Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Cień żołnierza - fragment 35

Victor - dzień po wizycie u Tadashi Yamada

 

Wrócił wcześnie rano, słońce dopiero co zaczęło świeci w szybę jego mieszkania. Zamknął drzwi, a na stoliku, pośrodku dużego salonu zobaczył metalowe pudełko sześciu cygar, sprezentowane przez generała Edwarda Kostana. Butelkę bourbona, owiniętego czerwoną, wąską wstążką, a przed tym wszystkim, ręcznie napisana kartka.

"Victorze, wróciłam ze swojego spotkania, a ciebie nadal nie było. Zostawiłam ci mały prezent, a otworzymy go wspólnie :) Z urzędu dostałeś trochę rzeczy: ubrania, żywność, środki czystości… pozwoliłam sobie poukładać je tam, gdzie ich miejsce. Przyjdę jakoś po południu. Poszukaj sobie coś do roboty w mieszkaniu, być może odwiedzi cię ktoś rano ale nie jestem pewna.

Do zobaczenia, Nika"

Wszedł po schodach do sypialni. Łóżko było duże, jakby dwuosobowe i porządnie wyścielone. Pokój był proporcjonalnie mały, Mieściło się tam, również mała szafka nocna, szeroka na całą ścianę szafa, naprzeciw łóżka oraz obraz. Duży obraz przedstawiający jakieś góry starego świata. Porośnięte trawą i różnymi drzewami. To wszystko zatopione w delikatnej mgle. Victor nie zastanawiał się długo, tylko jak kłoda runął na miękkie posłanie i zasnął.

 

- Victor! - usłyszał nagle damski krzyk z dołu.

- Co…co się dzieje? - spytał zaskoczony i zaspany. Z trudem wstał i zszedł na dół.

- Polityczne lenistwo już cię wzięło? - Nika zapytała szyderczo.

- Ha. Ha. Ha. Nie spałem od jakiś dwóch, trzech dni. Znużyło mnie lekko, tylko.

- Siadaj - wskazała na fotel w salonie, sama usiadła obok. - No, tak cię zasnąłeś, że zapomniałeś drzwi zakluczyć, a właśnie - rzuciła mu klucze na stolik - żeby nie było, tu masz zapasowe.

- Weź je. Będziesz zakluczać za mnie - zaśmiał się lekko, jednocześnie przecierał oczy. Potem przesunął klucze, bliżej jej.

- Jak chcesz - wzięła je z powrotem. - Jak rozumiem nikt cię nie odwiedził?

- Nie, a i dzięki za prezent - spojrzał na alkohol.

- Nie ma za co. Nie wiedziałam jakie lubisz, więc wzięłam te co ostatnio - uśmiechnęła się lekko. - To te cygara od Edwarda?

- Tak.

- Opowiesz mi o lesie? - spytała.

- Co chcesz wiedzieć? - nagle zmienił swój ton, a w głosie czuć było lekki smutek.

- Byli tak źli jak mówią?

- Pytasz, czy dobrze postąpiliście chcąc ich zabić?

- Głosowałam, za bezpieczeństwem większości…

- Żyli samowolnie, nie przestrzegali praw. Nie rejestrowali nowonarodzonych, ani zmarłych. Atakowali konwo…

- Byli, takimi samymi ludźmi jak ty, czy ja. Z resztą nie było ich wielu.

- Nadal nie rozumiesz? - spytała ze smutkiem - Victor, czasami śmierci kilku prowadzi do przeżycia setek.

- Zabiłem wielu ludzi i żadna śmierć nie przyniosła korzyści.

- Musimy dbać o równowagę, jeśli nie teraz to kiedyś zrozumiesz. Powiedz lepiej co chciał od ciebie pan Tadashi - potem wstała i z kuchni przyniosła dwie szklanki, następnie otworzyła whisky.

- Dziwny ten człowiek, ale przy tym niezwykle miły.

- Nie o to pytałam - przerwała mu, gdy skończył zdanie. - Co od ciebie chciała taka osoba jak on? Wiem, że nie chodziło o żadne rakiety.

- Chciał mnie poznać. Dowiedzieć się coś więcej niż to, co mam wpisane w aktach.

- Co masz na myśli? - nalała whisky do szklanek, po czym podała jedną chłopakowi.

- Zaproponował mi posadę doradcy do spraw wojskowych w ONZ.

- Nieźle - lekko się zaśmiała, wzniosła gestem toast, po czym wypili zawartość szklanek, lecz Victor jedynie w połowie. - I co? Zgodziłeś się?

- Powiedziałem, że się zastanowię. Nika, mogę o coś spytać?

- Jasne, pytaj - delikatnie podniosła kąciki ust. Subtelnie, wręcz niezauważalnie.

- Powinienem się zgodzić? - dopił resztę napoju.

- Nie, nie wiem. To twoja decyzja. Nie powinnam…nie chce decydować za ciebie.

- Przecież nie decydujesz za mnie, pytam tylko, co byś zrobiła na moim miejscu?

- Zgodziłabym się - wstała. - Ale nie teraz. W twoim życiu za dużo się działo, abyś teraz jeszcze raz je zmieniał. No i potrzebujesz doświadczenia w polityce. - Położyła mu stoliku małe pudełko - jutro o trzynastej masz przesłuchanie przed parlamentem. Nie spóźnij się. Pa - wyszła z mieszkania.

- Pa - odpowiedział, chwilę za nim wyszła.

 

Zakręcił butelkę i schował ją do szafki w kuchni. Potem zabrał szklanki. Czystą, przezroczystą wodą umył je i odstawił do wyschnięcia. Wrócił do stolika, usiadł i otworzył prezent od Niki. Okazał się nim być srebrny zegarek, na ciemnobrązowo skórzanym pasku. Zegar zdawał się być nowy, a wskazówki wskazywała kilka chwil przed piętnastą. Po kilku minutach, patrzenia na krajobraz Brukseli, poczuł głód, zapragnął również napić się czegoś innego niż alkoholu, a najchętniej czystej i oczyszczającej wody. Czyli jeden z najprostszych sposobów na kaca.

Podszedł do kuchni, obserwując wcześniej Nike z tej samej szafki wyciągnął szklankę. Podłożył ją pod kran, otworzył kurek i nic. Z baterii nie popłynęła ani kropla. Wtedy przed sobą zobaczył mały ekran wbudowany w ścianę. Na tablecie widniał napis “AquaH2” a pod nim “start”. Nacisnął napis, a tablet poprosił o wypisanie danych użytkownika. Victor z małymi problemami, ale uzupełnił co było trzeba. Następnie odczytał, że system jest gotowy, a dzienne limit zużycia wody wynosi sto osiemdziesiąt litrów, zero litrów zostało wykorzystanych. Na dolnej granicy ekran, niczym pasek informacyjny w wiadomościach przesuwała się informacja, a raczej ostrzeżenie “Zgodnie z poprawką numer 7 artykułu 5 Kodeksu Ekologicznego, przypominamy o karze od trzech do ośmiu lat więzienia, za nie przestrzeganie limitu zużycia wody, jednocześnie informuje o możliwość wyrównania strat zużycia wody w ciągu następnych 7 dni”. Dopiero teraz kran zaczął lać wodę, a system naliczał kolejne mililitry.

Drugą kwestią było zdobycie jedzenia, po tym jak Victor wypił około litra wody, a kolejną pełną szklankę odłożył stolik, ta kwestia dała się jeszcze bardziej we znaki. Przeszukał szafki, a każda była pełna. W jednej znalazł przyprawy i inne zioła. W innej kawę i herbatę, w jeszcze innej jakieś przekąski i inne jedzenie, którego nigdy wcześniej nie widział. Znalazł nawet lodówkę, w której znajdowało się mięso, ser i kilka butelek mleka. Niestety strach przed nieznanym sobie jedzeniem, był silniejszy niż głód. Wtedy w ostatniej, dolnej szafce znalazł kilka zestawów, racji żywnościowych. Takich samych jakie jadł przez ostanie kilka lat. Wziął jedną paczkę z zestawem obiadowym i rozłożył na stole. Klasyczny zestaw, z chemicznym ogrzewaczem, który przez dziesiątki lat nic się nie zmienił. Po niecałej godzinie miał wszystko zjedzone i wypite.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania