Pokaż listęUkryj listę

Piąta Tajemnica - część 66

***

 

W 1986 roku wiosna rozkwitła wyjątkowo obficie i niektóre osoby ciężko radziły sobie z jej nadmiarem. Zaspana bibliotekarka ze zmierzwionymi włosami przez pół minuty szukała klucza. Pociągnęła nosem, kichnęła i wyciągnęła chusteczkę. Dopiero po chwili zauważyła, że mężczyzna, którego przed chwilą minęła, nie stoi w kolejce pod pobliskim sklepem mięsnym, ale czeka właśnie na otwarcie biblioteki. I to w poniedziałkowy poranek! Przez dłuższą chwilę siłowała się z kluczem, jednak kłódka przy uniwersyteckiej furcie wydawała się nie do przejścia.

- Pomoże mi pan? Widzę że ma pan dużo siły - zagaiła.

- Oczywiście. Niech to pani pokaże. - Wikary chwycił kłódkę i kręcił przez chwilę zardzewiałym kluczykiem. - Czasami trzeba z wyczuciem - podsumował sytuację.

- Oglądał pan „Nie lubię poniedziałków”? Tak się dzisiaj czuję.

- Niech się pani nie martwi. U mnie jest podobnie.

- W takim razie zapraszam na górę. Będzie pan pierwszym czytelnikiem w tym tygodniu.

Dostojne, grubo ciosane schody doprowadziły ich do czytelni. Dziewczyna odgarnęła włosy i zajęła miejsce za lakierowaną ladą.

- W czym zatem mogę pomóc?

- Mam nietypowe zapytanie.

Odpowiedź przyprawiła bibliotekarkę o subtelny rumieniec. Jeśli ktoś zaczynał w ten sposób, szukał zazwyczaj książek Michaliny Wisłockiej. Postawny mężczyzna stojący przed nią w żaden sposób nie kojarzył się jej jednak z tym typem literatury. Postawiła na Markiza de Sade.

- Taaak?

- Byłbym zainteresowany ostatnią dysertacją profesora Nataniela Saskiego. Podobno złożył ją tu osobiście.

- W zeszły czwartek sama ją skatalogowałam.- Odetta nie kryła rozczarowania. - Ale ta praca jest zastrzeżona...

- Tu jest pełnomocnictwo. - Wikary wyciągnął zmodyfikowany zwitek papieru, który otrzymał w konfesjonale. - Na dole jest upoważnienie z osobistym podpisem profesora:

 

„Niniejszym upoważniam księdza Dariusza Twardowskiego do wglądu w moją dysertację.

Prof. zw. Nataniel Saski”

 

Bibliotekarka zlustrowała wikarego od stóp do głów. Taki chłop a duchowny! Zarumieniła się, odwróciła na pięcie i znikła za rogiem. Po chwili powróciła ze sporych rozmiarów maszynopisem.

- Proszę - wycedziła z ironicznym uśmieszkiem, po czym odprowadziła księdza wzrokiem przez całą długość biblioteki.

- Odetta? – Głos przełożonej, która niespodziewanie pojawiła się wcześniej w pracy, wyrwał dziewczynę z rozmarzenia. – Wszystko w archiwum się wala! Mówiłam ci to kochana już w piątek!

- Już idę ciociu!

Konwersacja przeniosła się za ścianę, Twardowski wciąż mógł jednak usłyszeć jej skrawki.

- To, że jestem twoją ciotką, wcale nie ułatwia sprawy. Wiesz, że Ania i Zosia z twojego wydziału też tu były w piątek? Zgadnij o co pytały! Nie tylko ty chcesz mieć tą pracę i zameldowanie w Krakowie, więc staraj się bardziej!

- Tak ciociu. Przecież jestem z samego rana. I to w poniedziałek!

Wikary nie słuchał już dłużej, skupiając się na treści dysertacji. Mijały godziny, w bibliotece zrobiło się tłoczno, on jednak brnął coraz głębiej, jakby zahipnotyzowany. Nigdy wcześniej nie interesował się wiedzą tajemną, a tu nagle los podsunął mu pod sam nos coś, czego nie spodziewałby się w najśmielszych snach. Kiedy oderwał się wreszcie od lektury, zegar wskazywał w pół do drugiej. Nadmiar informacji przyprawił go o zawrót głowy. Raz jeszcze przewertował wszystkie kartki, przejrzał rysunki i wykresy, po czym rzucił maszynopis na blat. Spojrzał za okno, gdzie kolejka po mięso sięgała już za róg ulicy. Kiedy zaczął się zbierać, zauważył coś interesującego. Z krótszej strony wydruku wystawała wstążeczka. Wcześniej ją zlekceważył, a teraz wydała mu nienaturalnie zgrubiona. Spruł górny szew, a z materiału wysunął się misternie zwinięty rulonik! Na jego wewnętrznej stronie, ktoś naniósł dziesiątki zadrukowanych rzędów i kolumn. Pierwsza tabelka zawierała definicje kodów, druga daty i frekwencje radiowe, a trzecia nazwy stacji numerycznych. Widać było, że czwarta została doklejona w pośpiechu. Dopiero teraz zaczęło do niego dochodzić, w jaką historię został wplątany. Wszystko to zapawało na grubymi nićmi szytą aferę szpiegowską! Pomyślał, żeby zgłosić to na SB. Najpierw jednak postanowił odszyfrować wiadomość do końca. Po chwili litery same zaczęły układać się w logiczną całość.

 

***

 

Żaneta wyciągnęła z lodówki kolejną porcję lodu, po czym wrzuciła ją do kryształów z whisky.

- Spodobała ci się ta Odetta?

- Nie, ale jestem jej bardzo wdzięczny.

- A to niby za co? – Żaneta skrzywiła brwi w przypływie zazdrości.

- Gdyby nie ona, nie byłoby nas tutaj.

- A mianowicie?

- Siedziałem w tej bibliotece prawie cały dzień...

 

***

 

Zegar wskazywał piątą po południu. Ludzie stojący w kolejce po mięso rozchodzili się powoli do domów. Okazało się, że plotka o dostawie była fałszywa.

Głowa Wikarego zrobiła się ciężka, jednak wciąż układał coraz to nowe zdania. Ostatnie literki zakodowanej wiadomości ustanowiły właśnie całość.

- Został ksiądz ostatni. Zamykam za chwilę - poinformowała Odetta.

- Naprawdę? To już się zbieram.

Zgarnął notatki do torby i oddał dysertację.

- Myślę, że jeszcze tu wrócę. W każdym razie, dziękuję raz jeszcze za udostępnienie publikacji.

- Nie ma problemu. Cieszę się, że mogłam pomóc.

Przeszli przez całkiem już pustą bibliotekę, pokonali schody, po czym Wikary zakluczył furtę.

- Nadal nie lubi ksiądz poniedziałków? - rzuciła na „do widzenia” Odetta.

- Dla pani Dariusz - skinął Wikary, po czym szybkim krokiem ruszył ku Placowi Inwalidów. Cała wiedza, którą właśnie zdobył niezmiernie go przytłaczała. Nie potrafił też znaleźć żadnego logicznego wytłumaczenia, dlaczego padło akurat na niego. A może cała ta bałwochwalcza afera była jakąś niesmaczną prowokacją partyjnych aparatczyków?

Po krótszej chwili dotarł do celu, gdzie przysiadł na ławeczce. Rozpościerał się z niej doskonały widok na okazały gmach krakowskiej służby bezpieczeństwa. Chociaż godziny urzędowe już minęły, wokół budynku wciąż zauważalny był ruch. Jak widać, esbecja nigdy nie przysypiała. Ważył w sobie wszystkie za i przeciw. Raz jeszcze rozwinął karteczkę ze zdekodowaną wiadomością:

 

Wybacz Karolu, że nie dotrzymałem słowa, ale życie nie pozostawiło mi wyboru. Użyłem Korony na moim synu. Teraz już wiem, że nie powinienem. Nie za tą cenę! Ona rozdziera duszę i umysł. To skondensowany mrok, puszka pandory, ciemność i nicość w jednym. Korona jest więzieniem, którego mury ktoś bardzo potężny nasycił kiedyś miłością. Otwierać jego podwoje, to jak igrać z całym złem tego świata. Tego nie da się opisać słowami. Teraz widzę cożem uczynił. Natanek żyje, więc ktoś musi umrzeć. I niech to będę ja, stary głupiec.

 

P.S. Mam tylko jedną prośbę. Nie mówcie nic Gabrieli. Przekażcie jej, że bardzo ją kochałem.

 

Żegnam, N.

 

Wikary westchnął po raz ostatni i zdecydowanym krokiem ruszył w stronę gmachu. Przy portierni naszły go jednak wątpliwości. Który esbek uwierzy podrzędnemu klesze z ulicy w taką historię? Poza tym, sprawa dotyczyła wyższego rangą sekretarza partii, jakim bez wątpienia musiał być profesor zwyczajny. Jakimi dowodami dysponował? Kawałkiem zdeszyfrowanej wiadomości? Naukową dysertacją? Domysłami bez potwierdzenia?

Z zadumy wyrwał go któryś z pracowników w brązowym krawacie.

- Czego pan szuka?

- Właśnie wychodziłem - rzucił mimochodem. Wiedział już, że tą sprawę musi załatwić osobiście i na pewno nie za darmo. Coś mówiło mu, że zmieni to jego życie na zawsze.

 

***

 

- No tak, ale co z tą Odettą? – wymruczała nieco zniecierpliwiona Żaneta.

- Coś się tak do niej przyczepiła? Nie jest aż tak ważna. Lata później przekazała mi pewną informację.

- Bo chyba chciałabym być wtedy na jej miejscu. Byłeś młodszy, przystojniejszy i jakiś taki lepszy.

- Przestań Żaneta! – Być może pod wpływem gorąca przemieszanego z lodowatą tonią whisky, w głosie Przeora dało się wysłyszeć dawnego Wikarego. – Władza zmienia każdego, ale nie każdy potrafi się po nią schylić. Musisz podejmować decyzje w mgnieniu oka. Czy ty myślisz, że one mnie w nocy nie prześladują? Nie jeden by się...

- Już, już – przerwała mu delikatnie. Po raz pierwszy naprawdę się przed nią otworzył, co niezwykle jej schlebiało. Wiedziała, że stąpa teraz po kruchym lodzie. - Bez względu na wszystko, zawsze będę ciebie wspierać - wyszeptała, po czym z największą finezją, na jaką potrafiła się zdobyć, pogładziła jego łysiejącą czuprynę.

- To komu w końcu przekazałeś tą wiadomość?

- Zrobiłem, jak prosił profesor. Spotkałem się z Antonio. Po długiej rozmowie, stałem się wtedy jednym z nich.

- Ty? Naprawdę?

- Musieliśmy działać szybko. Okazało się, że Nataniel powrócił do Indii. Zakładaliśmy, że miał oba artefakty przy sobie, co czyniło go niezwykle potężnym adwersarzem. Do tego był nieprzewidywalny.

- Dariusz, jak to się stało? – Żaneta przerwała jego rozważania spojrzeniem pełnym smutku.

- Ale co?

- No, że stałeś się tym kim jesteś teraz. Czuję, że gdzieś tam w środku, wciąż kryje się ten młody chłopak.

Przeor odstawił szklankę i rozpostarł dłoń.

- Widzisz te palce?

- Spracowane, zdarte. Takie twoje.

- Pokonały wielu przeciwników, i to nie tylko na ringu. Zrobiły wiele rzeczy. Więcej złych niż dobrych. W większości przypadków nie miały wyboru. Rozumiesz? W życiu musimy przez cały czas robić rzeczy, których nie chcemy.

- I ty mi to mówisz? Całe moje życie to... – W oczach Żanety pojawiły się łzy.

- Płaczesz?

- A nie widzisz, idioto!? O popatrz! – Przyłożyła dłoń Przeora do policzka. Mężczyzna wpatrywał się chwilę w łzę, która wylądowała na jego palcu. Mógłby przysiąc, że odbija się w niej jego dawna twarz.

- Dalej nic nie rozumiesz? – Whisky dodawała im animuszu.

- Chyba nic już nie rozumiem.

- Jestem pospolitą dziwką, ale przy tobie płaczę, jak mała, niewinna dziewczynka!

Przeor przeciągnął głowę Żanety na tors. Leżeli tak, wyczekując, aż chwila sama podsunie rozwiązanie.

- Dariusz? Myślisz, że prawdziwa miłość istnieje?

Przeor sięgnął gdzieś głęboko w przepastne przestrzenie własnej pamięci.

- Tylko dzięki niej tu jesteśmy. Poczułem to wtedy, w Indiach...

 

***

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Pasja 17.03.2019
    Witam
    Teraz już wiemy jak Dariusz stał się przeorem i został wtajemniczony w ten świat. Stał się jednym z nich podstępem i sprytem. No i Odetta też miała w tym spory udział. Scenka z Żanetą bardzo rozwiązła i wspomieniowa dla przeora. Jednak miłość.
    Pozdrawiam
  • drohobysz 17.03.2019
    Pozdrowienia :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania