Poprzednie częściAri odcinek 1

Ari odcinek 78

Wojsław w swoim pytaniu nie widział niczego zabawnego i zadając je chciał poznać przyczynę dokonywania tych wszystkich manipulacji na ludziach i to wielotorowo. Jakby samo dyktowanie Władcom, czy Rządom, co mają robić nie wystarczało. Widocznie dochodziła też potrzeba sterowania społeczeństwami na większą skalę, a wykorzystywanie różnych jedynie słusznych i prawdziwych wiar nie wystarczało w stale powiększającej się grupie laików.

- Przeanalizuj sobie nagły skok technologiczny od rewolucji przemysłowej, jaki nastąpił i przyspieszył w ostatnim wieku. Jestem przekonany, że w sposób logiczny wytłumaczysz rozwój lotnictwa od pierwszego lotu samolotem po śmiercionośne samoloty zdalnie sterowane, albo pilotowane przez sztuczną inteligencję nie mającą skrupułów oraz nie wyznającą zasad moralnych. Ktoś kogoś musiał nakierowywać do takiego rozwoju i przekonać do swojej racji. Informatyka jeszcze szybciej zrobiła krok milowy i z ery liczydeł szybko przeskoczyła na super komputery, które zastąpiły ludzi we własnym rozwoju i programowaniu. Człowiek na własne życzenie stał się zbyteczny o ile nie zaistniała potrzeba wykonywania czynności w środowisku niekorzystnym dla maszyn. Najprościej będzie mi wytłumaczyć na przykładzie braku leków pod koniec drugiej dekady dwudziestego pierwszego wieku. Wtedy dość szybko zaczęło brakować lekarstw w aptekach i oskarżono o to osoby wywożące leki za granicę oraz wymyślono mafie lekowe. Natomiast przyczyna braku ich dostępności była skrzętnie ukrywana, ponieważ wiele Rządów świadomie zaniedbało produkcję substancji czynnych, jakie służyły do produkcji leków we własnych krajach. Tylko ktoś niedorozwinięty umysłowo mógłby potraktować to jako przypadek, lecz takie działanie było przemyślanym posunięciem Uzurpatora, który doskonale wie, że człowiek jest w stanie zrobić wszystko, żeby ratować siebie, albo najbliższych w chorobie. Zaczęło się niezauważalnie od przenoszenia produkcji API do Chin, gdzie nikt nie dbał o środowisko naturalne, warunki pracy, a produkcja substancji czynnych była zdecydowanie tańsza niż gdziekolwiek na świecie. Problem się zaczął gdy osiemdziesiąt procent światowej produkcji umieszczono w Kraju środka, a zaangażowanych do tego zostało cztery i pół tysiąca zakładów porozmieszczanych w całym kraju na sporym terytorium. Nagle okazało się, że nie jest tak wspaniale jakby się wydawało. Europejska Agencja Żywności i Leków wydała ostrzeżenie przed wykrytym rakotwórczym składnikiem. Niedługo po tym Pekin ogłosił, że zostało sprzedanych setki tysięcy szczepionek niespełniających norm. Następnie dochodzi do wielkiej eksplozji w Xiangshui, gdzie ginie siedemdziesiąt osiem osób, a ponad sześćset zostaje rannych. Władze zarządzają kontrole, po których zamknięto dziesiątki fabryk. Producenci leków po tym incydencie zwrócili swoją uwagę na Indie, które produkują API na mniejszą skalę, lecz zakłady tam ulokowane zaopatrywały się w półprodukty w Państwie środka. Chaos się potęguje i powiększają się braki, pomimo przenoszenia produkcji do innych krajów, ponieważ organy rejestrujące leki zatwierdzają skład i substancję czynną użytą do jego wyprodukowania, lecz większość patentów pozostała w Chinach. Tylko na tym problem się nie kończy dochodzi jeszcze odbiór odpadów w ilości niewyobrażalnej wczesniej. Samego plastiku eksportowanego z Europy było siedem milionów ton rocznie, a tonażu elektrośmieci nikt nie liczył. Nagle w dwa tysiące osiemnastym roku władze Państwa środka zakazały importu odpadów o ile nie jest to złom i makulatura. Oczkiem w głowie władz komunistycznych stał się rozwój przemysłu maszynowego i stoczniowego, lecz zdecydowanie jeszcze większym priorytetem zostały objęte branże zajmujące się opracowywaniem i wdrażaniem nowoczesnych technologii, czyli elektronika, telekomunikacja, energetyka odnawialna, robotyka, satelity, smartfony, laptopy, panele fotowoltaiczne. Popularyzowane w tym czasie w Europie pojazdy elektryczne wytwarzane są z metali ziem rzadkich i ich brak paraliżuje dość skutecznie wszystkie firmy zajmujące się nowymi technologiami. Pozyskiwanie pierwiastków, takich jak: lantan, cer, neodym, terb, samar, erb, tul, grafit, kobalt, ind, wand, gal, czy lit jest w osiemdziesięciu procentach kontrolowane przez Chiny, które nie tylko eksploatowały własne złoża, lecz dokonywały zakupu na masową skalę spółek wydobywczych na całym świecie.

Skorupce nie trzeba było więcej informacji, żeby dodać dwa do dwóch, tym bardziej, że zanim spotkał Ari zauważył pewne symptomy, które zapowiadały nadchodzącą katastrofę. On sam z przypadkowych drobin informacji doszedł na długo przed Armagedonem do takich wniosków, lecz co w tym czasie robiły rozbudowane agendy państw całej Europy, że nie zauważyły nadchodzącego kataklizmu. Odpowiedź mogła być tylko jedna, zbieranina przypadkowych potknięć, pomyłek, czy zdarzeń losowych była doskonale przygotowaną i przeprowadzoną akcją. Nagle jego rozmyślania przerwał okrzyk przewodnika idącego na czele.

- Zatrzymać się! Niebezpieczeństwo! Wracamy do mijanej wcześniej jaskini.

Cała grupa zawróciła i weszła do niewielkiej komory na wyrost nazwaną jaskinią. Dopiero tam zaczęto zadawać pytania, co się stało.

- Dalej nie pójdziemy. Droga jest zablokowana przez cieknące z góry chemikalia, które mają właściwości żrące i nie wiadomo jeszcze jakie – powiedział przewodnik idący przodem.

- Jakie jest wyjście? – zapytała Ari.

- Musimy zawrócić i górą ominąć przeszkodę, a już byliśmy blisko celu naszej wędrówki – odpowiedział rogacz.

Perspektywa wielogodzinnego powrotu i przeciskania się wąskimi korytarzami nikogo nie uszczęśliwiła zwłaszcza Wojsława, który pomimo przemiany i nadludzkich możliwości czuł upływ sił.

- Czy mogę zobaczyć jak to wygląda? – zapytał.

- Oczywiście – powiedział przewodnik idący przez cały czas ostatni i dodał – do oświetlenia potrzebuję dwóch kamieni, lecz nie chcę zostawić pozostałych w całkowitej ciemności, więc trochę potrwa zanim wyhoduję fluorescencyjny mech.

Parzystokopytny ściągnął z pleców coś podobnego do plecaka oraz marynarskiego worka i z jego wnętrza wyjął dwa pojemniki zakończone dwoma rurkami. Jedna zakorkowana wchodziła do wnętrza, a druga została przymocowana do uchwytu mogącego się odkształcać pod kątem dziewięćdziesięciu stopni. Kiedy ustawił je w odpowiedniej pozycji dmuchnął w tą w pozycji poziomej i rozprysnął na skałach jaskini jakąś ciecz. Gdy uznał, że jest go wystarczająco podszedł do drugiej ściany i powtórzył zabieg. Pozostałe potraktował podobnie. Następnie odpakował drugi pojemnik i postąpił identycznie. Zanim zakończył czynność na pierwszej tak potraktowanej skale pojawiło się światło.

- Dawno nie widziałem tak bogatych w minerały skał – powiedział rogacz, który podczas tej czynności był tylko widzem.

Długo nie trwało jak całą podziemną grotę pokryła święcąca narośl i nawet podłoga zaczęła dawać intensywny blask. Jakikolwiek cień w krótkim czasie znikł. Fluorescencyjny mech jakby miał świadomość i po próbie rozwoju w kierunku z jakiego się wycofali, zatrzymał się w bezpiecznej odległości od płynącego z góry świństwa. Natomiast skierował swój rozwój w kierunku z jakiego przyszli.

- Przynajmniej drogę powrotną będziemy mieli oświetloną – powiedziała jedna z Sasquatek.

Wojsław z jednym przewodnikiem trzymającym dwa drągi ze świecącymi kamieniami jako pierwszy wszedł w skażony korytarz. Światło wydobywające się z kamieni niesionych za nim przez przewodnika dobrze wypierało mrok z wszystkich zakamarków. Dlatego mógł dostrzec jak przez szczeliny w skałach przedostaje się gęsta brunatna ciecz. Pojedyncze krople spadały z wysoka i gdy dosięgały skalnego podłoża słychać było syk.

- Możesz zrobić więcej światła – powiedział do przewodnika.

Rogacz coś po mamrotał w swoim języku, albo wymawiał zaklęcie, lecz z dobrym skutkiem, po chwili dwa kamienie złączyły się jakby w jedno słońce i blaskiem mu dorównywały. Daleko w przedzie Skorupko dostrzegł potężną instalację do poboru wody. Szum pracujących pomp upewnił go, że wodociąg jest sprawny i tłoczy wodę na powierzchnię. Gdzieś wysoko nad nim jest miasto, być może zniszczone przez ładunki jądrowe, lecz ocalała ludność dalej spożywa skażoną wodę. Kolejna niewiadoma znalazła sensowne wyjaśnienie, kiedyś ktoś dla trzydziestu srebrników zakopał nieopodal miasta beczki z chemikaliami, które skorodowały, a ich zawartość przedostała się do gruntu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Keraj 14.10.2019
    Ekologia , ekologią, ale z umiarem i rozumem, a przykład komponentów leków bardzo celny.5
  • Pasja 15.10.2019
    Ciekawa wędrówka pod miastem, wędrówka po ekologii, po naszym wieku. Znowu nawiązanie do niszczenia naszej planety i ukazanie najważniejszych wątków samo unicestwiania się. Koniec jest przerażający. Katharsis XXI wieku.

    Pozdrawiam
  • To opowiadanie jest trochę jak "Wehikuł czasu" tam bohater przenosił się w różne ery i epoki i mógł być świadkiem skutków ludzkiej nieodpowiedzialności i krótkowzroczności. Miejmy nadzieję, że jeśli choć część społeczeństwa dostrzega zagrożenia, wpłynie na tych, którzy myślą jedynie o chwili obecnej.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania