Pokaż listęUkryj listę

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Piąta Tajemnica - część 70

Rose, czasy obecne, Bardo

 

***

 

Światło świec nadawało tej drewnianej komnacie odrealnionego blasku. Zieleń ścian wydawała się promieniować całą paletą odcieni, a tańczące z nimi płomienie, tworzyły coraz to nowe, naścienne przedstawienia. Otwarte na oścież okno, zapraszało do środka wszystkie szczyty pobliskich ośmiotysięczników. W świetle księżyca, błyszczały jaskrawym, morskim błękitem. Cykady dopełniały całości.

Rose przepełniało szczęście. Promieniowało z centralnej części jej smukłego ciała. Rozchodziło się impulsami, trzymając jej świadomość na absolutnym postronku. Nic więcej się nie liczyło. Tylko Natan. W niej, głęboko. W centrum. Dopasowywała się do niego. Jeszcze mocniej, właśnie tak.

- Teraz czuję. Jesteś we mnie, Natan, NATAN...

Przetoczyli się. Jej nogi oplotły go jeszcze mocniej. Nie wypuści go, to nic, że próbował gryźć jej napięte sutki. Nie przeszkadzało jej to, prosiła o jeszcze.

- Za słabo. Mocniej. Proszę... – Jej głos ledwo przebijał się przez gwałtowne konwulsje dochodzące z wewnętrznych części jej lędźwi. Zrobił to! Twarz Rose wykrzywiła się w przypływie konwulsji, jednak hormony kazały ignorować każdy ból. Jej źrenice wybuchnęły ogniem pobudzenia. W tym stanie mógł z nią zrobić wszystko. Każde uderzenie powodowało stan ekstazy. Nie potrafiła już odróżnić siebie od niego. Byli jednością. Na zawsze.

- Kogo kochasz? – Krzyknęła ostatkiem sił.

Wezbrana fala energii odebrała obojgu dech. Ich ciała uniosły się ponad łóżko. Wirowali swobodnie, gdzieś ponad świeczkami utulającymi księżycowe srebro.

- Kocham cię – wyszeptał pośród fal ciepła. – Chcę mieć z tobą dziecko!

Czuła go. Tylko jego zaprosiła. Nikogo więcej. Dziecko Natana. Ich dziecko.

- Tak Natan. O tak...

- Kocham cię... Oh, Anna, ANNA...

Szorstki język czerwonej pandy wybudził Rose ze snu. Pokój w Yuksam odpłynął, ustępując miejsca lśniącemu karcerowi, gdzieś pośród ścian Bardo. Zdała sobie sprawę, że wciąż dotyka się w niebezpiecznych okolicach.

Panda, która z hukiem wylądowała na podłodze, pokwiliła chwilę, po czym zrozumiała, że to z miłości. A tej lekceważyć nie wolno. Obserwowała, jak Rose chwyta świecznik i rzuca o drzwi, jak rzuca żelaznym dzbanem w mandalę, jak woła o pomoc osuwając się w końcu na podłogę. Obserwowała jeszcze chwilę, po czym zdecydowała się wkroczyć do akcji. Przymilała się tak długo, aż Rose wzięła ją w ramiona, wtuliła się i wybuchnęła gromkim płaczem.

Żadne z nich nie zauważyło, kiedy obraz mandali zaczął się zmieniać. Zielony kolor zmniejszał dystans, aby wkrótce dotrzeć pod ich komnatę. Nie zauważyły również, jak w ścianie przy drzwiach wytworzył się otwór, a do pomieszczenia wbiegła kolejna panda. Tuż za nią pojawiła się szykowna, starsza pani. Przez zapłakane oczy, Rose ledwo mogła rozróżnić cokolwiek. Zresztą było jej to już obojętne. Uniosła głowę, wpatrując się w wyostrzający się obraz stojącej przed nią osoby.

- Gabriela Saska. Matka Natana. Rose, jak mniemam?

- Tak się nazywam – odparła dziewczyna, po czym ponownie wtuliła się w zmierzwione futro swojej pocieszycielki.

 

***

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Pasja 18.05.2019
    Witam i tu
    Namiętny początek pewnie ma znaczenie. I imię Anna gdzieś obok. Wybudzenie z pandą i zmieniająca się mandala.
    I jeszcze do tego wszystkiego Gabriela Saska.
    Pozdrawiam
  • 00.00 11.07.2019
    O losie, uniesienie z pandą. Aż sama spadłam na ziemię. :)))
  • drohobysz 11.07.2019
    Tzn panda ją tylko obudziła, a nie ten tego, o kurczę, może opisałem zbyt ogólnie. Rose się to tylko śniło!
  • 00.00 11.07.2019
    drohobysz Tak, tak wszystko się zgadza, tylko zabawnie to wyszło. :) Wybrała sobie panda idealny moment. :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania