Pokaż listęUkryj listę

Szare istnienie – Prolog

Uwaga. Opowiadanie zawiera wulgaryzmy i sceny przemocy.

 

***

 

– Kończ już zamiatać tę podłogę, za piętnaście minut ma być otwarte! – krzyknął nagle za plecami dziewczyny właściciel lokalu. Laura aż podskoczyła, nieźle ją wystraszył.

Drobna brunetka zaczęła operować miotłą nieco szybciej, pamiętała notoryczne groźby faceta w kwestii zwolnienia jej z pracy. Gdy skończyła, chwyciła mop i zaczęła przecierać pod stolikami.

– Jesteś tu od godziny i dopiero to robisz?! – zagrzmiał ponownie mężczyzna, pojawiając się za nastolatką; dziewczyna już od dnia zatrudnienia zauważyła, że gość ewidentnie ma do niej jakiś problem.

Milczała i robiła swoje. Spojrzała na zegar nad barem – dochodziła dziesiąta. Zaczynała się denerwować, za chwilę do pracy miał przyjść barman, który był w stosunku do niej tak samo nieuprzejmy.

Nastolatka nie wiedziała, dlaczego obaj panowie czują do niej taką niechęć. Była młoda i niedoświadczona w kwestii pracy, ale to nie był powód do takiego traktowania. Chciałaby iść na studia, lecz nie było ją stać, gdyż od czasu śmierci ojca w jej domu nieszczególnie się przelewało. Niedawno skończyła osiemnaście lat i nie miała za dużego wyboru w kwestii zatrudnienia, chcąc więc na siebie zarobić, zgadzała się na takie warunki.

 

Trzasnęły głośno wejściowe drzwi i w lokalu pojawił się Jack, barman, którego z niepokojem oczekiwała. Zaraz po nim weszło dwóch pracowników kuchni, którzy głośno rozmawiając, po chwili schowali się w wejściu za barem.

– Długo jeszcze będziesz spać nad tym mopem?! – syknął Jack, zauważywszy, że Laura zagapiła się na widoki za szybą.

– Przepraszam – odparła dziewczyna i ruszyła na kuchnię po suchy sprzęt, aby wytrzeć wilgoć z posadzki.

– Znowu się na ciebie wydziera? – zapytał Frank, starszy z chłopaków.

Laura nie odpowiedziała, nadal nerwowo grzebała się w schowku na środki czystości.

– Czemu mu w końcu nie odpyskujesz?! Pracuje tu niecałe pół roku, a panoszy się, jakby był nie wiadomo, kim! Ja bym szybko uciszył chama! – krzyczał z uśmiechem z drugiego końca kuchni. Laura nadal milczała. Nie była wstydliwą osobą, ale przy starszych facetach skrępowanie pojawiało się zawsze. Młody mężczyzna miał dwadzieścia trzy lata, więc to była to spora różnica.

Wygrzebała w końcu nowy mop i założyła w miejsce starego. Wolno udała się na salę i zaczęła wycierać mokrą podłogę. Starała się to robić szybko, zwłaszcza że za barem stało już dwóch prześladowców i o czymś rozmawiali. Za chwilę właściciel opuścił lokal.

– Ruszaj się dziewczyno, na kuchni też jest co robić! – huknął ponownie Jack.

– Zamknij w końcu mordę i nie drzyj się na nią. Sam weź szczotkę i posprzątaj, jak potrafisz lepiej i szybciej to zrobić! – zagrzmiał z kuchni Frank.

W ścianie za barem był otwór, przez który wydawało się posiłki, więc gbur słyszał chłopaka bardzo wyraźnie. Ucichł, obserwując nastolatkę spod byka. Ta w końcu skończyła i szybko umknęła do kuchni.

– Możesz tu podejść? – poprosił Frank.

Zbliżyła się.

– Chcesz coś zjeść? Na pewno jesteś bez śniadania. Może być stek? Matt zaraz usmaży. Mam dość ociekających tłuszczem śmieci, ty chyba też? – Uśmiechał się ciepło.

– Dzięki, nie jestem głodna – mruknęła Laura, patrząc na niego nieśmiało.

– Jakoś ci nie wierzę – Frank się roześmiał. – Wstydzisz się zjeść śniadanie? Zupełnie niepotrzebnie.

– Nie wstydzę się, mam dużo pracy.

– Do piątej daleko, zdążysz się jeszcze napracować. Matt, usmaż trzy! – wrzasnął do kumpla. – Kuchnia jest duża, nie musisz jeść z nami – uspokajał dziewczynę.

– Muszę sprzątnąć w chłodni – rzuciła głupio nastolatka i odeszła.

– Widzę cię tu za dziesięć minut!

Czas zleciał w okamgnieniu.

– Młoda, chodź! – krzyknął Frank, był bardzo punktualny.

Nie chcąc robić żenady, podeszła do chłopaka. Zaraz dostała talerz ze stekiem, sałatkę i dwa tosty.

– Nie moja sprawa, co z tym zrobisz. Możesz zjeść, zostawić albo wyrzucić. W każdym razie smacznego! – Brunet wyszczerzył zęby i nachylił się nad swoim posiłkiem.

Dziewczyna poszła na drugi koniec kuchni i zjadła przygotowane śniadanie.

– Dzięki! – krzyknęła do facetów, odstawiając umyty talerz.

– Ej! Sprawdź w chłodni, ile mamy jeszcze frytek! – wrzasnął Matt.

Znalazła jedną dużą paczkę.

– Jedno opakowanie – poinformowała, wróciwszy do kucharza.

– Co za burdel! Czy to ja mam myśleć o zaopatrzeniu?! Jest sobota, wczoraj wieczorem powinno być uzupełnione! – ryknął chłopak, rzuciwszy z łomotem garnek do zlewu.

– Zrobię sałatki i sam za godzinę pojadę do hurtowni. Nie pierwszy i nie ostatni raz. –

– Zaśmiał się Frank i podał Laurze dużą kartkę. – Widzisz te produkty? Idź i zapisz, ile ich jeszcze mamy w chłodni i w magazynku.

Dziewczyna chyba go nie zrozumiała, bo zrobiła dość oryginalną minę. Chłopak się rozweselił.

– To jest lista zakupów przywiezionych tydzień temu. Napisz, ile opakowań każdego z tych rzeczy jeszcze zostało. Będę miał rozeznanie, co dokupić. Tylko zrób to na oddzielnej kartce – rzucił z zaczepnym uśmieszkiem.

Nastolatka zażenowana faktem, że wykazała się głupotą i nie pojęła najprostszego zadania, poszła zrobić to, o co prosił.

Minęło dobre dwadzieścia minut, a dziewczyny nie widać. W końcu młody mężczyzna ruszył w stronę chłodni.

– Masz jakiś problem?

– Jest jedno opakowanie frytek, ale oprócz tego jest jedno zaczęte.

– Sorry, zapomniałem ci wspomnieć, że otwarte też masz policzyć. Kto w ogóle je tu położył? Powinny być w zamrażarce na kuchni – burknął, chwycił otwartą mrożonkę i zajrzał w kartkę. – Zapisałaś już wszystko?

– Jeszcze chwila...

– Pośpiesz się. Matt się wkurza, bo nie ma niektórych składników. W tej kuchni zawsze jest jakiś problem. Dobrze, że za tydzień już mnie tu nie będzie.

Nastolatka posmutniała. Chłopak zawsze był dla niej miły i wstawiał się za nią, a teraz znowu będzie skazana na siebie. Poza tym miał uroczy uśmiech... jak wszystko zresztą.

– Mała, nie śpij – Znów nad nią zawisł. – Źle się czujesz?

– Nie, przepraszam.

– O czym tak rozmyślasz?

– O niczym, trochę boli mnie głowa – skłamała.

– Daj mi to i idź się przebrać, pojedziesz ze mną. – Chłopak zabrał jej kartkę i długopis. – Matt nie może, bo ktoś musi zostać na kuchni, a mi przyda mi się pomoc – zakomunikował, zapisując ostatnie rzeczy.

– Nie mogę wyjść z pracy, wywalą mnie – spanikowała dziewczyna.

– Spokojnie, nikt cię nie wywali, robienie zakupów to też praca. Zresztą Ben sam jest sobie winien, że nie pilnuje własnego biznesu.

Laura stała niezdecydowana.

– No idź, ubieraj się, nie ma czasu! – Frank się zniecierpliwił.

Przebrała się niechętnie. Brunet uzgadniał coś jeszcze z kolegą i za moment ruszył w jej stronę z kluczykami w dłoni.

– Chodź – skinął głową.

Ruszyła za nim, lecz gdy tylko wyszli z zaplecza, barman od razu wyskoczył:

– Dokąd?!

– Rób to, co robisz! – burknął Frank.

– Ona nie jest od zaopatrzenia – syknął Jack, widząc, że chłopak ma świstek w ręku.

Ten zawrócił i podszedł do baru.

– Masz jakiś problem? Proszę bardzo! Za godzinę mam mieć to na kuchni! – Trzepnął kartką o blat, przed samym nosem kolesia.

Za chwilę widząc, że Jack nie zwraca na nią uwagi i nadal wyciera ladę, wyjechał:

– Więc pilnuj baru i się nie wpieprzaj! Idziemy.

 

Chwilę później siedzieli już w srebrnym Mustangu.

– Marnie z klientami. Coraz rzadziej dokupujemy produkty – oświadczył Frank, choć nie był tym chyba zbytnio poruszony.

Przekręcił kluczyk i mocno wcisnął gaz. Samochód wyglądał na sportowy i miał niezłego kopa. Laurę nieco wcisnęło w fotel, gdy chłopak ruszał. Siedzieli w milczeniu, w końcu Frank zapytał:

– Jak masz na imię? Pracujemy razem tydzień, a nawet nie wiem – spojrzał na dziewczynę z uśmiechem.

– Laura.

– Bardzo ładnie, pasuje do ciebie. Wnioskuję, że moje od dawna znasz, Matt wykrzykuje je co piętnaście minut. Wiecznie coś mu nie pasuje. Ale to świetny kumpel, tylko w pracy tak się unosi, bo też ma dość tego chlewu. I nie przejmuj się Jackiem, on nie tylko do ciebie się czepia. Do dziewczyny, która pracowała przed tobą, też się przypieprzał, w końcu miała dość i odeszła. To frajer, na takiego wygląda i tak się zachowuje. Do mnie ani do Matta nie ośmieli się podjechać, bo wie, że polegnie – Zaśmiał się i skupił uwagę na drodze.

Milczał, lecz co chwila zerkał na nastolatkę. Gdy ich spojrzenia czasem spotykały się ze sobą, Laura momentalnie uciekała gdzieś wzrokiem. Frank widział, że koleżanka czuje się przy nim trochę nieswojo, dlatego już jej nie zagadywał. Wkrótce zatrzymał się pod dużym budynkiem.

– No to jak, uśmiechniesz się w końcu? – zapytał.

Niemrawi wygięła usta.

– Oj, mała, co tak skromnie? Gdybym żywił się uśmiechami, po kolacji z twojego na pewno poszedłbym spać głodny – oświadczył chłopak i tymi słowami w końcu wymusił na dziewczynie chichot.

– No widzisz…? Jak chcesz, to potrafisz. Chodźmy, załatwmy to szybko. Nie lubię pałętać się po sklepach, a ten do najmniejszych nie należy.

Kilkanaście minut później mieli już w wózku wszystkie potrzebne produkty. Wyjechali nim na zewnątrz i chłopak zapakował wszystko z tyłu auta. Zmieściło się na styk.

– Cholera jasna! Ten samochód przeznaczony jest do innych celów, nie do wożenia zakupów! Ostatni raz się za to biorę! – huknął, mocno trzasnąwszy klapą bagażnika.

W drodze powrotnej Laura w końcu się odezwała:

– Dzięki, że się za mną wstawiłeś.

– Nie ma sprawy, nie lubię typka. Jest bezczelny i tępy. Ben chyba nie wie, jakiego chama zatrudnił.

Nagle samochód się zatrzymał i Frank wystawił głowę przez okno.

– Wracasz od Davida? – zapytał jakąś dziewczynę, będącą mniej więcej w jego wieku.

– Tak.

– Gdzie twój samochód?

– Pojechaliśmy jego, a dziś nie mógł mnie odwieźć. Ma jakieś sprawy.

– Wsiadaj.

Klapnęła na tylne siedzenie. Frank poznał sobie obie panie i chłopak ruszył. Laura czuła się trochę nieswojo. Frank dość długo spoglądał na towarzyszkę, w końcu wyskoczył:

– Frytki się nam rozmrożą! Jak je ponownie zamrozimy, to się zapewne wszystkie skleją! Chciałbym zobaczyć minę klienta, który dostaje kupę zbitych kartofli! – Roześmiał się na całe gardło. Po kilku chwilach zatrzymał Forda pod dużym domem i starsza z dziewczyn wysiadła.

– Dzięki. A teraz spadaj do pracy – rzuciła wesoło. – Miło było cię poznać – zwróciła się do Laury, nachyliwszy do przedniej szyby.

– Wzajemnie – wydusiła nastolatka.

Chłopak ruszył trochę szybciej. Laura jakby się bała tej agresywnej jazdy.

– Spokojnie, ja urodziłem się za kółkiem, poza tym musimy szybko dowieźć te zakupy. Nie będzie za ciekawie, jak to wszystko naprawdę się rozmrozi, Matt urwie mi głowę.

 

Dojechali w okamgnieniu. Chłopak dał Laurze niewielkie pudełko z przyprawami, a sam wziął torbę z frytkami. Już po wejściu do baru krzyknął do Jacka:

– Rusz dupę po zakupy z samochodu!

Dziewczyna weszła do kuchni i chciała wręczyć Mattowi swoje pudełko.

– Zanieś do magazynu, na razie jeszcze mam.

Wykonała polecenie i poszła się przebrać. Gdy po powrocie zobaczyła, ile czeka ją zmywania, od razu zebrało się jej na płacz złości. Gary z kuchni, kufle po piwie i talerze klientów – multum rzeczy z dnia poprzedniego porozstawianych było wokół dziewczyny.

– Przepraszam cię za te patelnie. Sam bym je umył, ale nie mam na to czasu! Czeka mnie kupa roboty. O pierwszej będzie tu masa ludzi, muszę się ze wszystkim wyrobić! –

– krzyknął Matt.

Laura się zdziwiła, że chłopak ją przeprasza, przecież zmywanie to nie jego obowiązek. Chwyciła płyn, gąbkę i wzięła się do pracy. Po kilku minutach Frank wpadł do kuchni i od razu wyskoczył do kumpla:

– Ten gnój działa mi na nerwy! Knajpa jest pusta, są dwie osoby, a on z wielką łaską pomógł mi z towarem! Poczekam na Bena, skończy się jego cwaniactwo!

– Olej, za tydzień będziesz miał z głowy.

Laura bacznie przysłuchiwała się tej rozmowie. Nagle z baru przyszło zamówienie i po niedługim czasie kuchni rozszedł się dźwięk wrzuconych na ruszt hamburgerów. Frank ekspresowo wykonał kanapki i postawił do wnęki przy barze.

– Jest sobota, dochodzi dwunasta i nikogo nie ma. Dziś chyba będzie luz – stwierdził.

– Tak? Zobaczymy za godzinę – Roześmiał się Matt.

– Amber dziś pracuje? Jeśli o pierwszej przyjdzie takie samo bydło, jak tydzień temu, sami nie damy rady.

Laura się skrzywiła, nie przepadała za nią. Dziewczyna nigdy się do niej nie odzywała, ale wydawała się bardzo niesympatyczna. Poza tym naśmiewała się chyba z nastolatki, bo za każdym razem, gdy przychodziła, miała podejrzanie dobry humor.

Z zamyślenia wyrwał ją donośny dźwięk upadającej patelni. Ta stuknęła tak niefortunnie, że pękła w niej rączka, która zapewne była już uszkodzona. Laura znieruchomiała, spanikowana. Frank usłyszał rumor i zaraz się pojawił przy koleżance. Zobaczywszy połamany sprzęt, głośno się roześmiał.

– W końcu doczekam się na nową patelnię! – wrzasnął na całą kuchnię, ale dziewczynie nie było do śmiechu. Stała i mało nie płakała.

– Nie przejmuj się, to złom. Wyświadczyłaś mi przysługę, od miesiąca nie mogę doprosić się o nowy zestaw.

Laura nie reagowała. Po chwili znowu nachyliła się do zlewu, choć miała już serdecznie dość. Chłopak chwycił jej rękę

– Dlaczego robisz to bez rękawiczek? Zniszczysz sobie skórę. Ten syf w garach jest naprawdę paskudny.

– Nie wiem – mruknęła.

Frank przyniósł jej dwie pary i wrócił do swojej roboty.

 

Dziewczyna w pocie czoła umyła połowę brudów. Zmywak był ogromy, mieściły się w nim naczynia chyba z całej kuchni – tak jej się wydawało z tej złości. Ale codziennie robiła to samo i żyła, więc było jej już wszystko jedno, choć w tej chwili najchętniej poszłaby do domu. Po półgodzinie Frank znowu się koło niej pojawił i stanął obok, oparłszy się o ścianę.

– Ten zlew jest zdecydowanie za nisko – zakomunikował. – Jak zaczynałem tu robotę, też przy nim tyrałem. Po ośmiu godzinach nie czułem pleców. Odpocznij chwilę, już prawie nic nie zostało, a dziś raczej dużo zmywania nie będzie. Gdyby miało być, już by było.

– Muszę dokończyć – odparła dziewczyna, wskazując głową dwa garnki i chochlę.

– Zostaw to i chodź. Przecież widzę, że masz dość – zadecydował chłopak, zdjął jej rękawiczki i pociągnął za rękę.

Zaprowadził dziewczynę na drugą stronę pomieszczenia i włączył wodę w czajniku. Pokazał jej dwa pojemniki.

– Tu masz kawę i cukier. Zrób nam i sobie, jak masz chęć. Po dwie łyżeczki i tyle samo cukru. Jak nie lubisz czarnej, w lodówce jest mleko.

– Nie piję kawy.

– Obok jest herbata. A może chcesz coś zimnego?

– Nie, herbata może być.

– Jak będziesz czegoś potrzebować, nie wstydź się, wal śmiało… Jasna cholera! – Brunet zerwał się jak oparzony i migiem ruszył w stronę kuchenki. Chwycił stojącą na niej patelnię i z zawartością wrzucił do zlewu. Wydobył się głośny syk i po kuchni rozszedł się zapach spalenizny.

– Nie możesz zerknąć na patelnię?! – wrzasnął do Matta.

Ten się tylko uśmiechał. Laura rozweseliła się pod nosem. Zasypała dwie kawy, herbatę i czekała na wodę. Frank umył patelnię i ponownie postawił na kuchence. Był wściekły. Wyjął z lodówki dwa kawałki mięsa i chwycił nóż.

– Miałbym już na michę sałatki, a teraz muszę znowu kroić! Zapamiętam to! – zagroził kumplowi.

Ten nadal milczał, śmiał się tylko, mieszając jakąś papkę.

– Nie trzeba romansować w pracy – rzekł po dłuższej chwili.

Laura się speszyła. Frank już nic nie mówił, tylko wziął do pracy. Dziewczyna zaparzyła napoje, posłodziła i zaczęła przyglądać się chłopakowi, jak zgrabnie kroi mięso. Zrobił to w kilka chwil i wrzucił na patelnię.

– Jak tam kawa? – zapytał.

– Już gotowa.

Chłopak podszedł do nastolatki

– Chcesz zmienić pracę? – wyjechał nagle.

Laura nieco osłupiała.

– Zmieniłabym, ale nie ma innej.

– Pracowałaś kiedyś jako kelnerka?

– Nie.

– To twoja pierwsza praca?

– Tak.

– Mój ojciec otwiera restaurację, długo go namawiałem. Do końca następnego tygodnia lokal zostanie wykończony. Na pewno nie przyjął jeszcze nikogo do pomocy, mogę cię wkręcić, jak jesteś zainteresowana.

– Kochasiu, kurczak! – wrzasnął Matt.

Frank podrzucił kilka go razy i wrócił do dziewczyny.

– Być może też trafisz na zmywak, ale będziesz miała lepszą pensję, kogoś do pomocy i nikt nie będzie się na ciebie darł. W kuchni też się czasem przydasz, nie da się nieustannie zmywać garów.

– To dlatego odchodzisz?

– Jasne. Nie po to kończyłem szkołę, żeby smażyć hamburgery. Nie ma pracy w otwartych już restauracjach, więc będę miał swoją – rzekł zadowolony.

– Patelnia! – powtórzył przyjaciel.

Chłopak udał się do mięsa. Pomieszał, wziął kawałek do ust i wyłączył palnik. Przewalił wszystko do sporej michy, poszedł na zaplecze i przyniósł dwie puszki ananasa. Otworzył i odcedził do drugiej miski. Chwycił deskę, nóż, owoce i położył przed nosem nastolatki.

– Pokrój mi to wszystko w kostkę. To lepsze niż zmywanie. – Uśmiechnął się i chwycił za kawę. – Nie musisz się śpieszyć, możesz najpierw spokojnie wypić herbatę – dodał.

Matt w końcu oderwał się od swoich zajęć i też złapał za kubek. Usiadł w kącie i odpalił papierosa, ale zaraz wstał i zajrzał do wnęki, po czym krzyknął:

– Co się dzieje?! Zaraz druga, a nikogo nie ma. Są jacyś faceci, ale piją tylko piwo. Dziś wcześniej do domu.

– Złamas ich płoszy. Klienci widzą przez szybę jego parszywą mordę i omijają nas z daleka. – Oznajmił złośliwie Frank, wymuszając na towarzyszach śmiech.

Nagle w kuchni pojawiła się Amber.

– Cześć! Nie za wesoło wam? – Stanęła obok.

– Nie – burknął Matt.

– Czemu są takie pustki?

– Dla nas to bardzo odpowiada.

Amber poszła do szatni i gdy wróciła, Matt zapytał:

– Po co się przebrałaś? Widzisz tu coś do roboty?

– Jeszcze wcześnie.

Laura zauważyła, że młodszy chłopak chyba jej nie lubi i poczuła lekką ulgę.

– Idź, dokończ zmywanie – wtrącił Frank.

– Chyba sobie żartujesz...

– Idź, zostały trzy naczynia.

– Potem. Jak trzy, to mogą poczekać.

Dziewczyna włączyła wodę i zasypała kawę. Frank tylko westchnął, po czym wstał i wziął się za robienie sałatki. Pracownica stała obok dziewczyny, przez co ta nie mogła skupić się na krojeniu. Ręce nie do końca jej słuchały.

– Daj, ja to zrobię! – W końcu Amber wyciągnęła rękę i chciała zabrać jej nóż.

– Odejdź od niej! – huknął Frank. – Chyba ci powiedziałem, co masz zrobić! Przebierz się i idź do domu, jak masz plątać się pod nogami!

– Co cię dziś ugryzło?! – spytała oburzona dziewczyna, ale za chwilę ruszyła do garnków.

Laura spojrzała na facetów – uśmiechali się pod nosami. Skończyła krojenie i zaniosła wszystko starszemu chłopakowi. Nie wiedziała, co ma robić, więc stanęła obok. Frank wyciągnął do niej dłoń z łyżką sałatki.

– Spróbuj.

Zjadła.

– Czegoś brakuje?

– Nie, jest bardzo dobra.

Chłopak się uśmiechnął, zafoliował naczynie i zaniósł do lodówki, po czym skinął głową do dziewczyny.

– Chodź.

Podeszli do frytkownicy i chłopak włączył guzik, przy którym zapaliła się czerwona lampka. Otworzył zamrażarkę i wyjął frytki. Stał koło nastolatki i wpatrywał się w urządzenie. W końcu zgasło czerwone światełko i zapaliło się zielone.

– Olej jest rozgrzany. Teraz wrzucasz frytki. – Sięgnął do opakowania, wsypał kilka garści do koszyka, po czym zanurzył go w tłuszczu. Potrząsnął nim porządnie i czekał. Laura w milczeniu bacznie się temu przyglądała. Po niedługim czasie ziemniaki były już złote. Wyłączył frytkownicę, otrząsnął je z tłuszczu i wywalił na duży talerz, z którym udał się w stronę blatu z czajnikiem.

– Siadaj i wcinaj – Uśmiechnął się do Laury, stawiając przed nią frytki i ketchup.

Usiadła obok i nieśmiało sięgnęła po potrawę. Frank, widząc, że dziewczyna się krępuje i jedzenie jej nie idzie, zostawił ją samą i poszedł do Amber.

– Pół godziny myjesz trzy rzeczy? – fuknął.

– Odwal się.

Chłopak dał spokój i wrócił do Laury. Zjadła tylko odrobinę.

– Co tak słabo? – zapytał.

– Nie jestem głodna.

Nie torturował jej dłużej. Usiadł i w milczeniu dopijał kawę.

Przewidywania Matta po pół kilku minutach się sprawdziły, w lokalu pojawiło się kilkanaście osób. Faceci ruszyli do pracy, zatrudniając Laurę do podawania talerzy na bar. Nie było to zbyt wyczerpujące zajęcie. Starsza dziewczyna zajęła się frytkami. Po mniej więcej godzinie intensywnej obsługi lokal znów opustoszał, została tylko sterta naczyń na sali. Laura wiedziała, że musi to wszystko pozbierać, lecz nie pałała entuzjazmem.

Ruszyła na salę i zaczęła ładować talerze na tacę. Ręce jej drżały. Zapełniła już całą i ruszyła na kuchnię. Zostawiła naczynia w zlewie i wróciła do stolików. Barman jednak nie wytrzymał:

– Będziesz brać po sześć talerzy?! Do jutra tego nie zrobisz! – Zaśmiał się ironicznie.

Nastolatka milczała i była coraz bardziej poddenerwowana. Ponownie zrobiła kurs na zmywak i z powrotem.

– Ruchy, dziewczyno! Podłoga też się sama nie umyje!

Laurę ścisnęło w gardle, ale nie przerywała pracy. Nagle Frank wyskoczył z zaplecza, chwycił bydlaka za fraki i trzepnął nim o ścianę.

– Odwalisz się od niej w końcu czy nie?! – zagrzmiał.

– To niech się szybciej rusza – burknął typ, ale jego pewność siebie gdzieś zniknęła.

Chłopak go puścił

– Niech tylko jeszcze raz usłyszę...!

Laura pobierała wszystko i wzięła się za zmywanie. Spojrzała na zegarek – zostało jej pół godziny pracy. Od czasu do czasu spoglądała na kolegów. Matt zmywał jakieś drobiazgi w kuchennym zlewie, a Frank robił porządku na kuchni. Amber kręciła się przy nim nieustannie, choć on kompletnie nie zwracał na nią uwagi, w końcu się jednak zirytował:

– Idź do domu, nie łaź bez celu. I tak zaraz kończymy.

– Poczekam na was.

Chłopak nie skomentował jej nachalności, tylko podszedł do Laury. Chwycił gąbkę z płynem, pierwszy z brzegu talerz i wziął się za zmywanie. Dziewczyna milczała. Po kilkunastu minutach wszystko było czyste i poustawiane na suszarkach. Frank spojrzał na zegar.

– Dobra, fajrant – oznajmił.

– Muszę sprzątnąć salę.

– Jutro to zrobisz. Przychodzisz chyba na dziewiątą?

– Tak.

– No chodźcie już! – poganiała Amber.

Frank obciął ją wzrokiem, nie odzywając się słowem.

– Idź się przebrać. Wystarczy na dziś – rzekł do Laury.

Wychodząc już z zaplecza, dziewczyna zobaczyła szefa rozmawiającego z barmanem.

– Czemu podłoga nie jest umyta? – zapytał Ben.

– Chyba zawsze robi to rano? – wtrącił Frank. – Daj mi klucze, jutro sam otworzę. Muszę przyjść wcześniej, mam niedokończoną robotę. I przytemperuj język swoim pracownikom, bo chamstwa nie będę tolerował!

Szef spojrzał na Jacka, lecz nie skomentował.

– Idziemy – rzekł Frank do stojącej przy nim Laury.

Gdy wyszli na zewnątrz, ponownie zwrócił się do dziewczyny:

– Jedziemy na piwo, jedziesz z nami?

– Nie, muszę wracać.

– No chodź, jest sobota. Jutro i tak pracujesz tylko cztery godziny. Zobaczysz, jak niszczę Matta w kwestii opróżniania butelki. Zawsze przegrywa, ale co tydzień dzielnie staje do boju. – Roześmiał się.

Laura spojrzała na młodszego chłopaka – uśmiechał się pod nosem. Amber nie odpuszczała, nadal stała obok.

– No to jak? – ciągnął Frank.

– Dobrze, ale tylko na chwilę.

Od razu się rozweselił i otworzył tylne drzwi auta.

– Włazić.

Matt usiadł z przodu, więc starszej z dziewczyn pozostał tył, gdzie zaraz przysiadła. Laura niepewnie zajęła miejsce obok. Starszy chłopak był jednak bardzo spostrzegawczy.

– Chodź, usiądziesz z przodu – odwrócił się do Laury.

Matt szybko wysiadł. Amber sprawiała wrażenie wściekłej. Laura zajęła miejsce przy kierowcy, który przekręcił kluczyk i ruszył ostrym szarpnięciem. W okamgnieniu znaleźli się pod pubem, noszącym wdzięczną nazwę ”Lucky Day”. Weszli do środka i zajęli miejsca przy stoliku koło okna. Siedziała już przy nim jakaś dziewczyna, która przywitała się z Amber, nie wykazując jednak zbytniego poruszenia. Laura zrobiła się jeszcze bardziej niespokojna. Frank usiadł koło nieznajomej. Amber od razu władowała się obok, więc Laura usiadła naprzeciwko. Chłopak natychmiast wstał i podszedł do nastolatki.

– Idę po zaopatrzenie. Co chcesz?

– Nie wiem, nie piję często.

– Może zdasz się na mój gust? – Uśmiechnął się.

– Dobrze.

W oczach Amber zaiskrzyła złość. Starszy z facetów szybko załatwił sprawę i postawił drinka przed nastolatką.

– Przewiduję, że będzie ci smakował.

– Dziękuję.

Tym razem nie wrócił na miejsce, tylko usiadł obok Laury, co jeszcze bardziej wkurzyło Amber. Otworzył piwo i spojrzał na Matta.

– Dobra, gotów?! Do dzieła! Trzy, dwa, jeden...!

Przyssali się do butelek. Po kilku chwilach Frank odstawił swoją.

– Może dasz już sobie spokój? – Roześmiał się zadowolony, wycierając krople, które uciekły mu przez pośpiech.

– Za tydzień mam kolejną szansę – odparł speszony Matt.

Laura patrzyła na te wariacje i uśmiech zagościł na jej twarzy. Napiła się w końcu trunku z kieliszka.

– I jak? – zapytał Frank, wystawiając twarz przed jej nosem.

– Bardzo dobry.

– Wiedziałem. Te dwie chlają piwo, to nie jest romantyczne. Prawdziwa kobieta powinna pić niebieskie Curracao z wisienką – ironizował, po czym rozsiadł się wygodnie, opierając o barową kanapę.

Nieznajoma co chwila zagadywała Matta, wywołując u niego śmiech. Amber od czasu do czasu wtrącała coś do koleżanki, wybuchając radością. Ta odpowiadała wymuszonym uśmiechem. Laura wiedziała, że to ona wywołuje wesołość u koleżanki z pracy i była coraz bardziej spięta. Matt dość długo obserwował nastolatkę i obie panie, w końcu rzekł:

– Amber, ile czasu uczyłaś się obsługi frytkownicy? Pamiętam, że pierwsze trzy porcje spaprałaś. Zjarane na brąz kartofle nie prezentowały się wdzięcznie, co zaowocowało tym, że każde twoje późniejsze podejścia do smażenia nie napawały optymizmem. Jakimże trzeba być tępym, żeby nie umieć wykonać roboty polegającej na zanurzeniu frytek w oleju i wyjęciu ich po kilku minutach? Może być też drugi powód – trzeba znać się na zegarku – sprostował, uderzając głośnym śmiechem. – Jeśli czynność trwa krótko, należy jej pilnować, a nie łazić i zagadywać kucharzy, którzy mają kupę roboty – zerknął na Franka – i, notabene, mają cię w dupie – dodał, popijając z butelki.

– A odwal się w końcu, mam gdzieś twoje złośliwości – warknęła Amber.

– To nie są złośliwości, małolatka załapała od razu. Jutro idziesz na zmywak, a ona do frytek.

– Żebyś się nie zdziwił.

Chłopak natychmiast spoważniał.

– Chcesz się założyć?

– Spieprzaj.

Laura była nieco zaskoczona zaistniałą sytuacją. Z tych nerwów nawet nie zauważyła, że skończyła drinka. Jak na jej doświadczenie w kwestii picia alkoholu to było porażająco szybko.

– Chyba ci posmakował – Frank szeroko wygiął usta. – Przyniosę następnego.

Dziewczyna nie zdążyła nawet zaprotestować, bo wstał i szybko odszedł. Za chwilę odsunął pusty kieliszek, w jego miejsce stawiając pełny.

– Niepotrzebnie kupiłeś, nie piję dużo. Jeden by wystarczył – rzekła skrępowana brunetka.

Czułaby się o wiele lepiej, gdyby sama zapłaciła za te trunki.

– Dwa drinki to nie koniec świata. Poza tym te nie są mocne – przekonywał Frank; jego przyjacielski wyraz twarzy nieco uspokajał nastolatkę.

Matt uważnie obserwował to Laurę, to Amber. Jego mina była dość zastanawiająca, wręcz zniesmaczona. Siedział w milczeniu, sącząc trunek, w końcu się jednak podniósł.

– Chodźcie, zagramy w bilard. Mam dość oglądania tej ździry – rzekł do znajomych.

Laurę zamurowało. Amber nie reagowała.

– Chodź – Frank pociągnął Laurę za rękę, zaprowadził do stolika przy miejscu do gry i wrócił po drinka, którego zaraz jej oddał.

Ustawili bile. Dziewczyna przyglądała się tym wyczynom. Za chwilę Frank do niej podszedł.

– Chodź do nas.

– Nie biorę się za bilard. Nigdy nie nauczę się w niego grać.

– Nikt ci nie każe, dotrzymasz nam towarzystwa.

Ustąpiła. Frank od razu wręczył jej kij z nieco cynicznym uśmieszkiem. Nastolatka spojrzała pretensjonalnie, ale chłopak kompletnie się tym nie przejął.

– Nie umiem – mruknęła.

– Pomogę ci.

Pochylił brunetkę nad stołem i ulokował na nim jej lewą rękę. Umieścił koniec przyrządu między palcami dziewczyny i położył na nich swoją dłoń. Prawym ramieniem objął koleżankę i zacisnął rękę na jej drugiej dłoni, trzymającej kij. Uderzył bezbłędnie. Dziewczyna speszyła tym dość mocnym uściskiem.

– No widzisz? Dobrze ci idzie – pochwali chłopak, uśmiechając się szeroko. – Jeszcze raz.

Frank powtórzył czynność, ale nie trafił.

– To nie była najłatwiejsza bila – wytłumaczył się.

Laura milczała.

– Ok, napij się spokojnie, już nie będę cię męczył.

Nastolatka wróciła do stolika i odruchowo spojrzała na Amber – uśmiech zniknął z jej twarzy. Siedziała zła, bezustannie gapiąc się na bruneta. Frank po chwili usiadł koło Laury.

– Bilard jest łatwą grą, to tylko kwestia wprawy. Wiem, że laski za nim nie przepadają, choć znam jedną, od której dostałem kiedyś niezłe baty – powiedział wesoło.

Nastolatka skończyła drinka.

– Muszę jechać do domu, już siódma – oświadczyła.

– Jeszcze wcześnie.

– Mam już dość na dziś.

– Wiem, jesteś padnięta po tych nieszczęsnych garach. Pamiętaj, że w restauracji będzie o wiele więcej zmywania, niż w barze, ale nie będziesz sama. Na początek popracujesz cztery godziny dziennie i zobaczysz, czy ci odpowiada, a potem zobaczymy. Przemyśl moją propozycję, nie chcę zostawiać cię w tym burdelu.

– Dobrze, zastanowię się, muszę iść. – Laura wstała od stolika.

– Odwiozę cię.

– Nie musisz.

– Nie podskakuj, nie ma sensu telepać się autobusem. Poza tym ja kocham prowadzić – rzucił Frank, jeszcze bardziej wyszczerzając zęby.

Za chwilę byli w aucie.

– Gdzie mam jechać?

Gdy mu wyjaśniła, chłopak ruszył. Przez chwilę trwała grobowa cisza. Laura nadal przyglądała się koledze, ale jej kamuflaż wciąż szedł na marne, gdyż chłopak co chwila uśmiechał się pod nosem. W końcu zabrał głos:

– Nie przejmuj się Amber, to wywłoka. Zawsze zgrywa damulkę, a jest pusta i głupia. Matt od samego początku jej nie trawił, bo nie lubi zarozumialstwa. Księżniczka naśmiewa się z ciebie, co już pewnie zauważyłaś, nie patrząc na to, jak sama jest traktowana. Wepchnęła się do wozu, choć zapewne domyślała się, że Matt prędzej czy później ją stłamsi. Daje sobą pomiatać tylko po to, żeby być blisko faceta. To żenujące, nieprawdaż? – Ciepło spojrzał na dziewczynę.

– Tak – Uśmiechnęła się.

– Jak chcesz, mogę przyjechać po ciebie jutro. Jak widzę, mam po drodze – zaproponował brunet, zatrzymując się pod jej domem.

– Nie trzeba, sama dojadę.

– To żaden problem.

– Rano zawsze jestem zabiegana, nie wiem, o której się wybiorę. – Laura się wykręcała.

– Dobrze, jak chcesz. Trzymaj, w r razie, jakbyś zmieniła zdanie. – Chłopak podał jej kartkę z numerem telefonu.

– Ok. Dzięki za podrzucenie.

– Nie ma sprawy. Miło posiedzieć w końcu z dziewczyną, która ma trochę oleju w głowie.

Speszona Laura szybko opuściła Forda.

– Miłej nocy. – Zajrzała przez szybę.

– Wzajemnie.

– Cześć – dodała i szybko odeszła. W połowie drogi się obejrzała – samochód nadal stał. Dopiero gdy doszła do drzwi, Frank zatrąbił dwa razy i odjechał.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • Iwklim 4 miesiące temu
    Nigdy nie zrozumiem tej maniery budowania akcji gdzieś w świecie (chyba w Stanach?) i nadawania bohaterom zagranicznych imion.
    Zwrot "ewidentnie ma do niej jakiś problem" jest ewidentnie niepoprawny.
  • ZielonoMi 4 miesiące temu
    Lubię "gdzieś w świecie", lubie zagraniczne imiona i łatwiej operować fikcyjnym nazwami. "Ewidentnie" przemyślę.
  • zsrrknight 4 miesiące temu
    nie widzę błędu w tym zwrocie. Chyba, że razem z resztą jest błąd, ale nie czytałem i nie wiem. I sprawdziłem też w słowniku i nie wiem czemu "ewidentnie" miałoby nie pasować...
  • ZielonoMi 4 miesiące temu
    zsrrknight Też nie widzę, ale każdą sugestię szanuję i na pewno to sprawdzę przed ewentualną zmianą.
  • Iwklim 4 miesiące temu
    nie chodzi o "ewidentnie", a o "do niej jakiś problem", pewnie mało precyzyjnie to ujęłam. Można mieć z kim problem, ale nie do kogoś
  • ZielonoMi 4 miesiące temu
    Językowo jest niepoprawnie, ale jako że narrator przytacza myśli bohaterki - tu jak najbardziej. Bohaterowie nie muszą myśleć poprawną polszczyzną, aczkolwiek przemyśle zmianę tego zdania.
  • Joan Tiger 4 miesiące temu
    ZielonoMI, dłuższego już nie mogłaś napisać.:))) Widzę, że ponownie mamy fordzika i kierowcę z ciężką nogą. Alkohol był, zachęcanie do picia też... a gdzie zielone? Jest parę literówek i powtórzeń. ;). Będzie romans - to pewne, a przemoc? Pozdrawiam.
  • ZielonoMi 4 miesiące temu
    Dużo tam się dzieje, wolę osobiście trochę bardziej, niż Trevora. Ostrzegam - 908 stron, to masakra (nie mogłam się rozstać🤣) Pomysłów nie ma, to można wrzucić to; jeden poczyta, drugi nie. Miło Cię widzieć.😉
  • Joan Tiger 4 miesiące temu
    ZielonoMi , zaszalałaś. Żartuje... masz w sumie trylogię, jak podzielisz. :)))
  • ZielonoMi 4 miesiące temu
    Joan Tiger Na stologię. Jeszcze tu chyba nie ma nic, co ma sto części.🤣
  • Pasja 3 miesiące temu
    Tworzysz klimat i owijasz bohaterów w pewien harmonogram zdarzeń. Rozdzielasz według charakterow na zlych i dobrych. Jak w życiu. Myślę, że laura powinna przyjąć propozycję Franka. Zapowiada się nieźle.

    Pozdrawiam
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Dziękuję za klimat, aczkolwiek czytając to teraz, widzę, ile niepotrzebnej wody wylałam; aż przykro paczeć. Pozdro.😉

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania