Poprzednie częściAri odcinek 1

Ari odcinek 3

Dzik przegonił polującego i chwilę jeszcze się pastwił nad jego wyposażeniem. Kiedy uznał, że dokonał dzieła zniszczenia, uniósł ogon i głowę do góry na znak zwycięstwa. Dumny z siebie pognał do młodnika do czekającego na jego powrót stada. Jeleń ukryty na skraju lasu obserwował przebieg polowania i mocno się zdenerwował, gdy zorientował się, że coś pokrzyżowało jego plany. Ari, nie wiedząc skąd, doskonale wyczuła targające go emocje. Postanowiła dać mu nauczkę i w tym momencie spróchniała gałąź wisząca nad wieńcem Klio, pękła do końca. Konar, choć mocno spróchniały z impetem uderzył w rogi, drewno rozsypało się na kawałki, lecz zdążyło złamać częściowo jeden z dwóch. Oszpecony jeleń pełen bólu i złości pognał w głąb lasu, chcąc uniknąć kolejnego ciosu, który trzaskiem łamiącej się kolejnej zbutwiałej gałęzi oznajmiał, że wkrótce nastąpi.

Matkę Ari powinna zaniepokoić oglądana scena i w istocie tak było. Jednak w chwili zniknięcia z jej oczu wszystkich zwierząt, nagle zapomniała, co przed chwilą obserwowała i niepokój momentalnie znikł.

- Kochanie zostań tu i patrz, tylko nie otwieraj okna, żebyś przypadkiem nie wypadła. Gdybyś czegoś potrzebowała to będę na dole w kuchni. Wnoszenie i ustawianie mebli zbliża się do końca, więc wypada ugościć panów, którzy nas przeprowadzają.

Zeszła na parter do kuchni, a tam czekał na nią nakryty białym haftowanym obrusem stół, z każdej strony było wygodne drewniane krzesło, a na środku stał wazon pełen polnych kwiatów. Przeszła koło niego jakby przed chwilą sama go nakryła i po otwarciu kredensu zaczęła wyciągać i stawiać na stole porcelanową zastawę. Natomiast na kuchni stał czajnik, w którym gotowała się woda, uniosła go, wlała wrzątek do szklanego dzbanka gdzie wcześniej wsypała herbatę i postawiła na środku stołu obok kwiatów. Przeszła do spiżarni i z drewnianego chlebaka wyjęła jeszcze ciepły domowy chleb, zaniosła go na stół i wróciła po masło, biały ser, słoik pasztetu, powidła śliwkowe, a z drągów wiszących pod sufitem ściągnęła dwa pęta suchej kiełbasy oraz kawałek boczku. Wszystko poukładała na półmiskach na stole, chwile przypatrywała się swojemu dziełu, widocznie uznała, że czegoś brakuje, ponieważ wróciła do spiżarni. Tam z jednej z szafek wciągnęła słoiki z ogórkami, buraczki z chrzanem, z następnej grzybki marnowane, a z kolejnej butelkę wódki. Kiedy ukończyła swoje dzieło zawołała:

- Zapraszam do stołu!

Pierwszy w kuchni pojawił się kierowca Stara, który najmniej pomagał przy wnoszeniu, ograniczył swój wysiłek do kierowania pojazdem.

- O rany, ale z pani gospodyni, żeby ktoś tak szybko uwinął się z nakryciem stołu, tego jeszcze nie widziałem – zakończył swoją wypowiedź gwizdem.

Zajął miejsce przy stole i nie bacząc na brudne ręce oraz nie czekając na pozostałych zaczął się obżerać, spoglądając łakomie na wódkę. Zanim pojawili się pozostali obrus wkoło niego był zaplamiony na czerwono ćwikłą i resztkami jedzenia. Łapskami brał pajdy chleba, kładł na nie plastry boczku, na wierzch ładował buraczki, gryzł wielkimi porcjami i całość zapijał siorbiąc herbatę.

Dwaj koledzy taty Ari i on sam, mocno się dziwili łakomstwu kierowcy. Sami usiedli do stołu dopiero po doprowadzeniu się do porządku po wysiłku i umyciu rąk.

- Wiesz Leon z początku myślałem, że ci odbiło, jak poprosiłeś o pomoc przy przeprowadzce na wieś. Teraz siedząc przy zastawionym stole, zazdroszczę tobie. Wszystko tutaj macie własne, a tak pysznego baleronu to dawno nie jadłem – powiedział jeden z kolegów po wypiciu kolejnego kielicha.

- Baleron, a próbowałeś szyneczki i tego wybornego salcesonu – dodał drugi.

- Mnie najlepiej smakuje kaszanka – oświadczył kierowca oblizując palce.

- Spróbujcie jajek w majonezie, który przed chwilą ukręciłam - powiedziała gospodyni stawiając z trudem półmisek na stole.

- Tylko musicie pamiętać koledzy, że bez pracy nie ma kołaczy, razem żoną wszystko musimy obrządzić, a roboty jest sporo – podsumował komplementy biesiadników tato Ari.

Prawdopodobnie chcąc podkreślić prawdziwość tych słów za oknami zapiał kogut, zagdakały kury, kwiczały świnie w chlewiku, krowa zamuczała w stajni, zarżał koń, zaszczekał pies, zamruczał kot, kaczki, gęsi, indyki też podkreśliły swoją obecność w gospodarstwie.

Zbliżał się wieczór i pora karmienia zwierząt. Goście zaczęli się szykować do powrotu i przy pożegnaniu każdy otrzymał od mamy Ari paczuszki z wiejskimi specjałami. Zanim znikli z widoku na dobre, na chwilę zatrzymali Stara pod drzewami czereśni dla narwania owoców do domu.

W tym czasie Ari siedziała na ławeczce przed domem i słuchała opowieści czarnego kotka Zgaga o zasadach polowania na myszy. Zgag był uważany w okolicy przez inne koty za najlepszego łowczego i robił wszystko żeby utrzymać swoją pozycję.

- Śmiało pochwal się Ari zawartym układem z myszami – kpił z niego największy sceptyk pies Nadaj.

- I co w tym złego, ja zapewniam im ochronę przed polującymi myszołowami, a one uciekają przede mną jak inne koty na to patrzą.

Wzajemne wytykanie błędów i niewłaściwych przyjaźni miedzy zwierzęcych doprowadziło do kłótni i gdyby nie obecność Ari wymiana zdań zakończyłoby się bójką. Nikt oprócz niej na podwórku ich ciągłymi awanturami się nie przejmował, ponieważ żyli jak pies z kotem, a rozstać się nie potrafili.

Rodzice Ari obchodzili się ze zwierzętami jakby robili to od lat i nie pamiętali, że jeszcze kilka godzin wcześniej byli zwykłymi mieszczuchami pozbawionymi wiedzy o hodowli oraz uprawie roślin. Teraz wykonywali czynności dość mechanicznie, w najlepszy sposób wypracowany od wielu lat.

- Kochanie, nadeszła pora na wieczorną kolację i kąpiel – powiedziała mama wyglądając z okna kuchni.

Kury, gęsi, kaczki i indyki idąc obok w drodze do kurnika na nocny spoczynek mówiły Ari kolejno dobranoc. Jedynie sowa Owa przyleciała przywitać się, ponieważ dopiero wstała. Dziewczynka pożegnała Zgaga i Nadaja życząc jednemu udanych łowów, a drugiemu spokojnego dyżuru podczas pilnowania obejścia. Poszła prosto do łazienki umyć rączki do kolacji, tak jak nauczyła ją mama.

Wnętrze budynku nie wyglądało jak wcześniej, w miejscu pomieszczenia gospodarczego była łazienka wyłożona seledynowymi płytkami. Ari przysunęła pod umywalkę stołeczek, który służył jej za podwyższenie, weszła na niego i dopiero wtedy mogła sięgnąć rączkami do pokręteł. Odkręciła wodę, umyła rączki i przeglądnęła się chwilę w lustrze. Wilgotnymi dłońmi pogładziła swoje niesforne włosy i westchnęła zrezygnowana, że z nimi nic nie da się zrobić.

Kolacja stała na stole. Tato już jadł, ale na widok córki przerwał, wstał i pomógł jej zająć miejsce twarzą do telewizora, żeby mogła oglądnąć dobranockę.

- Kochanie urwałam specjalnie dla ciebie w ogródku twoje ulubione pomidorki i paprykę – powiała mama stawiając przed Ari talerzyk z małymi czerwonymi, żółtymi pysznymi kuleczkami ozdobionymi pokrojoną papryką – to na deser – dodała stawiając obok miseczkę z truskawkami.

Zaraz po kolacji tato nalał jej do wanny dużo ciepłej wody, dodał sporo płynu do kąpieli, aż powstała gruba piana tak jak lubiła. Kiedy Ari pluskała się, mama siedziała na jej stołeczku i uważnie obserwowała dziecko. Jej pociecha pozwalała się wyciągnąć z kąpieli dopiero wtedy, gdy jej rączki pomarszczyły się.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Canulas 26.03.2018
    Kurde. Muszę się inaczej nastawić. Jestem chyba średnio pasującym odbiorcom, ale, jak to się mówi... walczę.
  • Canulas 26.03.2018
    Ocenię na 4+ Sorry, chcę być szczery, a sporo dookreśleń bym usunął.
  • Tutaj to muszę wrócić, teraz nie mam czasu. Ale wrócę:)
  • Jeśli chodzi o techniczne sprawy, to Can pewnie ma sporo racji, że można by troszkę tu troszkę tam... ale dla mnie najważniejszy jest klimat tego opowiadania, taki zawieszony między baśnią i jawą. Lubię takie historie. Więc wiadomo jaka ocena :)
  • Canulas 27.03.2018
    Dobrze, że nawiązałeś, bo szukałem zaczepienia, by dookreslić.
    Nie mam w zwyczaju się mądrzyć, bez podania mojego punktu widzenia w postaci alternatywy, jednak obcuję z Twoją twórczością od niedawna i nawet nie wiem czy sobie tego życzysz. Mogę się odnieść szerszej, by zwizualizować, przybliżyć, nakreślić swój punkt widzenia, ale będę wychodził przed szereg.
  • Pasja 29.03.2018
    Zbyt szybko wszystko nabrało życia na wsi. Zawsze przeprowadzki są nowością i jazdą w nieznane. Oni przyjechali jakby na gotowe.
    Ari ma moc i jest wyjątkowa. Myślę, że wieś jej będzie służyć.
    Pozdrawiam serdecznie
  • Ozar 02.04.2018
    Muszę przyznać, że podoba mi sie klimat opowiadania, a szczególnie rozmowy Ari ze zwierzętami. Co ciekawe, ani dla niej, ani dla zwierząt nie jest to niczym dziwnym. Ciekawi mnie jak to się rozwinie, bo na razie wygląda to raczej na staranny opis sytuacji, ale bez jakiś rewelacji, które pewnie będą w następnym odcinku. lece dalej 5
  • Justyska 26.04.2018
    Bardzo dziwna sytuacja. Ludzie wnoszą wszystkie rzeczy a ona ma już zastawę w kredensie i to jedzenie i w ogóle. Jakby mieszkali tam kilka lat. Rozumiem, że to część magii... bardzo to tajemnicze i chyba dlatego takie ciekawe.
    Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania