Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Cień żołnierza - fragment 13

- Jacobie Andersonie – położył mu rękę na barku – po drugiej stronie nikogo nie ma. ONZ rozpoczął operacje czystki piątej. Zakaz porodów i szybka śmierć żołnierzy, jednak dość wolna w statystykach.

- Wiem, czym ona jest, jednak jak to się łączy z lasem i z jednostką cienia? Oczywiście, jeśli w ogóle się łączy.

- Bez cienia nie zabijemy, ich króla a bombardowanie ma zniszczyć nie tylko las, ale i żołnierzy się tam znajdujących. Frank jest jedną z osób, które znają kod dezaktywujący ostrzał. Wystarczy, że zdobędzie sygnał radiowy i go użyje.

- Ale wszystkie wieże są wyłączone – spojrzał na radiostacje – zgadza się?

- Nie do końca Jacob, pozostały wieże polityczne a on wie o ich istnieniu oraz zna ich częstotliwość.

- Może jednak nie, skoro dotąd ich nie użył.

- Fakt, jednak w każdej chwili może z nich skorzystać – wstał i gestem rozkaz to samo zrobić Jacobowi – oto twoje rozkazy, wrócisz do lasu. Zabijesz Franka, pozostałych żołnierzy oraz jak najwięcej mieszkańców lasu. Za priorytet obejmiesz rodzinę królewską.

- Generale, skąd pewność, że wpuszczą mnie z powrotem.

- Mówiłeś, że wszyscy poza Ellie są mile do ciebie nastawieni. Wyjawisz im nasz plan, oczywiście zmyślony przez ciebie.

- Ale jak się dam, dostanę na piechotę nie zdążę do zachodu słońca.

- Módl, się byś zdążył wyruszasz od razu – spojrzał dumnie na żołnierza i wyciągnął z pasa jego szable, trzymał ją przy czole Jacoba – ślubuj żołnierzu.

- O co... Tak jest generale – zasalutował prawą ręką.

- Przyrzeknij, że nie ważne będą dla ciebie więzy krwi i pieniędzy. Zawsze wypełnisz powierzoną ci misje. Prędzej zginiesz i się wycofasz.

- Przyrzekam – otrzymał z powrotem swoją szablę.

- Od teraz twoja ranga przestaje być kapitańska. Od teraz tytułować się będziesz jako major Jacob Anderson. W sektorze rodzinnym zaś jako pułkownik.

- Dziękuje generale – schował szable do pochwy.

- A teraz – westchnął – spierdalaj mi z oczu. Do zobaczenia po drugiej stronie.

 

Jacob – dwadzieścia cztery lata temu

 

- Żołnierze, wystąp! - rozkazał stary człowiek w wojskowym uniformie. Grupa kilkunastu nastolatków w równym tempie zrobiła marszowy krok do przodu. Potem starzec dalej mówił do mikrofonu przed nim – za wami, miesiące treningów i kwalifikacji. Już teraz możecie, być z siebie zadowoleni – spojrzał na gapiów wokół grupy – wasza rodzina, wasi znajomi, każdy tu zebrany liczy na was – nagle urwał swój głos, zdawało się, że patrzy każdemu głęboko w oczy – Żołnierze! Żegnam się z wami. Przez osiem lat stale towarzyszyłem wam na drodze do honoru i chwały. U schyłku waszego dzieciństwa i początku waszej dorosłości nauczyliśmy was odwagi i oddania. Z mężami takimi jak wy, nasza sprawa nie może zostać przegrana. Lecz wojna nie miałaby końca, to byłaby wojna domowa, pociągająca za sobą jeszcze większe nieszczęścia dla cywili. Poświęciłem swoje potrzeby dla potrzeb unii i wy, każdy tu obecny odda życie za swoich braci – obtarł ręką, twarz z potu – przede mną i przed rodziną przyrzeknijcie – młodzi żołnierze, zasalutowali – Czy każdy z was przyrzeka chronić słabszych od siebie, bez względu na rasę, płeć czy stanowisku w świecie?

- Przyrzekamy! - odkrzyknęli równo.

- Czy przyrzekacie, szybko i mądrze wykonywać wydane wam rozkazy?

- Przyrzekamy! - odpowiedzieli, dokładnie tak jak ostatnio.

- Czy przyrzekacie walczyć mądrze i do śmierci?

- Przyrzekamy! - ich to znów był taki sam.

- Czy przyrzekacie przestrzegać praw nadanych przez rząd Unii Narodów Europy i ustaw konwencji Genewskiej nadanych przez narody przed wojną totalną?

- Przyrzekamy! - znów słychać było ten sam ton.

- Witajcie w armii, żołnierze! Spocznijcie, życzę wam długiego i szczęśliwego życia – ostatnie zdanie, nie miało już wojskowego wybrzmienia.

 

Nowi żołnierze, rozeszli się w kierunku gapiów. Wśród młodych znajdował się Jacob, który tak jak inni w tłumie szukał swoich bliskich.

 

- Tu jestem. Tu jestem, Jacob – Mówiła, młoda kobieta.

- Natasha – podbiegł do niej i wtulił w ramiona.

- Gdyby tu była. Byłaby z ciebie z dumna – po tych słowach, pocałowała go.

- Kochanie, ona nie żyje. Nie wiesz, co by czuła, ale obiecuje ci jedno – odsunął ją, lekko od siebie – obiecuje, że zrobię wszystko byś nikt nie zginęła. Słyszysz! Nie pozwolę byś umarła – niczym dziecko, zalał się łzami.

- Jacob – znów go przytuliła – wszystko będzie dobrze, zawsze będę przy tobie.

- Otrzyj łzy, nierób żołnierzu obciachu – powiedział żołnierz wyższej rangi, w równym zielonym mundurze stało za nim dwóch mężczyzn – oto instrukcje, co masz jutro zrobić. W związku z waszym przydziałem – podał mu dużą kopertę.

- Tak, jest generale – zasalutował przez chwilę.

- Sierżancie. Nazywam się sierżant Edward Kostan – spojrzał na dziewczynę – panna Natasha Warnem jak po wczorajszym awansie?

- Jakim znowu awansie, skoro zostałam szeregowcem.

- Wczoraj otrzymała pani, przekaz odnośnie zmiany pani stanowiska na zwiadowcę medycznego – cóż wygląda na to, że taki już żywot żołnierza – znów spojrzał na chłopaka – a my Jacob widzimy się w oddziale. Do zobaczenia – trójka żołnierzy odeszła od pary.

- Ja też, już muszę iść Jacob.

- Co, przecież masz wolny dzień, mieliśmy go spędzić razem – zaprotestował.

- Muszę pomóc ojcu, przy pieczywie i nie – przerwała mu, za nim zdążył coś powiedzieć – nie możesz mi pomóc. Obiecuje, że szybko się zobaczymy, a jeszcze szybciej się odezwę.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania