Poprzednie częściSzare istnienie – Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Szare istnienie cz. 44

Ktoś zapukał do drzwi. Frank otworzył i stanął jak wryty. Stał chwilę w osłupieniu, nie wierząc własnym oczom.

– Kurwa, co ty tu robisz? – zapytał w końcu, ochłonąwszy nieco.

– Wypisałem się – odparł Matt.

Wyglądał nieco blado i wolno się poruszał, widać było, że jest jeszcze mocno osłabiony. Laura poznała ten głos oraz jego właściciela i od razu się ożywiła, lecz ta euforia po chwili jej przeszła, ponieważ była pewna, że to sen. Przecież on nie mógł tu teraz być, no bo jak... No jak?

– Jak to się wypisałeś? – Nie dowierzał brunet. – A co na to Kim?

– Burzyła się, ale co ona może? Miałem dość, nawet, kurwa, zajarać nie dadzą – Matt się uśmiechnął.

– Jaja se robisz? A twoje żebra? A noga? Dlaczego nie masz gipsu? – dopytywał Frank.

– Noga była tylko zwichnięta, a żebra można leczy się w domu. Chyba ci mówiłem, że Kim nagina fakty. Mam tylko trzy złamane, dwa pęknięte a pospałem trochę dłużej, bo kopnęli mnie w głowę. Wyluzuj już, nic mi nie będzie.

– No kurde, stary, nie rozumiem cię. A jak coś ci się stanie od takich spacerów?

– Nic mi się nie stanie, poza tym lekarz zbytnio nie protestował, jak się wypisywałem, czyli jeszcze nie umieram – tłumaczył się Matt.

– A skąd wiedziałeś, gdzie jestem?

– Przecież mówiłeś w szpitalu, poza tym spotkałem Becky, jechała gdzieś. Tak zatrąbiła, że mało nie zszedłem na zawał, do tego nieźle mnie opierdoliła za ten szpital. – Zaśmiał się chłopak. – Poza tym już tu kiedyś byłem, nie pamiętasz?

– No tak, na imprezie... – mruknął Frank.

– Przeprowadzacie się do tego korytarza? – wtrąciła Jenny, wyłoniwszy się zza ściany.

Panowie ruszyli do salonu. Matt przywitał się z gospodynią i zapytał o Laurę.

Frank nie odpowiedział, tylko wskazał głową sofę. Gdy tylko Matt zobaczył, jak wygląda jego przyjaciółka, nogi mu zmiękły.

– Laura – wydusił, rozżalonym głosem.

Ciężko otworzyła zmęczone oczy, w których pojawiło się niemałe osłupienie.

– Matt? – wybełkotała.

– Jak się czujesz? – Chłopak się uśmiechnął, lecz nie był to radosny uśmiech.

– Wyzdrowiałeś... – mruknęła nastolatka, gapiąc się na chłopaka, jakby widziała go pierwszy raz w życiu.

– Jestem twardym zawodnikiem – rzucił Matt.

– Frank – wydusiła Laura. – Muszę do łazienki... ale z Jenny...

– Jen, pójdziesz z nią do kibla? Mnie się chyba wstydzi – brunet wygiął usta w markotnym uśmiechu.

– Chodź – Jenny wzięła dziewczynę pod ramię dziewczynę do pionu i ruszyły do toalety.

Matt widząc w całej okazałości, jak wygląda nastolatka, jeszcze bardziej posmutniał, a może i też się wkurzył.

– No kurwa, ale ją urządzili, tego nie można tak zostawić – wyjechał do przyjaciela, zirytowany do granic i przysiadł z brzegu kanapy, gdyż już zmęczył się tym staniem.

Zadzwonił jego telefon, więc zaraz odebrał.

– Dotarłem – rzucił po chwili.

Głos w słuchawce szumiał kilka sekund i Matt oznajmił:

– Dobrze. Frank mnie podrzuci albo wezmę taksówkę. Na razie – rzucił chłopak i zakończył połączenie. – Już panikuje, czy dotarłem, jak się czuję, jak wrócę i tym podobne pierdoły. – Zaśmiał się z wesołą dezaprobatą.

– No kurde, stary, nie mogę uwierzyć, że spierdoliłeś ze szpitala. Czy ty jesteś mądry? Dwa dni temu obudziłeś się po prawie dwutygodniowym spaniu i już się wypisałeś? No nie wierzę. – Frank się zdenerwował.

– Dajcie mi już spokój, dobra? Wypisałem się i tyle, nie będę się tam kisił – warknął Matt. – Chodź na zewnątrz, zajaram...

– Zapal w kuchni, w oknie – powiedziała Jenny, która właśnie pojawiła się z Laurą w salonie.

Brunetka lekko podniosła głowę i gdy znowu zobaczyła Matta, cała zbladła, nie mogła uwierzyć, że to wszystko prawda. Na bruneta nadal nie patrzyła. Jenny posadziła ją na kanapie i poszła do kuchni w towarzystwie gościa, a Frank usiadł obok nastolatki.

Zerknęła na niego i dopiero teraz ich wzrok się spotkał. Brunet od razu zdrętwiał, spojrzenie, jakim poczęstowała go dziewczyna było niepojęte, ni to smutne, ni rozzłoszczone czy rozżalone, nie wiadomo, jakie. Gorąco mu się zrobiło, ale starał się zachowywać normalnie.

– Zjesz coś? – zapytał, biorąc jej rękę.

– Nie.

– Mała, już po trzeciej, zjedz zupy, jest rzadka. Chociaż trochę.

– Emma tu była? – Dziewczyna szybko zmieniła temat.

– Była.

– I gdzie jest?

– Nie wiem, pojechała z Travisem.

Dziewczyna już wiedziała, kto to Travis, więc zaniechała tematu. Matt ociężałym krokiem wrócił do pokoju i zaraz usiadł obok nastolatki, z drugiej strony łóżka.

– Jak się czujesz? – ponowił pytanie, biorąc jej drugą dłoń.

– Co ty tu robisz? Kiedy się obudziłeś? – wystękała Laura, rozmowa nadal sprawiała jej nieco trudności i męczyła zarazem.

– Dwa dni temu i uciekłem ze szpitala, żeby się z tobą zobaczyć. – Matt szeroko wyszczerzył zęby.

Laura się zaśmiała, ale zaraz skrzywiła usta w grymasie bólu połamanego żebra.

– Kurwa, nie rozśmieszaj jej! – wzburzył się Frank.

– Przepraszam, nie wiedziałem. – Młodszy chłopak nieco spoważniał, lecz uśmieszek nie zniknął.

Frank spojrzał na przyjaciela, wykonał kilka ruchów ręką w kierunku ust i wskazał głową na Laurę.

– Młoda, jadłaś coś? – zapytał Matt.

Nie chcę.

– Laura, musisz jeść. Mnie też zmuszali, choć nie musieli, bo jak się tylko obudziłem, już żreć mi się chciało. Ale jak jeść coś takiego, to jest potrawa? Dali mi jakąś żółtą papkę, nie wiadomego pochodzenia, takie rozbabrane coś, co to oni nazywają rybą. To dobrze, że Frank kupił mi kanapki, po padłbym z głodu. Jak zobaczyłem to jedzenie. myślałem, że znowu zasnę... z wrażenia. Przecież to nawet nie stało obok jedzenia, tylko pewnie w skupie makulatury, przy starcie starych, zbutwiałych kartonów... choć pewnie i te byłyby zjadliwsze. – Zaśmiał się chłopak.

Laura ponownie zachichotała, lecz konsekwencje tej wesołości były takie same.

– Cholera, Matt! – wkurzył się brunet. – Widzisz, że ją boli!

– Przestań, dobrze? – fuknęła nagle Laura, wprawiając chłopaka w niemałe osłupienie.

– Mała, przecież go nie biję, po prostu nie chcę, żeby cię bolało – zaczął tłumaczyć się chłopak, czując, że dziewczyna chyba jednak wszystko słyszała.

Laura zamilkła.

– Laura, zjedz trochę zupy. – Matt wznowił temat.

– Nie chce, nie lubię zup.

– A co lubisz?

– Nic, nie jestem głodna.

Nagle, jak z podziemi wyskoczył Miko, usiadł naprzeciwko nastolatki i od razu położył głowę na jej kolanach. Pogłaskała go.

– No i naprawdę przekabaciła nam psa! – Zaśmiała się Jenny, stając obok kanapy. – Jadę do sklepu, chcecie coś?

Laura spojrzała na nią niemrawo i nawet się nie uśmiechnęła. Frank był już maksymalnie zdenerwowany, dobrze odczytał ten wyraz twarzy.

– Młoda, co zjesz? – Matt nie odpuszczał.

– Nic.

– Dobra, spadam, jak się namyślicie, masz mój numer – oznajmiła gospodyni, zerknąwszy na Franka, zawołała psa i już chciała wyjść.

– Czekaj! – krzyknął brunet i zaraz do niej podszedł. – Kup banany i mleko, może wypije chociaż koktajl – poprosił, dając jej kilka banknotów.

Spojrzeli na siebie z bardzo wymownymi wyrazami twarzy, lecz po chwili Jenny odwróciła się na pięcie i wyszła, a chłopak wrócił na miejsce, ponownie chwytając dłoń nastolatki.

– Chcesz coś do picia? – zapytał w końcu kumpla, chcąc w jakikolwiek odbiec od tematu, który zapewne brunetka teraz, sądząc po jej minie, bacznie studiowała.

– Masz piwo?

– Już chcesz chlać piwo? Pewnie dostałeś jakieś leki, będziesz pić? – uniósł się Frank.

– Dostałem tylko jakiś malutkie, na wzmocnienie i jakieś czerstwe witaminy, jak wypiję piwo, to może nie wybuchnę. – Zaśmiał się Matt, ponownie rozbawiając nastolatkę, lecz tym razem kolega już go nie opieprzał.

– Nie wiem, czy to dobry pomysł – mruknął Frank.

– Dobra, to zrób kawę, siostro miłosierdzia. – Matt ustąpił i brunet udał się w końcu do kuchni.

– Młoda, obiecaj, że potem coś zjesz, ok? – Zagadał łagodnie Matt.

– Dobrze.

Frank postawił kawę na stole.

– No i skończyłem jako kawosz, choć robiłem praktykę na piwosza – podsumował Matt.

Laura znowu się uśmiechnęła, lecz w tym uśmiechu wyraźnie widniało coś, czego Frank za żadne skarby nie potrafił zinterpretować. Teraz już miał pewność, że wszystko wie i był totalnie zdołowany, miał świadomość, że przez jedną głupią chwilę zapomnienia może ją stracić. Laura też czuła się bardzo nieswojo. Nie wiedziała, to już miłość, czy po prostu żal z faktu, że ją zdradził, że jak mógł?

Zamyślili się oboje, Matt natomiast siedział i bacznie ich obserwował, uśmiechając się od ucha do ucha z ich niezdefiniowanych i w tym momencie dość śmiesznych min.

Zadzwonił telefon bruneta i wyrwał go z tego letargu. Wyszedł do kuchni i odebrał.

– Cześć – rzucił Travis i Frank od razu wyłapał, że jest mocno zdenerwowany.

– Co się stało? – Natychmiast zapytał.

– Kurwa, był tu ten koleś, chciał zabrać gdzieś Emmę – rzucił rozemocjonowany chłopak. – Był też u mnie rano, z jakimś kryminalistą, pytał o młodą, jak się czuje, obejrzał twój film i powiedział, że kogoś tam zajebie. On chyba wie, kto ją zgwałcił – wyjaśnił. – I ona się chyba jednak z nim kumplowała, bo koleś był ostro wkurwiony. I zamierza chyba dorwać tego gościa.

– Chłopie, uspokój się. I co jeszcze mówił? – uspokajał Frank.

– Nic nie mówił, tylko, że go zajebie i odjechali. Potem pojawił się na basenie i zaczął zaczepiać Em, żeby z nim szła i żeby nie Chris, nie wiem, co by było. Sam pewnie nie dałbym mu rady i by ją, kurwa, gdzieś zabrał.

– Ale co, nie ma go już?

– Nie ma.

– No to chyba wszystko ok. Jedź z roboty prosto do domu i nie otwieraj nikomu drzwi, albo przyjedźcie tu – rzucił Frank.

– Dobra, po szóstej przyjedziemy. Jak młoda?

– Chyba lepiej, ale nadal nie chce jeść.

– A jadła coś w ogóle?

– Trochę zupy, ale to ma być jedzenie? Już po trzeciej, a ona się zaparła i koniec. Jest tu mój kumpel i myślałem, że chociaż on ją namówi, bo się lubią, ale ni chuja, nie chce jeść i koniec. Może, jak wróci David, to ją przekona, bo ja już nie mam sił.

– Wyluzuj i się nie denerwuj, wiesz, że jak się uprze, to koniec. Zgłodnieje, to zje. Nie wciskaj jej na siłę, bo to i tak nic nie da, chyba, że ją zwiążesz i nakarmisz, jak gęś. – Zaśmiał się ratownik. – Dobra, muszę wracać do roboty, zadzwonię, jak będziemy wychodzić.

– Dobra.

Rozmowa się zakończyła i chłopak wrócił na miejsce.

– Co jest? – zapytał od razu Matt, widząc niewyraźna minę kumpla.

– Nic.

– Frank...

– Nic, dzwonił Travis, pytał o Laurę.

Trzasnęły wejściowe drzwi i David pojawił się w salonie.

– Jak tam? – zapytał z miejsca, po czym zapoznał się z Mattem.

– Dobrze.

– Dobra, młoda, jedziemy na tomografię – zarządził gospodarz.

– Nieee! – Laura spanikowała.

– Laura, muszę zobaczyć, co się dzieje. – Blondyn ukucnął przed dziewczyną.

– Ale nie do szpitala, proszę cię...

– Laura, tylko na chwilę, przecież będziemy z tobą, nie bój się. Musisz zrobić to badanie, rozumiesz?

– Ale ja się boję, proszę cię – mruknęła dziewczyna.

– Czego się boisz, szpitala? Przecież nic ci się tam nie stanie. Pojedziesz ze mną i z Frankiem, wszystko będzie ok.

– Ale będziecie cały czas ze mną?

– Tak, będziemy. Przecież ja tam pracuję, wszystko będzie dobrze. – David spojrzał na Franka.

– Ale nie zostanę tam.? – drążyła uparcie nastolatka.

– Nie, zrobimy tylko tomografię i wrócimy. Badanie trwa piętnaście minut, potem przyjedziemy z powrotem.

Dziewczyna zamilkła.

– Poczekaj z Jenny, zaraz wrócimy – poprosił Matta Frank i po chwili opuścili dom.

Tomografia nie wykazała żadnych nieprawidłowości. Laura przez cały czas bacznie rozglądała się, szukając podejrzanych twarzy i odetchnęła z ulgą, gdy już opuścili szpital. W drodze powrotnej David zatrzymał się pod pizzerią

– Idę po pizzę. Jaką wziąć? – zapytał.

– Obojętnie, może być jakaś pikantna – rzucił Frank i chciał dać mu pieniądze.

– Pepperoni z potrójnym serem – wyjechała nagle nastolatka.

Panowie aż otworzyli usta ze zdziwienia.

– Ok, będzie pepperoni – rzucił wesoło David i wysiadł.

Sytuacja zrobiła się niezręczna. Frank się nie odzywał podobnie nastolatka, siedzieli więc w ciszy prawie dziesięć minut. Dziewczyna, ogarnięta tym spokojem, zaczęła przysypiać na tylnym siedzeniu.

– Ktoś umarł? – wyskoczyła David i Laura się ocknęła. Frank uśmiechnął się niemrawo.

 

Do domu dojechali bardzo szybko i gdy tylko przestąpili próg, zza ściany wyskoczył Miko i natychmiast zaatakował idącą w objęciu bruneta nastolatkę, skacząc jak wariat wkoło i nie dając im przejść.

– Cholera, Miko, wypad stąd! – wydarł się David, podnosząc do góry torby, gdyż piesek swoim szaleństwem zaraz podarłby je w drobny mak.

– Miko! – Doszło zza ściany i kudłacz pobiegł do właścicielki.

Weszli do salonu, Laura wróciła na swoje miejsce, w Frank wziął z kuchni piwo i przysiadł obok, a David postawił na stole otwarte pudło z wielkim plackiem.

Laura dziwnie zgłodniała, więc bez sprzeciwu wzięła talerzyk z plackiem.

– Miałaś nie dawać mu piwa – Uśmiechnął się Frank, widząc, że Matt ma butelkę w dłoni.

– Przestań, nic mu nie będzie. – Zaśmiała się Jenny.

Wyglądała na trochę bardziej rozluźnioną, co świadczyło o tym, że ten krótki pobyt z jakby nie było, nie do końca poważnym kolegą Franka wpłynął na nią dość pozytywnie.

– Skończę i podjedziesz ze mną do Bena – poprosił, a raczej stwierdził Matt

– Do Bena? Po co? – zdziwił się brunet.

– Kutas jest mi winny siedemset dwadzieścia dolców, co, mam odpuścić? – wzburzył się Matt.

– Nie wiem, czy zdążymy, zamykają o piątej, o ile jeszcze nie padli – zarechotał Frank. – Dobra, zjemy i zobaczymy. Jak będzie jeszcze czas, to podjedziemy – dodał i wstał, chwytając w garść kawałki pizzy, które złożył ze sobą w rodzaj kanapki i wrócił na miejsce. Zjadł w okamgnieniu i zaraz miał w rękach kolejne dwa, które wchłonął w takim samym tempie. W salonie pojawił się David i w pozycji stojącej także wziął się za posiłek, robiąc podobną kanapkę, jak Frank.

Zapadła cisza. Brunet raz po raz dyskretnie zerkał na byłą, wciąż mocno poddenerwowany, Matt natomiast inwigilował wzrokiem to jego, to Laurę i już wiedział że coś jest nie tak.

– Chcecie piwo? – zapytała w końcu Jenny, chcąc zmienić klimat, gdy zauważyła, że atmosfera robi się coraz bardziej kwaśna.

– Nie, pojedziemy, może złapiemy jeszcze buca – wypaplał Frank, dość niecodziennym głosem i spojrzał na zegarek – siedemnasta dwie.

Matt zrobił jeszcze bardziej zdezorientowaną minę, przyjaciel wyglądał w tej chwili jak zagubiony w hipermarkecie pięciolatek.

– Idziemy? – Brunet spojrzał na kumpla.

– Tak.

– Frank – odezwała się nagle Laura.

Ukucnął przed nią.

– Wrócisz? – wymruczała, łapiąc go za rękę.

Zrobił, co zrobił, ale z nim dziewczyna czuła się bezpiecznie.

– Wrócę, za jakąś godzinę. Prześpij się.

Dziewczyna dała spokój. David dał Frankowi swoje kluczyki i po chwili siedzieli już z Mattem w pickupie. Brunet wycofał z podjazdu i ruszył agresywnie, operując niezrozumiałą miną. Jechał bardzo szybko, nie patrząc na kumpla, jakby zapomniał, że tu jest, w głowie miał tylko obraz seksu z Jenny i masę pytanie: co będzie dalej?

– Frank! – zagrzmiał w końcu Matt, budząc kolegę z tej przywieszki. – Co z tobą?! Kurwa, zwolnij!

– Sorry – mruknął otępiały chłopak, gapiąc się przed siebie.

– Co jest? Pokłóciliście się?

– Nic, nieważne...

– Mów, przecież widzę.

– Daj spokój, nie ma o czym gadać, po prostu zjebałem sprawę i tyle.

– Czyli? – naciskał przyjaciel.

– Kurwa, przeleciałem Jenny! Już... zadowolony?! – huknął wściekły natarczywością przyjaciela brunet.

– Co zrobiłeś? – Matt aż otworzył usta, unosząc do góry brwi.

– I najgorsze jest to, że ona chyba wszystko słyszała – dodał Frank.

– No... to stary, gratuluję ci. Jesteś gość! Masz taką fajną laskę i pieprzysz się z byłą? – Matt nie mógł uwierzyć w głupotę kumpla.

– Dobra, skończmy tę gadkę, ok? – warknął brunet.

– Oj, Frank... Jeśli ona naprawdę to słyszała... to ja nie wiem, czy to przejdzie... – oznajmił przyjaciel, dobijając kierowcę jeszcze bardziej. – Jeśli jej nie chcesz, możesz mi ją oddać. – Zaśmiał się.

– Kurwa, zamknij się już! – uniósł się brunet, wkurwiony do granic możliwości.

Pasażer bardzo dobrze znał kumpla, dlatego nic sobie nie robił z jego oburzenia, ale uszanował prośbę i już nie rozgrzebywał tematu.

– Sorry – mruknął Frank.

– Luz.

Dojechali pod knajpę i siedząc jeszcze w aucie, od razu spojrzeli przez witrynę – w środku były trzy osoby.

– Nieźle, klientela aż wylewa się drzwiami, buc powinien przemyśleć powiększenie sali. – wyjechał Matt, rechocząc jak dziki, więc Frank nie wytrzymał i także się roześmiał. – Albo zrobić jakiś ogródek, tylko że też mógłby mieć potem problem... – dodał dwudziestojednolatek.

– Jaki?

– Wszyscy pchaliby się do tamtych stolików, żeby nie patrzeć na złamasa. Przecież wystarczy tylko chwilkę pogapić się na tę pałę, żeby się zadławić. I co napiszesz na nagrobku? „Zginął śmiercią tragiczną, zgładzony facjatą imbecyla” – Rżał Matt, który coraz lepiej się bawił.

– Dobra, cicho, idziemy – zarządził kierowca.

Zadzwonił telefon. Frank spojrzał na wyświetlacz i znów zrobił kwaśną minę – Jenny. Na chwilę zapomniał, to musi dzwonić. Ale nie ma co obwiniać innych, w końcu sam jestem sobie winien i nie ma się co nad sobą użalać, tylko przyjąć przyszłe konsekwencje z pełną odpowiedzialnością. Jestem dorosły, wiedziałem, co robię, – pomyślał brunet.

– Stary – szturchnął go Matt. – Telefon dzwoni.

– No tak... – bąknął kierowca i niechętnie odebrał.

– Frank...? – usłyszał Davida. – Co tak długo? Czekam już chyba z minutę.

– Sorry, jakoś tak wyszło.

– Kup bandaż elastyczny, bo zapomniałem, zawiążemy twoje gnaty.

– Dobra.

– Tylko nie zapomnij. To na razie.

– Dobra, chodź, już wpół do szóstej – rzucił mętnie brunet i ruszył w stronę drzwi do uwielbianego przez niego edenu kulinarnych rozkoszy. – Ciekawe, czy jest? – Odwrócił się do Matta, chwytając klamkę.

– Pewnie jest.

Przytrzymał przyjacielowi drzwi i zaraz zamknął je za nim. Jack, widząc chłopaków, aż wstał, rozdziawiając gębę. Podeszli do lady.

– Jest Ben? – zapytał ozięble Frank.

Matt przysiadł na obrotowym krzesełku.

– Nie ma, będzie przed szóstą – odparł Jack.

– Daj po piwie.

Barman po chwili postawił na blacie dwie szklanki.

– Przyjął kogoś? – kontynuował brunet.

– Tak, jakąś laskę, ale chyba marnie sobie radzi, bo ciągle jakieś sprzeczki.

– Wywłoka jeszcze pracuje?

– Jest na kuchni.

– No... to dlatego te sprzeczki. – Zaśmiał się Frank, spojrzawszy na przyklejonego do szkła przyjaciela. – A ty nie chlaj tyle. Ile już dziś wypiłeś?

– Bujaj, typie, drugi browar! – wkurzył się Matt.

– Ty! Chodź na kuchnię, zobaczymy, co się tam dzieje. – zaproponował Frank, wziąwszy łyk piwa, więc Matt odstawił kufel i ruszyli w kierunku zaplecza.

Cicho przekroczyli przejście między salą a korytarzem prowadzącym do szatni i już od wejścia usłyszeli:

– ...być umyte dokładnie, a jak jest?! – po czym doszedł ich metaliczny stukot rzucanego do zmywaka garnka.

Matt zrobił bardzo osobliwą minę, słysząc głos Amber.

– I co? Młodej nie ma, to już dziwka znalazła sobie inna ofiarę? – Spojrzał z niedowierzaniem na kumpla, jakby chciał powiedzieć: „pomóżmy jej, do cholery”.

Bezszelestnie, jak złodzieje, przemieścili się w kierunku kuchni i stanęli w progu.

Zajęta frytkami Amber nie zauważyła gości, natomiast stojąca do nich plecami, trochę wyższa od Laury, także brunetka, kończyła zmywanie garnka i podobnie, jak Laura, była chyba wyraźnie poddenerwowana, gdyż wszystko, co robiła, robiła nieco chaotycznie, jakby nie mogła skoncentrować się na jednej czynności. Faceci spojrzeli po sobie znacząco, lecz nadal stali bez słowa, obserwując wściekłe ruchy urzędującej przy frytkownicy Amber.

– Ty! Ta wywłoka ma chyba jakąś wścieklicę... tak ogólnie, całe życie. Przecież ta dziewczyna jest kompletnie wypompowana z chęci na cokolwiek, więc to nie była tylko Laura... – szepnął Matt i już chciał coś dopowiedzieć, ale w tym momencie rozległ się następny łomot, tym razem padającej na podłogę blachy, którą upuściła nieznajoma.

– No kurwa! – zagrzmiała Amber, odwróciła się na pięcie i już chciała ruszać do dziewczyny, lecz od razu stanęła jak wryta.

Podobnie, jak Jack, tkwiła w miejscu, z otwartymi ustami, gapiąc się na Matta wielkimi jak talerze oczyma. Milczała, nie wiedząc co powiedzieć, co zrobić, kompletnie się pogubiła. Stała jeszcze chwilę, w jakimś dziwnym szoku, w końcu nie chcąc wyjść na kretynkę, wróciła do frytek, które za moment znalazły się na talerzu, a chwilę później na barze.

Ochłonąwszy już chyba nieco z tego wstrząsu, którą wywołała osoba Matta, łyknęła odrobinę kawy i ni z tego, ni z owego, rzuciła do chłopaków, nie spojrzawszy nawet na nich:

– Już tu nie pracujecie, więc nie macie wstępu na kuchnię.

Panowie spojrzeli na siebie, po czym jak jeden mąż uderzyli śmiechem i w tym momencie brunetka się odwróciła. Nie miała pojęcia, że cztery metry za nią stoją jacyś goście. Jej wyraz twarzy był dość dziwny, wystraszony, zmęczony i ewidentnie smutny. Na oko miała nie więcej, jak dwadzieścia trzy, dwadzieścia cztery lata i wyglądała na dość spokojną dziewczynę, choć być może to Amber z serdeczną życzliwością jej w tym spokoju pomogła. Chłopakom niesamowicie szkoda zrobiło się dziewczyny i Matt z miejsca postanowił poinformować ją o zagrożeniu ze strony „wywłoki” i nakłonić do rzucenia pracy.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    Matti nie wytrzymał i opuścił szpital - jest w huk zabawny. Laura poznała chłopaka – to dobrze, a najlepsze jest to, jak Jenny i Frank się miotają i nie wiedzą, co z fantem zdrady zrobić. 🤣
    Frank jest w stosunku do wszystkich jak taki starszy, nadopiekuńczy braciszek.
    Amber zamurowało na widok Matta. Już myślała, że chłopak będzie gryzł ziemię, a on zmartwychwstał. 😅
    Coś mi tutaj nie pasi, zielonka. Przecież Emma pojechała na działki z chłopakami, a Travis powiedział, że o mało jej nie zawinęli na basenie. O tym, co zaszło później i jak go załatwili na drodze z tymi przestrzelonymi oponami już nie powiedział.🙃
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Bo on dzwonił jeszcze w godzinach pracy, nie doczytałaś. ;P Matt jest zabawny, ale mógł się wypisać. Miałam złamane 2 żebra i na to się w szpitalu nie leży. :D Matt to buntownik, szpital mu nie w smak. xd
  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    ZielonoMi, no kuźwa patrzę i nie widzę. Muszę zainwestować w nowe okulary.🤣🤣
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Joan Tiger "– Cześć – rzucił Travis i Frank od razu wyłapał, że jest mocno zdenerwowany.

    – Co się stało? – Natychmiast zapytał.
    – Kurwa, był tu ten koleś, chciał zabrać gdzieś Emmę – rzucił rozemocjonowany chłopak. – Był też u mnie rano, z jakimś kryminalistą, pytał o młodą, jak się czuje, obejrzał twój film i powiedział, że kogoś tam zajebie. On chyba wie, kto ją zgwałcił – wyjaśnił. – I ona się chyba jednak z nim kumplowała, bo koleś był ostro wkurwiony. I zamierza chyba dorwać tego gościa.
    – Chłopie, uspokój się. I co jeszcze mówił? – uspokajał Frank.
    – Nic nie mówił, tylko, że go zajebie i odjechali. Potem pojawił się na basenie i zaczął zaczepiać Em, żeby z nim szła i żeby nie Chris, nie wiem, co by było. Sam pewnie nie dałbym mu rady i by ją, kurwa, gdzieś zabrał.
    – Ale co, nie ma go już?
    – Nie ma.
    – No to chyba wszystko ok. [b]Jedź z roboty prosto do domu i nie otwieraj nikomu drzwi, albo przyjedźcie tu – rzucił Frank.[/b]
    – Dobra, po szóstej przyjedziemy". Itd.😜
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    BBCode nie działa.🤣
  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    ZielonoMi, no to to ja widziałam. Po prostu nie wyłapałam kontekstu z tego zakręconego kawałka. Zamieszałaś i jakoś nie skojarzyłam, że Emma już wróciła i że to była druga taka akcja.
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Joan Tiger Drugga akcja? On dzwonił w czasie pracy, a zabrali ją po pracy. Jutro odczytasz w kolejnej części.😘
  • Joan Tiger 2 miesiące temu
    ZielonoMi, no okej. Ale powinnaś to jakoś wyprostować, bo jest ciut wyrwane z kontekstu i naprawdę ciężko połapać o co kaman. Wiem, znów marudzę😘🤣🤣.
  • ZielonoMi 2 miesiące temu
    Joan Tiger Dobrze, że marudzisz,; trzeba marudzić, jak coś nie pasi. Nawet opierdolić czasem trzeba. 😁
  • Skorpionka 3 miesiące temu
    Z okazji wczorajszego Międzynarodowego Dnia Języka Ojczystego pozwolę sobie zauważyć, że polska język być trudna język. Dlatego warto częściej korzystać z SJP, aby używać słów zgodnie z ich znaczeniem. Sprawdź sobie "wypaplać, przywieszka, wyjechać" (notabene z czymś, lub na kogoś, z nie do kogoś). "Operując niezrozumiałą miną" też nie brzmi najlepiej.
    Jeśli chcesz oddać nastrój jakiejś subkultury, możesz używać slangu, czy wyrażeń potocznych, ale wyłącznie w dialogach, nie poza nimi.
    Ale i tak jest dużo lepiej, niż jakieś 6-7 odcinków temu. Tam dopiero gramatyka i składnia szalały!
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Przyjęte, sprawdzę, poprawię jeśli będzie trzeba. Nikt nie jest doskonały, a jeśli już kogoś pouczasz, powinnaś wiedzieć, że dywiz stosujemy tylko jako łącznik, nie półpauzę lub pauzę w dialogach (podstawowy błąd w pisaniu), a wielokropek zawiera trzy, nie cztery kropki. A co do gramatyki i składni jesteś pierwszą osobą, która zwraca mi uwagę, więc nie wiem, czy nie jest to uwaga zbyt wiarygodna. Pozdrawiam.
  • Skorpionka 2 miesiące temu
    🙂 O dywizach wiem, nawet dziwiłam się, że nikt mi dotąd tego nie wytknął. Niestety w laptopie działa chochlik, z którym nie umiem sobie poradzić. Musiałabym pisać w telefonie, a nie lubię (wiem, że mnie to nie tłumaczy). A od pouczania jestem daleka, raczej chciałam pokazać pewne niedociągnięcia. Stylistyka i składnia zawsze były dla mnie ważniejsze niż interpunkcja. Też pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania