Poprzednie częściPiętno minionych dni. Cz. 1

Piętno minionych dni. Cz. 44

Rano Kader obudził ciepły letni wiatr, który wpadł do komnaty Padyszacha przez otwarte okno. Blondynka upewniwszy się, że Murat śpi wstała i ubrała białą nocną koszulę. Gdy doprowadziła się już do ładu, podeszła do stojącego obok okna lustra.

 

- Kim jesteś przybyszko z Krymu? Luizą Imor córką Sary i Henryka, czy Sułtanką, która walczy o przetrwanie? - Cicho powiedziała blondynka a z oczy popłynęły jej łzy.

 

- Kader już wstałaś? - Nagle zapytał Sułtan.

 

- Ale mnie przestraszyłeś. Wiesz pewnych przyzwyczajeń nie da się zmienić. - Odpowiedziała mu Kader uśmiechają się.

 

- Słyszałem to, co mówiłaś sama do siebie. - Mówił Padyszach ubierając się.

 

- Wybacz, ale nie do końca się odnajduje w nowej roli - Rzekła, blondynka podchodząc do Murata.

 

- Dam znać Samirowi, aby kazał przynieść nam śniadanie. - Powiedział Murat i pogładził Kader po twarzy.

 

- Wyjdę na taras. - Powiedziała Kader.

 

Gdy Kader została już sama wyszła na taras i zaczęła wpatrywać się w na wschodzące słońce. Które odbijając się od wody Bosforu mieniło się kolorami.

 

- O czym tak myślisz? - Zapytał Sułtan wchodząc na taras.

 

- O życiu. Jestem, ciekawa co będzie za dziesięć czy dwadzieścia lat. - Odpowiedziała blondynka ciągle patrząc na wschód słońca.

 

- Nawet ja nie wiem, co będzie za dziesięć lat. Ale jednego jestem pewien mój syn i matka jeszcze zobaczą nie jeden taki wschód słońca - Rzekł Padyszach stając obok Kader.

 

Nagle z sielankowego nastroju wyrwał ich Szambelan.

 

- Panie śniadanie już jest gotowe - Powiedział Samir kłaniając się.

 

- Dziękuje, możesz odejść. - Oznajmił Murat i dał znać Kader, aby weszła do środka.

 

Gdy oboje siedzieli, już przy suto zastawionym stole do komnaty wpadł zasapany Kuban Aga.

 

- Panie Książe Yasuf wrócił. - Powiedział Aga, kłaniając się.

 

- Gdzie on jest? - Zapytał Sułtan wstając od stołu.

 

- W komnacie Sułtanki Jasemin. Panie książę nie, że jego matka jest ranna. - Oznajmił Aga.

 

- Kader nie ma czasu do stracenia. - Rzekł Murat i razem ze swoją żoną wyszedł z komnaty.

 

Po drodze minęli Sale Główną, gdzie wszystkie niewolnice i faworyty z niecierpliwością oczekiwały na wieści o Księciu i Valide. Kiedy doszli już do komnaty Sułtanki Jasemin Książę siedział na sofie i rozmawiał z ciotką. Jednka, gdy książę zauważył ojca podszedł do niego według panujących zasad ukłonił się.

 

- Synu nawet nie wiesz, jak się cieszę, że żyjesz - Powiedział Padyszach i przytulił syna.

 

- Nic mi nie jest. Ale nie wiem co z babcią. - Odparł lekko zdziwiony Yasuf.

 

- Synu kto was porwał? - Zapytał spokojnie Sułtan.

 

- Nie wiem, kto nas porwał. Mnie przetrzymywali w komnacie na rozkaz jakieś tajemniczej kobiety. Przyszła do mnie i kazała mi przekazać Ci ten list - Oznajmił Książę, wyjmując z kieszeni list.

 

Sułtan długo wahał się czy otworzyć list czy nie. W tym czasie Kader usiadła na sofie. Jednak ciekawość wzięła górę.

 

" Jeśli czytasz, ten list znaczy, że dotrzymałam słowa i Twój syn bezpiecznie dotarł do Seraju. Ale jeśli chcesz zobaczyć jeszcze kiedykolwiek swoją matkę oddasz mi osobę, którą ona mi zabrała. Jednak jeśli tego nie zrobisz Binnaz Valide Sułtan zginie. Czekaj na dalsze instrukcje. Wiem, że poszukiwania zajmą wiele czasu dlatego daje Ci tydzień, a nie jak początkowo planowałam dwa dni. "

 

- Yasuf czy ta kobieta o czymś z Tobą rozmawiała? - Zapytał Sułtan skończywszy czytać list.

 

- Rozmawiała ze mną o Twoim ojcu. Ale nie pamiętam wszystkiego - Odpowiedział Książę, zatajając prawdę.

 

- Ale czemu ona rozmawiała z Tobą o naszym ojcu? - Wtrąciła się do rozmowy Jasemin.

 

- Nie wiem. Czy mogę nareszcie zobaczyć się z matką? - Zapytał Yasuf.

 

- Twoja matka jest ranna. Poświęciła swoje zdrowie, aby obronić Twoją siostrę. - Odpowiedziała smutnym głosem Sułtanka Jasemin.

 

- To twoja wina Kader! Gdybyś wróciła do komnaty Valide matce nic by się nie stało! - Krzyknął Książę.

 

- Ja... Książę ja próbowałam, Cię ratować dobrze o tym wiesz. - Szepnęła zdziwiona Kader patrząc na Księcia.

 

- Synu wracaj do siebie. Uznam, że te słowa nigdy nie padły z Twoich ust - Ostro powiedział Padyszach.

 

- Jak sobie życzysz Panie - Rzekł Yasuf i wyszedł.

 

- Co było w tym liście? - Zapytała Sułtanka Jasemin podchodząc do brata.

 

- Mam tydzień na znalezienie kogoś kogo podobno jej zabraliśmy - Odpowiedział Sułtan.

 

W tym momencie Kader już zrozumiała, o kogo chodzi. Jednak jakby nigdy nic powiedziała, że chce wracać do siebie. Jednak cały czas nie dawało jej spokoju zachowanie księcia. W głębi serca czuła, że rozmowa, jaką odbyła tajemnicza kobieta z Księciem odbije się na życiu całego pałacu. Kiedy jednak dotarła już do siebie czekała na nią Felicja.

 

- I jak się miewa świeżo upieczona Sułtanka? - Zapytała wenecjanka, gdy tylko ją zobaczyła.

 

- Mamy większy problem niż moje samopoczucie. Proszę, przynieś mi jakąś suknie. - Odparła blondynka i usiadła przed kominkiem.

 

- Proszę ta będzie idealna - Rzekła Felicja niosąc bordową suknię.

 

- Dziś jest mi już wszystko jedno. Ktoś, kto porwała Valide i księcia wie, że w Seraju jest córka Perskiego Szacha. Jeżeli to Emre porwał Valide i Księcia? - Zapytała zdenerwowana Kader.

 

- Kader dziś rano ktoś z ludzi Bigel przyniósł to - Niepewnie powiedziała wenecjanka wskazując na leżące na biórku małe zawiniątko.

 

- Mam nadzieję, że to dobre wieści - Rzekła blondynka i otworzyła zawiniątko.

 

Jakież było jej zdziwienie, kiedy jej oczom oprócz listu ukazał się czerwony rubinowy naszyjnik. Po chwili jednak wzięła do ręki list i zaczęła go czytać.

 

- " Życie Valide jest w Twoich rękach. Dobrze wiem, że wiesz, kim jest moja córka. Wiem również, że to przez Ciebie mój syn nie chce widzieć żadnej dziewczyny! To, że ta głupia przepowiednia mówi, o Tobie nie oznacza, że wszystko Ci wolno! A te błyskotki należały do Twojej matki. Ona nawet zza grobu niszczy mi życie! Czekam na Ciebie za tydzień rano w porcie. Jeśli nie przyjdziesz zaatakuje ponownie i tym razem z życiem pożegna się twoja babka"

 

- Nie wierzę! No po prostu nie wierzę! - Krzyknęła Kader i wyszła na taras.

 

Nagle zauważyła Bigel, która przykryta kocem siedziała na swoim tarasie.

 

- Fela co z Bigel? Bo z tego, co widzę ma się dobrze - Zapytała Kader wchodząc s powrotem do komnaty.

 

- Jej rana nie było tak poważna jak wyglądała. Wczoraj odzyskała przytomność - Odpowiedziała, wenecjanka przygotowując biżuterie pasującą do sukni.

 

- Cóż ją nawet śmierć omija z daleka. Ale teraz nie mam głowy, aby zajmować się Bigel. Muszę iść do Sułtanki Melek. - Rzekła Kader i poszła się przebrać.

 

W tym samym czasie Bigel cieszyła się z faktu, że jej najstarszy syn jest cały i zdrowy.

 

- Jak ja się cieszę, że nic Ci się nie stało - Mówiła słabym głosem Sułtanak.

 

- Ze mną wszystko w porządku, ale Valide została w tym piekle - Rzekł Yasuf.

 

- Yasuf opowiedz mi o tej kobiecie, która z Tobą rozmawiała - Poprosiła syna Bigel.

 

- Nie widziałem jej twarzy, ale chyba jest kimś ważnym. Zdziwiło mnie tylko jedno, że zamiast wypytywać mnie o Imperium opowiadała o moim zmarłym dziadku. I kazała Ci to przekazać - Odparł Książę i z kieszeni wyjął zawiniątko podobne do tego, które dostała Kader.

 

- Ciekawe czego ona chce o de mnie? Synu proszę zostaw mnie samą - Powiedziała Sułtanka.

 

- Jak każesz - Odparł Yasuf i wyszedł.

 

Gdy Bigel została, już sama rozpakowała zawiniątko. I nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła. Podobnie jak w przypadku Kader oprócz listu Bigel znalazła kolie. Tylko że maleńkimi szafirami.

 

- To nie możliwe. Pamiętam tę kolię, mama zawsze zakładała ją na specjalne okazje. To jedyna rzecz, jaką mój ojciec dał jej w dniu ślubu - Powiedziała sama do siebie Sułtanka i zaczęła czytać list.

 

- " Mam nadzieję, że pamięci Cię nie zawodzi i pamiętasz te kolie. Na początku złożę Ci kondolencje, gdyż Twoja matka zmarła rok temu na moich ziemiach. Ale Twoja siostra żyje, dlatego mam dla Ciebie propozycja. Jeżeli przyprowadzisz za tydzień rano do portu Perską Księżniczkę oddam Ci siostrę. Jeśli nie Lara zginie. "

 

- Jak to możliwe? Przecież Valide zapewniała mnie, że nikt z mojej rodziny nie przeżył - Sama do siebie szepnęła Bigel.

 

Po chwili zgniotła list i zawołała swoją służącą.

 

- Elmas pomóż mi wstać! Muszę iść do Sułtanki Seniorki! - Krzyknęła Sułtanka.

 

- Wybacz Pani, ale nie powinnaś się przemęczać - Powiedziała Elmas pomagając wstać Bigel.

 

- O moje zdrowie będę martwić się później. Muszę czegoś od niej się dowiedzieć - Odparła Sułtanka, a na jej twarzy pojawił się grymas bólu.

 

Po drodze do komnaty Seniorki wszystkie napotkane po drodze nałożnice szeptały o tym, jak Bigel ratowała córkę za cenę życia. Jednak ich uwadze nie umknęła postawa Kader.

 

- Elmas czy one nie mogą szeptać ciszej? - Zapytała zirytowana Sułtanka.

 

- Nie przejmuj się nimi. Teraz mamy większy problem - Oznajmiła, służąca patrząc w stronę nadchodzącej Kader.

 

- Uwaga nadchodzi Haseki Kader Sułtan! - Krzyknął Ali Aga.

 

W tym momencie wszystkie faworyty i niewolnice znajdujące się w sali głównej stanęły w rzędach i się ukłoniły.

 

- Witaj Bigel. Widzę, że odzyskałaś siły - Powiedziała blondynka.

 

- Widzę, że bycie żoną Sułtana Ci służy. Ale pamiętaj, że dopóki nie urodzisz, księcia nie różnisz się niczym od zwykłej nałożnicy - Kąśliwym tonem rzekła Bigel.

 

- Kto wie, czy za dziewięć miesięcy nie stanę się kimś więcej niż nałożnicą. A teraz wybacz muszę z kimś porozmawiać - Odparła blondynka i poszła w stronę marmurowego korytarza.

 

- Zobaczymy czy kiedykolwiek zostaniesz matką. Melek znajdź Humę i powiedz jej, że to już czas - Szepnęła Sułtanka.

 

I również ruszyła w stronę marmurowego korytarza.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Margerita 04.09.2017
    pięć czemu masz takie duże odstępy?
  • Tina12 04.09.2017
    Mówiłam że mój oppen office tak mi robi.
  • Pasja 06.09.2017
    Dużo się w tej części podziało. Powrócił syn z wiadomościami. Czy oddadzą Perską księżniczkę. Końcówka i groźba Nigel. Pozdrawiam 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania