Wiersz <*> Rzҽźҍíɑɾz / Ɓíɑłყ ⱮօեყƖ
––?/––
wyrzeźbiłeś mnie w skrzepłej krwi
z cierniowych krwinek mam cierpienie
a z białych jego brak
na wysokiej górze
stać mi każesz
bym zrozumiał świat
lecz sił zaczyna brakować mi
którymi dźwigam ciężar ten
pozwól że pójdę
sobie stąd
wiem że to podłe
i nieludzkie
zmęczony jestem grą
marzę by z góry nagle zejść
zostawić bliskość złotych gwiazd
jak mi wygodnie
życie śnić
lecz błękit powtarza
słowa te
remis nie może być
a rzeźbij nadal z czego już chcesz
jesteś o niebo mądrzejszy ode mnie
ta góra zniknie
nie będzie tu
gdy czas ominie
ślady zegara
bez horyzontu
dla każdej z dróg
∞
po cóż różo kolcami ranisz
tak delikatne
płatki twe
sączą rosę przez złudną szarość
ronią łzy swoje
na świtu mgłę
nie płacz łąko choć kwiaty więdną
magiczną wodą
tej nocy śnisz
jesteś dla nich nową kołyską
snem twoim ciało
o brzasku lśni
rześki strumyk wstążką srebrzystą
muzykę owija
nurtem swym
biały motyl nuty formuje
z oddechu łąki
tu wiatr się skrył
tulić ciernie do nagich dłoni
czerwone maki
zobaczyć w nich
a jutrzenka źródłem nadziei
rozwodni ciemność
do jasnych dni
∞
Komentarze (17)
pierwszy mi się bardzo podoba. Przemawia do mnie w 100%. Bo czasem człek ma dość...
Drugi nie w moim stylu.
Pozdrawiam.
Ja wcale nie powiedziałem że drugi to 0 punktów absolutnie więc masz sporo wyżej niż 50 hi hi hi
Hahahahahaha, no baaaaaaaaaa ?
W drugim już tego nie ma, nie ma zbędnych słów, nic nie przeszkadza płynąć przez wiersz.
Jeszcze wrócę.
Ten pierwszy, to chciałem, że to było takie po prostu mówienie,
gdzie się nie zważa za bardzo, jak to brzmi, wysławiając myśli.
Takie bardziej osobowe jakby:)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania