Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

cień żołnierza - fragment 12

Jechali kilka godzin. Jedni spali, drudzy oglądali i czyścili swoje bagnety. Żołnierz miał wybór gdzie w mudurze, przechowują swój nóż. Mógł go trzymać przy kostce lub na plecach w okolicach biodra. Często też żołnierze wyższego stopnia lub odpowiednich jednostek otrzymują broń o dłuższej głowni, takich jak maczety lub szable należące do ochrony rządowej i dowódców misji wysokiej wagi.

Nagle oba pojazdy się zatrzymały. Pierwszy zatrzymał się przez o uderzenie o coś wystającego z piachu, drugi zatrzymało stado Wilczurów taranujących je od prawego boku. Pojazd przekoziołkował pięć razy, upadając kołami na wydmę, która jeszcze mocniej odsunęła od siebie oba pojazdy.

Żołnierze pierwszego samochodu wyskoczyli z niego i ustawili się wkoło, tak by stać do siebie plecami. Wilczury otoczyły ich w formie dwóch pierścieni pierwszy, w którym zwierzęta poruszały się, powoli tak jakby się skradały. Drugie biegły z niesamowitą prędkością, wyjąc w donośny sposób budząc w ten sposób Gryfa. Ten skrzekotem wyjawił się z mroku i znów stał się mrokiem.

 

- Strzelać na rozkaz – powiedział generał przez radio – załączcie tłumiki.

- Widzicie to, co ja? - powiedział kartograf.

- Ciężko nie widzieć. Te gnoje się z nim dogadały – powiedział żołnierz.

- Ell... ma ktoś może wabik bez światła? - spytał Edward

- Mam – powiedział żołnierz najbliżej pojazdu.

- Przekaż go, kierowcy i niech ucieka z włączonym. Potem strzelamy do wilczurów.

- Kierowca nie żyje! - powiedział wyższym spokojnym tonem.

- Dobra, zamontuj na granatnik i wystrzel jak najdalej nas.

- Jacob, co ty kombinujesz? - spytał generał.

- Proszę mi zaufać. Czekaj na rozkaz.

- Gotowy do strzału – po dłuższej chwili znów usłyszeli Gryfa.

- Czekaj, czekaj – Gryf zaczął pikować w kierunku grupy – teraz!

 

Gryf pikował dalej w ich kierunku, pocisk uderzył w piach i zaczął wydobywać z siebie dźwięk przypominający pikanie systemów morskiej nawigacji. Poleciał w jego kierunku tak nisko, że piórami ogona dotknął żołnierzy. Swymi szponami zabił kilka zwierzyn wilkopodobnych, dziobem zarył w piach. Po dłuższej chwili znów był w powietrzu, lecąc w kierunku ruin wieżowca. W międzyczasie grupa zaczęła strzelać do watahy. Zwierzyna nagle zaczęła uciekać, gdy byli pewni swojej nowej sytuacji pobiegli, do drugiego wozu. Nie było jednak do czego wracać, zostało tylko kilka elementów pojazdu i mnóstwo porozrzucanych po okolicy części ciała i zbroi.

 

- Rozstawić lampy i zabezpieczyć okolicę. Musimy się przegrupować i skontaktować z bazą – rozkazał generał.

 

Z rozkazem poradzili sobie w kilka kwadransów. Cały teren, który przedtem był otoczony zwierzyną nowej epoki, teraz świecił niczym wieś na zapasowych generatorach. Zaraz potem rozłożyli blaszany namiot, w środku przygotowali radiostacje i chemiczną kuchnię polową. Pierwsi żołnierze zostali przydzieleni do warty, inni starali się jeszcze mocniej zabezpieczyć teren. Jacob i Edward siedzieli przy radiu, majstrując przy częstotliwościach.

 

- Tu generał Edward Kostan. Informuje o rozbiciu jednostki transportowej jeden dwa zero siedem. Proszę o odbiór – poczekał kilka sekund, po czym przekręcił lekko gałkę radia i podsunął mikrofon pod twarz Jacoba.

- Kapitan Jacob Anderson, zgłaszam o niewykonaniu misji. Zostaliśmy zaatakowani przez lokalną zwierzynę. Straciliśmy jeden pojazd, sytuacja jest stabilna. Prosimy o wsparcie, odbiór.

 

Podobne informacje przekazali na innych częstotliwościach. Potem na małym monitorze, generał zapisał różne ciągi liczb i liter.

 

- No dobra, mamy trzy minuty do kolejnej próby – westchnął Edward – mogę cię o coś spytać Jacob?

- Oczywiście. Mówi oficjalnie czy nie?

- Rozmawiamy między nami – poprawił rękawice – co z twoją córką?

- Nie chce mnie znać. Przyłożyła mi nóż do szyi i kazała mi odejść.

- I to też zrobiłeś a co z twoim synem? Victorem.

- Wiesz, co – pomyślał nad zdaniem – znał mnie trochę dużej, nie powiedział tego wprost, ale uwierzył.

- Ilu żołnierzy cienia, przeżyło?

- Trzech. Victor, Frank Metrij i Hube Arengton – Jacob widział u generała smutek i brak radości z jego ostatniej wypowiedzi – generale, o co chodzi?

- Co? Nie nic. Słuchaj jutro nas zaatakują, a my nawet nie jesteśmy gotowi. To się źle skończy, ale ty Jacob będziesz musiał wybrać. Wykonasz rozkazy albo ocalisz rodzinę.

- Generale, co ma pan na myśli? Jakim sposobem sobie nie poradzimy?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania