Poprzednie częściSzare istnienie – Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Szare istnienie cz. 36

– Kotku, ona ma chyba coś z żebrem, bo miała na sobie bandaż uciskowy. Zdjęłam go, co jest oczywiste, ale nie umiem go teraz zawinąć tak, jak powinien być. – Jenny szybko poskarżyła się mężowi.

– Gdzie on jest?

– W łazience.

David poszedł po opatrunek i zaraz wrócił, wściekły.

– To nawet ciężko było ci go skręcić? No tak, najlepiej jebnąć na pralkę i tak zostawić – zbeształ żonę, usiadł obok Laury i zaczął zwijać wymiętolony opatrunek.

Jenny uśmiechnęła się pod nosem. Chłopak skręcił połowę, odłożył i wstał. Poszedł do kuchni i zaraz wrócił z otwartą butelką piwa, z której natychmiast zaczerpnął.

– Nie idziesz dziś do pracy? – zapytała Jenny.

– Nie, ale muszę podjechać w jedno miejsce.

– I pijesz piwo? Poza tym jest szósta rano – wkurzyła się dziewczyna.

– No widzisz? Niektórzy o tej godzinie kończą picie, a ja dopiero zaczynam, więc nie jestem takim wielkim pijakiem. – David się uśmiechnął.

Laurze humor chwilowo się poprawił, zwłaszcza, że „kłótnia” małżonków była dość zabawna.

– Zaparzę jej melisy, będzie lepiej spać – oznajmiła poirytowana blondynka i udała się do kuchni, a David właśnie skończył zwijać bandaż.

– Chodź tu! – krzyknął do Jenny, rozzłoszczony. – Przytrzymaj jej bluzę, samej będzie jej ciężko; żebro to wkurzająca dolegliwość – poprosił.

Jenny podciągnęła ciuch poniżej piersi i chłopak nasmarował maścią okolice żeber, po czym szybko i zgrabnie owinął je bandażem. Pies cały czas siedział przy nastolatce, z głową na jej nogach. Wciąż go głaskała, był miękki i ciepły.

– Dobra, nieznajoma, ale teraz musisz się jednak położyć, podłączymy kroplówkę – rzekł David, wyjmując z torby foliowy worek z lekiem, oraz resztę asortymentu.

Laura był totalnie skołowana, ale posłuchała chłopaka, który za chwilę pomógł jej ułożyć się na kanapie. Jenny powróciła z parującymi ziołami, które postawiła na stole, natomiast David wydobył z szafy z niej metalowy stojak, który znalazł swoje miejsce przy łóżku. Laura bacznie obserwowała chłopaka, nie wiedząc, czy mu zaufać, ale słowa: „pracuje w tym szpitalu” bardzo ja uspokajały.

– Najlepiej, gdyby zdjęła tę bluzę, ten koc jest ciepły – Chłopak spojrzał na żonę, która po chwili pozbyła się górnej części ubioru nastolatki.

David rozpakował niebieski motylek i szybko przemył dłoń dziewczyny.

– Spokojnie. – Uśmiechnął się widząc, że Laura ma dość dziwaczny wyraz twarzy i za moment kroplówka była już podłączona.

– Bardzo mocno cię boli? – zapytał.

Gdy kiwnęła głową na „tak” wstał, zaczerpnął do strzykawki bezbarwną ciecz z małej buteleczki i wstrzyknął ją do woreczka, po czym pokręcił pokrętłem przy kroplówce, ustawiając tym samym szybkość jej aplikacji.

– Zaraz będzie lepiej.

David wyszedł i Jenny usiadła obok.

– Wypij wszystko, trochę się uspokoisz – poprosiła, podnosząc brunetkę, która bez sprzeciwu wypiła zioła, po czym ułożyła się na miejsce.

– Frank White – mruknęła nagle i blondynka uniosła brwi.

– Słucham?

– Nie wiem, tak mi się nasunęło – wyjaśniła Laura.

– Na pewno White? – drążyła Jenny.

– Nie wiem, chyba tak... Nie wiem.

– Słyszałeś? – Dziewczyna spojrzała na męża, który właśnie wrócił salonu.

– Nie.

– On zna Franka – oznajmiła, w totalnym, jak można sądzić, zaskoczeniu.

– Co? – Chłopak zrobił nie mniej głupią minę, niż jego małżonka. – Znasz Franka? – szybko przysiadł przy Laurze.

– Nie wiem, nie pamiętam, tak mi się coś skojarzyło – mruknęła nastolatka. – A Becky? – wtrąciła Jenny.

– Nie wiem. Emma – bąknęła Laura.

– Jaka Emma. Ty jesteś Emma?

– Nie wiem.

– Nie męczmy jej, ona nie pamięta. Masz do niego numer? – zapytał David.

– Nie mam, nie widziałam się z nim od czasu rozstania, to znaczy... może ze dwa razy. Powinnam chyba mieć gdzieś domowy, tak mi się wydaje, pójdę, zobaczę w notesie.

Laura nic z tego nie rozumiała, więc milczała. Chłopak popijał piwo i od czasu do czasu obserwował nastolatkę, która coraz bardziej peszyła się jego przenikliwym zatroskanym spojrzeniem.

– Dasz mi wody? – poprosiła nagle.

– Pewnie.

Chłopak pomógł jej się napić i zaniósł pustą butelkę do kuchni.

– Jak ból, zmniejszył się? – zapytał po powrocie.

– Tak.

– To dobrze. Miko, daj jej już spokój. – Zaśmiał się, gdyż piesek nie odstępował łóżka brunetki na krok, cały czas trzymając głowę przy jej brzuchu.

– Jest bardzo miły – wydusiła Laura.

– Tak, zwłaszcza, jak wracasz do domu i widzisz wszędzie pierze z pogryzionych poduszek, dziurę w fotelu, że o kuchni i pobitych naczyniach nie wspomnę. – Davis się roześmiał się David i nastolatka także się uśmiechnęła, lecz ten uśmiech był już bardzo zmęczony.

– Zdrzemnij się. – Gospodarz wstał z kanapy, przesiadając się na postawiony nieopodal fotel, po czym włączył telewizor i od razu przyciszył. Miko natychmiast ruszył za nim, lecz po minucie był już w tym samym miejscu, tylko, że tym razem położył się na podłodze. Wyglądało to tak, jakby chciał zaopiekować się poszkodowaną lub jej po prostu przypilnować.

– Przeszkadza ci? – zapytał David nastolatkę w kwestii telewizora.

– Nie.

Przecież to twój dom – pomyślała i zamknęła oczy, rozmyślając o wybawcach, o ich troskliwości i o jakimś tam Franku. Była zmęczona, lecz sen nie przychodził i po chwili usłyszała wracającą Jenny.

– Mam domowy, zadzwonisz?

– Ty zadzwoń.

– Jest w pół do siódmej, lipa tak dzwonić.

– Jaka lipa? Znasz się z nimi jak łyse konie. Dzwoń – nakazał szorstko David i zapadła cisza, po której padło:

– Becky? Cześć, tu Jenny. Jest Frank?

Cisza.

– Możesz dać mi do niego numer? To ważne.

Becky szmerała chwilę z drugiej strony i blondynka rzekła:

– Dobra, to dzięki. Na razie. – Zaraz wyśle mi sms-a. I co ja mu powiem? Minęło pięć lat – rzekła do ukochanego zmieszana Jenny.

– Przestań, co ty pieprzysz? I co z tego?

– Dziwnie, że tak nagle zerwaliśmy kontakt.

– Przestań, i tak bywa. Nie wymyślaj. – Chłopak się zirytował.

Piknął dźwięk wiadomości.

– Przysłała numer, dzwonię.

Nastąpiła chwila ciszy, a po niej:

– Cześć, Frank. Poznajesz?

Ciche mamrotanie.

– No dobra, a teraz mnie posłuchaj. W nocy, w mieście, znaleźliśmy jakąś dziewczynę, siedziała na przystanku. Brunetka, na oko osiemnaście – dziewiętnaście lat, w niebyt dobrym stanie, niestety. Znasz ją, bo wspomniała o tobie?

Laura mimo iż powoli przysypiała, to wyraźnie usłyszała, że Frank już nie mówił, a krzyczał do telefonu i Jenny zaraz odparła:

– Uspokój się, nic jej nie jest. David się nią zajął.

Ponowny krzyk.

– To przyjeżdżaj, czekamy – rzuciła gospodyni i rozmowa się zakończyła. – Strasznie się zdenerwował, o mało nie ogłuchłam. Niczego się nie dowiedziałam, pytał tylko, czy z nią ok i że zaraz przyjedzie.

– Czyli chyba dobrze się zna.

Reszty już nie słyszała, lecz gdy trzasnęły dość głośno wejściowe drzwi, ocknęła się.

– O której ją znaleźliście, gdzie? – zapytał jakiś chłopak, który zaraz pojawił się bliżej kanapy.

– Nie wiem, gdzieś przed piątą, nie jestem pewna. Siedziała na pierwszym przystanku od szpitala, a dokładnie to chyba spała.

– To chyba jakiś cud, że trafiła akurat na was, bo nie wiem, co to by było

– Co jej się stało? Zresztą... nie musisz odpowiadać. Ale kto jej to zrobił? – zbulwersowana Jenny twardo wyciągała prawdę.

– Nie wiem, ale się dowiem – rzekł przybysz i usiadł przy dziewczynie.

Natychmiast zwinęła się w kłębek, nie wiedząc, czy to nie jakaś ściema, nie znała głosu chłopaka.

– Mała. – Przytulił ją.

– Zostaw mnie!

– Laura, to ja, Frank. Uspokój się, przecież nic ci nie zrobię.

– Laura? – zapytała zdziwiona Jenny. – Nie Emma?

– Emma to jej przyjaciółka, a czemu pytasz?

– Bo wspominała o niej.

– Daj jej trochę czasu – wtrącił się David. – Jest mocno wystraszona, no i cię nie pamięta, siebie zresztą też nie. Miała rozbitą głowę, więc przewiduję, że zemdlała i upadła, a teraz ma lekką amnezję. Ale spokojnie, to nie było groźnie, niedługo powinno przejść, poza tym szok, w którym, jak sądzę, jest, też swoje robi. Miesza jej się wszystko, ale po jakimś czasie to wszystko się ustatkuje. Są też przypadki, że pacjenci nie pamiętają przez całe lata, ale to się zdarza przeważnie po ciężkich wypadkach i urazach głowy.

– Lekarz powiedział nam to samo – odparł Frank.

– A on to kto? – Zaśmiała się Jenny.

– Przecież nic nie mówię – rzucił luźno Frank.

– Chcesz kawę? – zapytała gospodyni.

– Jasne – odparł brunet i znów spróbował przytulić dziewczynę, lecz rozchodziła się jeszcze bardziej, krzycząc na cały pokój: „nie dotykaj mnie”, „zostaw mnie” i wiele innych próśb, które Frank słyszał już nie raz.

– Laura, już dobrze. – Usłyszała głos Jenny, która także ją przytuliła i dopiero wtedy nastolatka przestała się miotać. – Spokojnie, nie poznajesz Franka? On nie zrobi ci krzywdy.

– Nie chcę! – wymamlała Laura w poduszkę, płacząc.

– I co? – Jenny spojrzała na Franka. – Myślisz, że to dobry pomysł, żebyś ją zabrał? Przecież ona was nie pamięta. David...? – popatrzyła na ukochanego.

– Ma rację, to nie jest dobry pomysł, bo zamiast wychodzić z traumy, będzie się tylko w nią zagłębiać ciągłym przerażeniem i stresem. Niech na razie zostanie u nas, zaniki powinny minąć za kilka dni – odparł chłopak.

Jenny postawiła na stoliku trzy kawy.

– Może sobie nie przypomnieć – panikował Frank.

– Tak się dzieje, ale bardzo rzadko i – jak już mówiłem – zazwyczaj po ciężkich urazach głowy, po wypadkach, u niej tak się nie stanie. Poza tym już zaczyna łapać, przypomniała sobie dwa imiona, do tego twoje nazwisko, a głowę rozbiła dzisiaj, więc daję jej kilka dni – odparł bardzo przekonująco młody lekarz. – Boi się, jak widzisz, czyli pamięta też to, co przeżyła, czyli jednak nie wszystko jej uciekło. Będzie dobrze, daje ci na to gwarancję – dodał i napił się kawy. – Siadaj, dlaczego my w ogóle stoimy? – wzburzył się, wskazując jeden z dwóch foteli, stojących obok umieszczonego pod oknem stolika.

Laura znowu przysnęła.

– No tak, a kobieta sobie postoi. – rzuciła ironicznie Jenny, zawisając nad ukochanym.

– Młoda jesteś, możesz postać, no i na podłodze jest przecież dużo miejsca – rzucił wesoło David. – Chodź tu i nie marudź. – Zaśmiał się i pociągnąwszy żonę za rękę, posadził na swoich kolanach.

Frank uśmiechał się pod nosem, patrząc na tę małą komedię.

– Kochanie moje... – David ucałował rękę dziewczyny.

– No, nieźle. Odbiłeś mi kobietę, żeby ją wkurwiać. – Stwierdził wesoło Frank.

David nie skomentował, roześmiał się tylko.

– Tak, bardzo mnie wkurwia – rzekła Jenny, uśmiechając się z sympatią. – Jesteście razem? Jest sporo młodsza od ciebie – zmieniła temat, wskazują głową Laurę i starając się mówić bardzo cicho.

– Nie tak sporo, za miesiąc kończy dziewiętnaście.

– Dlaczego uciekła ze szpitala, coś jej tam zagrażało? Co jej się właściwie stało, dziewczyna nie wygląda dobrze – kontynuowała Jenny.

– Nie mam pojęcia, ale się dowiem... choć nie wiem, jak to zrobię. Ona nawet, jak dojdzie do siebie, to nic mi nie powie... co mnie wkurwia. Jest jedna taka, która zapewne ją zastrasza, choć Laura nigdy się do tego nie przyznała i myślę, że to jej sprawka, jej i jej kumpli – rzekł ze złością brunet.

– Dlaczego nie mówi?

– Myślę, że ją zastraszyli, a że to bardzo spokojna dziewczyna i się po prostu wystraszyła. Ja nie wiem, co to będzie, jak ona się z tego nie podniesie.... po prostu zabiję tego kurwiszona – odgrażał się płaczliwie wkurwiony chłopak..

Zadzwonił jego telefon, więc chłopak wyszedł z salonu. Wrócił z okamgnieniu, para nie zdążyła zamienić nawet słowa.

– Jej brat, ale zdechł mu telefon, zadzwoni później. Chciał tu ze mną przyjechać, ale powiedziałem, że lepiej, jak najpierw zajadę sam. Choć może powinienem był go wziąć, w końcu to jego siostra. Koleś jest totalnie wkurwiony – poinformował.

– Trzeba było tak zrobić – przytaknęła Jenny.

Laura zaczęła wiercić się na łóżku, mamrocząc coś pod nosem i towarzystwo spojrzało w jej stronę, lecz nie ruszało się z miejsca. Kręciła się chwilę, lecz gdy za moment wiercenie zmieniło się w szamotaninę, w asyście której dziewczyna wydawała z siebie masę niezrozumiałych słów i chwytających za serce jęków, Jenny zerwała się z miejsca i zaczęła ją budzić. Oczy Franka znowu nie utrzymały łez.

Szarpała ją chwilę, lecz dziewczyna jakby nie dała rady się obudzić, więc po chwili z głośnym: „Laura, obudź się!” potrząsnęła nią już z całej siły. Laura otworzyła oczy i gdy poczuła, że ktoś ją trzyma, zaczęła jeszcze bardziej histeryzować, nie wiedząc chyba, kto to.

– Nie, puśćć mnie, ja już nie chcę! Boooże, nieee! – Zaczęła wyrywać się i rzucać jak dzika, w końcu Frank powalił ją na miejsce, mocno obejmując. Nieee! – Powtarzała się nastolatka, szarpiąc z młodym facetem, który też miał niemałe problemy z jej utrzymaniem; zrobiła się strasznie silna.

– Trzymacie ją mocno, niech się nie rusza – rzucił David i brunet z Jenny jak umieli, tak przystopowali nastolatkę, w tym czasie chłopak szybko dał jej jakiś zastrzyk. Szalała jeszcze chwilę, po czym znowu zwinęła się w kłębek, płacząc – Nie puszczajcie jeszcze – nakazał David, odkładając strzykawkę na stół.

– On tu jest... Jay... zabierzcie go stąd.... zabierzcie go... – wyjęczała nagle Laura do pachnącej, niebieskiej poduszki.

– Nikogo tu nie ma, to ja, Jenny – rzekła blondynka i usiadła obok, mocno objąwszy dziewczynę.

Ta już nic nie mówiła, chlipała tylko, skulona. Frank znowu się rozpłakał,, a pozostała dwójka patrzyła na brunetkę, to na niego, w kompletnym szoku. W końcu David ruszył do kuchni i przyniósł trzy szklanki, wypełnione do połowy wódką z sokiem i lodem.

– Trzymaj. – Podał Frankowi w jego drżącą dłoń, a swoją i żony postawił na stole. – Już możesz ją puścić – dodał, gdyż chłopak nadal jedną ręką trzymał ukochaną. – Zastaw ją, zaraz zaśnie, to bardzo mocny środek – rzekł do kumpla i po chwili wrócili na fotele.

– Jakbym wyczuł, że to coś więcej, niż „coś nie tak” z tą dziewczyną, że wziąłem ten zastrzyk. Ale miałem tylko jeden, muszę podjechać do pracy.

– Po alkoholu?! – zapytała rozgniewana Jenny.

– Jen, uspokój się. Frank, podjedziesz ze mną? Szybko obrócimy.

– Nie ma sprawy,. Zajadę przy okazji do roboty, może dadzą mi wolne, chociaż wolałbym popracować. Nie mam kasy, a wóz w warsztacie, miałem wczoraj stłuczkę w samym środku centrum. Kurwa, mój pierwszy wypadek i już trafiłem na jakiegoś zarozumiałego chama i gdyby nie psy, pewnie bym go tam oklepał, tak mnie wkurwił. – Brunet niemrawo się uśmiechnął.

– A co, jak się obudzi? – panikowała Jenny, wskazując na „pacjentkę”.

– Nie obudzi się, pośpi minimum sześć godzin, spokojnie. Jedźmy, szybciej wrócimy, no i Jerry niedługo kończy zmianę, chce go złapać – rzekł David i wstał. Jedźmy, szybciej wrócimy. – Daj mi swój, mam mało paliwa – poprosił ukochaną.

– Kotku, a jak się jednak obudzi? Ja nie wiem, co mam robić, nie poradzę sobie – niepokoiła się dziewczyna.

– Jenny, mówię ci, że się nie obudzi, dostała ostry psychotrop, będzie spać. Zaufaj mi. – Uspokajał ją mąż, mocno przytulając. – Daj, bo musimy już jechać, jak Jerry wyjdzie z pracy, nic nie załatwię – nalegał.

– Ale wracaj szybko, dobrze – Dziewczyna nie odpuszczała. – I zrób jakieś zakupy, chociaż na dziś – poprosiła, dała mu kluczyk ze śmiesznym breloczkiem malutkiego zielonego kosmity i David z Frankiem opuścili dom.

– Czekaj, zapomniałem portfela. Idź do wozu – rzekł gospodarz, dając brunetowi kluczyk i wrócił do domu, a Frank zaraz wsiadł do stojącego obok ogromnego pickupa GMC, czarnego mercedesa SL 500 i od razu otworzył dach. David po chwili do niego dołączył i od razu zapytał:

– Dlaczego otworzyłeś?

– Nie ma dużego słońca, niech będzie otwarty. Przeszkadza ci?

– Nie, spoko.

– Kupiłeś? Miałeś Chevroleta. – Frank wskazał ręką na czarną terenówkę.

– Dostałem od żony – oświadczył z dumnym uśmiechem David.

– Poważnie? To nieźle, ładne prezenty ci daje. Mówię ci, chłopie – to już miłość! – odparł wesoło Frank. – A co z tamtym? Przecież to była niezła bryka i to w dość dobrym stanie.

– Pojechała do warsztatu, odświeżę ją i oddam Joy

– Dba o niego. – Brunet skomentował Mercedesa, cofając z podjazdu. – Ile ma ten wóz?

– Nie wiem, sześć czy siedem lat, ale planuje zmienić.

– Zmienić? Przecież to świetny samochód.

– A bo ja wiem? Babskie wymysły, nie wiesz?

Frank wyjechał na ulicę, rzucił kątem oka na swój dom, po czym ruszył agresywnie i natychmiast uśmiechnął się szeroko.

– Świetnie się prowadzi, pamiętam, jak nim jeździłem, i to ile razy? Za każdym protestowała, bo lubi prowadzić, ale zawsze ją przekabaciłem. – Cieszył się. – I jak tam u was, wszystko ok?

– Jasne, tylko nalega na dziecko, a ja jeszcze nie chcę. Muszę ustatkować się w sprawie pracy, bo dopiero zacząłem, zarobić, otworzyć własną klinikę, bo w miejskim to się raczej nie dorobię. – Zaśmiał się David.

– Ma dopiero dwadzieścia sześć lat, ma jeszcze czas.

– Jej to powiedz...

– Nagle auto gwałtowanie się zatrzymało i powoli zjechało na chodnik. Pasażerem ostro machnęło i gdyby nie zapiął pasa, zapewne miałby już złamany nos... w najlepszym przypadku.

– Kurwa, Frank, co jest?! – zagrzmiał David.

– Patrz! – Kierowca wskazał palcem idącego po drugiej stronie Jimmy’ego – Czekaj, zrobię mu zdjęcie – oznajmił i szybko pstryknął chłopakowi trzy fotki, po czym wolno ruszył za nim.

– Frank, do jasnej, co to za typ? Zamierzasz go śledzić? Nie zdążę złapać kumpla. – Wkurzył się totalnie skołowany David.

– Tylko chwilę, już jedziemy.

Sunął za nim wolno przez odcinek niecałych pięćdziesięciu metrów, w końcu Jimmy skręcił między dwie kamienice.

– Chwila – rzucił Frank i szybko wyskoczył z wozu. David nie zdążył nawet wnieść sprzeciwu.

W mig przebiegł na drugą stronę ulicy i gdy wbiegł między budynki, Jimmy akurat skręcał w prawo. Ruszył za nim i kiedy dotarł do końca budowli, dostrzegł, że chłopak wchodzi do jednej z położonych za nią budynków. Znowu pstryknął zdjęcie i wrócił do wozu.

– No i co odstawiasz? Dochodzi dziewiąta, on do tej godziny pracuje, widać, jak ci zależy, żebym coś załatwił. Zresztą... to twoja laska – syknął wkurzony pasażer.

– Sorry, musiałem go pstryknąć. Kręcił się pod salą Laury, może się dowiem, co to za koleś.

– Pstryknąłeś, ale i tak wysiadłeś, to już kilka minut w plecy. No jedź, na co czekasz?

Frank ruszył i po paru minutach zatrzymał się pod szpitalem. David szybko wysiadł. Szedł zamaszystym krokiem, wywołując uśmiech na twarzy kierowcy, który po chwili wyjął telefon i wykręcił numer Megan. Czekał chwilę, lecz dziewczyna nie odbierała. Zadzwonił więc jeszcze raz, lecz także bez rezultatu, postanowił więc spróbować na stacjonarny i tu się udało, telefon odebrała Olivia.

– Cześć, tu Frank. Jest Megan?

– Była, ale wyszła. Zaraz mam wrócić.

– Wzięła komórkę?

– Nie wiem.

– No tak, skąd możesz wiedzieć? Jak wróci, niech do mnie zadzwoni, dobra?

– Ok.

Wyłączył się i otworzył plik ze zdjęciami. Długo im się przyglądał, usiłując cokolwiek wyłapać, przypomnieć, może gdzieś go już widział, lecz nic nie przychodziło mu do głowy. Urządzenie nagle zagrało.

– Halo?

– I co z nią? – zapytał Travis.

– Jest u mojej byłej i poza jej szaleństwami wydaje się, że wszystko jest ok. Rozbiła trochę głowę, ale to nic takiego.

– Przywieziesz ją?

– I tu jest problem... – Frank się zaciął.

– Jaki? – ponaglał zdenerwowany ratownik.

– Ona nic nie pamięta, znaczy nie wszystko, ale część. Nie poznała mnie, choć wczoraj było inaczej, pamięta imię Emmy, moje, poza tym chyba nic, prócz tego, co się stało. Facet mojej byłej jest lekarzem i mówił, żeby na razie została u nich, żeby nie targać jej emocji. Nie wiem, jak ty, ale ja zamierzam go posłuchać i tobie też radzę.

David wsiadł do auta i Frank pokazał mu ręką, że jeszcze chwila.

– Chcę tam przyjechać po pracy, matka wariuje.

– Ok, nie ma sprawy, jak będziesz wolny, zadzwoń.

– Dobra, na razie.

– I co? I lipa, wyszedł pięć minut temu? – oznajmił wkurzony pasażer, gdy tylko Frank nacisnął czerwoną ikonkę. – Jedź do końca centrum, potem powiem ci, gdzie dalej – burknął, wyraźnie niezadowolony. – Tylko się przez ciebie najeżdżę, wisisz dwie flachy. – Uśmiechnął się...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    Jaki ten Świat mały – kolejna była Franka. Laura ma niezłe luki w pamięci, ale złe momenty pamięta idealnie. Fajne to małżeństwo – takie ciut komiczne. No i Frank zmienił zawód – został detektywem. Namierzył Jimmy’ego i po nitce dojdzie do kłębka. 😊
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Lubię zbiegi okoliczności w opowiadaniach. Ktoś mógłby mi zarzucić, że za dużo tego, ale przecież to tylko opowiadanie, fikcja, a dziać się musi. :D Sugestie Twoje i Pasji dały mi dużo do myślenia i trochę musiałam pozmieniać, ale bardzo Wam za to dziękuję. Opko było pisane prawie 10 lat temu i jakoś wtedy nie pomyślałam, aby zrobić konkretny research, tylko pisałam, jak leci. Chwała Wam, kobietki! ;*
  • Joan Tiger 3 miesiące temu
    ZielonoMi, nie ma za co. Jak mi coś zgrzyta, to piszę. :)
  • Pasja 3 miesiące temu
    Jakby jedna wielka rodzina. Wszyscy znajomi znajomych. Częściowa amnezja, czy jakaś gra? Po niej wszystkiego można się spodziewać. Sympatyczna para gospodarzy i bardzo uczynna. Tez trochę dziwne, że nie zawiezie Laury do szpitala, tylko leczy w domu. Jimmy na horyzoncie.

    Pozdrawiam
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Jimny zawsze na posterunku. Pozdro.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania