Wiersz <*> Płaszcz
––?/––
Jestem płaszczem wiszącym w szafie.
Tylko mól mi przyjacielem.
Chociaż zrobił kilka dziurek i wygryza nadal.
No cóż. Niewielka cena za przyjaźń.
no tak
bym zapomniał
raz od wielkiego święta
słyszę skrzypienie drzwi
wtedy robi się jasno
Jestem na zewnątrz. Przyjmuję kształt człowieka.
Dźwiga mnie na sobie.
Chce lub musi, albo nie ma innego wyjścia.
To znaczy ma. Ze mną na sobie.
Widzę kołnierzem słońce, a rękawami chmury.
oraz zakrwawione skrzyżowanie
niespodziewana czerwień
na biało czarnych pasach przerwanego życia
podszewka nie dostrzega otoczenia
za to ogrzewa na przekór ciemności
No cóż.
Tak już jest, co miało być, a będzie jeszcze.
Wracamy.
Znowu wiesza mnie do szafy, na koślawym coś tam.
Zamyka.
Tym razem skrzypienie drzwi, nie jest takie radosne.
Dostrzegam zwężającą się jasność,
aż do całkowitego mroku.
Zostawia.
Na później.
chyba odczuwa ulgę
nie wiem na pewno
słyszę odgłos kroków
cichną z każdą przebytą chwilą
mimo to
dałem mu kolejną cząstkę czasu
zrobi z nią co zechce
Nie wie ile.
Może zdąży częściowo zrozumieć,
strukturę płaszcza.
Założyć jak trzeba.
jeszcze dzisiaj
nie musiał mnie zapinać
na ostatni
pierwszy guzik
Komentarze (13)
Pozdrawiam ;)
Coś czuję, że może zrozumiałaś, o co mi chodziło, skoro dwie ostatnie szczególnie:)
Pozdrawiam:)ddsz:)
Pozdrawiam
Człowiek w nim, też nie zniknie→zdaniem mym:)↔Pozdrawiam:)
Bardzo słabo napisany wiersz o płaszczu, co chciałby być kimś.
Pozdrawiam
Ale i tak Dzięki:)↔Pozdrawiam:)
gdy ostatni guzik, będzie pierwszym bez końca→zdaniem mym:)↔Pozdrawiam:)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania