Poprzednie częściSzare istnienie – Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Szare istnienie cz. 31

Mina, jaką zrobiła Amber, widząc byłego, była niewytłumaczalna. Chłopak zamaszystym krokiem podszedł do niej, chwycił ją za fraki i łupnął o ścianę budynku.

– Gdzie ona jest?! – zagrzmiał.

Kolesie nie reagowali.

– Kto? – zapytała głupio, robiąc cyniczną minę.

– Kurwa, dobrze wiesz, kto! Kurwo, gadaj, gdzie ona jest, bo powybijam ci wszystkie zęby! – darł się Frank, drugi raz uderzając nią o blok.

– Ej, koleś, wyjazd stąd. – Typek od piwa wcisnął się między niego, a koleżankę i odepchnął bruneta.

Wypierdalaj! – Frankt mocno go odepchnął i znów doskoczył do byłej, lecz tym razem już powalił ją na betonowy podest, umieszczony przed klatką.

– Dziwko, gadaj, bo cię zajebię, rozumiesz?! – ryczał.

– Kurwa, koleś, coś ci powiedziałem?! – Kumpel Amber oderwał go od dziewczyny, wyskoczył mu naprzeciw i jeszcze mocniej popchnął, tak, że chłopak zrobił kilka kroków w tył. – Wypierdalaj stąd, jak nie chcesz zarobić! – zawył.

Frank znów chciał ruszyć na Amber, ale typek go zatrzymał.

– On chyba szuka swojej cipy – rzuciła złośliwie Amber. – Tylko dlaczego tutaj? Jak się nie umie upilnować suki, trzeba ją trzymać na smyczy – dodała, uśmiechając się złośliwie.

– Ty szma... – Wkurwił się brunet i znów usiłował zaatakować byłą, lecz koleś cały czas go trzymał.

– Kurwa, puszczaj mnie! – krzyknął, próbując się uwolnić.

– Gościu, nie podejdziesz do niej, wypierdalaj stąd, powiedziałem ci! Idź lepiej szukać swojej suki, jak ci się zerwała, bo ci ktoś podpierdoli. – Nieznajomy zaśmiał się szyderczo i w tym momencie oberwał z pięści w twarz.

Zatoczyło go w bok, więc Frank, korzystając z okazji, znów dopadł do Amber i ponownie powalając na ziemię, zaczął okładać po twarzy.

– Zatłukę cię, szmato!

Po chwili jednak podbiegł do niego jej kolega i z całej siły kopnął bruneta w bok. Cios był tak silny, że Frank spadł z dziewczyny i zatoczył się pod próg otwartych drzwi klatki. Natychmiast jednak zerwał się na równe nogi i rzucił na bydlaka.

– Ty gnoju! – wrzasnął, wpadając z rozpędu na rywala i zaraz obaj stoczyli się z podestu i znaleźli na chodniku.

Frank szczęśliwie znalazł się na górze i zaczął okładać typa po twarzy, ale uderzył tylko kilka razy, bo Toby natychmiast ściągnął go z kolegi, który w mig zerwał się na równe nogi i we dwóch zaczęli go kopać. Brunet zaraz wstać, lecz po naporem uderzeń nie mógł, więc się tylko zasłonił, przyjmując kolejne razy. Siedzący w samochodzie Travis już chciał wysiadać, ale Emma mocno chwyciła go za ubranie.

– Nie idź, nic nie poradzisz i sam jeszcze oberwiesz! Nie idź!

Napastnicy zadali jeszcze kilka ciosów, wreszcie Amber wmieszała się w to wszystko.

– Zostawcie, już wystarczy – powiedziała spokojnie, stając między kopiącymi i odsuwając starszego z nich.

– Wypierdalaj stąd! – warknął gbur, wskazując Frankowi palcem kierunek, z którego przyszedł.

Brunet powoli się podniósł i lekko pochylony, ruszył do auta, trzymając się za lewe ramię.

– To jeszcze nie koniec! – oznajmił Amber i po chwili wsiadł do wozu.

– Kurwa, mówiliśmy?! – wyskoczyła od razu wzburzona Emma, tykając chłopaka po ramieniu, ale nie odpowiedział.

– Cholera, stary, i po coś tam polazł? Ostrzegałem? Wiesz, z jakimi typami szmata się ciąga, ale nie... trzeba być jebanym bohaterem! – teraz Travis zaatakował chłopaka. – Co z twoją ręką?

– Nie wiem, trochę boli – mruknął Frank. – Nic mi nie będzie

– Może złamana nieźle cię przykopali. Jedźmy do szpitala.

– Nie, musimy znaleźć małą, tylko gdzie? Nie ma pomysłu, kurwa, nie mam! Zaraz siedemnasta, a my dalej tu tkwimy. Jedź – rzucił zrezygnowany chłopak, oparłszy się z rezygnacją o siedzenie.

– Gdzie?

– Nie wiem, jedź.

Travis ruszył i Emma ponownie zabrała głos, zwracając się do bruneta.

– Może jest na działkach? – zasugerowała nagle Emma. – Tam są takie obskurne domki, no i to totalne zadupie. Pokaż mi jeszcze raz ten film.

Frank odwrócił się do niej, marszcząc brwi, ale zaraz dał jej telefon.

– Wycisz dźwięk! – nakazał i wrócił do pierwotnej pozycji.

Blondynka obejrzała tylko kilka sekund i oddała mu komórkę. Frank ponownie wybrał numer ukochanej, ale telefon nadal był wyłączony.

– To może być tam, byłam tam kilka razy. Nie widać całego wnętrza, ale wielkość jest chyba taka sama, jak większości tych ruder... tak mi się wydaje – bąknęła niewyraźnie blondynka. – Travis, jedź tam, co nam zależy.

Dwadzieścia minut później dojechali na miejsce, ale zatrzymali się przy wejściu z samego brzegu, a Laura z Jimmym wchodzili środkowym. Cały obiekt był ogromy, miał około pięciuset na pięćset metrów, więc licząc dojście do połowy, a następnie jeszcze około dwustu metrów wychodziło na to, że dziewczyna znajduje się prawie pół kilometra od nich.

– Kurwa, tu jest ponad siedemset domków, jak my mamy je wszystkie sprawdzić? I co, będziemy sprawdzać każdy? To nam zajmie pół roku. No, ale chodźcie, zobaczymy – rzucił zrezygnowany Frank i wysiadł z auta. – Bramka jest zamknięta, gdzie tu jest inne wejście? A może też jest zamknięte, może tylko właściciele mają klucz? – spojrzał na Emmę.

– Główne wejście jest tam i powinno być otwarte, a jak nie, jest dziura w locie, między krzakami. – Zaśmiała się Emma, ale zaraz spoważniała.

Podjechali do miejsca, gdzie była Laura z Jimmym i ta furtka nie była zamknięta, weszli więc do środka.

Łazili już dobrą godzinę, a przeszli tylko około stu metrów, zaglądając i pociągając za klamki zamkniętych drzwi każdego najbliższego domu, który nie był ogrodzony i do którego można było podejść.

– Kurwa, to nie ma sensu, to jak szukanie igły w stogu siana – rzucił Travis.

– Jeszcze chwila – rzekł Frank, kierując się do następnego z brzegu zabudowania.

Emma z ratownikiem zatrzymali się na środku, a brunet szukał uparcie, ale przeszedł sześć, siedem kolejnych domków i zastawał tylko zamknięte drzwi.

– Frank, idziemy, to bez sensu. Zadzwonimy na policję i nakierujemy ich na to miejsce – nalegał ratownik. – A może wcale jej tu nie ma, jej sugestia to tylko sugestia. – Skinął głową na koleżankę.

– Jeszcze dwa.

Z dwóch zrobiło się cztery, z czterech dziewięć, ale rezultat wciąż był taki sam. Frank brnął uparcie i nie wyglądało na to, aby zamierzał zrezygnować, mimo, że chodził jakoś dziwnie, jakby nieco koślawo, do tego cały czas trzymał się za bolącą rękę.

– Stary, jedziemy, chujowo wyglądasz. Może pojedziemy do tego cholernego lekarza? – zniecierpliwił się Travis, ale brunet jakby go nie słyszał.

– Frank, chodź! – Emma i pociągnęła go za rękę.

– Jeszcze chwila – mruknął.

– Frank, nie znajdziemy jej, może Travis dobrze mówi, może wcale jej tu nie ma. Chodź, naprawdę źle wyglądasz.

– Kurwa, nic mi nie jest! – huknął brunet i ruszył w stronę samochodu, smutny, rozczarowany i zły.

Nie dziw, że w końcu dał się przekonać do powrotu, obszar działek był naprawdę ogromny i nie napawał optymizmem; lecz gdyby trwał w swoim uporze, wygrałby – Laura była sześć domków dalej.

 

– Sorry – bąknął po chwili do Emmy, lecz nawet na nią nie spojrzał. – Mogę dziś u ciebie przenocować? Zwariuję w domu – zapytał Travisa.

– Jasne.

– Jedziemy na komisariat – zarządził.

Gdy po odczekaniu godziny na komendzie już podeszli do tego samego dyżurnego, zasugerowali, żeby najpierw sprawdzić działki, lecz ten orzekł, że policja wie, gdzie szukać, że ma swoje sposoby i że na pewno ją znajdą. Kazał czekać i dać pozwolić im działać.

– Kurwa, co za kutas – „czekać” – burczał wściekły Frank, który z chwili na chwilę chodził coraz wolniej. – Ile mam kurwa, czekać? Wróćmy na te działki – rzucił.

– Po co? Już po ósmej, zaraz zacznie się ściemniać, więc tym bardziej gówno zobaczymy. – Travis się zdenerwował. – Jedziemy do mnie. Jedziesz? – Spojrzał na Emmę.

Dziewczyna w odpowiedzi kiwnęła głową na „tak”.

 

– Wiesz coś?! – Pani Anderson od razu zaatakowała syna.

– Nie wiem – bąknął chłopak, starając się brzmieć wiarygodnie.

Kobieta zmierzyła Travisa podejrzliwym wzrokiem, jakby nie bardzo mu wierzyła zwłaszcza, że zdziwiła ją obecność chłopaka i przyjaciółki córki, gdy jej córki, gdu jej samej nie ma w domu.

– Chodź do kuchni – nakazała i ratownik udał się za matką. – Synu, ukrywasz coś – stwierdziła zdenerwowana, przeszywając chłopaka nakazująco-oczekującym spojrzeniem.

– Mamo, co ukrywam, a co mógłbym ukrywać? Ty myślisz, że ja to młoda i tak samo ściemniam? – wyjechał, ale to sztuczne wzburzenie chyba mu nie wyszło, bo kobieta była nieustępliwa.

– Co się stało temu chłopakowi? – wyskoczyła i Travis chwilowo się pogubił, ale zaraz się odparł:

– Nie wiem, chyba miał jakiś wypadek w pracy, przewrócił się, czy coś, nie wiem dokładnie.

– Zawołaj go tu.

Travis zdębiał, ale nie miał wyjścia i zaraz zawołał kumpla, który za sekundę się zjawił. Gdy tylko wszedł do kuchni, Travis zrobił minę, jakby chciał powiedzieć: „trzymaj tę sama wersję”. Ale jak?

– Co z twoja ręką? – zapytała kobieta, dotykając jego ramienia.

– Nic takiego, przewróciłem się. W naszej kuchni jest czasami cholernie ślisko – Brunet uśmiechnął się najsztuczniej, jak umiał.

Travis odetchnął z ulgą.

– Zdejmij koszulkę, zobaczymy to ramię.

Chłopak wykonał polecenie i matka brunetki zaczęła obmacywać jego kończynę ze wszystkich stron. Czuł ból, ale nawet nie pisnął, cichy jęk wydał dopiero, kiedy delikatnie nacisnęła jego prawy bok. Frank był totalnie zaskoczony, przecież starał się jak mógł, ukryć, że boli go również w tym miejscu. Kobieta zrobiła dość dziwną minę i udała się do stojącej przy lodówce szafki. Zdezorientowani faceci natychmiast jak jeden mąż spojrzeli pytająco po sobie, ale nie zdążyli się porozumieć, bo pani Anderson za moment była z powrotem, z tubką i bandażem w dłoni.

– Ręka jest tylko stłuczona, ale prawdopodobnie masz dwa pęknięte żebra i dobrze, żebyś poszedł z tym do lekarza – oznajmiła, biorąc jego rękę i po chwili zaczęła mazać ją maścią, po czym zawinęła bandażem po sam łokieć i zakleiła trzema grubymi plastrami.

– Smaruj rano i wieczorem, za kilka dni powinno przejść – nakazała, wręczając mu tubkę.

– Dziękuję. Zapłacę! – wyjechał od razu chłopak, ale kobieta się tylko zaśmiała i zaraz ruszyła w stronę wyjścia z kuchni.

– Nie ładuj się więcej w kłopoty. Travis, idę do pracy, jak będziesz coś wiedział, cokolwiek, zadzwoń! – rzuciła jeszcze z salonu i kilka sekund później trzasnęły wejściowe drzwi.

– No tak, przecież jest pielęgniarką! – rzucił do Travisa brunet, który dopiero się połapał.

– No ładnie, połamali ci gnaty, jak ty będziesz pracował? Niezły z ciebie aktor – wkurzył się Travis.

– Wyluzuj, nic mi nie będzie.

– Chodź do salonu, siedzi sama już chyba z piętnaście minut. Chcesz piwo?

– Daj.

Travis wziął trzy butelki i zaraz zajęli miejsca na kanapie, na której z samego brzegu gościła Emma, ale gdy tylko usiedli, okazało się, że dziewczyna zasnęła, oparta o podgłówek.

– Nieźle jej dały chyba popalić wrażenia z dzisiejszych wydarzeń – rzucił gospodarz i przykrył dziewczynę cienkim kocem. – Chodź do kuchni, niech śpi.

Usiedli i Frank od razu wyjechał:

– Cholera, Travis, już po dziewiątej, a jej nie ma! Kurwa mać, a jak oni robią to cały czas? A może ją pobili, nie wiem, kurwa, może naćpali? Stary, ja nie mogę tak siedzieć, ja musze coś robić!

– Co zrobisz?

Chłopak wypił piwo w przeciągu trzech minut i zaraz dostał następne. Travis kolejny raz wybrał numer siostry.

– Wciąż wyłączony – mruknął.

Frank wstał.

– Gdzie?!

– Muszę się napić.

Ale wróćmy do Laury...

 

LAURA

 

Nadal leżała w bezruchu, w półprzytomnym letargu, śniąc dziwne rzeczy. Zerwała się na stole, cała mokra i zapłakana, lecz nadal leżała w tej samej pozycji. Było kompletnie ciemno, nie widziała nic, czuła tylko maksymalnie spuchnięte lewe oko i koszmarny ból dolnych okolic, rozrywający z każdej strony, oraz żeber i brzucha. Nie miała pojęcia, która godzina i czy minęły godziny, czy może już dni? Od czasu przebudzenia od razu w myślach stanął jej jeden temat – Jay. Nie dała rady wstać, leżała więc jak zwłoki, usilnie próbując znowu zasnąć, lecz ból był tak duży, że zamiast snu jej ciało częstowało ją tylko potokiem potu i łez. Rozmyślała, jak wrócić do domu, jak stąd wyjść, dojść gdziekolwiek, żeby nie upaść, jak się ubrać? Co myślą w domu, czy mnie szukają? Na pewno się martwią, kurwa, jak wrócić, co powiedzieć? Przecież sama wlazłam w to bagno, nie trzeba było uciekać. Boli. Kurwa, a Frank, na pewno szaleje. A matka? Jeszcze gorzej. Travis mnie zajebie... I jeszcze mnie zerżnęli... kurwa mać...

Myśli kotłowały się z siła wodospadu, lecz dziewczyna była tak słaba, że po chwili nie pamiętała już, co myślała minutę wcześniej. Czuła się tak zmęczona, że w końcu znowu przysnęła, słysząc jednocześnie ciszę pokoju...

 

Gdy się przebudziła, świtało. Głowa już nie bolała, a pękała, do tego było strasznie zimno i bardzo chciało jej się pić. Wiedziała, że w kuchni jest kran i bardzo go w tej chwili pożądała, lecz ciało miała jak z ołowiu, do tego całe obolałe. Postanowiła jednak spróbować i z trudem uniosła się na rękach, ale gdy tylko postawiła pewniej nogi, wyrżnęła jak długa na podłogę. Ciało miała ciężkie i sztywne, za to nogi jak z waty, dziewczyna nie miała siły na nic, zwłaszcza na ustanie na nich. Ponowiła jednak próbę. Ubiorę się chociaż – pomyślała, ale tylko, że pomyślała, bo z wykonaniem było już gorzej. Pragnienie stawało się coraz większe i nastolatka z tej kompletnej bezsilności zwinęła się w kłębek i znowu zaczęła płakać. Po godzinie zasnęła.

 

Otworzyły się drzwi i ktoś stanął w progu. Laura to słyszała, lecz nie mogła podnieść głowy. Po chwili drzwi się zamknęły. Dziewczyna ze strachu wstrzymała oddech.

– Kurwa, co tu się stało? – Nastolatka usłyszała męski głos..

– Nie proszę cię! – krzyknęła, kuląc się na ziemi. – Proooszę cię! – Rozpłakała się.

– Wstań – rzekł chłopak i chciał podnieść ją za rękę.

– Nie, błagam cię! – Skręciła się jeszcze bardziej, zasłaniając głowę.

Przybysz uniósł dziewczynę w górę i położył na łóżku, po czym zaczął dobierać się do jej spodni.

– Nieee! – wrzasnęła i natychmiast cofnęła się ściany.

Wszelkie dolegliwości nagle zniknęły.

– Nie bój się! – warknął przybysz, szybciutko przysunął ją z powrotem i znowu chwycił jej spodnie, z bielizną włącznie.

– Nie, proszę cięęę! – powtarzała się, czując, że zaraz zasłabnie.

Była tak rozstrojona, że nie poznała nawet znanego jej już głosu. Nieznajomy uniósł nastolatkę, nałożył jej ubranie, pozapinał, co trzeba i usiadł obok. Laura cały czas się trzęsła i zasłaniając twarz czekała, co zamierza.

– Nie bój się, nie pamiętasz mnie? Co tu się stało, gdzie jest Jimmy?

– Daj mi wody, proszę – wymamlała ledwo słyszalnie.

Po chwili chłopak przytrzymał jej kubek, z którego zniknęła cała zawartość. Nie patrzyła na przybysza, głowę starała się mieć spuszczoną i za moment nieznajomy ułożył ją na miejsce.

– Laura, co tu się stało? Gdzie Jimbo? Kto ci to zrobił? – drążył.

Jay... – wystękała. – Jimmy... zabrali go... pobili, nie wiem, Amber... był nieprzytomny... nie wiem, zabrali go... – paplała.

– Kto zabrał, gdzie? Jay tu był?! – dopytywał się z niedowierzaniem Billy i Laura znowu się rozpłakała, wydając histeryczne dźwięki.

– Uspokój się, już dobrze – chłopak ją przytulił.

Już go poznała, ale nie ufała, mu, nie ufała nikomu. Nadal cała dygotała, bojąc się jego uścisku.

– Laura, dokąd go zabrali? – Chłopak nie odpuszczał.

– Nie wiem, chyba do szpitala – mruknęła.

– Co tu się stało?

Nie odpowiedziała i znowu uderzyła w płacz; każde wspomnienie wywoływało u niej te same reakcje.

– Dobra, prześpij się jeszcze, raczej nigdzie nie dojdziesz w tym stanie. Za kilka godzin wrócę – rzekł Billy, nakrył dziewczynę kocem i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.

Spłynęła po niej ją wielka ulga, bo nawet, jeśli chłopak nie miał złych zamiarów, bała się go i chciała być sama. Ból powrócił, ale zasnęła bardzo szybko.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    Same połamańce i poobijańce wokół. W szpitalu będą mieli co robić. 😊. Billy najlepszy. Śpij, za kilka godzin wrócę. Zamiast zawieść dziewczynę nawet i pod szpital, jak nie chciał być z nią skojarzony, to ten wyszedł.
    Aby dopiec Amber musiałabyś spiknąć Laurę z jej bratem, ale tak, żeby facet traktował dziewczynę poważnie. Amber by szlak trafił, bo nie mogłaby Laury ruszyć. To by dopiero było zajebiste.
    Czy Amber będzie kiedyś sama? Cały czas chodzi z ochroniarzami, jak gwiazda. 😊Powiem ci, że tam wszyscy umieją kłamać na zawołanie. Dobrzy z nich aktorzy.
    Zielonka, musiałaś kolejnego fajnego chłopaka skatować. Jimmy na pewno wylądował na OIOM. ☹ Jeden plus tego całego zamieszania jest taki, że teraz Jay da Jimmy'emu spokój, bo na mieście już jest spalony.
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Specjalnie jej do szpitala nie zawiozłam, taki był plan,.a co do Amber, Chrisa i reszty dowiesz się wkrótce. No spojler.😅😉
  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    ZielonoMi, zrobisz z Franka - Trevorka. Zemsta.
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Joan Tiger 🤣
  • Flik Flak Fluk 3 miesiące temu
    Dobre do czytania na sen.
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    To fajnie, że mogłam się do czegoś przydać.😁
  • Pasja 3 miesiące temu
    Tylko sześć domków? Szkoda, że Frank odpuścił. Pani Andersen nieświadoma niczego, i czy Jimmy żyje? W ogóle akcja się trochę rozmywa. Blondyn zamiast wziąć stamtąd dziewczynę, wychodzi. Zagmatwałaś okrutnie. :)
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Wiem, trochę nie wyszło, ale da się odkręcić.👍

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania