Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Cień żołnierza - fragment 34

- Panie Anderson - zasalutował żołnierz dowodzący. - Przyniosłem pańskie rzeczy. Nie było pana, więc dokumenty podpi..

- Znam procedury - przerwał mu. - Kończysz już Natasho? - w odpowiedzi mruknęła pod nosem. - - To wszystko? - spytał żołnierza, spoglądając na karton.

- Tak. Wszystkie prywatne rzeczy, jakie znajdowały się w pańskim pokoju. Przygotowaniem kartonu zajęła się generał Patrycja Minowska.

- Czy generał Minowska nie stacjonuje w dystrykcie czternastym? - w tym momencie Natasha oddała długopis żołnierzowi.

- Została przeniesiona po śmierci generała Edwarda Kostana.

- Ed..Edward nie żyje! - głos Jacoba się załamał - ale…ale jak to? - w odpowiedzi żołnierz wziął dokumenty wypisane przez Natashę.

- Nie jest pan uprawniony do otrzymywania wojskowych informacji. - Posłał jednego ze zbrojnych w kierunku drzwi. - I tak nie wiem co mu się stało. Do widzenia, państwu. - Grupa wyszła, zatrzaskując za sobą drzwi.

- Ja pierdole, Edward - powiedział po chwili, zasmucony Jacob. Usiadł przy jedynym wolnym miejscu. Naprzeciwko Natashy.

- To wszystko - powiedział zimnym tonem żołnierz. Minął stojącego z boku Giovanniego. - Do widzenia państwu - wyszli z domu, po czym Giovanni zakluczył drzwi.

- Ja pierdole, nie wierzę - Jacob schował twarz w dłoń, po czym oparł łokcie o stół.

- Kim był Edward? - spytała Natasha. W międzyczasie Giovanni przeniósł krzesło dalej stołu i usiadł obok Jacoba.

- Generałem jednostki do której należałem, a także przyjacielem - mówił smutnym tonem. - Koordynował misję związaną z lasem przez, którą tu wylądowałem.

- Przy okazji przyczyniłeś się do śmierci kilku tysięcy ludzi - z żalem i spokojem w głosie oskarżyła do Natasha. - Wasza akcja była dość głośna, szczególnie wśród przemytników.

- Byli zagrożeniem na jednej z strategicznych tras wojskowo-politycznych. Atakowali każdy konwój, tak samo jak inni nomadzi, ale ci… byli bardziej wyrafinowani i wyszkoleni.

- Masz rację - odezwał się Giovanni. - Pracowałem wiele lat dla Roberta, był najemnikiem. Zajmował się wieloma rzeczami, w tym przemycanie towarów - przerwał chwilę, na złapanie oddechu - i ludzi do lasu. Ci ludzie to dzikusy, jakich mało, ale mają coś w sobie. Kiedy zmienił się ich król, te kilka lat temu. Z każdym miesiącem, coraz więcej ludzi chciało do nich, w pewnym momencie zaczęliśmy organizować specjalne przerzuty wyłącznie dla ludzi.

- Tak się poznaliście? - spytał Natashy.

- Nie - spojrzała mu prosto w oczy. - Przyszedł dopiero po akcji, gdy powiedział o śmierci całej trójki.

- Pocieszyłeś wdowę po własnych dzieciach? - przerwał jej po zdaniu, zwracając się do mężczyzny.

- Zamknij się! - odezwała się Natasha. - Sam, ona i jej córka, wtedy zginęli. Masz szczęście, że porwałeś Victora! - zaczęła krzyczeć przez łzy. - Masz szczęście, że choć jedno z nich, że jedno z twoich dzieci może wciąż chodzić po tej zasranej ziemi! - Wstała i uderzyła pięścią w stół. - Mi nie było dane doświadczyć nawet tego - powiedziała spokojny, lecz jeszcze bardziej zapłakanym głosem.

- To ty i Ashley, chciałyście je oddać do lasu, a Victor i tak miał już wtedy przydział. Nie chciałem was dodatkowo narażać.

- Nas? Chyba ją, to jest jej dzieciak. Naraziłam oddając Sama, a teraz nawet nie wiem czy żyje.

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania