Poprzednie częściSzare istnienie – Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Szare istnienie cz. 58

– Co bierzemy? – zapytał kierowca, gdy już dotarli do Fast-Foodu.

– Hamburgery i frytki. Weź trzy porcje, nie wiem, czy ten głąb coś jadł, w domu się rozliczymy.

Chłopak wysiadł. Laura bacznie obserwowała otoczenie. Wspomnienie gwałtu nie bolało ją już tak bardzo, czas robił swoje, lecz niepokoiła dziewczynę możliwa ewentualność spotkania jakiejś niepożądanej osoby.

Próbując odsunąć od siebie wstrętne myśli i zabić czas, włączyła radio, nie zapominając o inwigilacji okolicy. Im dłużej siedziała, tym niepokój wzrastał; chciała, aby chłopak już wrócił. Frank wyszedł z knajpy po dziesięciu minutach i szybko wskoczył za kółko. Nadal wydawał się podminowany, lecz zobaczywszy niecodzienną minę ukochanej, natychmiast zapytał:

– Mała, coś się stało?

– Nie. – Uśmiechnęła się.

– Na pewno? Dziwnie wyglądasz.

– Nic się nie stało, po prostu boję się trochę zostawać sama – odparła, chociaż raz szczerze.

– Laura, przecież tu jest mnóstwo ludzi, poza tym już jedziemy do domu. – Brunet dał jej całusa i ruszył w drogę powrotną.

– A może kupiłeś jakiś browarek? – zapytała niespodziewanie nastolatka, ciesząc się pod nosem.

Wiedziała, że nie powinna pić, aczkolwiek nabrała ochoty na małe piwo.

– Mała...

– Dlaczego? Koteczku, chciałabym małe piwo na rozluźnienie, dlaczego jesteś taki wredny? – zapiszczała Laura, chichocząc.

Spojrzał na nią spode łba, ale nie odpowiedział. Widział, co robi, i że robi to specjalnie, niemniej jednak przyjemniej zrobiło mu się na duszy, widząc, że odżywa.

– Frank, kupmy piwo? – Ton głosu dziewczyny spoważniał.

– Nie.

– Dlaczego? Chcę wypić piwo.

Chłopakiem ponownie zaczął targać gniew, ale dla świętego spokoju zatrzymał się pod pierwszym lepszym marketem, kupił trzy trunki i wrócił do wozu. Zrobił to wszystko w trybie ekspresowym.

– Proszę bardzo, wszystkie twoje – warknął lodowato, stawiając reklamówkę na nogach dziewczyny.

– Cholera, Frank, co z tobą? – burknęła zdegustowana nastolatka. – Jak mam dobry humor, to ci źle, jak mam zły, też ci nie pasuje. To do cholery, jak mam się zachowywać? Wkurzasz mnie już – dodała cierpko, odstawiła butelki na podłogę, oparła głowę o szybę i zamknęła oczy.

Zaskoczyła chłopaka tym podsumowaniem, lecz nie podejmował walki, widząc, że dziś nastrój zmienia jej się jak w kalejdoskopie.

 

Przy wyjeździe z centrum zastali wypadek, więc chłopak musiał pojechać okrężną trasą, co opóźniło dojazd o dobre dwadzieścia minut. Cały czas zerkał na brunetkę – tkwiła w miejscu jak posąg. Nie zaczepiał jej, czekając, aż ochłonie, lecz gdy dojechali na miejsce, odezwał się w końcu:

– Mała, jesteśmy.

Cisza.

– Laura.

Nadal nic, zasnęła. Uśmiechnął się pod nosem, wysiadł i delikatnie otworzył drzwi z jej strony. Spała jak zabita, nie zareagowała nawet, jak wziął ją na ręce. Po chwili jednak mruknęła coś pod nosem. Chłopak miał niemałe trudności z otwarciem drzwi z ukochaną na rękach, lecz jakoś podołał zadaniu i po chwili ułożył ją na łóżku w jej pokoju. Wrócił, zabrał zakupy i po chwili był z powrotem. Travis jakby zapadł się pod ziemię, nie pojawił się nawet, gdy chłopak trzasnął wejściowymi drzwiami. Udał się więc z powrotem na górę i załomotał do jego pokoju. Głucho, wszedł więc do środka i wtedy dopiero ratownik skierował wzrok w jego stronę, zdjąwszy z uszu duże słuchawki.

– Kurwa, Travis, myślisz czasem?! – wyjechał rozgniewany brunet. – Zostawiasz otwarte drzwi i słuchasz sobie muzy? Opierdolą ci kiedyś chatę, zobaczysz! Choć, zjemy coś – dodał i wyszedł, udając się do Laury.

Usiadł obok, wtedy wróciła do żywych, otwierając półprzytomne oczy.

– Śpij. – Ucałował ją.

– Kiedy wróciliśmy? – wymamrotała.

– Przed chwilą. Chodź coś zjeść, albo kładź się spać i zjesz rano.

– Pójdę się wykąpać – oznajmiła bełkotliwie nastolatka i powoli usiadła sie podniosła.

– Wykąpać? Jak? Dasz radę sama?

– Tak.

– Pójdę z tobą…

– Chyba sobie żartujesz?

– Mała, wstydzisz się? Przecież już widziałem cię nago. – Brunet wyszczerzył zęby.

– Powiedziałam, że idę sama, przynieś mi tylko maść – poprosiła zezłoszczona jego natarczywością nastolatka.

Frank nie nalegał dłużej, tylko wyjął z kieszeni maść i wręczył dziewczynie.

– Idź na dół, zaraz przyjdę.

– Nie, pojadę już, prześpij się – odparł chłopak, nie chciał kolejnej porcji niesnasek.

– Zostań – mruknęła, choć w sumie było jej wszystko jedno.

– Dobrze, zostanę. Pójdę, coś zjem, bo zdycham z głodu, a ty się wykąp i krzykniesz, to przyniosę też tobie.

– I piwo – szepnęła konspiracyjnie dziewczyna, uśmiechając się szeroko.

– Oj, mała... – Brunet się roześmiał i opuścił sypialnię.

W niemałych trudach wzięła prysznic, co trwało dobre dwadzieścia minut, nasmarowała siniaki, przeraziwszy się ich widokiem po raz kolejny, po czym wyszła z łazienki i krzyknęła, stanąwszy przy schodach:

– Frank, nie grzej mi jedzenia!

Głód minął. Chłopak pojawił się po kilku chwilach i usiadł obok ubranej już w piżamę dziewczyny.

– Gdzie moje piwo? – zapytała, widząc go z pustymi rękoma.

– Nie mam, wypiliśmy.

– Taaak? A to co? – Nastolatka podniosła mu koszulkę i natychmiast zabrała butelkę, którą chłopak niezbyt umiejętnie schował za paskiem.

Frsnk się roześmiał.

– Ale mała, tylko jedno, choć wiedz, że nie jestem zadowolony.

Nie skomentowała, tylko odkręciła i szybko zaczerpnęła. Skrzywiła się.

– Ciepłe, poza tym już nie chcę, przeszło mi. Może, żeby było zimne… Boli mnie głowa i muszę się przespać. Która w ogóle godzina? – Dziewczyna oddała mu butelkę.

– Trochę po dziesiątej. Dobrze, zdrzemnij się, a ja walnę się w salonie.

– Nie, śpij tu. Matka może wpaść rano i jeszcze dostanie zawału – dowcipkowała nastolatka.

– No dobrze, będę spał tu, ale jeszcze wcześnie. Kładź się, a ja przyjdę za godzinę.

Dziewczyna położyła się w końcu do łóżka.

– Dobranoc. – Frank wstał, pocałował ją w policzek i ruszył do wyjścia.

– Przynieś jakiś napój, jak będziesz szedł. Tylko nie zapomnij.

– Dobrze.

Chłopak zniknął, a Laura z ulgą, że w końcu jest w swoim łóżku, zamknęła zmęczone oczy. Odpłynęła bardzo szybko.

 

Ocknęła się w środku nocy i od razu poczuła, że ktoś mocno obejmuje ją za brzuch, oddychając w jej włosy. Zerwała się jak oparzona i zaczęła okładać intruza pięściami.

– Kurwa, dość, nie dotkniesz mnie więcej! – wrzasnęła, bijąc „kogoś”.

– Laura. – Odezwał się głos, ale nie reagowała.

– Mała! – zagrzmiał głośno Frank, wtedy się opamiętała.

– Skoczę do łazienki – oświadczyła po chwili i na sztywno-miękkich nogach wyszła z sypialni.

Czuła się dziwnie, w środku wszystko w niej drżało i było jej cholernie gorąco, lecz gdy po kilku chwilach wyszła z toalety, ogarnął ją przenikliwy chłód. Wróciła do sypialni, czując zażenowanie faktem, że nie łapie już nawet, kiedy śpi, a kiedy nie, gdzie jest i co się dzieje. W milczeniu położyła się twarzą do bruneta – był bardzo ciepły.

– Przepraszam – wydusiła.

– Mała, masz krzepę, nie ma co. Nie powiem, żebym nie odczuł tych ciosów – mruknął chłopak, lecz Laura wiedziała, że szczerzy zęby. – Żebym się nie obudził i nie zasłonił, podbiłabyś mi oko. – Zachichotał brunet.

– Przepraszam – powtórzyła Laura. – Która godzina?

Frank sięgnął na leżącą na stole komórkę, informując po chwili, że dochodzi trzecia w nocy.

– Przyniosłeś napój?

– Leż, podam ci.

Dostała butelkę coli, do której przyssała się jak pijawka; suszyło ją, jakby miała kaca. Frank zniknął za drzwiami, lecz po kilku chwilach znów leżał obok brunetki.

Nie objął jej, bał się trochę jej reakcji, lecz po chwili Laura wtuliła się w chłopaka. Zaskoczony wstrzymał oddech, tego się raczej nie spodziewał. Teraz już z mniejszą obawą położył rękę na jej plecach, otulając dziewczynę.

– Co się stało, miałaś zły sen? – zapytał.

– Nie pamiętam… chyba nie… – wymruczała w jego klatkę piersiową. – Frank, sorry, mocno cię uderzyłam? Ja nie chciałam…

– No pewnie, głupie pytanie. Jestem teraz poobijany i ciekawe, jak się jutro ludziom pokażę, nie wspominając o moim najbliższym pójściu do pracy. Będziesz się tłumaczyć, bo ja nie zamierzam – natrząsał się chłopak.

– Spadaj.

– Mała, śpij już. Nie boli cię?

– Nie.

– Dobranoc – powiedział i chciał pocałować ją w usta, lecz momentalnie odchyliła głowę.

– Przepraszam – wyszeptał, zakłopotany, złożył całusa na czole dziewczyny i zamknął oczy.

Laura długo nie dała rady usnąć. Emma znowu zaczęła ją niepokoić, więc w rezultacie po przestudiowaniu tysięcy kwestii, a najbardziej tych, gdzie jej szukać, czy nic jej nie jest i czy jest bezpieczna, odleciała dopiero po upływie około godziny.

 

Obudziły ją dość głośnie odgłosy krzątaniny w korytarzu. Wiedziała, że to Travis, nie otwierała więc oczu, po chwili jednak rozległy się trzy szybkie puknięcia i drzwi się otworzyły.

– Laura, śpisz? – Usłyszała głos stojącej w progu matki.

Natychmiast podniosła powieki i zerwała się na łóżku, opierając o rękę.

– Mamo, wyjdź stąd! – Wskazała palcem drzwi, nie podnosząc głowy, aby kobieta nie widziała jej pobitej twarzy.

– Przepraszam, nie wiedziałam… – wydusiła speszona pani Anderson i zamknęła za sobą drzwi. – Laura, jak wstaniesz, krzyknij, za pół godziny wychodzę do pracy. – Doszło z korytarza.

– Dobrze! – fuknęła nastolatka, zniesmaczona faktem, że matka sobie wchodzi, nie czekając na zaproszenie.

Sprawdziła godzinę w telefonie bruneta – dziewiąta osiem. Napiła się resztek napoju i spojrzała na Franka – spał jak zabity. Nie chciało jej się ruszać, lecz potrzeby ciała „nalegały”, zmuszona więc była wstać. Poczuła ukłucie w lewym boku, lecz ból był jakby mniejszy. Dziewczyna pomyślała, że może dlatego, że się w końcu ruszyła, nie leżała odłogiem jak trup.

– Gdzie idziesz? – mruknął znienacka chłopak.

– Do łazienki, zaraz wracam. Masz przy sobie moje tabletki i maść?

– Mała, nie jadłaś śniadania – burknął chłopak, nadal nie otwierając oczu.

– Kurczę, Frank, znowu zaczynasz? Wstaniemy, to zjem. Nie przesadzaj, to tylko przeciwbólowe. – Wkurzyła się dziewczyna.

– W lewej kieszeni.

Laura wyjęła ze spodni bruneta ampułkę i tubkę, lecz nagle się przytrzymała. Dumała chwilę i dochodząc do wniosku, że ból nie jest jeszcze na tyle dokuczliwy, aby truć się chemią, odstawiła leki na biurko i wyszła z pokoju.

Brała prysznic przed snem, więc poranny sobie darowała, załatwiła sprawy – ze smarowaniem włącznie – i wyszła z toalety. Od razu natknęła się na matkę, która prawdopodobnie czaiła się na nią gdzieś w „okolicach” łazienki. Momentalnie spuściła głowę, nieruchomiejąc.

– Dziecko, dlaczego mnie nie powiadomiliście, że jesteś w domu? – Pani Anderson natychmiast przytuliła córkę, zionąc olbrzymią pretensją.

– Było już późno – odparła cicho nastolatka, stojąc ze spuszczoną głową.

Nie trwało to długo, matka po chwili uniosła podbródek córki i jej źrenice od razu się powiększyły. Nie mówiła nic, lecz w wilgotnych już oczach widoczny był ogromny smutek i żal.

Maść była naprawdę profesjonalna. Opuchlizna zniknęła, a siniak zrobił się żółty, niemniej jednak był jeszcze widoczny i wyglądał dość brzydko.

– Jak się czujesz? – zapytała kobieta, uwalniając dziewczynę.

– Dobrze.

– Smarujesz to oko?

– Tak.

– Kto cię przywiózł? Travis?

– Nie.

– Dlaczego nie zadzwoniliście, nawet, jeśli było późno? – Kobieta uczepiła się jak rzep.

– Mamo, daj spokój, dziś bym zadzwoniła. Poza tym po co pukasz, jeśli i tak wchodzisz, i skąd wiedziałaś, że jestem w domu? – warknęła zniecierpliwiona Laura, znów ją brało.

– W korytarzu stoją twoje buty. I przepraszam, myślałam, że jesteś sama – tłumaczyła się rodzicielka, będąc aż do bólu delikatną.

Nagle drzwi sypialni się otworzyły i wyłonił się z nich paradujący w samych bokserkach Frank.

– Ooo, przepraszam… – rzucił natychmiast, skonsternowany i migiem schował się z powrotem.

Laura się roześmiała, szybkość, z jaką uciekł chłopak, była godna mistrza. Spojrzała na matkę – delikatny uśmiech malował się na jej twarzy, ale zaraz spoważniała i oznajmiła:

– Laura, muszę jechać do pracy. Przywieźć ci coś?

– Nie.

– Nie zrobiłam większych zakupów, więc nie wiem, czy najecie się tym, co jest w lodówce. Zostawię w kuchni pieniądze, poproś go, żeby kupił coś na śniadanie, dobrze? – Kobieta wskazała głową sypialnię.

– Dobrze.

– Mam nadzieję, że nigdzie się nie wybierasz – wyjechała nagle pani Anderson; nieufność strumieniem wylewała się z jej głosu.

– Nie.

– Dobrze, wrócę około ósmej i po drodze kupię coś kolację i jutrzejszy obiad. Muszę już iść. Aha! Charlie jest na dole, masz pozdrowienia. – Uśmiechnęła się.

– Powiedziałaś mu?! – Wzburzyła się nastolatka.

– Nie, za kogo ty mnie uważasz? Ale powiedziałam, że miałaś wypadek.

– Dlaczego?

– Chciał się z tobą zobaczyć, miałabyś ochotę?

Dziewczyna zamilkła, matka szybko ją przytemperowała.

– Dobrze, uciekam, bądź w domu – poprosiła kobieta, lecz brzmiała to raczej jak zrezygnowane błaganie.

– Dobrze.

– I powiedz mu, niech parkuje z prawej strony, dobrze? – Matka napomniała o Toyocie.

Laura tylko pokiwała głową, po czym otrzymała całusa w czoło i matka w końcu sobie poszła. Przeszedł ją kolejny dreszczyk irytacji. Widziała samochód i pieprzy, że nie wiedziała – burknęła w duchu, weszła do sypialni i ciężko usiadła obok ubranego już chłopaka.

– Cześć. – Migiem została objęta i ucałowana w policzek.

Spojrzała na bruneta – miał kolorki na twarzy.

– Poszła, droga wolna – oświadczyła, uśmiechając się uszczypliwie.

Frank nie skomentował, tylko szybko umknął do toalety, chyba bardzo mu się chciało. Laura otworzyła szafę, dumając, co nałożyć. Zaczęła chaotycznie w niej szperać, sprawdziła pierwszą i drugą półkę, do trzeciej jednak nie dała rady sięgnąć. Zawsze robiła na stołku, lecz teraz było to przecież niewykonalne.

– Czego szukasz? – Frank objął ją delikatnie. Nie usłyszała nawet, kiedy wszedł.

Podskoczyła, wystraszona.

– Przepraszam. – Chłopak przytulił twarz do jej głowy. – Czego szukasz?

– Szarych dresów, na pewno są na górze.

Frank stanął na palcach i wyjął kilka złożonych w kostkę ubrań, które położył na łóżku.

– Coś jeszcze?

– Nie wiem, zaraz zobaczę.

Nastolatka dopadła do ciuchów i szybko znalazła jasnoszare, długie Reeboki, które dostała od Emmy na osiemnaste urodziny, prezent za – bagatela – sto dwadzieścia dolarów.

– To już wszystko, dzięki – oznajmiła, chwytając w dłoń jeszcze biały t-shirt z krótkimi rękawkami.

Siniaki na rękach były już praktycznie niewidoczne, dlatego też zdecydowała się na taką właśnie koszulkę. Spodnie natomiast były bardzo cienkie, wiedziała więc, że nie będzie jej gorąco, poza tym były bardzo wygodne.

Zdjęła z suszarki bieliznę, usiadła na brzegu wanny i w tej oto pozycji po kilku minutach udało jej się ubrać. Gorzej było niestety uczesaniem włosów, podniesione do góry ręce wywoływały kolejny ból. Sumiennie popracowała nimi w nocy i nadwyrężyła nie tylko ręce, ale i pęknięte żebra.

Udało jej się jako tako uczesać, umyć zęby i wielce szczęśliwa zakończeniem tych mąk, wróciła do sypialni, klapnąwszy z ulgą na łóżku.

– Świetnie wyglądasz, dlaczego nie nosisz tych spodni? – pochwalił Frank i natychmiast objął ukochaną.

– Noszę.

– Jak to nosisz? Pierwszy raz je widzę.

– Chodziłam do pracy, więc nie nakładałam, bo nie chciałam zniszczyć. Jestem głodna – mruknęła dziewczyna.

– Ja też, ale nie będę gotował, jak twoja mama plącze się po domu. No mała…

– Poszła do pracy.

– Kłamiesz – Frank się uśmiechnął.

– Nie kłamię, pewnie poszła na dziesiątą. Poza tym czym się martwisz? Przecież jesteś już ubrany – stwierdziła wesoło brunetka.

– Oj, mała… Zaczynasz już za mocno fikać. – Brunet się roześmiał. – No dobra, zjedzmy coś – zadecydował, wziął dziewczynę na ręce i ruszył w stronę schodów. Także odczuł swoje kości, ale tym razem nie dał nic po sobie poznać.

– Nie noś mnie, boli cię. – Laura wniosła sprzeciw.

– Nic mi nie będzie, a tobie ciężko łazić po tych schodach.

Odstąpiła od konfrontacji i sekundy później brunet postawił ukochaną w kuchni.

– Co jemy? Bo twój wczorajszy hamburger już jest pewnie sztywny. – Znów ją objął, nie mógł się od niej oderwać.

– Musisz iść do sklepu. – Laura wskazała mu leżące na stole pięćdziesiąt dolarów.

– Ja?

– A kto, ja? Idź, kup coś, matka prosiła, a ja zrobię ci kawę. Tylko zdejmij mi ją z tamtej szafki. I cukier. – Nastolatka pokazała mu górną półkę i włączyła wodę.

Podał jej dwa pojemniki i zawisł obok.

– Co mam kupić?

– Nie wiem, ja tu jestem kucharzem? Kup, co uważasz, jestem głodna, więc zjem wszystko – odparła dziewczyna, przeżuwając już kawałek wyjętego z lodówki kurczaka.

Zadzwonił telefon chłopaka. Odebrał z bardzo niechętnym: „halo” i po chwili rzucił w słuchawkę:

– To już? Trochę za krótko. – Zaśmiał się, natychmiast zwracając na siebie uwagę nastolatki.

Widząc jej minę zrobił na głośnomówiący, położył telefon na stole i przyłożył palec do ust, nakazując dziewczynie dyskrecję.

– …ma jakieś sprawy, poza tym udało mi się w końcu do niego dodzwonić i mamy się dzisiaj spotkać. Frank, ja nie wiem, jak będzie wyglądać ta rozmowa. To dziwne, ale się boję – rzuciła Megan.

– Ale odebrał, czyli chyba ochłonął. Wypoczęłaś?

– Nie, mam kaca. Imprezy z jej towarzystwem to takie, na które powinno się chodzić raz na rok. – Roześmiała się szefowa.

Laura gapiła się to na Franka, to na telefon i zaczynała się coraz bardziej wkurzać, nie mając pojęcia, co to za dziewczyna… kobieta.

– To co, na dziesiątą? – kontynuował brunet.

– Tak.

– Dobra, to nie będę ci głowy zawracać z samego rana. Do jutra. Jakby coś się zmieniło, zadzwonię. I życz mi powodzenia. Cześć – rzuciła Megan i się rozłączyła.

Piknął guzik w czajniku i Laura wolnym krokiem ruszyła w jego stronę, ale chłopak wyskoczył przed nią.

– Siadaj, sam zrobię – nakazał, widząc, że dziewczyna nadal ma trudności z poruszaniem się.

Usiadła.

– Kto to był? – zapytała Laura, choć już się domyślała.

– Moja szefowa.

– Idź już do tego sklepu – ponaglała nastolatka.

– Co mam kupić?

– Może jakieś płatki? Wieki nie jadłam płatków.

– Najesz się tym? – Frank uniósł brwi.

Pokiwała głową.

– Wątpię.

– Kup miodowe, mleko, bo nie ma i coś dla siebie. Nie patrz na cenę, tylko bierz, na co masz ochotę.

– Dobra, coś wymyślę. Ale zostaniesz sama? – Chłopaka nagle dopadły wątpliwości.

– Przestań już, dobrze? Weź klucz i zamknij od zewnątrz, dopóki wrócisz, kawa będzie w sam raz do picia. W prawo i jakieś sto metrów stąd masz sklep – poinformowała dziewczyna i nagle stanął jej w oczach Jimmy, ostatnio zupełnie zapomniała o jego istnieniu.

Poczuła się dziwnie. Zaatakował ją w tym właśnie sklepie, włamał się do jej domu, zmusił do przyjazdu na stadion, a potem… I ta zemsta… To nie była zwykła zemsta, czy on coś do mnie ma? – pomyślała.

– Laura – Złapał ją za ramiona, znowu wyglądała, jakby jej nie było.

Od razu zaniepokoił się, że coś jest nie tak, jej odloty znał już przecież na pamięć.

– Co się stało? – zapytał chłodno.

– Nic, zamyśliłam się. Podaj mi telefon.

– Mała…

– Emma nie daje mi żyć. Dasz mi tę słuchawkę?

Przyniósł jej urządzenie. Dziewczyna wystukała numer przyjaciółki, ale komórka nadal była wyłączona. Zadzwoniła na domowy, ale tam także nikt nie odbierał, odłożyła więc telefon i nagle się rozpłakała, chowając twarz w dłoniach. Frank natychmiast przy niej ukucnął, kompletnie zaskoczony tym wybuchem.

– Małą, nie płacz, znajdzie się – rzekł łagodnie.

– Kurwa, już dziesiąta, a jej nadal nie ma w domu. Gdzie ona jest? – wyjąkała nastolatka.

– Na pewno wszystko ok. Zjemy, to przejedziemy się jeszcze raz.

– Gdzie, po co? I gdzie ona spała? A jeśli naprawdę coś jej się stało? Frank, co ja mam robić?

Chłopak się pogubił.

– Mała, nie płacz, zobaczysz, znajdzie się – pocieszał chłopak.

– Ale w nocy, kurwa, najbardziej mnie gryzie, gdzie ona była w nocy. Czemu nie przyszła tu? A może ona spała w starym skateparku? – rzuciła Laura. – Frank, a może naprawdę tam? – Szloch zelżał. – Tam są takie budki, kiedyś też tam z nią raz spałyśmy, jak nie wróciłyśmy pijane na noc – Nastolatka uśmiechnęła się niemrawo. – Pojedźmy tam.

– Mała, a śniadanie?

– W dupie mam śniadanie. Zjem, jak sprawdzę skatepark – upierała się dziewczyna. – Proszę cię, jedźmy, to niedaleko.

– Dobrze, chodź. – Brunet się podniósł i pomógł wstać nastolatce.

– Zostawiłam telefon na górze – oznajmiła, biorąc klucze od domu i pieniądze.

– Przyniosę.

– Weź białą czapkę, leży w komodzie przy oknie, w górnej szufladzie.

Frank migiem wrócił z komórką i czapeczką, którą Laura natychmiast nasunęła na głowę.

– No, mała, to teraz wyglądasz jak rasowy dresiarz, handlujący trawką w bramie kamienicy. – Rozradował się brunet, chwilowo rozbawiając także Laurę i podał jej telefon. – Rozładowany – poinformował.

– No kur… – burknęła nastolatka i już chciała odkładać sprzęt, ale zatrzymał jej rękę.

– Mam ładowarkę w samochodzie.

– Jedźmy już.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Joan Tiger 2 miesiące temu
    Zajefajna pobudka w środku nocy. Otwierasz oczy, a tu salwa pieści na ciebie leci. Laura jak wściekły karateka Franka okładała. 😅 Już jest z nią lepiej, ale jeszcze dużo wody upłynie, zanim komuś zaufa i da się tknąć. Chociaż, jak Jimmy – uparciuch – się napatoczy, to jestem pewna, że szybciej ja wyciągnie z marazmu, niż ciągle przepraszający i ciut nieporadny w zaistniałej sytuacji Frank. Telefon Laury nadzwyczaj często rozładowany. :)
  • ZielonoMi 2 miesiące temu
    Pewnie Travus się bawił albo filmiki oglądał.🤣
  • ZielonoMi 2 miesiące temu
    Nie tak często, minęło kilka dni.
  • Joan Tiger 2 miesiące temu
    Przypomniało mi się, co Emma mówiła do Jimmy'ego i tak jakoś napisałam.
  • ZielonoMi 2 miesiące temu
    Joan Tiger Spoko Loko.😁
  • Joan Tiger 2 miesiące temu
    ZielonoMi, widzę, że ty też nocny marek. 😘
  • ZielonoMi 2 miesiące temu
    Joan Tiger Różnie z tym bywa.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania