyzionął ducha, a on mi powiedział, że ma szczęście bo nie zginął.

- Mama powiedziała, że mnie poraził piorun kulisty jak byłam mała, który wpadł przez komin.

Zaraz po chwili powiedziała.

- Powiedział pan, że to nieprawda?

- Ja niczego nie mówiłem – odpowiedział pochylony mężczyzna przerywając zbieranie babki lancetowatej i prostując plecy. Uważnie spojrzał na rozmówczynię i dodał.

- Prędzej powiedziałbym, że pani miała w tym dniu cały ocean szczęścia i na tym się tylko skończyło.

Kobieta przez chwilę wsłuchiwała się w coś w skupieniu.

- Wyraźnie słyszę jakąś rozmowę.

- Pani ma doskonały słuch, przekonałem się o tym osobiście – przez chwilę zastanawiał się nad czymś – nic nie słyszę, lecz z pewnością to włączyło się wcześniej uszkodzone radio w moim samochodzie. Przepraszam na chwilę, musze iść wyłączyć, inaczej akumulator się rozładuje, a prostownika przy sobie nie mam.

Po chwili był przy swoim samochodzie, z radia nie wydobywały się żadne dźwięki, lecz coś innego zaprzątnęło mu głowę. Jego pojazd wyglądał na mniej zdezelowany niż zazwyczaj, jakby ubyło mu kilka lat. Podszedł od strony drzwi kierowcy i złapał za klamkę, które otwarły się lekko i bez najmniejszego zgrzytu. Zaciekawiony niezwykłym stanem technicznym obszedł samochód, szarpnął za klamkę drzwi pasażera, które miały zamek zepsuty i nie otwierał ich przynajmniej od dwóch lat. Tym razem ustąpiły, nawet wgniecenie przy zamku zanikło, jakie sam wcześniej zrobił podczas próby otwarcia ich siłą.

Powoli zaczął wątpić w swoje zmysły, nigdy czegoś takiego nie doświadczył i nie słyszał o samo naprawie auta. Kiedy zajął miejsce kierowcy i przekręcił pozostawiony w stacyjce kluczyk silnik zaskoczył za pierwszym razem, pracując równo i spokojnie. Wcześniejsze klekotania i piski ustąpiły. Wcisnął sprzęgło, wrzucił jedynkę, a bieg wskoczył bez oporu prawie sam. Dodał gazu, zwolnił sprzęgło i samochód płynnie zaczął się toczyć. Był tak zaskoczony tym czego doświadczał, że dopiero po chwili uświadomił sobie działanie klimatyzacji. Chcąc sprawdzić pozostałe zepsute i nieczynne przełączniki włączył radio, dźwięk muzyki rozległ się we wnętrzu w idealnej harmonii. Samochodem podjechał pod sam dom i wyłączył zapłon. Kiedy zasilanie zostało odłączone zapanowała cisza, on jednak przez chwilę nie wysiadał, trzymał ręce na kierownicy i zastanawiał się czego jest świadkiem. Zanim opuścił wnętrze szarpnął za rączkę otwierania maski, zamek zadziałał. Wysiadł i podszedł do przodu pojazdu palcem odblokował zabezpieczenie i uniósł maskę, spojrzał na silnik. Wycieki oleju zniknęły, komora była sucha i czysta, lśniła nowością jakby dopiero auto wyjechało z salonu. Zatrząsnął maskę i stał jak słup soli przed samochodem.

- Stało się coś? – usłyszał za sobą kobiecy głos.

- Ja chyba zwariowałem albo dostałem udaru i teraz przebywam gdzieś w nierealnym świecie, a co się dookoła dzieje jest wytworem mojej wyobraźni.

- Dlaczego pan tak mówi?

- Widzi pani ten samochód, on zrobił się nowy, a ma w rzeczywistości ponad dwadzieścia lat i nadaje się jedynie na złom.

- Ja się na samochodach nie znam.

Nagle znalazł sensowne wytłumaczenie tego, co doświadcza i wszystko to jest spowodowane przez wtartą w jego blizny maść, która ma właściwości halucynogenne. Odkrycie przyczyn powstania fałszywych percepcji wzrokowych uspokoiło go na tyle, że zaczął się śmiać z samego siebie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • A więc coś jest na rzeczy z tym uzdrawianiem, kiedy nawet auto ma sie lepiej :)
    Ludzi może łączyć dużo różnych rzeczy, ale nic nie połączy ich tak jak przeżyte cierpienie i zrozumienie w tej materii drugiego człowieka.
  • Pasja 13.08.2018
    Witam
    Bardzo ciekawy odcinek. Wreszcie otwierają obydwoje swoje wnętrze i dzielą się swoim bólem. Zawsze lepiej jest wyrzucić z siebie kompleksy niż tkwić w niepewności.
    A co stało się z autem? Pewnie dowiemy się niebawem.
    Pozdrawiam serdecznie

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania