Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Cień żołnierza - fragment 33

Zeszli na dół. Giovanni włożył żelazny klucz do zamku, przekręcił dwa razy w prawo. Wyjął go, schował do kieszeni i nacisnął klamkę. Gdy wyszli, wykonał podobne czynności aby zamknąć drzwi.

 

- Trzymasz się mnie. Nie zgub się - powiedział Giovanni do Jacoba, lecz jego głos coraz bardziej się gubił w ulicznym hałasie.

 

Szli dalej, przeciskali się przez tłum. Zdawało się, że wszyscy ludzie szli w przeciwnym kierunku co oni. Jednak czasem, ten sam tłum pchał ich, niczym sklepowy wózek, w rękach kogoś kto chce jak najszybciej opuścić sklep.

Na każdy z ludzkich zmysłów, działało kilkadziesiąt bodźców. Do uszu trafiał hałas sklepowych naganiaczy, w oczach roiło się od cywilnych głów. Węch łapał zapachy, świeżego pieczywa czy dopiero co zerwanych owoców i warzyw. Nawet dotyk i smak miał swoją chwilę, gdy sprzedawcy pokazywali swoje, wyjątkowe tkaniny, czy zapraszali do zjedzenia jakiegoś szybkiego obiadu. Choć z daleka wszystko mogłoby się wydawać chaotyczne i bez planu. Tak naprawdę, wszystko było zorganizowane lepiej niż w niejednym garnizonie.

 

- Na tego człowieka, coś się znajdzie? - spytał Giovanni, jednego ze sprzedawców ubrań.

- Oczywiście, oczywiście - mówił tak jakby pierwszy raz od kilku lat zobaczył człowieka. Starszy mężczyzna, codziennie pijący poranną kawę ze śmiercią. Spojrzał na Jacoba. - Zapraszam, zapraszam - wpuścił ich do środka swojego sklepu. - Czego to sobie panicz życzy?

- Wrócił z wojska. Właściwie to wszystkiego - mówił za Jacoba, Giovanni. - Pokaż co masz.

- Tak, tak słyszałem o nim. Oczywiście już pokazuje - założył na nos grube okulary, na cienkich, wielokrotnie regenerowanych oprawkach. - Niech no ci się przyjrzę, młodzieńcze. Ach, tak, tak, znam to spojrzenie - nagle zmienił swój charakter, teraz zdawał się, przypominać emerytowanego psychologa, lub znawcę obrazów. Dziwnego zawodu, ze starego świata. Nie ma teraz czasu by go opisywać. - Proszę, chwilę poczekać - zniknął gdzieś w drugim pomieszczeniu sklepu.

- Dziwny jakiś - szepnął Jacob do Giovanniego.

- Zna się na swoim fachu i jest relatywnie tani.

- Proszę niech pan przymierzy - starzec przyszedł po dłuższej chwili i podał Jacobowi, wojskową, zużytą kurtkę.

- Nie za ciepło na kurtki? - spytał Jacob, jednocześnie ją przymierzając.

- Teraz tak, ale zimy bywają mroźne, szczególnie gdy zabraknie ogrzewania - odpowiedział mu Giovanni.

- Należała do Piotra Andersona, Islandzkiego generała, który osiedlił się na naszych terenach, kilka lat przed…

- Ile? - spytał Jacob, przerywając monolog starca.

- Hej, czy to ktoś z twojej… - powiedział Giovanni.

- Ile za tą kurtkę? - przerwał mu Jacob, pytając starca.

- Jak dla ciebie - zastanowił się chwilę starzec - sześćdziesiąt.

- To chyba żarty? - odpowiedział mu Giovanni.

- Panie, to kurtka ze starego świata. Teraz taką to cud znaleźć, szczególnie w takim stanie.

- Pójdziemy obok i kupimy podobną za piętnaście. Co i tak byłoby wygórowaną ceną.

- Dobrze, dobrze. Niech będzie dwadzieścia.

- Zgoda - powiedział od razu Jacob, podając ustaloną kwotę gotówki. Giovanni tylko spojrzał na niego z pogardą.

- Miło się robi z panem interesy.

 

Wyszli. Wrócili na ulicę i udali do innych sklepów.

 

- O co chodzi, z tą kurtką?

- Należała do mojego dziadka. Sprzedał ją za jakieś leki dla ludzi ze swojej jednostki, czy coś takiego. Zaraz na początku wojny. Kiedy miała ona jakiś sens.

- I co? Wydałeś na nią majątek, tylko dlatego, że należała do twojego dziadka. Na wspominki ci się wzięło?

- Na łożu śmierci, powiedział że wszył w kurtkę, jakieś dokumenty. Dokumenty, które mogłyby zmienić cały przebieg wojny.

- Po tylu latach, może równie dobrze już ich nie być. Zostać spalone jako podpałka do ogniska, albo zgnić pod materiałem.

- Wiem! - przerwał mu w wolnej chwili Jacob. - Wtedy będę mieć porządną kurtkę, kupioną o kilka euro za dużo - uśmiechnął się lekko i szyderczo.

 

Wrócili po kilku godzinach. Trzysta euro Jacoba, uszyło kilka ubrań, które według Giovanniego były potrzebne do przeżycia. Gdy weszli do domu, zobaczyli Natashę siedzącą przy stole, wypisującą jakiś dokument. Obok niej, na stole leżał dużej wielkości karton. Po drugiej stronie, niczym srogi nauczyciel, na baczność stał umundurowany żołnierz, obok niego stało dwóch uzbrojonych, żołnierzy z pistoletami maszynowymi.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania