Poprzednie częściSzare istnienie – Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Szare istnienie cz. 62

Do „Crazy” poszli piechotą, lokal znajdował się zaledwie trzysta metrów od domu Jimmy’ego. Przez całą drogę śmiali się jak najęci, popijając wódkę. Nie patrzyli na nic ani na nikogo, a Emma kompletnie zignorowała fakt, że może zgarnąć ją policja. Do celu dotarli kwadrans później, lecz stojący w progu bramkarz od razu wyjechał do nastolatki:

– Masz jakiś dokument?

– Nie mam – odparła butnie. – A czy to w czymś przeszkadza?

– Tak, tu wstęp dozwolony jest od dwudziestu jeden lat.

– Gdzie Tyler? – wtrącił Chris, odsuwając dziewczynę na bok.

– W środku.

– Zawołaj go.

– W celu?

– Zawołaj go, dobra, i nie pytaj o cele. Powiedz, że Chris go prosi – fuknął chłopak.

– No co za dupek – wymruczała do Susan nastolatka, której od dobrej godziny uśmiech nie schodził z twarzy. – Słyszę tam fajną muzę, a stoję tu! – dodała z artystycznym niezadowoleniem.

– Mnich zaraz to załatwi. Chodź, siądziemy – odparła Sue i objąwszy Emmę za ramię, poprowadziła ją do znajdującego się nieopodal, wyłożonego drewnem murku. – Jak się czujesz?

– Zajebiście.

– No widzisz? A tak się bałaś.

– Nie bałam się, ale nie chcę się wciągnąć.

– Spokojnie. Koks jest drogi, poza tym przewiduję, że nie masz gdzie kupić. Fakt – jutro będzie ci się cholernie chciało, ale to minie, trzeba tylko mieć silną wolę albo się po prostu schlać. – Zaśmiała się starsza dziewczyna.

– Ej! – krzyknął Chris. – Chodźcie!

Chwilę później stali już w wypełnionej tłumem sali, w której łomotało wpadające w ucho techno. Emmę momentalnie szarpnęła ta muzyka. Zdawało jej się, że słyszy każdą nutkę z osobna, wyłapując przy tym rozmowy i śmiechy wszystkich znajdujących się wewnątrz imprezowiczów.

– Kurwa, nie ma gdzie klapnąć – warknął Chris, rozglądając się po miejscach, gdzie stały stoliki. – Ty. – Puknął Jimmy’ego w ramię. – Tam siedzą jakieś dwie pały. Laski, idziemy. – Wyszczerzył zęby.

Podeszli do zajmowanego przez dwóch chłopaków stolika.

– Dobra, panienki, wyjazd! – wrzasnął Chris, usiłując przekrzyczeć muzykę.

– Co takiego? Jak to wyjazd? – Nabuzował się wyższy z nich.

– Kurwa, normalnie! Wypad! – zagrzmiał blondyn, podniósł typka za fraki i odepchnął od stolika.

Jego kumpel sam wstał i cofnął się o kilka kroków, dużo mu chyba mówił wygląd chłopaka.

– Ej, co ty robisz?! – Zbuntował się wygnany koleś.

– Siadajcie – rzekł do dziewczyn Chris, kompletnie ignorując wnoszącego pretensje typa i spokojnie zajął miejsce naprzeciwko Emmy.

– Pojebany kutas! – warknął jeszcze nieznajomy, odwracając się na pięcie i Chris już podnosił tyłek.

– Siadaj – rozkazała Sue, przytrzymując go za fraki. – Zostaw.

– Wyluzuj, idę po szkła – rzekł Chris i poszedł do baru.

Szybko wrócił i na stole zagościła wódka, kieliszki i napój.

– Jesteś bardzo nieuprzejmy, oni nic ci nie zrobili. A nie łaska poczekać, aż coś się zwolni? – wyskoczyła ironicznie Emma, pałając zupełną beztroską.

– No właśnie, wywalczyłem miejsca i dlaczego nie siedzę obok żony? Jimbo, szoruj stamtąd! – Zaśmiał się Chris i zaraz zamienił miejscami z przyjacielem, siadając od strony ściany. – Cicha, lej. Żona stękała, że za dużo wódki. – Brechał, wskazując resztki w butelce.

– Bo za dużo. I nie przedrzeźniaj mnie, bo możesz gorzko pożałować – zagroziła nastolatka, wrzeszcząc, była już ostro naćpana.

– O kurwa, dzieje się! Mała, nie krzycz na mnie, przecież ja chciałem dobrze, chciałem, żebyś miała gdzie posadzić swój piękny tyłek. – Chris objął dziewczyną, której już nie udało się powstrzymać śmiechu.

Czuła się wspaniale. Zero trosk, zero nieprzyjemnych myśli, wódka wchodziła jak woda, a grająca wkoło muzyka powodowała, że nastolatka z chwili na chwilę coraz bardziej bujała się na ławeczce. Kieliszki zostały zapełnione i w okamgnieniu opróżnione.

– Fajny lokal, nigdy tu nie byłam – poinformowała Emma, uspokoiwszy nieco ton rozbawionego głosu.

– To najlepsza knajpa. Nie lubię dyskotek i dzieciarni, ale „Crazy” jest taki, jaki powinien być. – Usłyszała od Susan. – Czyli normalny.

– Jimbo, wziąłeś jakieś palenie? – zapytał Chris.

Brunet pokiwał potakująco głową i położył na stole cztery skręty.

– Każdemu po jednym. – Zarządził starszy z chłopaków, podsuwając pod nos znajomych po jednej używce.

– Dziękuję! – wrzasnęła Emma niemal w ucho Chrisa i bez większych obiekcji schowała blanta do kieszeni, uśmiechając się szeroko.

– Dawaj, zatańczymy! – Nagle Susan zerwała się z miejsca i pociągnęła nastolatkę w stronę parkietu. – Nie zgub skręta! – Zaśmiała się, nachylając do ucha dziewczyny, po czym chwyciła jej obie ręce i zaczęła pląsać jak szalona.

Nabuzowana używkami Emma nie miała najmniejszych oporów w kwestii zabawy, po chwili więc tańczyły już obie, trzymając się za dłonie i podskakując jak małe dziewczynki. Raz machały nimi na boki, to znów skakały do góry, unosząc ręce i robiąc coś w stylu pajacyka. Zupełnie nie patrzyły na to, jak zabawnie wyglądają, muzyka zawładnęła nimi do cna, wykręcając im mózgi.

Faceci popijali piwo i gapili się na koleżanki, rżąc jak opętani. W tej chwili naprawdę wyglądały jak dwie rozbawione sześciolatki, imprezujące na urodzinach kolegi z przedszkola.

Powariowały dobry kwadrans, w końcu Susan przystanęła, szczerząc się do Emmy.

– Może coś wypijemy?! Muszę zapalić! – wrzasnęła, muzyka bębniła naprawdę głośno.

– Ok! – odwrzasnęła nastolatka, choć szczerze mówiąc, chętnie by się jeszcze pokręciła.

Tanecznym krokiem ruszyły w stronę stolika i bardzo z siebie zadowolone, klapnęły obok kumpli.

– Aleście dały popalić, mogłem was nagrać! – wygłosił Chris, bezzwłocznie obejmując Emmę, która nadal nie reagowała sprzeciwem. – Zajebiście, że laski dobrze się bawią! – dodał usatysfakcjonowany, patrząc wymownie na młodszą dziewczynę.

– No pewnie, że się bawią, a nie siedzą i zamulają, jak emeryci. – Usłyszał sympatyczną odpowiedź, po której to Susan zaśmiała się tak głośno, że niemal zagłuszyła rozbrzmiewający właśnie remix „Let your party go”. Kawałek był tak skoczny, że głowa Emmy ponownie zaczęła poruszać się w jego takt, a po ciele wędrowały przyjemne dreszcze.

– Patrzcie, jeszcze ją nosi – stwierdził Chris. – Długo, to dobrze, ale wódka nam się kończy, to niedobrze. – Zrobił zabawną minę.

Faktycznie, kokaina trzymała jeszcze dziewczynę, lecz gdy krótkie podbicia po kolejnych wypitych kieliszkach mijały, czuła, że działa już słabiej i chętnie zażyłaby ponownie. Trochę słyszała i już wiedziała, jakie ma działanie biały proszek, nie sądziła jednak, że chęć na kolejną porcję będzie aż tak duża. Pierwsza fala ekstazy była do tego stopnia fascynująca, że dziewczyna chciałby się tak czuć bez końca. Nie żałowała jednak, że wzięła, bo mimo lekkiego niedosytu czuła się świetnie.

– Polewaj! – zarządziła nagle, chcąc podbić nieco działanie narkotyku.

– Skoczę, kupię jeszcze jedną. – Chris wstał.

– Idę z tobą! – Emma także się podniosła, nadal pląsając w miejscu.

 

– A może piwo? – zapytał chłopak, stojąc już przy ladzie.

– Nie, wódkę. Dołożę się. – Nastolatka wyjęła z kieszeni skradzione matce pieniądze i chciała wręczyć Chrisowi, lecz natychmiast się sprzeciwił. – No co? Mam dwie dychy, to dołożę, cały czas mi stawiacie. – Wzburzyła się dziewczyna.

– Piękna, nic z tego. Schowaj, przydadzą ci się.

– Chris!

– Nie!

Wiedząc, że nie wygra, odpuściła i minutę później siedzieli już na swoich miejscach, trzymając kieliszki w dłoniach. Emma nigdy nie była taka szczęśliwa z powodu picia wódki.

– Zarzucimy? – zaproponował Chris i dziewczynie zabłyszczały oczy. – Ale marnie, już po ostatniej. Kurwa, nic nie kupiłem. Myślałem, że dostanę tu, ale kolesia nie ma i nie odbiera telefonu – oświadczył chłopak, nie będąc szczególnie szczęśliwym i pokazał opakowanie, w którym faktycznie – nie było już zbyt wiele.

Emmie zrzedła mina, nie chciała, aby kokaina się wyczerpała. Bała się, co się wtedy stanie, choć bardziej wkurzał ją fakt, że nie będzie się już tak świetnie czuć.

Chris się nie patyczkował, tylko bezceremonialnie nasypał narkotyk na lusterko, tradycyjnie robiąc jedną ścieżkę mniejszą, i podsunął pod nos Susan. Nastolatka natychmiast się rozejrzała, spłoszona tym oficjalnym wyskokiem, lecz zaraz się uspokoiła – żadna z bawiących się osób nie zwracała na nich uwagi. Lusterko podjechało do niej i teraz już bez jakichkolwiek zahamowań zaaplikowała proszek do nosa, robiąc to jak w tej chwili jak dyplomowany ćpun.

 

Po wypiciu kolejnej pół butelki Emma nie mogąc usiedzieć już w miejscu, podniosła tyłek.

– Chodź poskakać! – Wyszczerzyła zęby w kierunku Susan, która natychmiast wstała i w chwilę później znowu wariowały wśród ściśniętego tłumu, kręcąc się i skacząc jak szalone.

Wydawały się niezmordowane, a pulsująca w każdym zakamarku ich ciał muzyka niosła je coraz głębiej i głębiej w wir zabawy.

Imprezowały w najlepsze, gdy nagle nastolatka zatrzymała się w bezruchu, wlepiwszy wzrok w stronę baru. Poniesiona tłumem Sue zniknęła jej z pola widzenia. Dziewczyna stała chwilę, gapiąc się w jedno miejsce, po chwili jednak dziarskim krokiem ruszyła w tamtą stronę.

– Oooo, jak miło! Witaj, kochanie! – zapiszczała, stając przy barze i wyginając usta w sztucznym, złośliwym uśmieszku. – Widzę, że znalazłeś sobie nową ofiarę – rzekła, przechodząc z uśmiechu w monstrualnie gorzką minę. – Czy to tylko koleżanka? Ale jaka to różnica, dziury takie same, prawda? – Nastolatka ponownie wyszczerzyła zęby.

Eloy stał jak słup, gapiąc się na dziewczynę, totalnie zaskoczony. Nie wypowiedział nawet słowa, kompletnie go przytkało.

– Cześć! Emma, jego wcześniejsza zabawka – rzuciła szyderczo blondynka, podając dłoń stojącej obok nieznajomej.

– Ej, odejdź stąd. – Teraz już Eloy zareagował, delikatnie odpychając dziewczynę.

– Dlaczego mam odejść? Nie chcesz porozmawiać o starych dobrych czasach? Przecież ostatnio byłeś taki wygadany, a teraz co? Skończyły ci się tematy czy gumki? No tak, bez gumy ryzykownie byłoby rozmawiać, prawda, misiu? – drwiła Emma, kompletnie ignorując słowa chłopaka. – W „Stars” już wszystkie zaliczone, że przypełzłeś tu? Już cię zerżnął czy na razie tylko popijacie drinki? – Nastolatka ponownie spojrzała w stronę towarzyszki „byłego”.

Ta stała w osłupieniu, nie mniej zaskoczona, jak Eloy, patrząc z niedowierzaniem na operującą diabelskim wyrazem twarzy blondynkę. Ta stała luźno, w pozycji „spocznij”, trzymając ręce w kieszeniach. Nie wyglądała zbyt przyjaźnie. Chłopak chyba zupełnie zbłądził, bo znów zamilkł, nie spodziewał się zapewne takiej akcji.

– No, co, kotek? Odpowiedz mi – kontynuowała Emma, przestępując na drugą nogę. – Przecież tak dobrze nam było razem, dlaczego nie chcesz pogadać? – nękała chłopaka, do bólu zniesmaczona jego widokiem i perspektywą tego, że zapewne skrzywdzi tę biedną, nieświadomą dziewczynę.

– Nie przejmuj się. To moja była i robi bezsensowne widowisko – wymruczał w końcu Eloy, lecz z jego głosu wypływała ewidentna niepewność. –Najwyraźniej boli ją, że między nami wszystko skończone – dodał chłopak, starając się jak może zapozować na pewnego siebie ważniaka.

Emma roześmiała się na całe gardło.

– Skończone?! Kurwa, jak może skończyć się coś, co się nawet nie zaczęło?! – Rechotała. – Wiesz co?! Powiem ci coś! – oświadczyła, gapiąc się na nieznajomą. – Powiem ci szczerze, żebyś była świadoma. Tak, pieprzy się nieźle, to fakt, więc jeśli lubisz seks, to dobrze trafiłaś. Ale pamiętaj! To będzie tylko seks, bo nie licz na to, że połączy was kwiecista miłość. On lubi jedynie zerżnąć, a potem się schować. I nie zapomnij dać mu numeru telefonu, żeby miał możliwość napisania, że ma cię w dupie. Choć ciebie akurat może to nie dotyczyć, zajęty szukaniem nowej maszynki do ruchania może nie mieć czasu. I widzisz?! Ja to jestem szczęściarą, mnie spotkał ten zaszczyt, dostałam wiadomość. I nawet znalazł czas, to godne uznania poświęcenie. Jestem, kurwa, przeszczęśli…!

– Dość tego! – zagrzmiał w końcu Eloy i szarpnąwszy dziewczynę za ramię, poprowadził przed siebie.

– Puszczaj mnie, gnoju!

Nie zareagował, tylko wyprowadził ją z dyskoteki, skręcił w lewo, w stronę końca budynku i agresywnie popchnął dziewczynę w kierunku ściany.

– Co ty, kurwa, odpierdalasz?! – wydarł twarz.

– Jaaa? – Emma rozłożyła ręce w sardonicznym geście, unosząc brwi i szczerząc się prowokacyjnie. – Co JA robię? – Uśmiech zniknął. – Powiedziałam jej prawdę, żeby wiedziała, z jakim dupkiem tańczy.

– To nie twój interes, rozumiesz?! – Unosił się wściekły chłopak. – Poza tym gdzie twoi koledzy? Ukradli mi telefon, wiesz o tym? Chcę go odzyskać, a jeśli nie, zgłoszę to – zagroził.

– Proszę bardzo. – Emma znów wyszczerzyła zęby, robiąc to do bólu złośliwie.

– Wiesz co? Teraz widzę, że miałem rację. Nadajesz się tylko do ruchania, gdyż patrząc na ciebie teraz, to rzeczywiście – wyglądasz jak kurwa – wyskoczył Eloy, chcąc usilnie odegrać się za jej kąśliwe słowa.

Z miejsca dostał w twarz. Zamachnął się w odwecie, lecz dziewczyna ani drgnęła. Wywalił oczy, spodziewał się zapewne, że się wystraszy.

– Pojebana suka – burknął po chwili, wyraźnie skonsternowany, odwrócił się na pięcie i odszedł. – I żebym cię nie widział, rozumiesz?! – krzyknął jeszcze, wpieniony strzaskaną dumą, po czym schował się w lokalu.

Wściekła dziewczyna ruszyła za nim, lecz po wejściu do wnętrza skręciła w drugą stronę, rzucając jeszcze w kierunku chłopaka pełne „uwielbienia” spojrzenie. Doszła do znajomych i zamaszystym ruchem usiadła obok Chrisa.

Sue i Jimmy’ego nie było.

– Piękna, co się stało? – Chłopak natychmiast zauważył jej niecodzienną minę.

– Nic!

– Emma…

Nastolatka się nie odzywała, po chwili jednak uśmiechnęła się do siebie serdecznie, pomyślawszy, jak ładnie przedstawiła Eloya jego nowej koleżance. Była bardzo usatysfakcjonowana. Sama chwyciła butelkę i zapełnił szkła.

– Żono, co jest? – Chris nie odpuszczał.

– Nic, spotkałam jednego dupka, którego nie miałabym ochoty akurat dziś oglądać, ale cóż… Nawet w najczystszym lokalu znajdą się jakieś brudy – odparła szorstko.

– Wkurzyłaś się, co? Coś się stało między wami, coś ci zrobił?

– Nie, dogadałam mu tylko i sobie poszłam – wyjaśniła zadowolona dziewczyna

Olała Eloya i przykre wspomnienia, radość powróciła. I tak przecież nie cofnie czasu, dała więc sobie spokój z rozdrapywaniem ran, poza tym w tej chwili miała to głęboko gdzieś.

– Żono, na pewno wszystko ok? Nie patrz na to, że to ja, tylko powiedz. Jeśli coś jest nie tak, możemy to wyprostować, nie życzę sobie, aby ktoś psuł ci wieczór. – Chris nie mógł darować.

– Wszystko ok, naprawdę.

Chłopak widząc, że nastolatka cieszy się od ucha do ucha, dał wiarę jej słowom i zakończył temat. Jimmy z Susan wrócili.

– Co tam? – Brunet się uśmiechnął.

– Dobrze. – Emma odwzajemniła uśmiech.

– Co tam robiliście? Nie było was piętnaście minut – zapytał Chris.

– Interesy – usłyszał od Sue.

 

Wypili dwie kolejne flaszkę. Nastolatka przez cały wieczór zażyła w sumie niezbyt dużą ilość kokainy, dlatego też po wypaleniu skręta i wypiciu połowy trzeciej butelki była już dość mocno podpita. Mimo iż jej stan ewidentnie się zmienił, chęć na narkotyk nie zniknęła. Raz go czuła, raz nie, co bardzo drażniło dziewczynę. Wspomagana alkoholem nie mogła jednak usiedzieć w miejscu, dlatego też co chwila wracała na parkiet i tam dawała upust tańczącej w niej energii. Szalała dość długo, w końcu się jednak zmęczyła i zgrzała, wyszła więc na zewnątrz, chwiejąc się już lekko na nogach. Nie powiadomiła towarzyszy, bo i po co? Przecież zaraz wróci.

Usiadła na murku, sącząc dopiero co otwarte piwo, które bez problemu kupiła. To raz mocniej, raz słabiej uderzało jej do głowy, dlatego piła je coraz szybciej. Chciała najzwyczajniej w świecie się nawalić, alkohol bardzo jej dziś smakował.

– Eeemmaaa! – Usłyszała nagle.

Nie zdążyła się nawet zorientować, kto to, bo ktoś w uwiesił się na jej szyi, dusząc dziewczynę – Co ty tu robisz?!

– A ty?! – Nastolatka natychmiast wyraziła swój zachwyt szerokim uśmiechem, widząc po chwili Natalie, kumpelę z byłej szkoły, dziewczynę w jej wieku.

Także mocno ją uściskała, bardzo lubiła koleżankę.

– Chodź! – Natalie natychmiast pociągnęła ją za dłoń, żądając, aby wstała.

– Gdzie, po co? – zapytała zaskoczona blondynka.

– Chodź, chłopaki są na tyłach.

W okamgnieniu naszła Emmę ochota na spotkani. Dobrze wiedziała, o kim mówi Natalie, aczkolwiek wolałaby powiadomić pozostałych, że zniknie na chwilę i żeby jej nie szukali.

Wstała z miejsca.

– Poczekaj chwilę, nie jestem sama. Powiem im, że wrócę niedługo i zaraz tu wrócę, ok? – poprosiła.

– Ok.

Ruszyła do klubu, lecz tuż po przekroczeniu progu zatrzymała się. Pomyślała o towarzyszach zabawy i nagle przyszło jej na myśl, że gdy powie im o starych kumplach, ktoś z nich zaraz będzie chciał z nią iść, a ona nie miała zamiaru, aby znajomi widzieli, z kim przyszła. Nie to, żeby się ich wstydziła, chciała po prostu uniknąć zbędnych pytań i tłumaczeń. Natalie i ekipa nie należeli raczej do ludzi cnotliwych, ale po co ryzykować? A Chris jakby się uparł, to i tak przecież nie posłuchałby jej próśb i poszedł z nią.

Zawróciła.

– Ok, idziemy – rzekła wesoło, ponownie widząc twarz czekającej na nią, wyższej o pół głowy brunetki.

– Gdzie Laura? – zapytała Natalie.

– W domu.

– W domu? – Kumpela szerzej otworzyła oczy. – To z kim przyjechałaś? Czemu ich nie zawołałaś?

– To nie wasze klimaty, oni mają trochę inny światopogląd. – Emma wyszczerzyła zęby, kończąc piwo i ciskając butelkę w pobliski krzak.

Kiwała się już coraz mocniej, alkohol sprawował się na medal.

– Nieźle cię już ruszyło, ileś ty wychlała? –Zzaśmiała się kumpela.

– Duuużo – weseliła się Emma.

Doszły za budynek, weszły pod niewielki, oddalony o jakieś sto metrów, porośnięty trawą nasyp, po czym zeszły z drugiej strony.

– Patrz, kto idzie?! – Nieopodal rozbrzmiał męski głos. – Em, a ty skąd się tu wzięłaś? – Chłopak zaraz uściskał dziewczynę, a po nim drugi.

– Cześć – Emma uśmiechnęła się delikatnie.

Alex i Peter byli rodzonymi braćmi, z których pierwszy uczył się w klasie z Emmą i Laurą, drugi zaś z jej koleżanką.

– Gdzie Anderson? – zapytał Alex.

– Kurde, co wy z tą Laurą? Została w domu – fuknęła z sympatią nastolatka, siadając na nasypie i zaraz dostała kolejne piwo.

– Ty i Anderson oddzielnie? Muszę to gdzieś uwiecznić! – orzekł chłopak, który także był już w wyraźnie wskazującym stanie. – Co u was?

– Wszystko po staremu – odparła Emma, która w tej chwili nieszczególnie przejmowała się krzywdą przyjaciółki.

Narkotyk nie dawaj jej spokoju, uparcie wiercąc w niej dziurę „braku czegoś”, starała się jednak odgonić od siebie te myśli. Wiedziała, na co się pisze, co powiedział jej Jimmy, a zwłaszcza potem Chris i Susan, i to właśnie ich słowa dodawały jej otuchy.

– Dlaczego nie wzięłaś Laury? Sto lat jej nie widziałem – wtrącił Peter.

– Niecały miesiąc – sprostowała wesoło Emma.

Była niesamowicie zadowolona z tego spotkania i trzydziestotrzymililitrowa butelka skończyła się tak szybko, jak się zaczęła.

– A tobie co? Brałaś coś? – zapytał bezzwłocznie Alex, widząc, w jakim tempie kumpela opróżniła szkło. – No pewnie, nawalona jest jak smok! – Zajrzał jej w oczy, brechając.

Nastolatka skomentowała to jedynie chichotem i dostała kolejną butelkę. Po upływie pół godziny wypiła już trzy piwa i miała już lekki mętlik w głowie.

– Jedziemy do „Twistera”, nudno tu – zaproponowała nagle Natalie. – No i będzie bliżej do domu.

– Po co tam? Źle ci tu? – Szturchnęła ją Emma.

– No pewnie. Chodźcie, pojedźmy – nalegała brunetka. – Kupimy tu jeszcze tylko wódkę, bo mamy pieczątki i spadamy.

Emma w tym momencie nakręciła się na wizytę w skateparku, gdyż kochała to miejsce i dawno tam nie była. W tej chwili niezbyt przejmowała się o Jimmym, Chrisem i Susan, alkohol, kokaina i trawa kompletnie zagłuszyły jej zachowanie „fair” w stosunku do znajomych. Wyjaśnię im później, nie obrażą się przecież – pomyślała. Zrobiła się bardzo odważna, teraz wszystko wydawało jej się proste i łatwe.

– Idziemy! – nakazała euforycznie i ruszyła się z miejsca. – Tylko tamtędy. – Wskazała ulicę z drugiej strony budynku.

– A twoi znajomi? – zapytała kumpela.

– Są dorośli, ja też. Jutro im wyjaśnię. – Usłyszała zdecydowaną odpowiedź.

– Ok, jak chcesz – rzekła Natalie i na tym dyskusja się zakończyła.

Emma dołożyła dziesięć dolarów, Alex, który wyglądał nieco poważniej od brata, zakupił alkohol i po kilku minutach mknęli już taksówką do ich starego miejsca posiedzeń.

Dotarli do niego po niecałym kwadransie. Nie zastanawiali się, gdzie iść, wiedzieli, że małe, kilkuosobowe altanki będą najodpowiedniejsze.

– Z czego zmierzasz pić tę wódkę? – zapytała Emma, sadzając tyłek i patrząc na Alexa.

– Spokojnie, mamy tu pełen asortyment. – Chłopak uśmiechnął się, stawiając plecak na stoliku, z którego po chwili wyjął dwa kieliszki, dwa kubeczki i paczkę dużych chipsów.

– Aaaa, czyli już chlaliście dziś! A do mnie to się pruje! –Zaśmiała się nastolatka, szturchając w ramię siedzącą obok koleżankę.

– Ale ja nie łażę slalomem – odparła Natalie, także chichocząc.

Po chwili byli już po „zabiegu” i nagle Emma coś sobie przypomniała! Natychmiast wstała i wsadziła rękę do kieszeni – nic się w niej nie zmieniło.

– A ja mam skręta! – Zatańczyła radośnie, wystawiając chełpliwie przed siebie dłoń z blantem, który, o dziwo się nie połamał, nie pogiął się nawet.

– Spoko. Skąd masz? – zapytał Peter.

– Dostałam – oświadczyła dumnie nastolatka i posadziła tyłek na miejsce.

Zabawa się rozkręcała…

 

– Gdzie jest młoda? – zapytała Susan, spoglądając na zegarek – dwadzieścia minut po północy. Dziewczyny nie było już dobre czterdzieści pięć minut.

– Nie wiem, pewnie gdzieś fika, nieźle ją wymerdało. Zmęczy się, to wróci, robi pauzy mniej więcej co pół godziny. – Zaśmiał się Chris.

Sue to jednak nie przekonało, bo odpaliła papierosa, chwyciła piwo i wstała.

– Przejdę się – oznajmiła i moment później krążyła już między tańczącymi.

Sporo ludzi się już wykruszyło i zrobiło się o wiele luźniej, co bardzo ułatwiło obserwację parkietu. Dziewczyna przeleciała wzrokiem po wszystkich bawiących się, następnie sprawdziła bar i toaletę, ale Emmy nie znalazła. Wyszła na zewnątrz. Stało tam kilka rozbawionych grupek, lecz i tam nie wypatrzyła nastolatki, postanowiła więc okrążyć budynek, wiedząc, że tam także często siedzą imprezowicze. Rozejrzała się wkoło, nadal jednak nigdzie nie widać było dziewczyny i Susan zaczęła się powoli denerwować.

Polubiła nastolatkę, nie była więc zachwycona jej zniknięciem, zwłaszcza wiedząc, w jakim stanie jest.

Wróciła do chłopaków.

– Kurwa, Mnichu, nigdzie jej nie ma. Mówiła coś? Że gdzieś wychodzi? – zapytała Sue, opierając ręce o stolik.

– Nie. Przecież tańczyła niedawno przed naszym nosem.

– Kurwa, Chris, mówiłem ci, żeby nie dawać jej proszku! – zagrzmiał Jimmy, wstając z miejsca. – Widziałeś, jak ją trzepnęło! Teraz polezie, nie wiadomo, gdzie, albo jeszcze gdzieś wlezie i narobi sobie przypału… w najlepszym przypadku! – warczał bruntet. – Jak coś jej się stanie, śliczna urwie mi łeb! Idziemy!

Ruszył przed siebie, nie czekając na przyjaciół, ci jednak zaraz ruszyli za nim. Jeszcze raz obeszli cały lokal, niestety, bez powodzenia. Wyszli na zewnątrz.

– Już sprawdzałam – powiedziała Susan, widząc, że Jimmy także chce kierować się za budynek.

– Idziemy jeszcze raz – zarządził Chris, sprawdzili więc ponownie, lecz Emma zapadła się jak kamień w wodę.

Miejsce, w którym siedziała, było w dość sporej odległości, dlatego też nie mogli usłyszeć dziewczyny, poza tym od dobrej pół godziny już jej tam nie było.

– No kurwa, Mnichu, to już nie są żarty. Nawaliła się wszystkiego, czego tylko mogła się nawalić, jeszcze ktoś gdzieś ją zerżnie – rzucił coraz bardziej zdenerwowany Jimmy

– A odwal się ode mnie, nie ma chyba pięciu lat, nie?! – huknął Chris. – Nie była na tyle wykręcona żeby nie wiedzieć, co robi!

Jimmy tylko machnął ręką i sięgnął po telefon. Po krótkiej rozmowie oświadczył:

– Zaraz przyjedzie Kenny, bo jest jeszcze w mieście. Poszukamy jej.

Ford pojawił się bardzo szybko.

– Kenny, przejedziesz się po centrum i pozaglądamy gdzieniegdzie, ok? Małolata nam zaginęła, jeszcze wpakuje się w jakieś gówno – poprosił Jimbo, pakując się na przednie siedzenie.

– Nie ma sprawy, mów, gdzie jechać.

 

Objechali całe miasto, zaglądając do najbardziej popularnych do miejsc spotkań, ale spotkało ich jedynie rozczarowanie.

– To nie ma sensu, ona może być wszędzie. Kenny, jedź do mnie. – Rzek brunet. – Kurwa, co jej do łba strzeliło, żeby się ulotnić? I gdzie poszła? A może sama nie poszła, może ktoś jej pomógł? Nie wiem już, kurwa mać. – Wściekał się chłopak, który także bardzo polubił nastolatkę i martwił się o nią dobitnie.

– Może przyjdzie do ciebie – mruknął Chris, z którego cały dobry humor już dawno wyparował.

– Nogi jej z dupy powyrywam! – fuknęła rozgniewana Susan, która od dobrych kilku minut się nie odzywała.

Jimmy spojrzał na zegarek – pierwsza dwanaście. Zadumał się chwilę i nie mając innego pomysłu, wybrał numer Laury. Wiedział, że jeśli ktoś może ją znaleźć, to tylko ona.

– Gdzie dzwonisz? – zapytała Sue.

– Do jej kumpeli. Cicho!

Czekał kilka sygnałów, lecz dziewczyna nie odbierała, zadzwonił więc kolejny raz, oczywiście z podobnym skutkiem. Zrozumiawszy, że nastolatka na pewno boi się z nim rozmawiać, napisał wiadomość o treści: „Laura, odbierz, chodzi o Emmę”, sprawdził jeszcze, czy jest ok, kliknął: „wyślij” , po czym usiadł zrezygnowany i mocno zaciągnął się papierosem.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Joan Tiger 2 miesiące temu
    Dyplomowany ćpun – dobre. Nie wiedziałam, że za technikę wciągania dają dyplomy. 😅
    Emma na haju odważna i wyszczekana. Ciekawe jak by się zachowywała Laura? Zresztą, pewno niedługo się o tym przekonam.
    Oj… Emma, nieładnie tak znikać. Popsuła załodze zabawę i nastroszyła niepotrzebnie nerwy. Jak ją znajdą, nie będzie już taka harda, tylko zacznie się trząść i patrzeć w podłogę.
  • ZielonoMi 2 miesiące temu
    Pasem w dupę dostanie, torba mała. xd To dyplom z uczelni "Za Winklem". :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania