Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Cień żołnierza - fragment 3

Z samochodu wysiadły dwie osoby. Obie ubrane w skórzany pancerz z elementami stali. Z pojazdu wyciągnęli jeszcze plecaki, i tak jak w przypadku zbroi bardzo do siebie podobne. Po wszystkim jeden z nich otworzył bagażnik i wyciągnął siłą jeszcze jedną osobę, której ręce były skrępowane sznurem a usta szmatą.

 

- Co chcesz z nią zrobić? - odezwał się damski głos.

- Przepytamy co, wie a potem zabijemy – odezwał się gruby męski głos, który jeszcze raz spojrzał na więźnia – właściwie moglibyśmy się zabawić.

- Arthur obiecałeś, że mnie nie zdradzisz, nawet w takich sposób.

- Możesz nie odbierać mi zabawy? - ze smutkiem spytał mężczyzna – ale zabić ją zabijemy?

- Oczywiście, nikt nie może się o nas dowiedzieć. Dobra chodźmy, bo zaraz nam się biedaczka udusi - kobieta mu przytaknęła i weszli do budynku z trupem, lecz ciała, jak i żołnierzy nie było – gdzie Maciek?

- Nie wiem, szlag filtr się zaciął.

- Zajmiesz się tym, ja przygotuje naszą kobitkę do rozmowy – jak powiedział tak, też było. Wziął krzesło, zmusił, więźnia by usiadł i przywiązał do krzesła. Odszedł na chwilę i wyciągnął z szuflady biurka maskę przeciwgazową, którą jej założył. Kobieta, gdy była metr przed maszyną, wykonała swój ostatni krok, zza jej plecami pojawił się Frank, który w ułamku sekundy chwycił ją za głowę i zatopił całą klingę noża w jej szyi. Odciągnął ją między szafki pracownicze, miejsce, w którym się ukryli.

- Nie musiałeś jej zabijać – powiedział szeptem Victor.

- Nie było innej opcji. Hube zajmij się tlenem. Victor idziemy według planu.

- Kasia, co tam się dzieje? - krzyknął pirat – hej, nierób sobie żartów – odezwał się, po chwili milczenia – zaczekaj tu moja droga – spojrzał na przetrzymywaną kobietę. Ruszył w kierunku filtru.

- Ja strzelam, a ty pobiegniesz do tamtej dziewczyny i ją uwolnisz – powiedział szeptem Frank.

- Hej, Kasia czemu się nie odzywasz – powiedział, podchodząc do Hube grzebiącego przy maszynie – zaraz moment – powiedział do siebie, wyjmując swój pistolet z kabury – ty nią nie jesteś.

- Strzelaj – powiedział Victor do Franka.

- Jeszcze nie, niech się zatrzyma.

- On zaraz do niego strzeli, nie pozwolę na to. Pójdę do niego.

Czekaj mło...

Frank nie zdążył skończyć zdania. Victor ominął szafki z drugiej strony. W tym czasie pirat był o jedną chwilę od strzału. Hube nadal udawał, że nic nie słyszy. W jednym i tym samym momencie pirat strzelił do Hube który upadł na ziemie. Victor chwycił za ramię, strzelca zmieniając trajektorie pocisku w górę. Victor wbił nóż w brzuch wroga zaś Frank strzelił w kierunku dwójki. Trafił w Victora, który wraz z martwym ciałem przeciwnika upadł na ziemie.

 

- Jasna cholera – krzyknął Frank, podbiegając do dwójki, w międzyczasie Hube wstał z ziemi i zrobił to samo.

- Mogę wam pomóc – powiedziała kobieta przywiązana do krzesła – jestem lekarzem.

- Dlaczego mamy ci ufać? – powiedział Frank, odwrócony do niej plecami szukał apteczki.

Bo nie zaalarmowałam tego gnoja, gdy wy się na niego czailiście. To naprawdę cud, że was nie zauważył. On i tamta druga.

- Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem – powiedział Hube, zwracając się do Franka.

- Dobra, odwiąż ją – powiedział nie pewnie Frank. Hube szybko wykonał polecenie. Kobieta w mgnieniu oka klęczała już nad ciałem Victora.

- Co to za pocisk? - spytała, oglądając ranny poszarpany lewy bark Victora.

- Dwanaście, siedem – stwierdził Frank, w międzyczasie Hube odciągnął martwego pirata, w kierunku ciała kobiety.

- Cud, że mu ręki nie rozerwało. Te zbroje, są jednak mocne. Podaj mi obcęgi, a ty nie baw się ciałami. Tylko poszukaj filtrów, ten długo nie wytrzyma – rozkazała kobieta. Wyrwała zniszczone fragmenty zbroje. Wymieniła filtr w masce, po czym z apteczki wyciągnęła dwie zakrzywione blaszki. Włożyła obie, do rany postrzałowej, równolegle do siebie – złap za oba i rozszerz, najmocniej jak możesz. Z apteczki wyjęła szczypce, którymi wyciągnęła pocisk – masz te filtry?

Nie ma nigdzie ani filtrów, ani bezpieczników do generatora tlenu – powiedział Hube, wyprzedzając pytanie kobiety.

- Dobra – rzuciła mu filtr, który miała na początku – zdejmij osłonę i wyczyść z sadzy. Powinno choć trochę pomóc. Weź drukarkę – zwróciła się do Franka – ustaw na tytan i mi ją podaj.

- Tak, tak już. Moment – powiedział zdezorientowany Frank. Nie wierzył, że zaufał przypadkowej osobie i się nie zawiódł.

- Długo nie przeżyje. Musi mieć świeżą krew i lepszy opatrunek – westchnęła metalicznie przez filtr – pójdziecie do nas. Do odwołania macie się mnie trzymać – jednocześnie w i na ranie Victora, zapełniała ubytki spowodowane postrzałem – dobra to, co mogłam, to zrobiłam.

- Powiedziałaś, że pójdziemy do „nas”. Co masz na myśli? - spytał Frank, jednocześnie wstając i zbierając sprzęt.

- Jestem... mieszkam z ludźmi lasu... mieszkałam. Co z tym filtrem, do cholery? - podniosła lekko głos.

- Masz – Hube, wyciągnął do niej rękę z filtrem – Jak masz na imię?

Ellie.

- Ja jestem Frank, a to Hube. Ten tu to...

- Victor, słyszałam. Przeszukamy to miejsce i pójdziemy, o resztę popytacie po drodze.

- Od kiedy, masz dowodzenie w tej grupie? - spytał zdenerwowany Frank.

- Od kiedy, wam pomagam przeżyć.

Minęło jakieś pięć minut i cała grupa była gotowa do drogi. Victor miał ręce związane wzdłuż ciała. Nogi też miał związane z tą różnicą, że sznur od nich służył również do ciągnięcia ciała. Wyszli na powierzchnię, był środek nocy. Księżyc po raz kolejny świecił dwoma światłami. Tym odbitym przez słońce i lampami zewnętrznej części bazy księżycowej.

 

- Wspomniałaś, że mieszkałaś z ludźmi z lasu. Co się wydarzyło? – spytał Frank.

- To jedyne pytanie, na które nie chce odpowiadać – speszyła się – i tak nie długo się dowiecie.

- Idziemy do ludzi z lasu? - dopytał Frank.

- Tak – powiedziała z lekkim smutkiem.

- Nie jesteś, szczęśliwa tym faktem, co? Słuchaj, cokolwiek się zdarzy wiedz, że liczy się tylko- Victor. Zrobię wszystko, by przeżył, nawet za najwyższą cenę.

- Nie obiecaj, czegoś, czego nie zrobisz – odwróciła się na chwilę w jego kierunku.

- A co ty tak o niego dbasz? - spytał Hube, który był cały czas cicho – Fakt zawsze dbałeś o młodzików, ale o niego aż za bardzo.

- Andre był moim bratem, to wiesz – westchnął – Victor był jego przybranym synem. Wiesz też, że Andre pił i brał – drugi raz, westchnął jeszcze ciężej – i pewnego razu, okazało się, że wisi jakimś żołnierzom z pancernej dwadzieścia kilo mety. Zamiast tego sprzedał im dzieciak. Jak mi o tym powiedział, najpierw strzeliłem go w mordę, a potem zgłosiłem to wyżej.

- Uwierzyli? - spytała Ellie.

- Oczywiście, że kurwa nie. Podłączyli mnie pod komputer i, że niby kłamie. Jakiś tydzień później, znalazłem na wpół martwego Victora. Tamci z pancernej nie dość, że handlowali narkotykami. To jeszcze sprzedawali organy piratom i Rosji.

- Agenci? - spytał Hube.

- Nie nasi. Ja pierdole, jak go wtedy zobaczyłem. Z tymi bebechami na wierzchu, myślałem, że już po nim.

- To brzmi jak bajka – powiedziała Ellie – znam poziom medycyny wojskowej, ale bez przesady.

- Też bym chciał, żeby to była fikcja. Ma niecałe dwie dekady a już w połowie jest metalem.

- Najgorsze jest to, że góra to zataiła i jedyne co zrobili, to odcięli Andre od towaru.

- Dla tego robił się taki agresywny?

- Nie mógł zrozumieć, że wszystko nie wyszło. Myślał, że miał plan idealny.

 

Reszta trasy była równie spokojna. Ellie przedstawiła się nie tylko jako medyk, ale również jako znawca organizmów. Wiedziała, praktycznie na temat gryfów, które w tym świecie były połączeniem orła z nietoperzem, powiększonym to rozmiarów myśliwca. Znała też wszystkie gatunki węży piaskowych, a nawet wiedziała czym jest ścianogryz. Znała jego budowę, opisywała jego wygląd w najmniejszych szczegółach, a także, wiedziała w jaki sposób pobiera pokarm z cementu i innych elementów budowlanych. Opowiadała o przydatności dziki psów czy dlaczego swojej fotosyntezie, nie możemy zabijać hydromeduz. Pomimo swojej agresywności.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Vespera 31.01.2022
    Jakaś taka urwana końcówka, czyżby coś ucięło się przy kopiowaniu na opowi?
  • Maksimow 31.01.2022
    Nie, po prostu tak uciąłem opowiadanie. Dalszy ciąg, pasuje mi bardziej pod kolejny fragment
  • Vespera 31.01.2022
    Maksimow Ok, zobaczymy więc jak zacznie się następny fragment :)
  • Maksimow 31.01.2022
    Oczywiście:)
  • Akwadar 31.01.2022
    Eksperymentalny styl... chyba...
    "której ręce były skrępowane sznurem a usta szmatą." - skrępowane usta, powiadasz...
    "...kobitkę do rozmowy – jak powiedział tak, też było."
    "- Przepytamy co, wie a potem zabijemy" - A co myślisz o tym zdaniu: „Do chaty wszedł myśliwy na głowie, miał kapelusz z piórkiem na nogach, nowe buty, z cholewami w zębach, papieros w oczach, błyszczała mu radość”? Wiesz już? ;)
    "Ruszył w kierunku filtru."
    Więcej mi się nie chce :)
  • Maksimow 31.01.2022
    Może masz rację z eksperymentalnym stylem. Ten co ty opisujesz, kojarzy mi się z bardzo starymi książkami ale będę miał na uwadze twoją uwagę.
  • Akwadar 31.01.2022
    Maksimow nie kropnąłeś się o co mi chodzi?
  • Maksimow 31.01.2022
    Chyba tak..:)
  • Akwadar 31.01.2022
    Maksimow o przecinki, one nadają zdaniu sens.
  • Maksimow 01.02.2022
    Akwadar aaaa ok. Zabieram się za poprawę

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania