Pokaż listęUkryj listę

Piąta Tajemnica (rozdział 3 i 4)

Sikkim, Yuksam, Indie, czas do ustalenia (podczas wyprawy)

 

W pokoju rozległo się pukanie wytrącając Natana z odrętwienia.

– Proszę! – odpowiedział a po chwili do pomieszczenia weszła kobieta około trzydziestki. Nie wyglądała na miejscową. Była raczej gościem z sąsiedniego pokoju. Miała na sobie luźny podkoszulek podkreślający wydatny biust i niezwykle obcisłe spodnie typu Nike.

– Witam – zagadnęła po angielsku – Czy miałby Pan może świeczki, bo właśnie padł prąd i nie będzie podobno do rana?

Wzrok Natana uciekł na chwilę w kierunku jej podkoszulka, lecz równie szybko powrócił do linii wzroku. Skinął głową, po czym wręczył kobiecie dwie sztuki.

- Skąd Pan jest? – zagaiła.

- Z Polski, a Pani?

- Rose ze Szkocji. Miło Pana poznać.

- Również mi miło. Natan.

Kiedy przyjrzał się jej uważniej, zauważył iż oprócz pierwszych oznak zmarszczek w kącikach ust, Rose była dumną włascicielką blond włosów oraz niebieskich oczu. Nie wydała mu się jednak przesłodzoną blondi z galerii handlowej. Makijaż i obcisły strój robiły pierwszorzędne wrażenie.

- Podróżujesz samotnie? – spytała.

- Tym razem tak się złożyło, a ty jak ty trafiłaś?

- W przewodniku pisało że to miejsce z którego ludzie udają się w wysokie góry, więc pomyslałam że to lepsze niż te duszne hinduskie płaskowyże.

- Zdecydownie, tu jest naprawdę dużo chłodniej.

- Dziękuje za świeczki. Ach, zapomniałabym. Jutro będe szukać przewodnika w agencjach po drugiej strony ulicy, jeśli wybierałbyś się w góry, to może podzielilibyśmy się kosztami?

- Dziękuje za propozycję, ale wybieram się sam - uciął temat Natan.

- Ambitnie, w takim razie życzę powodzenia .

Wychodząc, Rose wyraźnie próbowała ukryć rozczarowanie. Drzwi zamknęły się za nią wydając charakterystyczny jęk starego, zużytego drewna. Natan spojrzał na ekran komórki, lecz ten był zupełnie czarny.

- Pięknie – pomyślał – Padła bateria. Nie zastanawiał się jednak dłużej nad perspektywą braku łączności, gdyż wątłe światło świec zapraszało go do ostatniego spokojnego snu. Kiedy obudził się nazajutrz wiedział, że śniło mu się coś ważnego, lecz cały sen uleciał gdzieś z pamięci pozostawiając miejsce na wydarzenia nadchodzącego dnia. Spakował resztę rzeczy, komórkę wrzucając na samo dno plecaka. Pozostało jedynie zjeść śniadanie i wyruszać.

Trzy godziny później otaczał go już tylko gęsty las. Ścieżka prowadziła coraz bardziej stromą stroną zbocza, w oddali słychać było rzekę. Wiedział że wybrał niestandardowy, mało uczęszczany szlak i że od tej pory prawdopodobieństwo napotkania kogokolwiek poza czarnym himalajskim niedźwiedziem była znikoma. Kiedy zrobiło się mniej stromo, las zamieniał się w bambusowy gaj. Wiedział że wędrówka w wyższe partie gór jest tu zabroniona bez przewodnika, jednak do tej podróży żaden nie był mu potrzebny. Nie miał pewności czy w ogóle chciał wracać. Wspinał się chwilę urwiskiem zwieńczonym na szczycie olbrzymim dębem, by po chwili jego oczom ukazała się dolina z niewielkim rzecznym rozlewiskiem. Nigdy nie widzial tak krystalicznie czystej wody. Spojrzal na GPS. Wyświetlacz nie pokazał jednak nic poza brakiem zasięgu. Piękno doliny nie pozwalało mu już dłużej się nad tym zastanawiać. Po drugiej stronie wielkiego dębu ścieżka znów stawała się widoczna więc niezwłocznie ruszył w dół. Strumień rozlewający się na dole w kilka szerszych pasm, odbijał promienie słońca oświetlając pobliskie drzewa od spodu. Energia miejsca udzieliła się Natanowi. Wiedział że nie jest w stanie już nigdzie dalej dziś zajść. Postanowił więc rozłożyć namiot i rozpalić niewielki ogień. Wkrótce słońce zaczęło chować się za liśćmi bambusów. Po pewnym czasie, jakby z drugiej strony wąwozu, doszły go pojedyńcze odgłosy. Coś wyraźnie poruszało się w zaroślach. Zanim zdążył podjąć jakiekolwiek działania z lasu wynurzyła się kobieca sylwetka.

 

Krakow, Centrum - Okolice Plantów, około miesiąca przed wyprawą Natana (do ustalenia, mam niedomkniętą fabułę)

 

Dziesięć lat temu, tego feralnego czerwcowego popołudnia, życie Natana Juniora legło w całkowitej ruinie. Wszelkie aspiracje, ideały czy też akademickie plany odeszły w niepamięć. Dokończył co prawda licencjat nauk humanistycznych i podjął pracę się w korporacji logistycznej zatrudniającej pracowników ze znajomością języków obcych, jednak jego umysł, dotąd pełen młodzieńczej werwy, stał się zamkniętą puszką wykonujacą polecenia wejścia i wyjścia. Od momentu wypadku, każdego dnia tracił jakby cząstkę siebie. Jego egzystencja polegała na wysłuchiwaniu porannych budzików, codziennej podróży do pracy, ustawianiu idealnie równych słupków cyfr w rzędach i pochwalnych lanczach z menedżerami. Po pracy włączał telewizor, oglądał wiadomości o dziewiętnastej trzydziesci, a po nich, na kilkanascie minut, uruchamiał internetowe spotkania z porno boginiami. W środku tlił się w nim jednak Atreyu z Niekończącej się Opowieści. Walczył jeszcze, lecz pustka pochłaniała już prawie cały jego świat. Od czasu do czasu do Natana dzwoniła matka, pytała czy wszystko w porządku i kiedy znów odwiedzi grób ojca. Natan nie mógł pamietać momentu jego pogrzebu, gdyż ojciec zginął kiedy ten miał zaledwie miesiąc. Jak opowiadała mu potem, w trumnie nie było ciała a ojca nigdy tak naprawdę nie odnaleziono. On sam pamiętał go tylko z nielicznych fotografii i wspomnień matki.

W ten weekend postanowił jednak przemóc się i przejrzeć po nim pamiątki. W końcu mieszkał w mieszkaniu odziedziczonym po ojcu. Mieściło się ono na krakowskim Lubiczu, w jednej z tych starych, reprezentatywnych kamienic. Odnalazł klucz w wazonie na półce, po czym udał się na poddasze. Kłódka nie opierała się zbyt długo a drewniane drzwi uchyliły się jakby lekko zaskoczone. Od razu dało się wyczuć zapach dawno niewietrzonego pomieszczenia. Było ono zwieńczone stromym stropem opartym na solidnych, drewnianych belkach. Każdy krok powodował uniesienie sie drobin pyłu, sprawiając wrażenie spaceru jakby po powierzchni księżycowego gruntu. Poprzez drobne lufciki do pomieszczenia przedostawały się snopy światła oplatając miejsce słonecznymi pajęczynami. Natan skierował się w stronę grawerowanej szafy matki, gdzie dziesięc lat temu porzucił pudła wypełnione przeszłością. Włączył przyniesioną ze sobą turbo latarkę, jednak ten rodzaj światła zupełnie tu nie pasował. Pomyślał że bardziej nadałaby się teraz srebrna olejna lampa. Kilka pakunków rozpoznał od razu. Nie zmieniły położenia od lat. Odszukał karton z napisem Wypadek i po chwili szperania, wśród gibelotów na dnie namierzył swoją starą Nokię. Westchnął głęboko po czym schował ją do tylnej kieszeni. Po przekopaniu się przez pozostałe pudła, z szafy wyłoniła się boczna kondygnacja sporych rozmiarów. Była ona zabezpieczona mniejszymi drzwiami, zatroczonymi kolejną kłódką. Matka wspominała, iż ojciec posiadał skrytke na strychu, ale prosiła żeby nic nie ruszał, bo sobie tego nie życzy. Nie chciała aby Natan rozgrzebywał jej wspomnień. Było ich zbyt wiele. Zbyt bolesnych. Po wstępnych oględzinach okazało się, że żaden z kluczy nie pasował do kłódki. Natan wrócił więc do kuchni, gdzie w kredensie znajdowała się szuflada z narzędziami. Kiedyś otworzył ją przy matce, za co natychmiast został skarcony. Czasami wydawało mu się że wszystko co dotyczyło ojca było w umyśle matki nieskalane, a dotknięcie czegokolwiek groziło porażeniem prądem. Pośród linijek, kątomierzy i poziomic, namierzyl brelok z kluczami. Na kółeczku wciąż zawieszone było stare logo Fiata 125p.

- Ciekawe gdzie teraz jest ten samochód – pomyślał i udał się na powrót na strych. Ku jego zdziwieniu, po użyciu jednego z kluczyków kłódka bezgłośnie odpuściła a oczom Natana ukazał się przedmiot którego absolutnie się tu nie spodziewał. Był to rodzaj grawerowanej, bardzo starej drewnianej skrzynki. Grawerunek ukazywał postać smoka z trzema oczami, który w pysku trzymał bochen chleba. Cały przedmiot był raczej niewielkich rozmiarów, zatem Natan postanowił zabrać go do mieszkania. Po odkurzeniu w dziennym świetle, skrzynka wydała mu się zabytkiem naprawdę wysokiej klasy. Spróbował kilka razy podważyć wieko, jednak nie chciało się uchylić w żaden sposób. Było jakby nieodłącznym elementem skrzynki. Nigdy wcześniej nie podejrzewał, że ojciec mógłby wejść w posiadanie takiego przedmiotu. Przez chwilę wydało mu się też, iż skrzynka posiada pewien rodzaj rezonansu. Co dziwniejsze, odczucie to pobudziło również dawne emocje, supresowane gdzieś na dnie serca Natana. Wśród wielu wyblakłych wspomnień, które teraz wydobyły się na powierzchnię, jedno jarzyło się jaśniej od pozostałych. Natan siłował się z nim jeszcze przez chwilę, jednak nie był w stanie odsunąć go na bok. Nie zważając na ból jaki powodowało, wspomnienie Anny rozbłysło teraz pełną krasą. Całym sobą Natan próbował wydostać się z ich dawnego pokoju w akademiku, jednak oświetlona księżycową łuną Anna trzymała go w śmiertelnym uścisku. Ocknął się leżąc na podłodze. Wskazówka zegara przesunęła się o pół godziny do przodu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • drohobysz 28.11.2017
    kurcze, chyba nie będę tu wrzucał tej powieści. to nie portal na cegły 200+ :) no chyba że ktoś by bardzo chciał...
  • Adam T 28.11.2017
    Ludzie spokojnie publikują tu powieści.
  • Pasja 28.11.2017
    Indie i dziwna wizyta Szkotki, czyżby to ona wyszła z lasu?
    Przeskok do Krakowa i wprowadzasz czytelnika w arkana tajemniczego poddasza i przejrzenia pamiątek po ojcu. Bardzo długo Natan czekał z tym.
    Ciekawi mnie też śmierć ojca i dlaczego trumna była pusta.
    Co za drewnianą skrzynka i jaką moc nie pozwala jej otworzyć?
    Zostawiasz czytelnika w ciekawości i z niedosytem.
    Koniec też wbija mocno, bo powraca Anna.
    Czekam na dalszy ciąg. Kraków i Lubicz to też tajemne miejsca... Moje i tym bardziej jestem ciekawa.
    Pozdrawiam:)
  • drohobysz 28.11.2017
    fajnie :)
  • Adam T 28.11.2017
    Mam wrażenie, jeśli chodzi o styl, że jest lepiej niż poprzednio. Czyta się gładko (ale zwróc uwagę na braki przecinków przed "a", przed imiesłowami, czasami uciekły ogonki). Jest tajemnicza szafa, jest przepowiednia/ostrzeżenie, są traumatyczne wspomnienia, seksowna blond-Szkotka, nawiazanie do Niekończacej się opowieści - to sprawia, że zaczyna się robić tajemniczo. To wciąga, przynajmniej mnie.
    Nie obraź się, jeśli piszę w błedach, nie jest to złośliwe. Tutaj staramy się pomóc sobie w tym, by prace były finalnie jak najlepsze.
    Jest więć lierówka:
    "...a ty jak ty trafiłaś?"
    Zastanawia mnie też:
    "W pokoju rozległo się pukanie..." - bo przecież w pokoju nikt w nic de facto nie pukał, tylko pukał w drzwi, stojąc w korytarzu, czy gdzieś, w każdym razie poza pokojem. Myślę, że samo: "Rozległo się pukanie..." bez dookreślenia gdzie, zupełnie by wystarczyło. Taka mała watpliwość.
    Jestem zeciekawiony Twoją opowieścią.
    Pozdrawiam ;)
  • drohobysz 28.11.2017
    chłostaj, popracuję trochę nad techniką. przy małych formach znacznie łatwiej jest to trzymać w ryzach.... pozdrowienia
  • Szudracz 28.11.2017
    Przeczytałam, nadal jest ciekawie. :)
  • drohobysz 28.11.2017
    dzięki

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania